Może pomóc prywatny trening tańca na rurze i 10 złotych na krasnala. Przyda się też zestaw kluczy nasadowych oraz niewielka suma na kształcenie wiedźm. Trochę grosza na rekonstrukcję czaszki. Masz? Pomożesz? Nie masz? Poprosisz? To chodź do internetu.
Mówią, że ich celem jest "tworzenie przestrzeni dla kształcenia przyszłych uzdrowicieli, wiedzących i wiedźm", którzy zdobytą wiedzę będą zasiewać w swoich ojczyznach. Nazywają się Perun Wasi, czyli Dom Peruna, słowiańskiego boga grzmotów i piorunów. Główną bazę, jak piszą w sieci, mają w Amazonii. Chcieli otworzyć drugi ośrodek, tym razem w Andach. Miał to być Słowiańsko-Peruwiański Instytutu Studiów Szamanizmu.
Na stronie Zrzutka.pl napisali, że potrzebują 1000 dolarów "na dokończenie przestrzeni ceremonialnej".
"Uważamy, że w epoce globalizacji, jeżeli możliwe są tybetańskie ośrodki medytacyjne w Kalifornii czy Instytut Francuski w Indiach, dlaczego nie stworzyć takiego przedsięwzięcia, będącego polem do działania dla Polaków coraz bardziej obecnych w egzotycznych zakątkach świata" – tłumaczą w opisie zbiórki. Dalej można przeczytać, że zebrane pieniądze będą inwestowane w inicjatywy lokalnej społeczności, "także w darmowe ceremonie dla niej, szczególnie pod kątem pracy z narastającym problemem alkoholizmu".
To jedna z setek tysięcy zbiórek założonych na Zrzutka.pl. A przecież miejsc w sieci, gdzie można szukać i udzielać finansowego wsparcia, jest wiele. Wśród nich są te oparte na finansowaniu społecznościowym, crowdfundingu, jak chociażby PolakPotrafi.pl, gdzie twórca projektu, autor prosi o pomoc w sfinansowaniu pomysłu, oferując w zamian jakieś korzyści. Ale są i takie, gdzie za finansowe wsparcie nie dostaje się nic.
Czy na pewno?
Anonimowa wpłata na konto fundacji: 200 złotych. Licytacja tortu na Facebooku. Sprzedany za 1500 złotych. Urodzinowa zbiórka, też na Facebooku, na szczytny cel. Liczba wpłacających rośnie szybko. Podobnie jak lajków i gratulacji, że pomysł jest świetny. Przycisk "przekaż datek" i "udostępnij". Pomóż i pokaż znajomym, że to słuszne.
Poproś o pomoc. Na leki i operację. Na odbudowę domu po pożarze, bo wsparcie rodziny jest niewystarczające, by przetrwać najtrudniejszy okres. Na wózek inwalidzki.
Czasem wydaje się, że nie ma innego sposobu, trzeba schować dumę do kieszeni i powiedzieć: Pomóżcie! Co cenniejszego jest do stracenia niż zdrowie dziecka?
Poproś też o pomoc w sfinansowaniu debiutanckiej płyty albo budowy szamańskiego ośrodka w Andach. To nie jest walka o przetrwanie – prawda. Można szukać innych sposobów niż zwracanie się do internautów o wpłaty – prawda. Ale nikt nikogo nie zmusza do klikania w przycisk "wpłać". Prawda?
– Z badań CBOS-u wynika, że Polacy chętniej przekazują datki lub pomoc rzeczową, niż poświęcają swój osobisty czas i wysiłek – mówi dr hab. Tadeusz Kamiński, socjolog z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. – To może tłumaczyć coraz większą popularność zbiórek internetowych, ponieważ darczyńca nawet nie musi wychodzić z domu. Wystarczy parę razy kliknąć, żeby zrobić przelew – wyjaśnia Kamiński.
"Wystawiam na aukcję dwie gwiazdki z nieba dla Karoli!"
Karolina jest w śpiączce od września. Nie widziała, jak jej starsza córka Lena przeżywa swoje pierwsze dni w szkole, a młodsza Pola – w przedszkolu. Nie widziała też, jak ponad 10 tysięcy osób dołącza do grupy na Facebooku, w której licytuje się fanty, by zebrać pieniądze na rehabilitację wybudzającą.
