Trudno było się z nim umówić, bo nowe zajęcie już go pochłonęło. Ma mniej czasu, śpi po cztery godziny dziennie i już zapowiada, że może być jeszcze gorzej. Liroy dostał się do Sejmu z list Kukiz’15. Zamierza walczyć o zmianę konstytucji i o pokolenie młodych. Pierwszą decyzje już podjął i tak jak koledzy zagłosował za uchwałami autorstwa PiS w sprawie sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Z posłem rozmawiałam wcześniej, nie odniósł się do ostatniego gorącego wydarzenia politycznego, ale szczegółowo opowiedział, jak widzi nasz kraj.
Katarzyna Zdanowicz: - Jak mam się zwracać: Liroy, pan Liroy, czy panie pośle?
Piotr Marzec, Liroy: - Każdy mówi, jak mu wygodnie.
- Zostanę przy Liroy. A posłowie jak będą do Ciebie mówili?
- Nie wiem, może "panie pośle", choć na razie to dla mnie egzotyka. A może "panie Liroy", ale to z kolei dziwnie brzmi.
- Polityka.To nie za ryzykowne zadanie?
- Ryzyko to moje drugie nazwisko. Zresztą to za dużo powiedziane. Ryzykowali to nasi przodkowie, przelewali krew, żebyśmy mogli żyć w wolnym kraju. To. co ja dziś robię, wchodząc do Sejmu, to śmieszne w stosunku do tego, co oni robili. Wstyd porównywać.
- Nie boisz się, że więcej stracisz, niż zyskasz?
- Ktoś, kto słucha mojej muzyki i obserwuje mnie, doskonale wie, że w swoich tekstach poruszałem wiele tematów z życia publicznego. Nie powinno zatem nikogo dziwić, że podjąłem taką decyzję. O polityce myślałem od dawna, choć do tej pory było to pojęcie z dziedziny political fiction.
- Wiesz, iż mówią, że zdradziłeś muzykę?
- A jak można ją zdradzić?
- Przestając grać, koncertować, tworzyć…
- Ja nic nie rzuciłem, tym bardziej nie zdradziłem. Dalej zamierzam koncertować, zaraz wchodzę do studia. Nagrywam kolejna płytę. Mam mniej czasu, ale nadal - może przede wszystkim - jestem Piotrem Liroyem Marcem. Artystą od urodzenia, mężem i ojcem.
- Przy tylu funkcjach trudno znaleźć czas. Wysypiasz się?
- Nie potrzebuje dużo. Cztery godziny snu wystarczą mi, żeby się zregenerować. Jak na 44-latka, to całkiem niezły wynik.
- Dalej zastanawiam się, jak to pogodzisz. I, szczerze, nie za bardzo to widzę, mając w pamięci Twój wpis na Facebooku, że robisz przerwę od muzyki, bo musisz zająć się rodziną.
- Miałem moment zwątpienia. Chciałem jak najwięcej czasu spędzać z rodziną i jednocześnie tworzyć. Nie da się tego pogodzić. Zawsze ktoś albo coś na tym cierpi. Postawiłem na rodzinę. Zaangażowałem się tak bardzo, że nie miałem czasu intensywnie pracować nad nową płytą. Musiałem moich fanów o tym poinformować, bo czułbym się wobec nich nie w porządku. Wciąż pytali o nową płytę, a ja nie mogłem odpowiedzieć, że siedzę i pracuję nad nią, bo zajmowałem się domem. A jest się czym zajmować, bo moja rodzina, jak na polskie warunki, jest całkiem spora.
- To może polityka jest dla pieniędzy?
- Nie gardzę pensją poselską, ale moja zaliczka na napisanie książki była wielokrotnie wyższa. Nie mówiąc już o tym, że jestem zawodowym pokerzystą. Na tym też nieźle zarabiam. Wchodząc do polityki wiem, że z wielu rzeczy muszę zrezygnować, ale nie narzekam. Kasy będzie mniej, da się jednak przeżyć.
- Jak rodzina zareagowała, kiedy powiedziałeś, że chcesz startować?
