W tym chaosie i zarzucaniu uczniów megabajtami zdalnych prac ważniejsza jest relacja z nimi. "Jak tam nastroje?" - pytam 32 uczniów zgromadzonych na mojej grupie. "Bardzo dobrze, można się wyspać" - pada odpowiedź. Moją wiadomość wyświetla mniej niż połowa klasy. Nie w głowie im szkoła. Doskonale to rozumiem.
Pamiętnik z pierwszego tygodnia wirtualnej edukacji pisze nauczycielka historii Agnieszka Jankowiak-Maik.
Weekend 14-15 marca
Jest decyzja o zamknięciu szkół. Wiemy, że będziemy uczyć wirtualnie. Wszyscy, których znam (osobiście lub w sieci) są trochę zagubieni, ale bardzo zmotywowani do pracy. Dostałam kilka smsów z zapytaniem o dobre platformy a przede wszystkim o polecenie narzędzi do wideokonferencji dla około 30 osób. Nie umiem pomóc, bo sama poszukuję. Narzędzia, które znam (Hangouts, Skype, Messenger), nie udźwigną takiej liczby ludzi. Zresztą na tym etapie bardziej zastanawiam się, czy uczniowie w ogóle będą chcieli się z nami łączyć. Choć bardzo szybko zaczęliśmy komunikować, że to nie są „koronaferie”, to jestem przekonana, że motywacja wewnętrzna spadnie. I trudno się dziwić. Młodzież naprawdę jest przeciążona szkolną nauką, liczbą godzin, jaką spędzają w budynkach, zajęciami dodatkowymi. Myślę, że te pierwsze dni poświęcą na dłuższe spanie. Wielkie wyzwanie dla nas, zwłaszcza wychowawców, żeby spróbować wytłumaczyć młodym, jakie to ważne.
Staram się w czasie wolnym uporządkować swoją wiedzę i szukać nowej. Wertuję kolejny raz książkę „TIK w pigułce. Narzędziownik nauczyciela”. I choć wiem, że nauczanie zdalne, a znajomość i korzystanie z technologii informacyjno-komunikacyjnej to dwie zupełnie różne rzeczy, zastanawiam się, które narzędzia mogą mi się przydać. Myślę o ogromnej liczbie nauczycieli i nauczycielek, którzy niemal w ogóle nie korzystają z nowoczesnych technologii. I nie ma co się dziwić – średnia wieku nauczycieli w polskiej szkole to przecież 45 lat, nie przychodzą młodzi. Zawód w tej chwili nie ma zbyt wiele do zaoferowania...
W internetowych grupach panuje atmosfera dużej nerwowości, ale widać, że nauczyciele są zmotywowani do błyskawicznego przystąpienia do pracy w nowych realiach. Wzięłam udział w webinarze Centrum Edukacji Obywatelskiej o edukacji zdalnej. A wraz ze mną kilka tysięcy ludzi! Bardzo się cieszę, bo twórcy nie zarzucili nas od razu ogromem nieznanych platform i aplikacji. Szkolenie jest zgodne z moją filozofią – na początek wystarczy mail, dziennik elektroniczny, nieco kreatywności i chęć do bycia z uczniem. Ale ostatecznie w notesie zrobiłam listę narzędzi do sprawdzenia: Khan Academy, LearningApss, Zoom, Eurudyta, Padlet, Moodle, One Note, dysk Google, Wordwall… Część z nich znam, o części szukam informacji. Można dostać zawrotu głowy, jeśli nie ma się rozeznania. Ale nauczyciele lubią wyzwania. Ja na pewno!
Poniedziałek 16 marca
Ranek
W zeszłym tygodniu dostaliśmy uprzejmą prośbę o spróbowanie zorganizowania pracy zdalnej z uczniami. Dziś rano w zasadzie nakaz. To powoduje spory chaos, bo musimy po raz kolejny odnaleźć się w dynamicznej sytuacji. Po grupach nauczycielskich krążą setki pytań – jak pracować, czy dostaniemy wypłatę, co z egzaminami, co z podstawą programową. Odcinam się na jakiś czas i po prostu zakładam klasową grupę na Messengerze. W tym czasie od paniki i chaosu ważniejsza jest relacja. "Jak tam nastroje?" pytam 32 osoby zgromadzone błyskawicznie na grupie. "Bardzo dobrze, można się wyspać" - pada odpowiedź. Moją wiadomość wyświetla mniej niż połowa klasy. Nie w głowie im szkoła. Doskonale rozumiem.
