Groźba odwetu ze strony tzw. Państwa Islamskiego (IS) w każdym przypadku jest poważna, nawet jeśli to wyzwanie zostało odłożone w czasie. Wszystkiego zniszczyć się nie da. Jeśli IS jako "państwo" uda się rozgromić, to dżihadyści rozpełzną się po całym świecie. Po Azji Środkowej i Kaukazie również – mówi w wywiadzie z tvn24.pl Aleksiej Małaszenko, analityk moskiewskiego Centrum Carnegie.
Tatiana Serwetnyk: Był pan zaskoczony decyzją prezydenta Władimira Putina o rozpoczęciu rosyjskiej operacji wojskowej w Syrii? Jaki cel jej przyświeca?
Aleksiej Małaszenko: Nie byłem tym zaskoczony. Decyzja w sprawie operacji wojskowej w Syrii była przygotowywana już wcześniej, półtora-dwa miesiące temu. Rosja powinna była w jakiś sposób się wykazać, a nie tylko mówić na ten temat. Poza tym akcja w Syrii mogła w jakimś stopniu odwrócić uwagę od wydarzeń w Donbasie na wschodzie Ukrainy. Uderzenie w Syrii było dla Putina ważnym potwierdzeniem, że Rosja jest "prawie supermocarstwem", które ma interesy nie tylko w granicach Wspólnoty Niepodległych Państw. Przywódca Syrii Baszar el-Asad był ostatnim sojusznikiem Rosji na Bliskim Wschodzie, czyli ostatnim ośrodkiem radzieckiego wpływu, symbolem obecności rosyjskiej w tym regionie. Biorąc pod uwagę fakt, że kraje Zachodu oraz Stany Zjednoczone popełniły w tym regionie niemało błędów, ich popularność nieco osłabła. Rosja postarała się wykorzystać tę okoliczność. Uderzenie w tzw. Państwo Islamskie (IS) to – w dużym rozrachunku – pretekst do osłabienia opozycji syryjskiej i zachowania Baszara el-Asada u władzy.
W jaki sposób może się rozwijać scenariusz operacji rosyjskiej w Syrii? Czy można przewidzieć, kiedy ona się zakończy?
Walka przeciwko opozycji syryjskiej będzie prowadzona do czasu, aż zostanie podjęta wspólna decyzja o wznowieniu procesu uregulowania politycznego w tym regionie. Należy jednak pamiętać, że walka przeciwko tzw. Państwu Islamskiemu i walka przeciwko syryjskiej opozycji to dwie różne kwestie. Wygrywając w Syrii, Moskwa zabrnie w ślepą uliczkę w walce z IS, chociaż do tego się nie przyzna.
Wśród niektórych ekspertów, zarówno w Rosji, jak na Zachodzie, popularny jest pogląd, że rozpoczęcie operacji wojskowej w Syrii było związane z niepowodzeniem działań Władimira Putina na wschodzie Ukrainy. Podziela pan tę opinię?
Rosyjskie fiasko w Donbasie było sprawą oczywistą już wcześniej, zanim zapadła decyzja o operacji w Syrii. To, że projekt Noworosji nie ma przyszłości, zrozumieli nawet ludzie w otoczeniu Putina. Uważam jednak, że sprawy Syrii i Ukrainy to dwa równolegle procesy, choć w pewnym stopniu ze sobą powiązane.
Czy operacja wojskowa w Syrii może stwarzać rzeczywiste zagrożenie dla Rosji?
W Syrii nie, przeciwko IS – tak. Wszystkiego zniszczyć się nie da. Jeśli tzw. Państwo Islamskie jako "państwo" uda się rozgromić, to dżihadyści rozpełzną się po całym świecie. Po Azji Środkowej i Kaukazie również.
Czy w związku z tym Rosja ma prawo obawiać się zamachów terrorystycznych dokonywanych przez zwolenników tzw. Państwa Islamskiego?
Groźba odwetu ze strony IS w każdym przypadku jest poważna, nawet jeśli to wyzwanie zostało odłożone w czasie. Scenariusz jej realizacji może przebiegać na dwa sposoby. Po pierwsze, przy dokonaniu bezpośrednich ataków w miastach rosyjskich, łącznie ze stolicą, Moskwą. Po drugie, i to jest jeszcze bardziej niebezpieczne, tzw. Państwo Islamskie będzie nadal tworzyć i udoskonalać w Rosji sieć własnych struktur opartych na jej zwolennikach, którzy dziś są obecni we wszystkich regionach rosyjskich.
Amerykański dziennik "The New York Times" ujawnił, że sunnicka formacja Armia Islamu, licząca do 25 tys. członków, wypowiedziała Rosji wojnę w odpowiedzi na poparcie reżimu Baszara el-Asada. Czy te otwarte groźby mogą stwarzać rzeczywiste zagrożenie dla Rosji?
Na razie nie. My wszyscy jednak, w każdym przypadku, znajdujemy się w bardzo niełatwej, dynamicznej i nieprzewidywalnej sytuacji.
Ilu w Rosji może być zwolenników tzw. Państwa Islamskiego?
