Dla szanujących się pasjonatów motoryzacji to święto większe niż gala oskarowa dla kinomanów, ramadan dla muzułmanów czy Diwali dla Hindusów. W przyszłym tygodniu ruszają targi Geneva International Motor Show. Czego możemy się spodziewać?
Począwszy od 1 marca przez kolejne 13 dni Genewa będzie przeżywać najazd fanów motoryzacji. Pierwszy i drugi dzień targów są zarezerwowane dla prasy. Przez kolejnych 10 dni publiczność może oglądać motoryzacyjne nowości prezentowane na powierzchni 106 tys. metrów kwadratowych.
Genewska impreza od niepamiętnych czasów uchodzi za największe wydarzenie tego typu. Dla prawdziwego pasjonata motoryzacji nie dotrzeć tam to rzecz nie do pomyślenia. Dla motoryzacyjnego tytułu nie być tam, to nie istnieć.
Co zobaczymy?
Już od samych zapowiedzi samochodowych premier, tak modeli produkcyjnych, jak i konceptów, można dostać zawrotu głowy. Szybsze bicie serca zapewnią odwiedzającym m.in. nowości od Audi (Q2), narodziny supersamochodu w stajni Aston Martin (DB11) albo prezentacja następcy legendarnego Bugatti Veyrona, który ma 1500-konny silnik, osiąga prędkość 460 km/h i ma dość niewinnie brzmiącą nazwę – Chiron.
Inne genewskie wydarzenie może koneserom niektórych marek napsuć trochę krwi. Mowa tu o Maserati, które – prawdopodobnie w odpowiedzi na bezwzględne prawa rynku – popełniło model Levante. Tym samym włoski producent opuścił coraz skromniejsze grono producentów, którzy niezłomnie trwają w postanowieniu o nieprodukowaniu SUV-ów.
Skoro już mowa o najprężniej rosnącym w Europie segmencie aut, nie wolno nie wspomnieć o debiucie Forda Kuga po liftingu czy Seata Ateca, będącego pierwszym SUV-em hiszpańskiego producenta.
Nie obejdzie się też bez premier konceptualnych pojazdów tego segmentu. Jedną z nich będzie pokaz osobowej terenówki Skody o nazwie Vision S.
Hindusi, coraz częściej obecni w różnych dziedzinach globalnej gospodarki, nie mają zamiaru odpuścić sobie Genewy. Wykupiona przez nich w 2010 r. marka SsangYong, zachęcona sukcesem premiery crossovera Tivioli, zamierza z początkiem marca wprowadzić na rynek jego przedłużoną, 7-osobową wersję w kilku wariantach. Zainteresowani modelem XLV będą mieli do wyboru manualną albo automatyczna skrzynię biegów oraz wysokoprężny bądź benzynowy silnik. Obydwa o pojemności 1,6 l. W nowym aucie producenta spod znaku bliźniaczych smoków będzie też można wybrać między napędem na przednią oś lub obie osie. Marka o koreańskim rodowodzie również zamierza zaprezentować swoją koncepcję pojazdu z segmentu SUV. Koncepcyjny SsangYong SIV-2 ma być wyposażony w napęd hybrydowy typu mild (1,5-litrowy silnik benzynowy z turbodoładowanym plus silnik elektryczny o mocy 10 kW).
Rosnący w siłę segment crossoverów producenci traktują równie poważnie co SUV-y. Świadczy o tym liczba premier takich aut, jakie mają się odbyć w Genewie.
Za ciosem postanowił pójść Opel i z początkiem marca zaprezentuje odświeżoną wersję modelu Mokka, który już znalazł ponad pół miliona nabywców w samej tylko Europie. Nowy Crossover będzie nosił nazwę Mokka X i otrzyma m.in. silnik o pojemności 1,4 l i mocy 152 KM.
W Genewie zobaczymy też propozycję Peugeota. Trzyletni już model 2008 nie tylko przeszedł odświeżające zabiegi wizualne, ale też otrzyma szerszą gamę silników benzynowych i wysokoprężnych.
Kto oszczędza paliwo?
Ropa jest obecnie tania i dlatego nie tylko Amerykanie i obywatele Arabii Saudyjskiej mogą sobie pozwolić na spalanie nawet 20 l na setkę i więcej. Wychodząc prawdopodobnie z tego założenia, gros samochodowych marek postanowiło obficie wystawić na genewskim show auta o potężnych apetytach na paliwo i równie potężnych osiągach.