Południe
Wysyłam pierwsze wiadomości do klas przez dziennik elektroniczny. Z wiadomości od dyrekcji zrozumiałam, że korespondencja przez dziennik poświadcza, że w tym czasie pracujemy. Piszę więc wiadomość do trzecioklasistów:
Kochani :)
W związku z trudną sytuacją, w jakiej się znaleźliśmy pamiętajcie, że najważniejsze jest zdrowie Wasze i Waszych bliskich. Dbajcie o siebie, starajcie się nie wychodzić, jeśli nie jest to konieczne i dobrze wykorzystajcie najbliższy czas.
To na pewno ważny sprawdzian, jeśli chodzi o Waszą samodzielną pracę, zwłaszcza w kontekście matury. Pamiętajcie, że doskonale się sprawdza praca z większą ilością arkuszy, narzućcie sobie dyscyplinę (o którą wiem, że trudniej w warunkach domowych).
Prawie zapominam o zadaniu, ale reflektuję się. Stawiam na kreatywną powtórkę. Uczniowie w grupach tworzą wirtualne mapy myśli o strajkach w PRL-u i umieszczają na dysku Google, który muszą sami założyć. Spodziewam się oporu, ale odzew błyskawiczny. I pozytywny!
Przerzucam się na moją facebookową grupę "Matura z historii". Nie prowadzę w tym roku maturzystów, ale reaktywowałam ją, jak tylko ogłoszono zawieszenie zajęć w szkołach. W ciągu kilku dni dołączyło bardzo dużo ludzi. W tej chwili jest nas ponad 500. Zachęcam, by grupowicze i grupowiczki przejrzeli stare materiały. Dodaję pierwsze nowe treści. Jest odzew. Dostaję podziękowania w wiadomości prywatnej. Ćwiczymy ikonografikę do matury.
Popołudnie
Przeglądam strony nauczycielskie, które pękają w szwach od narzędzi i rad. Robię kolejne notatki. Wartościowe treści zamieszczają Superbelfrzy, Zyta Czechowska, Przemek Staroń, Pan Belfer – nauczyciel z internetów, Biologia z blondynką, Nauczyciele się uczą, Digitalni i Kreatywni Nauczyciele z Pasją. To ninja nowoczesnych technologii. Szukam inspiracji i porządkuję wiedzę. Na szczęście dużo wszędzie mówimy o relacjach. Martwię się coraz bardziej o starszych nauczycieli. Im to nie przyjdzie tak łatwo, a nikt ich nie przygotowywał do pracy zdalnej.
Na mojej grupie klasowej cisza. Wysyłam więc rzetelny materiał dotyczący koronawirusa od Born to Perform. Fajne grafiki, które mają pozwolić opanować lęk, uspokoić głowę. "Pokażcie też rodzicom" - sugeruję. Dostaję kilka serduszek.
Wtorek 17 marca
Ranek
Wstaję wcześnie rano i piszę do klasy. Jak się czujecie, co tam słychać, czy nauczyciele wysyłają Wam materiały? Mają co robić, dostali już sporo ćwiczeń do wykonania. Głównie karty pracy i informacje, z czego mają przygotować notatki. Ktoś pisze: "dostaliśmy trochę materiałów", pojawia się błyskawiczny komentarz "Jasne, TROCHĘ". Rozumiem, że zostali zarzuceni pracą, podobnie jak wielu uczniów, którzy od wczorajszego wieczora wysyłają mi rozpaczliwe wiadomości. Zaczyna się chaos. Rozmawiam z wieloma osobami przez sieć. Materiałów spływa bardzo dużo. Za dużo.
W nauczycielskich grupach dyskutujemy o nierównym dostępie do dóbr i konsekwencji w postaci wykluczenia edukacyjnego. Nie każda rodzina w Polsce ma internet, nie każde dziecko – telefon. Piszą do mnie rodzice, że nie mogą oddać dzieciakom komputerów, bo przecież w tym czasie pracują zdalnie. To będzie wielkie wyzwanie.