- Nie była zaskoczona. Myślę, że spodziewali się tego. W domu rozmawiamy o wszystkim. Kiedy pojawiła się propozycja startu z list Kukiza, od razu im powiedziałem. Nie chcę powiedzieć, że to oni podjęli decyzję, bo umiem robić to sam. To też element ciągłych problemów w moim życiu, bo dokonuje takich, a nie innych wyborów. Pamiętam, że Joanna odetchnęła nawet z ulgą, bo ile razy można słuchać przy stole rozmów o polityce. Przychodzi taki czas, kiedy myślisz sobie: "musisz coś z tym kur..a zrobić". Do tej pory walczyłem słowem na moich płytach, ale to już za mało. Trzeba uświadomić ludziom, że dużo rzeczy po 1989 roku zostało spieprzonych.
- A gdyby powiedziała "nie"? Posłuchałbyś?
- Wziąłbym pod uwagę. Słucham rad ludzi, których uważam za autorytety, a Joannie wierzę. Ale na szczęście nie było takiego problemu.
- Czemu Kukiz, a nie wcześniej Palikot?
- Nigdy nie chciałem zapisać się do Twojego Ruchu. To była dziwna historia. Pewnego ranka obudziłem się, włączyłem telefon i zobaczyłem masę nieodebranych połączeń z nieznanych mi numerów. Włączyłem internet i przeczytałem: Liroy ma być jedynką na listach Palikota. Okazało się, że dzień wcześniej w Kielcach był Janusz Palikot i powiedział, że spotyka się ze mną. Później widzieliśmy się ze dwa, może trzy razy i rozmawialiśmy o Wolnych Konopiach. Z Pawłem to była inna historia. Znamy się od lat, na co dzień dyskutujemy o polityce. I wcale nie chodzi o to, że jesteśmy z tego samego środowiska. Show biznes jest specyficzny – nie szukam tam przyjaciół.
- Ale zarzekałeś się, że nie będziesz politykiem.
- Dlatego od paru lat nauczyłem się mówić "nigdy nie mów nigdy". Do miejsca, w którym teraz jestem, dojrzewałem. Idiotyzmem byłoby, gdybym dostał pierwszą propozycje i od razu z niej skorzystał. Nie jestem odrealnionym facetem, który żyje w kosmosie i zachowuje się jak gwiazda. Interesuje mnie państwo, mój kraj, to, w jakich warunkach będą dorastały moje dzieci. Mam wrażenie, że ludzie czasami patrzą na mnie i myślą: co ten facet oprócz kilku wulgaryzmów może mieć ciekawego do powiedzenia? A nie wiedzą albo nie chcą wiedzieć, że ja od lat zajmuję się sprawami społecznymi, wspieram kampanie społeczne, że stanąłem w obronie praw dzieci. Kto dziś pamięta, że w latach 90. przemawiałem do posłów z mównicy, że współpracowałem z senator Marią Łopatkową przy budowaniu konstytucji? Działania nie poszły na marne, bo przyczyniłem się do zmian zapisów w konstytucji dotyczących dzieciaków.
- Tylko łatwiej komentować z boku, niż być w środku i podejmować realne decyzje.
- Wierze, że się odnajdę. Polityka jest jak show biznes, tylko towarzystwo bardziej smutne. Mają podobne zasady, wartości. To bagno. Przecież w tym kraju politykom zależy, by byli utożsamiani z największym szambem. To leży w interesie ich partii.
- W jakim sensie?
- W takim, by obywatel nie interesował się polityką. Im bardziej się nie interesuje, nie patrzy mi na ręce, tym bardziej mogą pozwalać sobie na rożne rzeczy. To doskonała gra psychologiczna, żeby nie powiedzieć socjotechniczna. Po 1989 roku odzyskaliśmy wolność polityczną, ale praw obywatelskich do końca nie odzyskaliśmy. W 1997 roku naprędce została sklejona konstytucja, przy czym punkty obywatelskie są w niej martwe. Trzeba od dzieciństwa uświadamiać dzieci, że konstytucja to najważniejszy akt prawny, dlatego musi być napisana od nowa. Ja o to walczę.
- Większe uprawnienia dla prezydenta?
- Zdecydowanie tak. Podoba mi się model amerykański, gdzie to prezydent odpowiada za wszystko, bo to jedyna osoba, która została wybrana przez ludzi. Wcale nie premier, bo to osoba z rozdania politycznego.