O tym skrzyżowaniu mówi się, że jest jednym z najniebezpieczniejszych w okolicy. Tam właśnie w samochód, którym z pogrzebu znajomej starszej pani wracali Karolina i jej znajomi, uderzył ford. Z taką siłą, że ona, pasażerka na tylnym siedzeniu, wypadła z samochodu.
Uraz czaszkowo-mózgowy, pęknięta miednica, złamana kość krzyżowa, pęknięta podstawa czaszki i złamane kręgi szyjne – brzmiała diagnoza.
Koszt terapii w klinice wybudzającej to nawet 100 tysięcy złotych za trzy miesiące. Pomysłów na to, jak zebrać pieniądze dla Karoliny było wiele. Rodzina zwróciła się o pomoc do fundacji, które prowadzą internetowe zbiórki: Siepomaga i Votum, a znajomi postanowili połączyć to z inną formą wsparcia.
– Koleżanka wstawiła najpierw post na lokalnej grupie. Że będzie potrzebować pomocy i jeśli ktoś będzie chciał coś oddać na licytację, to żeby się do niej zgłaszać, bo powstaje zbiórka charytatywna dla Karoliny – opowiada o początkach grupy z licytacją fantów Sandra Włodarczyk, administratorka. – Najpierw się zgłosiłam, żeby oddać kilka rzeczy do wylicytowania, ale zostałam poproszona o pomoc w organizowaniu wszystkiego.
Grupa "Obudź się - bazarek dla Karoli" powstała 17 listopada. Codziennie pojawiały się na niej kolejne przedmioty i usługi do wylicytowania.
"Zapraszam do licytacji dwóch obrazów wykonanych własnoręcznie przez Panią Kamilę techniką STRING ART, czyli gwoździe i nici. Wartość jednego obrazu 140 zł".
260 złotych. Sprzedane!
"Zapraszamy do licytacji kluczy nasadowych 4-32 mm 1/4" i 1/2" zestaw 104 cz. Z grzechotką Heytec 50825501583. Wartość rynkowa takiego zestawu to około 1100 zł. Cena wywoławcza 100 zł. Przebijamy co 10 zł".
700 złotych. Sprzedane!
"Wystawiam na aukcję dwie gwiazdki z nieba dla Karoli! Dwa meteoryty (żelazny Campo del Cielo z Argentyny oraz kamienny z Afryki). Wartość około 50 zł. Licytację zaczynamy od 20 zł".
150 złotych. Sprzedane!
"Godzinny trening prywatny POLE DANCE z instruktorką. Dowolny zakres od pole fitness przez pole art., do exotic oraz dowolny poziom, zarówno dla osób początkujących, które nie postawiły jeszcze stopy w studiu pole dance, jak i dla osób zaawansowanych. Wylicytuj dla siebie lub ukochanej osoby. Wartość usługi: 150 zł. Cena wywoławcza: 30 zł".
100 złotych. Sprzedane!
– Były dwie takie licytacje, które nas bardzo zaskoczyły – mówi pani Sandra. – Był voucher na tort o wartości 100 zł. Kwota, jaką osiągnął, to było 1500 złotych. A druga to anonimowa licytacja – motocykl Yamaha. Chłopak oddał swój motocykl na licytację. Poszedł za ponad 5 tysięcy złotych.
Na krasnala i czaszkę gada
Finansowego wsparcia szukają w sieci nie tylko chorzy i ich bliscy.
Kazimierz Wojnowski miał we Wrocławiu przy Piastowskiej sklepik z zabawkami i artykułami papierniczymi. Ale malutki pawilonik wypełniony kolorowymi skarbami był przede wszystkim siedzibą fundacji założoną przez pana Kazimierza w 1970 roku. Fundacja Marii i Kazimierza Małżonków Wojnowskich – Centrum Kultury im. Jana Kiepury powstała, by "wspierać kulturę polską, młodzież i udzielać pomocy w katastrofach powodziowych i innych".
Kiedy na Facebooku pojawiła się informacja, że pan Kazimierz przeszedł na emeryturę, a jego pawilon stoi pusty, do akcji wkroczyli internauci. Pojawił się pomysł, by działalność Wojnowskiego upamiętnić, stawiając figurę krasnala w miejscu, gdzie przez lata pan Kazimierz sprzedawał zabawki.
Zbiórka na krasnala ruszyła na Zrzutka.pl. Zebrano ponad 5,5 tysiąca złotych.