Zerkam na klasową grupę. Cisza. "Gdyby ktokolwiek z Was chciał pogadać, albo potrzebował pomocy to zapraszam. Pamiętajcie, że działa też zespół pedagogiczno-psychologiczny. Możecie dać znać na prv, obowiązuje mnie pełna dyskrecja" - piszę po prostu. Kilka serduszek. Chyba jest dobrze?
Południe
Oglądam materiały od klas – wirtualne mapy myśli. Wyszło świetnie. Widać, że się przyłożyli. Pytają czy podrzucę jakiś "fajny" historyczny film. Pewnie, że podrzucę. Przeglądam YouTube'a. Dla biol-chemów wybieram dokument "Sto największych odkryć. Medycyna", dla mat-geo "Historia matematyki". Nie wiem czy mamy iść do przodu z podstawą programową, bo nadal brak konkretnych, odgórnych wytycznych, ale dla mnie ważniejsze jest zaciekawienie tematem. Proszę, by uczniowie wybrali kilka najciekawszych wątków i zaprezentowali je w interesującej formie. Z mojego doświadczenia wynika, że najczęściej nie należy im przeszkadzać. Wtedy powstają najlepsze projekty.
Wieczór
Siadam do komputera. Czas na moją naukę. Z listy narzędzi i aplikacji wybieram Padlet. Tyle razy chciałam się go nauczyć i wreszcie zostałam zmuszona. Jestem bardzo optymistycznie nastawiona. Ten trudny moment może zmienić paradygmat edukacji. Może zamiast szału na oceny, podstawę programową i faktografię zaczniemy naprawdę zwracać uwagę na kompetencje, relacje, umiejętności, kreatywność.
Padlet jest dziecinnie prosty. Założenie konta (ok, przyznaję, że kilka razy mnie wywaliło, chyba masowo rzuciliśmy się na programy i aplikacje) zajęło kilka minut. Szukam pomysłu. Lekcja wychowawcza. To chyba najważniejsza lekcja w trudnym czasie. Zastanawiam się, jak wesprzeć klasę, ale w taki sposób, by nie czuli przeciążenia z mojej strony. Myślę o problemach. Oni nie zawsze potrafią się uczyć. Zacznijmy od tego. Wrzucam na wirtualną tablicę filmiki o tym, jak się uczyć języków obcych oraz materiał "10 przykazań skutecznego uczenia się". Powinniśmy w szkole poświęcać więcej czasu tym zagadnieniom! Dodaję polecaną powszechnie stronę do nauki matematyki (trochę kuleje w mojej klasie) Pistacja.tv. I zadanie domowe – "Wybierz jedno z wirtualnych światowych muzeów i zabierz rodzinę na wycieczkę". Mam nadzieję, że się im spodoba.
Środa 18 marca
Poranek
Wstaję standardowo wcześnie, nastawienie pozytywne. Odpalam internet i czytam o wypowiedzi Ministra Piontkowskiego: "To jest szansa na to, aby nauczyciele także pokazali, że nie tylko potrafią strajkować i ubiegać się o wyższe wynagrodzenie, ale także są po prostu dobrymi wychowawcami i nauczycielami". I czar pryska. Nauczyciele błyskawicznie przystąpili do pracy w poczuciu odpowiedzialności za swoich uczniów. Pracowali w weekend, żeby poznać narzędzia, całymi dniami proszą o pomoc i udzielają jej sobie w nauczycielskich grupach. Taka wypowiedź to dla nas policzek. Czuję złość i żal. Nauczycielski strajk powiązany z pandemią. Na nauczycielskich grupach oburzenie i smutek. Powstają pisma z wyrazami sprzeciwu.
Dla poprawy nastroju wskakuję na klasowy czat. Chwalę się wychowawczym Padletem. Omawiam zadanie związane ze zwiedzeniem wirtualnego muzeum. Lecą serduszka. Pytam jak idzie praca. Uczennice opowiadają o nauce na balkonie i w ogrodzie, o spacerach w leśnej głuszy. Nastroje bardzo pozytywne. Mimo rozprawki z polskiego. W mojej klasie domowa nauka idzie nieźle. Oczywiście wśród tych, którzy reagują na moje pytania i odczytują wiadomości. Na oko to ponad połowa klasy. Myślałam, ze będzie dużo gorzej. Mam super klasę! Pozostałych nie zmuszam, bo dużo mówimy o dobrowolności nauczania w tym okresie. Nadal brak systemowych rozwiązań.