- Andrzej Duda może liczyć w tej kwestii na Liroya?
- Nie wiem, czy konkretnie on, ale jestem za takim rozwiązaniem. W 1935 roku mieliśmy już taki ustrój. Prezydent miał duże uprawnienia, ale przerwała to wojna, a po niej wróciliśmy do rozwiązania, które kosztowało nas wolność.
- Wasz główny postulat wyborczy, JOWy, uzdrowią tę sytuację?
- Nie uważam, że to panaceum na wszystkie bolączki, ale obywatel musi mieć realny wpływ na demokrację. Nie przekonuje mnie argument, że system JOWów obowiązuje przy wyborze senatorów. To czysta fikcja. Jak senator ze Świętokrzyskiego ma obskoczyć region z 300 tysiącami wyborców, poznać ich, a potem być przez nich rozliczony? To fizycznie niemożliwe. Rozwiązaniem jest stworzenie 460 niewielkich jednomandatowych okręgów.
- Co zrobisz dla Kowalskiego, by żyło mu się lepiej. Na jakie rozwiązania gospodarcze postawisz?
- Żeby cokolwiek zmienić w kraju, najpierw musimy mieć dobrą konstytucję. Tylko tak jesteśmy w stanie walczyć o dobro obywateli. Zdań jest wiele, trzeba chociażby zlikwidować nepotyzm. Jeśli zapytasz młodych ludzi w Świętokrzyskiem, co trzeba zrobić, żeby dostać pracę, to wielu z nich odpowie, że najważniejsze jest posiadać legitymację partyjną. To doskonale pokazuje, że zamiast walczyć z przyczynami, cały czas walczymy ze skutkami, a to największy błąd narodowy.
- A co z gospodarką?
- Są dwa pytania, na które trzeba sobie odpowiedzieć. Jak zatrzymać ludzi w kraju i jak ściągnąć inwestorów? Polak, który kończy studia, ma ten sam dylemat, co ja, który studiów nie kończyłem. Zastanawia się, co dalej: wyjechać czy zostać w kraju? Rozwiązaniem jest stworzenie dobrego systemu, gdzie obywatel, zakładając firmę, nie jest od razu obarczony wieloma kosztami i podatkami. Ma parasol ochronny. System pracownik–pracodawca musi być symbiozą. W Holandii, kiedy tracisz firmę, urzędnik wspiera cię. Proponuje pewne rozwiązania, które mają dać ci szansę pokonania kryzysu.
- Przecież wiesz, że porównanie Polski do Holandii jest chybione.
- Przeciwnie. Warto o tym pamiętać, bo nie jesteśmy tak bardzo rozwinięci gospodarczo i tym bardziej nie stać nas na popełnianie takich błędów. Nie ukrywam, że jestem raperem, że nie wszystko wiem o gospodarce, ale mam zespół ludzi, w tym wielu profesorów, którzy pomogą mi zrozumieć zawiłe mechanizmy. Szczególnie, kiedy będę szedł głosować. W Kukiz'15 myślimy, analizujemy, a nie przyciskamy guziki, jak wódz kazał.
- Czyli bliższe będą Ci sprawy społeczne?
- Zacząłbym od referendum. Temat szalenie ważny dla bezpośredniej demokracji. Ludzie muszą nauczyć się chodzić na referendum i zabierać głos w istotnych dla nas kwestiach. Obywatel musi się wypowiedzieć, kontrolować istotne dla niego sprawy.
- W przypadku referendum dotyczącego obniżenia wieku emerytalnego wiemy prawdopodobnie, jaki byłby wynik. Pytanie brzmi, czy stać nas na to?
- Nie ma żadnego badania, które wprost potwierdziłoby, że podwyższenie wieku emerytalnego zapewni nam lepszy status. Jeśli mamy złodzieja w postaci piramidy finansowej, to nigdy nic nam nie zostanie. Dlaczego Polak nie może odkładać pieniędzy na emeryturę sam, gromadząc środki na transparentnym koncie?
- ZUS do likwidacji?
- Do bardzo poważnej reformy.
- A jak zachorujesz, to kto Cię będzie utrzymywał?