Jedną z nich jest Audi, które ma zaprezentować model RS Q3 Performance o 5-cylindrowej fabryce mocy, zdolnej wyprodukować 367 KM i 465 Nm. Ten ostatni dostępny jest w bardzo szerokim zakresie obrotów, od 1600 do 5500. Spalanie na poziomie 8,5 l na 100 km, podane przez producenta, na pewno nie dotyczy przypadków korzystania z całej mocy na raz. A dopiero w tym przypadku poderwiemy 1655 kg auta, z martwego startu do okrągłej setki, w 4,4 sekundy.
Wśród ulubionych aut członków Partii Zielonych prawdopodobnie nie znajdzie się nowe sportowe auto brytyjskiego producenta limuzyn. Według firmy 528-konny Bentley Flying Spur spala średnio 11 l paliwa na 100 km. Ale wydaje się, że konsumpcja paliwa na tym poziomie jest możliwa tylko kiedy wiezie nas szofer i jeśli uprzednio dostał służbowe polecenie na tyle gładkiej jazdy, żeby popijany na tylnej kanapie drink nie rozlał się na skórzaną tapicerkę.
Czterolitrowe V8, produkujące 800 Nm momentu obrotowego, zdolnego rozpędzić prawie 3 tony auta do nawet 306 km/h, nie ma szans zadowolić się 11 l paliwa na 100 km w toku dynamicznej jazdy. A przecież nikt nie kupuje auta o takich osiągach, żeby tylko popijać w nim drinki.
Innym paliwożernym autem, które ma mieć swoją premierę na genewskim motor show, będzie najmłodsze dziecko producenta z Maranello. Nie wdając się w szczegóły wizualnej strony Ferrari GTC4Lusso, bo rozmowa o gustach jest przecież w złym guście, warto skupić się na liczbach.
Okrzyknięty przez niektórych następcą modelu FF nowy bolid producenta spod znaku czarnego rumaka dysponuje potężną mocą 690 KM i 697 Nm momentu obrotowego, wydobywanymi z 6,3 l pojemności w układzie widlastym. Jak to w "V-kach" bywa, momentu obrotowego nie brakuje. Ciekawe jest to, że potężny, wolnossący motor Ferrari ma dawać dostęp do ponad 80 proc. wszystkich swoich Nm już przy 1750 obr./min., a więc zaraz po muśnięciu pedału gazu. 560 Nm to prawie jedna trzecia momentu silnika TIR-a, który potrafi pociągnąć nawet 44-tonowy zestaw.
Samo GTC4Lusso waży niewiele ponad 1,5 tony. Dzięki temu Ferrari rozpędzi się do 100 km/h w czasie poniżej 3,5 sekundy i będzie przyspieszać aż do 335 km/h.
Jest to drugi model ze stajni w Maranello wyposażony w napęd na cztery koła. Między silnikiem V12 a nawierzchnią ma pośredniczyć skrzynia biegów typu 4RM Evo – ten sam układ co w Ferrari FF. Charakterystyczne dla niego jest znaczne obniżenie środka ciężkości samochodu i odłączenie napędu przednich kół z momentem zapięcia szóstego biegu. Absolutną nowością w GTC4Lusso będzie zastosowanie skrętnej osi tylnej.
Zielona strona mocy
Każdy motofan z prawdziwego zdarzenia zdaje sobie sprawę z tego, że epoka aut o jedynym tylko, spalinowym silniku powoli dobiega końca. W obliczu takich transformacji przemysłu motoryzacyjnego, nikogo nie powinno dziwić, że także w Genewie liczba prezentacji nowych aut o silnikach klasycznych z roku na rok ustępować będzie pola hybrydom, a także silnikom wodorowym i elektrycznym.
W tym roku światło dzienne mają ujrzeć między innymi najmłodsze dziecko Kia (Niro), nowe kombi ze Szwecji (Volvo V90), Hyundai Ioniq oraz odmiana Lexusa LC500 z literką "h", jak hybryda, na końcu.
Oczywiście nie podajemy tutaj pełnej i wyczerpującej listy wszystkich nowości i premier przewidzianych na genewskim Motor Show. Do otwarcia drzwi wystawy zostało zaledwie kilka dni i prawdopodobnie nie starczyłoby czasu nawet na przeczytanie listy wszystkich pozycji.
Każdy, kto chociaż raz dostąpił zaszczytu uczestniczenia w tej motoryzacyjnej fieście, wie, że organizatorzy nie zdradzają wszystkich rewelacji w zapowiedziach. Za każdym razem udaje im się zaskoczyć tak motoekspertów, jak i obecną w Genewie gawiedź. Pozostaje tylko uzbroić się w cierpliwość i odliczać dni do otwarcia podwojów 86. motoryzacyjnego show o najdłuższej tradycji w Europie.
Relacje z Genewy na antenie TVN24 BiS i w portalu tvn24bis.pl.