Szacunki mówią, że około pół miliona. To wszystko jednak są spekulacje, hipotezy i przewidywania. W tym przypadku chciałbym się ograniczyć do niezobowiązującego powiedzenia: "wielu". Liczba ta jest wynikiem frustracji sytuacją w Rosji, zmęczenia "tradycyjnym islamem", poszukiwania nowego, "innego" islamu, odpowiedzi na aktualne tematy polityczne, społeczne i właśnie religijne. Naśladowcy idei utworzenia kalifatu są rozsiani na obszarach począwszy od Petersburga i skończywszy na Dalekim Wschodzie, nie mówiąc już o terytoriach tradycyjnego rozprzestrzeniania się islamu, czyli Kaukazu Północnego i regionu Wołgi. Radykalizacji nastrojów religijnych sprzyjają imigranci z państw Azji Środkowej, liczba których waha się między 3 a 4 mln osób. Niemało muzułmanów traktuje wojnę przeciwko tzw. Państwowi Islamskiemu (podobnie jak i wsparcie Asada) jako "wojnę przeciwko islamowi".
Ilu muzułmanów pochodzących z państw byłego Związku Radzieckiego walczy w szeregach tzw. Państwa Islamskiego?
Są to tysiące osób. Ekstremizm znajduje się w ciągłym ruchu. Rosyjska operacja wojskowa w Syrii nie zbawi regionu Bliskiego Wschodu od terroryzmu. W samej Rosji nawet jeśli ekstrema islamistyczna "przycichnie", to najprawdopodobniej tylko na pewien czas. Radykalna opozycja religijna, przede wszystkim na Kaukazie Północnym, przyczai się i będzie czekać na odpowiedni moment, systematycznie wzmacniając siły. W przypadku pogorszenia się ogólnej sytuacji w kraju, kiedy władzom federalnym zabraknie pieniędzy dla utrzymania względnego "dobrobytu" w regionie kaukaskim, może to doprowadzić do nasilenia aktywności protestacyjnej, w tym z wykorzystaniem haseł religijnych. A wówczas islamiści, w tym zdobywający doświadczenie w szeregach IS, nie przegapią swojej szansy.
Rzecznik Putina Dmitrij Pieskow zaapelował, by nie wiązać sprawy operacji Rosji w Syrii z katastrofą rosyjskiego Airbusa A321 na Synaju, w której zginęły 224 osoby. Apele były odpowiedzią na pytanie dziennikarzy, czy ewentualne potwierdzenie wersji, że przyczyną katastrofy był zamach terrorystyczny, wpłynie na przebieg operacji rosyjskiej na Bliskim Wschodzie. Jakie jest pana zdanie w tej sprawie?
Myślę, że to nie był atak terrorystyczny. Przyznawanie się do zamachów zawsze było w modzie. Proszę sobie przypomnieć terroryzm w Rosji, gdzie często odpowiedzialność za ataki brali ci, którzy ich nie dokonali. Dotyczyło to niewielkich ugrupowań na Kaukazie. Niekiedy "obce" zasługi przypisywali sobie ludzie z Emiratu Kaukaskiego [islamskie quasi-państwo, proklamowane w 2007 r. przez Doku Umarowa – red.]. Człowiekiem, który nigdy nie kłamał [w sprawie zamachów – przy. red.], był Szamil Basajew (przywódca rebeliantów czeczeńskich). Powiem więcej, nawet obrażał się, gdy ktoś inny brał odpowiedzialność za dokonywane przez niego zamachy.
Czy można oszacować koszty rosyjskiej operacji w Syrii?
Darmowe wojny się nie zdarzają. Eksploatacja jednego czołgu w ciągu doby kosztuje 5 tys. dol. Godzina lotu bojowego helikoptera Mi-24 to koszt 10 tys. dol. Jednorazowy wylot z bazy myśliwca Su, w zależności od typu samolotu, to koszt rzędu 20-50 tys. dol. Takich wylotów było ok. tysiąc. Dobrze byłoby także wiedzieć, ile dolarów kosztuje każdy wystrzelony z flotylli kaspijskiej w kierunku Bliskiego Wschodu pocisk Kaliber NK. Każdego dnia wojna w Syrii pochłania 2-3 mln dol. Oczywiście dane te mogą się zmienić, jednak jest mało prawdopodobne, by ta zmiana była gruntowna. Ile podatnik zapłaci za "poligon syryjski"? Zapewne tego nie będzie wiedział. "Szydła w worku jednak nie schowasz". W internecie natknąłem się na smutny wpis: "za wszystko zapłacono wekslami przyszłych pokoleń". Płaci również obecne pokolenie.
Aleksiej Małaszenko jest przewodniczącym programu "Religia, społeczeństwo i bezpieczeństwo" w moskiewskim Centrum Carnegie. W latach 2000-2006 profesor Moskiewskiego Państwowego Instytutu Stosunków Międzynarodowych. Członek Rady Ekspertów agencji RIA Nowosti oraz redakcji czasopism "Azja Środkowa i Kaukaz" i "Nadawca Eurazji", członek kolegium redakcyjnego biuletynu "Rosja w świecie muzułmańskim". W 1990 r. wykładowca na Colgate University w Hamilton w stanie Nowy Jork.
W latach 80. i 90. Aleksiej Małaszenko pracował w Instytucie Orientalistyki w Moskwie, m.in. jako szef sekcji ds. religii.