- A ilu z Twoich znajomych wierzy, że dostanie emeryturę? Trzeba liczyć na siebie.
- Jesteś wierzący?
- Byłem ochrzczony, bierzmowany, przyjąłem komunię, ale coraz bardziej jestem wobec Kościoła sceptyczny. Nie podoba mi się, jak ingeruje w nasze życie, jak manipuluje nami. Wiara jest sprawą osobistą każdego człowieka, ale ważne jest, żeby oddzielić religię od państwa. Tak jak nikt nie pyta cię o poziom pH twojej pochwy, tak nikt nie powinien pytać, czy jesteś wierząca. Wkur..a mnie też zakłamanie. Całe dzieciństwo chodziłem do kościoła razem z tymi, którzy bili żony, byli alkoholikami, a w niedziele głową na kolanach walili o posadzkę i chodzi za księdzem. Widziałem na własne oczy, jak milicja zabierała sprzed kościoła kobiety w ciąży, kopała je i biła, a kościół milczał. Już nie wspomnę o świętojebliwych katolikach, którzy ani razu nie przeczytali Pisma Świętego.
- Czyli religia poza szkołą?
- Jeśli w szkole, to tylko religioznawstwo. Dzieciak powinien mieć otwarty umysł. Wiedzieć, co to katolicyzm i co to buddyzm.
- Będzie u Was dyscyplina światopoglądowa?
- Nie ma takiej możliwości. Nie jestem w partii wodzowskiej, mam prawo różnić się w wielu kwestiach od moich skrajnie prawicowych kolegów. Najważniejsze, by dogadać się w sprawach nadrzędnych.
- Domyślam się, że będziesz za legalizacją marihuany medycznej?
- To, co się stało z państwem Doleckimi, to jest kur..a niewyobrażalne. Zostali zamknięci w areszcie bez możliwości wyjścia za kaucją, bo sprowadzali olej konopny dla ciężko chorej matki. W tym samym czasie za kraty idzie boss dopalaczy, ale wychodzi za kaucją. Śmieje się nam prosto w twarz, bo dalej może sprzedawać największe gówno, które morduje nam dzieci. Na szczęście coraz więcej ludzi wie, jak działa marihuana medyczna. Interesują się tym, bo mają w rodzinie chorych. Kiedy mój przyjaciel umierał, tylko olej dał mu komfort zachowania trzeźwego stanu umysłu do końca. Na lekach byłby warzywem.
- A marihuana niemedyczna, zalegalizowałbyś?
- Polskie społeczeństwo nie jest jeszcze na to gotowe.
- Palisz marihuanę?
- Czasami.
- Nie boisz się opowiadać o tym publicznie?
- Pewnie, że się boję, ale nie wożę jej ze sobą, nie mam w domu.
- Dopuszczasz taką myśl, że rzucasz mandat, bo bycie w polityce to czasami jak walenie głową w mur?
- Wszystko jest możliwe, ale walka, którą podjąłem, to zobowiązanie wobec obywateli. Wysłali mnie po to, żebym załatwił ich sprawy. Jeśli dojdzie do sytuacji, że mam tylko odcinać kupony i przychodzić po wypłatę, to nie ma sensu.
- Zobaczyłeś skład nowego rządu i co pomyślałeś?
- Gdybym zaczął oceniać wszystkich, jak niektórzy oceniają mnie, byłbym hipokrytą. Na razie siedzę i przyglądam się, ale na pewno nie może liczyć na nas ten, kto gra przeciwko obywatelem. Pamiętaj, że my świadomie zrezygnowaliśmy z subwencji. Wiele osób mówi: puknijcie się w głowę, jak chcecie zrobić rewolucje bez pieniędzy? A my robimy wyłom, bo wolę, by nasze pieniądze dostały matki z niepełnosprawnymi dziećmi albo rodziny, które żyją w ubóstwie, a którym są odbierane dzieci.
- W Sejmie będziesz pojawiał się w garniturze?
- A to wymóg? Jeśli od tego miałoby zależeć bezpieczeństwo państwa, to założę. Sądzę, że ubieram się elegancko jak na swój wiek.
- A czapka? Chodzisz w niej po Sejmie?