Południe
Wysyłam zadanie z wosu. Kontynuujemy projekt, który zapowiedziałam przed zawieszeniem lekcji. Klasa podzielona losowo na małe zespoły ma zaplanować kampanię społeczną. Ich zadanie polega na napisaniu scenariusza, wymyśleniu chwytliwego hasła, przygotowaniu plakatu oraz nakręceniu spotu. Do wyboru mnóstwo tematów, które sami wskazali. Są więc prawa człowieka, ekologia, zagadnienia dotyczące wykluczeń społecznych, edukacja. Uczniowie pracują na dyskach Google, muszą rozwiązać problem spotu bez wychodzenia z domu. Biorą się za pracę. Tak mi się przynajmniej wydaje.
Koresponduję z kilkoma osobami z innych klas. Jest zaskakująco mało pytań i wątpliwości. Sama natomiast mam ich wiele.
Wyszukuję na YouTube film "Matura z historii", żeby udostępnić w grupie. Wrzucam ciekawy program o II RP i z zaskoczeniem widzę, ze kilka osób wysłało swoje materiały. Samopomoc w najlepsze.
Po południu korzystam z rady uczniów i jadę na spacer do lasu. Daleko od miasta.
Czwartek 19 marca
Ranek
Przemek Staroń nominowany do Nauczycielskiego Nobla. Ta wiadomość "robi mi dzień". Ogłoszono to w nocy, chyba wszyscy jesteśmy wzruszeni i dumni! Zwłaszcza w tak trudnym dla nas wszystkich czasie.
Zagajam na klasowej grupie i proszę, żebyśmy podzielili się swoimi patentami na skuteczne uczenie się. Pada kilka szybkich odpowiedzi: kolorowe, kreatywne notatki, głośne opowiadanie tego, co się przeczytało, rozmowa na konkretny temat, włączenie aktywności ruchowej do powtarzania materiału. Jestem zaskoczona, jak wiele wiedzą sami z siebie. Mam nadzieję, że trochę się nawzajem zainspirują.
Południe
Nagrywam materiał o motywacji wewnętrznej. Chciałam to zrobić wcześniej, ale szaleństwo pracy zdalnej i nowej organizacji czasu trochę mnie przytłacza. Staram się przekazać to, co od dawna siedzi mi w głowie. Że za proces edukacyjny jest odpowiedzialny uczeń/uczennica. Że nie uczą się dla nas, dla rodziców czy dla ocen, tylko dla siebie. Wysyłam klasie i wrzucam do sieci. Bardzo pozytywny odbiór.
Popołudnie
Dojrzałam do przetestowania platformy do videokonferencji. Przeglądam grupy nauczycielskie, widzę, że najczęściej poleca się Zooma. Nie czuję się jakoś pewnie, ale instaluję. Cała instrukcja po angielsku. Dla mnie to nie problem (choć jestem trochę zagubiona), ale znów myślę o starszych nauczycielach. Studia podyplomowe z e-learningu trwają co najmniej rok. My się uczymy w ciągu kilku dni. Trochę po omacku i na wyczucie testuję dźwięk. Mam własne słuchawki i swój komputer – to będzie kolejne wyzwanie! Nauczyciele w Polsce nie mają służbowego sprzętu….
Kiedy gimnastykuję z nieznaną aplikacją, siostra wysyła mi filmik z filtrem z Instagrama "Którą postacią Disneya jesteś?" (Pumbą…). Ona już po swoim home office. Pomaga mi przetestować narzędzie. Na początku nie umiemy ustawić głosu. Po kilku minutach działa. Umawiam się z klasą na jutro. Proponuję 10. "Chyba jeszcze będziemy spać" - pada odpowiedź. W takim razie 11.