"Zbieramy na rekonstrukcję czaszki gigantycznego gada, którego polscy naukowcy odkryli koło Lisowic. Dzięki temu czaszka zostanie w Polsce, w Muzeum Ewolucji!" – tak zaczynał się opis zbiórki założonej na Zrzutka.pl przez Aleksandrę i Piotra Stanisławskich, twórców bloga Crazy Nauka. Chodzi o ssakokształtnego gada o nazwie Lisowicia bojani, a za rekonstrukcję trzeba było zapłacić 11 tysięcy.
W pasiece Rafała Szeli w Chmielniku z powodu zatrucia zginęło we wrześniu 2018 roku około 2,5 miliona pszczół. Straty oszacowano na prawie 100 tysięcy złotych. Rodzina pana Rafała założyła zbiórkę na Pomagam.pl. Celem było zebranie 10 tysięcy na "pakiet startowy". W ciągu 24 godzin od rozpoczęcia zbiórki udało się osiągnąć ponad 80 proc. założonej kwoty, a ostatecznie zebrano 37 tysięcy.
Moral elevation, czyli uniesienie
– Publiczne zbiórki w internecie bywają bardzo skuteczne, bo uruchamiają mechanizmy wpływu społecznego, chociażby troskę o reputację ("co ludzie pomyślą") czy też po prostu naśladowanie ("inni wpłacili, to ja też wpłacę") – mówi dr Olga Białobrzeska, psycholog społeczny z Uniwersytetu SWPS. – Jeszcze inne zjawisko, które może tłumaczyć sukces publicznych zbiórek, to tak zwane moral elevation. Po polsku to byłoby moralne uniesienie.
Moral elevation to, jak wyjaśnia Białobrzeska, intensywny stan emocjonalny, którego doświadczamy, gdy widzimy przejaw wyjątkowej dobroci i miłosierdzia. – Chodzi tu o sytuacje, o których potocznie mówimy, że chwytają za serce czy ściskają gardło – wyjaśnia psycholog. – Dowiedziono, że odczuwanie moral elevation poza tym, że jest po prostu przyjemne, ma również inne psychologiczne korzyści, mianowicie zwiększa motywację do bycia dobrym człowiekiem, a więc nasila prospołeczność.
– Myślę, że niedawna głośna zbiórka do ostatniej puszki prezydenta Pawła Adamowicza, a zwłaszcza obserwowanie lawinowo rosnącej sumy, dostarczała internautom właśnie moral elevation, który to stan tylko nakręcał spiralę hojności – twierdzi Białobrzeska.
Milion na już
Wojtek Runke też potrzebował pomocy.
Ma dwa lata i choruje na siatkówczaka obuocznego – rzadki nowotwór złośliwy. W październiku zeszłego roku rodzice chłopca dowiedzieli się, że synek może stracić wzrok. Przewracanie się na dywanie i odsuwanie od siebie książeczek nie było przypadkowe.
Jednego oka nie da się uratować, w drugim Wojtek prawie całkowicie straci wzrok – taki zapadł wyrok po serii badań i podaniu pierwszej dawki chemioterapii.
Jedynym sposobem na to, żeby uratować Wojtka przed całkowitą utratą wzroku, jak mówią rodzice, okazało się leczenie w USA, w specjalistycznej klinice Memorial Sloan Kettering Cancer Center w Nowym Jorku.
Trzeba było tylko zebrać prawie milion złotych. W dziesięć dni.
6 listopada – wystartowała zbiórka pieniędzy na Siepomaga.pl.
7 listopada – na koncie zbiórki było już ponad 200 tysięcy złotych.
9 listopada – okazało się, że zbiórkę można zamknąć siedem dni wcześniej, niż planowano. Trzy dni po starcie udało się uzbierać kwotę potrzebną na leczenie w USA.
10 listopada – "Oto MÓJ BILET, dzięki Wam! W Nowym Jorku czeka już na mnie doktor Abramson ze swoim zespołem specjalistów, a jeszcze tydzień temu nie sądziłem, że dziś będę się pakował..." – na stronie "Wzrok dla Wojtka" na Facebooku w taki sposób rodzice chłopca poinformowali, że udało się zebrać kwotę wystarczającą, by polecieć do Nowego Jorku po szansę na uratowanie wzroku.
– Lewe oczko zostało usunięte już w USA. Leczenie prawego oka trwa – opisuje stan zdrowia Wojtka jego tata Robert.