- A nie można? Gdzie to jest zapisane? Na sali plenarnej jestem bez czapki. To całe zamieszanie związane z moim wyglądem to szukanie dziury w całym. Niejeden polityk powinien się uczyć ode mnie savoir vivre’u. Ludzie próbują ze mnie zrobić niepoważnego człowieka, a sami kur..a są niepoważni.
- Rozmawiając z Tobą, widzę dwóch facetów. Jeden to fighter, drugi jest miły, ciepły i rodzinny.
- Jedno nie wyklucza drugiego. To wszystko bierze się z miłości do świata. Zadano mi kiedyś pytanie: czego można nauczyć się od złodzieja? A ja pomyślałem: a kto raz w życiu czegoś nie ukradł?
- Dużo kradłeś?
- Byłem na moim osiedlu kieszonkowcem. Pewnie bym nim dalej był, ale mam jeden feler - sumienie nie pozwoliło pracować mi w tej branży. Jak obserwujesz chłopaków z osiedla, a są to lata 70., wychowujesz się w rodzinie, gdzie ojciec chce cię zabić, a matka jest ofiarą, to nagle musisz dorosnąć. Widzisz też duże dysproporcje. Twoi rodzice ciężko zapieprzają, nie mają nic, a inni jeżdżą samochodami, stać ich na wszystko. Myślisz sobie: kur..a, ja nie skończę tak jak moi starzy. Nie będę zapier.. do fabryki, żeby jakiś byle gnój mówił mi, co mam robić i traktował jak szmatę. I przechodzisz na złą stronę mocy. Obserwowałem ten cały proces od dzieciństwa. Dziś wiem, że nie ma ludzi do końca dobrych i zupełnie złych.
- Nie próbowałeś zwrócić się o pomoc do różnych instytucji?
- W latach 70. nie było takiej pomocy. Jeśli miałeś problem w rodzinie, to znaczy, że byłeś złym dzieckiem. Jeśli coś zginęło w szkole, od razu winny był Marzec. Jak szedłeś na milicję i mówiłeś, że w domu biją, to mówili, że popieprzyło ci się w głowie i nic nie kumasz. Bo jak inaczej mógł powiedzieć człowiek, który też pił i bił swoją rodzinę? Matka próbowała nas bronić, ale sama była ofiarą. Kiedy ojciec się powiesił, odetchnąłem. Cieszę się, że mama już nie ma takich problemów, że może normalnie żyć, nie jest zastraszana.
- Nie bałeś się, że staniesz się taki jak on?
- Nie myślałem o tym. Na szczęście nie jestem podobny do niego. Nie nadużywam alkoholu, nie poniżam kobiet. Może to geny moich przodków uratowały mnie przed tym, by nie być sku...elem wyzutym z sumienia. Wiele razy rezygnowałem nawet z zarobienia dużych pieniędzy, bo lepiej z mądrym zgubić, niż z głupim znaleźć.
- Mówisz dużo o wartościach, jesteś tak samo wierny kobietom?
- Miałem taki okres w życiu, że lubiłem zmieniać dziewczyny, flirtować z nimi. Teraz mi to nawet przez głowę nie przejdzie. Od lat żyję z Joanną, jestem szczęśliwym facetem. Poza tym jakbym mógł zdradzić swojego przyjaciela?
- Ten film erotyczny istnieje czy to blef?
- Śmiać mi się chce. Nie ma żadnego filmu, ale opowieść urosła do takich rozmiarów, że będę tłumaczył się do końca życia. Przyzwyczaiłem się nawet do tego, bo przez większość życia tłumaczę się z tego, czego nie zrobiłem. Ten film to prowokacja. Po moim sukcesie rozmawiałem z przyjacielem ze Szwecji o tym, jak bardzo Polska zmieniła się. Twierdził, że nasz kraj stał się otwarty. Założyłem się z nim. Powiedziałem: dobra, chcesz zobaczyć ja my kur.a jesteśmy otwarci, to zobacz – wymyśliłem, że nagrałem film pornograficzny i całe szambo wylało się na mnie. A to była tylko prowokacja.
- Życzę Ci mandatu bez prowokacji, wytrwałości i mam nadzieje, że zobaczymy się za kilka miesięcy, by wstępnie rozliczyć działania posła Liroya.