Piątek 20 marca
Ranek
Trochę się stresuję, bo czeka mnie pierwsza konferencja z większą grupą. Zastanawiam się, czy w ogóle będą chcieli się ze mną połączyć. Wiadomości nadal wyświetla trochę ponad połowa klasy. Nie denerwuję się, bo zewsząd podkreśla się, iż w czasie zawieszenia szkoły nie prowadzą działalności dydaktycznej ani wychowawczej. Tyle, że przepisy przepisami, a wewnętrzne rozwiązania w szkołach to zupełnie inna sprawa…
Na swojej stronie ładuję filmik o technice wspomagającej uczenie – Pomodoro. Myślę, ze może się przydać szczególnie w tym wyjątkowym czasie, kiedy nikt nie ma nad sobą bata. Dostaję informację zwrotną: "fajne".
Południe
Na grupie dziewczyny pytają, czy trzeba instalować aplikację, szukają właściwej. O 11 łączenie. Loguje się kilka osób. Nie działa dźwięk. Uruchamiamy czat, szukamy przyczyn. Okazuje się, że nie kliknęłam w audio. Cała filozofia. Dziewczyny opowiadają co słychać, ja przekazuję im najważniejsze informacje. Jedna z uczennic mówi, że jest w siódmym niebie, bo nie musi spotykać się ludźmi. Poza tym uczą się, malują, działają zdalnie przy swoich drużynach harcerskich. Zaczynamy ploteczki. Ale się stęskniłam! Ostatecznie łączy się 11 osób. Dwóm połączenia nie uciągnął internet. Spędzamy bardzo sympatyczny czas. Dziewczyna, która na początku mówiła, że się cieszy z pobytu w domu, podsumowuje "ale mi się poprawił humor". Jednak relacje to podstawa. Umawiamy się, że będziemy się łączyć regularnie. Brakuje nam kontaktu i rozmowy.
Na koniec łączymy się z gronie nauczycielskim, żeby pokazać narzędzie tym, którzy nie mieli okazji go poznać. Koleżance nie działa ani dźwięk, ani kamerka. Nie wiemy dlaczego. Staramy się pomóc, ale bezskutecznie. Opowiadamy sobie o Zoomie, dzielimy się tym, czego już się nauczyliśmy. W tym czasie w internecie pojawiają się informacje, że według Ministra Edukacji Narodowej polska szkoła jest gotowa na nauczanie zdalne. Znowu dyskutujemy o wykluczeniu edukacyjnym, braku dostępu do sprzętu, braku przeszkolenia i chaosie informacyjnym. Przyszedł mail ze szkoły o nowym sposobie naliczania pensji, z którego nic nie wynika. Martwimy się, że znowu oberwiemy po wypłacie. Po kilkunastu minutach na grupie nauczycielskiej z mojej szkoły dostaję info, że udało się opanować problem z kamerką i dźwiękiem, ale do prywatnej konwersacji włączył się obcy człowiek.
Zastanawiamy się, jak to możliwe, nie wiemy jak zadbać o bezpieczeństwo takiej konferencji, mamy obawy czy ktoś może nas nagrać z zewnątrz. Będziemy się dowiadywać. Koleżanka wysyła aplikację pomagającą ukryć bałagan w mieszkaniu w czasie konferencji na zoomie. Z tym też mamy trochę problem, bo jednak ostatecznie wiele osób wkracza w naszą strefę prywatną.
Odbieram wiadomości od uczniów, głównie spływają zadania, które zleciłam. Piękne wirtualne mapy myśli o historii matematyki i medycyny. Znowu się postarali. Życzymy sobie miłego weekendu.
Myślę sobie, że pierwszy tydzień minął dobrze. Nie rzuciłam się w wir zdalnego nauczania, ale czuję, że dobrze wykorzystałam czas. Opanowałam dwa nowe narzędzia, wzięłam udział w kilku webinarach, pozostałam w kontakcie z chętnymi uczniami. Czekamy na rozporządzenie, które ureguluje nadchodzący czas. I mam nadzieję, że nie będziemy nim negatywnie zaskoczeni. Bo naprawdę w tak trudnym i stresującym momencie nie oceny, egzaminy i podstawa programowa są najważniejsze. Pytanie, czy rządzący są tego samego zdania. Boję się, że nie.