Co kilka dni rodzice Wojtka dzielą się ze wspierającymi ich synka internautami postępami w leczeniu. Zainteresowanie i mobilizacja internetowych "aniołów Wojtusia" wcale nie zmalały po tym, gdy się okazało, że potrzebna kwota została zebrana.
– Ludzie, którzy znajdują się w bardzo trudnej sytuacji życiowej, zwłaszcza spowodowanej chorobą czy zagrożeniem życia członków rodziny, wykorzystują zazwyczaj wszelkie dostępne sposoby uzyskania pomocy. Zbiórki internetowe są po prostu jedną z nich – zauważa dr hab. Iwona Sierpowska, prof. Uniwersytetu SWPS, prawniczka specjalizująca się m.in. w prawie socjalnym i problematyce pomocy społecznej. – Dodatkowym argumentem za korzystaniem z takich rozwiązań może być brak bezpośredniego kontaktu z darczyńcą, co ułatwia nieraz dzielenie się swoimi problemami i opisywanie traumatycznych przeżyć "na odległość". Łatwiej również przełamać wstyd, bo on zazwyczaj towarzyszy prośbie o pomoc.
Doktor Białobrzeska dodaje, że "bycie biorcą pomocy może być bardziej kosztowne psychologicznie niż bycie sprawcą pomocy". – Otrzymywanie pomocy może dawać poczucie niedostatecznej sprawczości i w efekcie zagrażać samoocenie – mówi psycholog. – Rodzi dług wdzięczności, a ludzie raczej nie lubią tego stanu. Oczywiście, kiedy ktoś uzyskuje wsparcie finansowe na leczenie swojego dziecka, to korzyści przewyższają koszty, jednocześnie to nie znaczy, że żadnych kosztów psychologicznych nie poniósł – wyjaśnia dr Białobrzeska.
"To jak, wchodzicie w to? Działamy?"
Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe potrzebowało ponad 250 tysięcy złotych na zakup specjalistycznego sprzętu do ratownictwa medycznego. Grupa otrzymuje od resortu spraw wewnętrznych i administracji fundusze na swoją działalność, ale wystarczają one na pokrycie około 60 proc. potrzeb.
W listopadzie ruszyła zbiórka na portalu Zrzutka.pl. Ratownicy potrzebowali sprzętu, którego można używać podczas pieszych interwencji, gdy warunki pogodowe nie pozwalają na dotarcie śmigłowcem – defibrylator, przenośny aparat USG i przenośne urządzenie do podgrzewania płynów infuzyjnych, nosze do transportu poszkodowanych.
– To pierwsza tego typu zbiórka – mówi naczelnik TOPR-u Jan Krzysztof.
Eksperyment się udał.
25 grudnia – "UWAGA, AKCJA! Do końca zrzutki na sprzęt dla TOPR zostało 50 tys. zł. Co Wy na to, żeby zrobić ratownikom świąteczny prezent i doprowadzić sprawę do końca?" – napisano na Facebooku portalu Tatromaniak.pl. – "To jak, wchodzicie w to? Działamy? Niech te Święta będą jeszcze fajniejsze!".
28 grudnia – "Chciałbym serdecznie podziękować wszystkim, którzy uczestniczyli w akcji (…) Zaangażowanie i skuteczność zbiórki przerosła nasze najśmielsze" – z takimi słowami zwrócił się do internautów Jan Krzysztof, kiedy okazało się, że założony cel, czyli kwota 250 tysięcy, został osiągnięty.
Antoś nie istniał, neuroblastoma Daniela też nie
3 390 949 pomagaczy na Siepomaga.pl.
283 362 zbiórki na Zrzutka.pl.
Przy takiej skali i zasięgu internetowego pomagania zdarza się i tak, że ktoś naszą potrzebę pomagania postanowi wykorzystać.
Na początku 2017 roku ruszyła akcja #BOJĘSIĘCIEMNOŚCI. Była to zbiórka pieniędzy prowadzona między innymi za pośrednictwem Zrzutka.pl.
"Rodzice małego Antka mierzą się z bardzo trudną sytuacją. Nadzieją jest droga operacja w Ameryce. Koszt takowej operacji to 1 500 000 złotych" – w taki sposób Michał S. stworzył historię, która poruszyła wiele serc. Udało mu się zebrać pół miliona złotych, zanim się okazało, że Antoś nie istnieje. W akcję pomocy potrzebującemu dziecku zaangażowali się między innymi: Katarzyna Tusk, Hanna Lis, Kazimierz Marcinkiewicz oraz Anna i Robert Lewandowscy.
– Sprawa tego oszustwa wyszła na jaw bodajże 8 lipca 2017 roku (sobota) i wtedy zablokowaliśmy zbiórkę. Natomiast 10 lipca 2017 roku rano (poniedziałek, czyli pierwszy możliwy dzień po wykryciu prawdopodobnego oszustwa) złożyliśmy zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa – komentuje sprawę prezes zarządu Zrzutka.pl Michał Starzyński.
– Dało nam to impuls do wprowadzenia zasadniczych zmian w naszym regulaminie i wewnętrznych procedurach działania – dodaje Starzyński. – A jeśli chodzi o liczbę fałszywych zbiórek, to należy wziąć pod uwagę, że aktualnie zakłada się u nas około 700 zrzutek dziennie, więc próby nieuczciwego zbierania pieniędzy się zdarzają – przyznaje szef portalu i przywołuje liczby. – W ciągu ostatnich trzech miesięcy zdarzył się jeden przypadek, w którym zdecydowaliśmy się zgłosić sprawę do prokuratury. Był to zatem jeden poważniejszy incydent na 63 tysiące zrzutek założonych w tym okresie.
Wielostopniowe procesy weryfikacji, podobnie jak Zrzutka.pl, mają również inne portale charytatywne oraz Facebook.
– Poza licznymi kontrolami nadużyć, które mają na celu ochronę przed oszustami, przekazujemy również darowizny tylko sprawdzonym organizacjom charytatywnym, które przechodzą rygorystyczny proces weryfikacji – mówi w rozmowie z Magazynem TVN24 Robert Bednarski, dyrektor Facebooka na Europę Środkową i Wschodnią. – Każdy, kto podejrzewa oszustwo lub nieuczciwe działania finansowe, może zgłosić to do nas za pośrednictwem Centrum Pomocy Facebooka.
Bez interwencji w sprawie zbiórek nie obeszło się na przykład w przypadku licytacji na rehabilitację Karoliny.
– Niestety, zdarza się, że ktoś wylicytuje i nie zapłaci. Reagujemy. Prosimy o wytłumaczenie – mówi pani Sandra, administratorka bazarku dla Karoli. – Zdarzały się takie sytuacje, że ktoś wygrywał trzy, cztery licytacje i później się tłumaczył, że on nie wiedział. Prosiłyśmy wtedy, żeby ta osoba znalazła w zamian za siebie kogoś innego, kto zapłaci tę wylicytowaną kwotę. Ale zdarzyło się też podszywanie pod naszą grupę – przyznaje. – Wtedy w rozwiązanie sprawy musiała się włączyć fundacja. Fałszywa grupa została zablokowana następnego dnia.
Szybko skończyła się na przykład zbiórka na leczenie Daniela. 13-latek miał chorować na neuroblastomę, złośliwy nowotwór układu nerwowego. "Przed Danielkiem są teraz cykle chemioterapii, po czym zostaną pobrane próbki macierzyste, a następnie zostanie wykonana operacja wycięcia guza. Danielka czeka jeszcze mega chemioterapia, której zadaniem będzie usunięcie komórek nowotworowych ze szpiku” – napisał "ojciec" chłopca na Pomagam.pl, gdzie ruszyła zbiórka.
Paulina Szubińska-Gryz z organizacji Neuroblastoma Polska zwróciła uwagę na Facebooku, że ten typ nowotworu wykrywa się bardzo wcześnie, prawie połowa przypadków dotyczy dzieci poniżej drugiego roku życia. Nerwiak zarodkowy u 13-latka wydawał się bardzo podejrzany. Wątpliwości okazały się słuszne. "Gdy zaczęliśmy pytać, koleś się zwinął, ale zdążył przytulić 1500 złotych" – napisała niedługo później Szubińska-Gryz.
Czyja to wina i zasługa
Pod koniec 2018 roku agencja IQS opublikowała raport podsumowujący badanie nad zaufaniem społecznym w Polsce. Kto według badań IQS cieszy się największym? Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. Ufa jej 83 proc. respondentów. Badanych zapytano też między innymi o powody, dla których wspierają Orkiestrę.
"Cieszę się, że mogę komuś pomóc" – 78 proc.
"Zbierają na bardzo potrzebne cele" – 77 proc.
"Mam pewność, że zebrane środki zostaną dobrze wykorzystane" – 73 proc.
"Wiem, że wydają dobrze zebrane pieniądze" – 69 proc.
Przy okazji kolejnych finałów WOŚP czy działalności innych fundacji i organizacji podnosi się kwestię wyręczania państwa z jego roli. Czyj to obowiązek wyposażać szpitale w nowy sprzęt? Czyim zmartwieniem jest lista leków refundowanych? Kto powinien szukać funduszy na rozwój badań naukowych?
– Pytanie, czy zbiórki charytatywne nie są czasem sposobem wyręczania państwa; rozważanie, czy i kiedy powinno ono pomagać to w ogóle szerszy spór o wizję tego państwa – zauważa dr Kamiński. – Czy ma być ono minimalne, czy też ma posiadać rozbudowane funkcje, zwłaszcza redystrybucyjne. Tu poglądy są zróżnicowane i trudno oczekiwać zgodnego stanowiska wszystkich stron.
Doktor Sierpowska zwraca natomiast uwagę, że to właśnie dostrzeganie braków we wsparciu ze strony państwa przyczyniło się do powstawania oddolnych inicjatyw. – Trzeba mieć świadomość, że różne działania społeczne, w tym charytatywne, i powoływanie organizacji społecznych znajdowały i znajdują swoje źródło w niezadowoleniu obywateli z funkcjonowania instytucji publicznych.
A jakie właściwie mechanizmy, poza odczuwaniem braku wsparcia ze strony państwa, kryją się za tym, że ruszamy na pomoc, wspieramy?
– Pomaganie innym i empatia są tak samo wpisane w ludzką naturę, jak agresja i nienawiść. Większość z nas zachowuje się zarówno prospołecznie, jak i agresywnie – mówi dr Białobrzeska. – Ewolucjoniści twierdzą, że obie klasy zachowań są adaptacyjne. Agresja, wiadomo, zapewnia przetrwanie w obliczu zagrożenia. Pomaganie natomiast miałoby zapewniać nam przetrwanie chociażby na mocy tzw. altruizmu wzajemnego: jeśli ja pomagam innym, to zwiększam szansę, że inni pomogą mnie.
To tylko jedna z wielu teorii wyjaśniających, dlaczego pomagamy. – Pomaganie daje nam szczęście – mówi Białobrzeska. – To prawidłowość potwierdzona w licznych badaniach, na przykład słynnej badaczki szczęścia Sonji Lyubomirsky. Pokazały one, że angażowanie się w tak zwane akty życzliwości (np. przekazanie datku na organizację charytatywną, zaoferowanie komuś pomocy, odwiedzenie chorej osoby), polepsza nastrój, poczucie satysfakcji z życia.
Dlaczego jeszcze pomagamy? Dr Białobrzeska zwraca uwagę na to, że ważne są tu również normy społeczne. – W wyniku socjalizacji nabywamy wiedzę, jakie zachowania są dobre i właściwie, a w konsekwencji spotykają się ze społeczną nagrodą – aprobatą, dobrą reputacją.
Nagrodzeni
Karolina jest teraz w klinice wybudzającej. Otwiera oczy, potrafi uścisnąć czyjąś dłoń. Rehabilitacja bardzo powoli przynosi efekty.
Wpis z 20 marca na stronie "Wzrok dla Wojtka" – "Uff. Już po badaniach. Wyniki dna oka podobne do poprzednich. Nie ma żadnych niepokojących zmian. Najważniejsze jest najbliższe 12 miesięcy. Jeżeli guzy w tym czasie nie odrosną, to będzie można być dużo spokojniejszym".
Na model czaszki gada o nazwie Lisowicia bojani udało się zebrać 14 tysięcy. Ponad 3 tysiące więcej niż potrzebowano.
Pierwszy zestaw aparatury, którą TOPR kupił za zebraną kwotę, już ratuje ludzkie życie. – Do użycia wdrożone zostały na przykład nosze ratownicze i nowoczesny defibrylator – mówi naczelnik TOPR-u.
W marcu 2018 roku Michał S., który wymyślił chorego Antka i wyłudził ponad pół miliona, został skazany na sześć lat więzienia.
80 tysięcy – tyle chciał zebrać Piotr K., ojciec Daniela niechorującego na neuroblastomę. Zdążył jedynie 1500 złotych.
Na wykończenie Słowiańsko-Peruwiańskiego Instytutu Studiów Szamanizmu zebrano 130 proc. zakładanej kwoty.