Nauczycielka skazana za obcowanie płciowe z 14-letnim uczniem przez półtora roku unikała więzienia. Z powodu choroby. Miała nakaz doprowadzenia. I pracowała. Robiła choreografię do spektakli teatralnych, uczyła dzieci baletu. Ministerstwo Sprawiedliwości sprawdza, czy nie doszło do opieszałości sądu, prokuratury, policji.
Nauczycielka skazana za obcowanie płciowe z 14-letnim uczniem przez półtora roku unikała więzienia. Z powodu choroby. Miała nakaz doprowadzenia. I pracowała. Robiła choreografię do spektakli teatralnych, uczyła dzieci baletu. Ministerstwo Sprawiedliwości sprawdza, czy nie doszło do opieszałości sądu, prokuratury, policji.
Paweł Moczydłowski, kryminolog: - Jak to się czyta, to ma się nieodparte wrażenie, że czynione są jakieś zabiegi, aby ten wyrok nie został wykonany.
I dodaje: - Ktoś powinien iść siedzieć za to, że ona nie poszła siedzieć.
Choreografia
23 czerwca 2015 roku
Sąd skazuje Olgę W. na dwa lata więzienia za obcowanie płciowe ze swoim 14-letnim uczniem Szymonem i rozpijanie młodzieży. Nauczycielka tańca klasycznego dostaje też zakaz wykonywania zawodu.
Sąd apelacyjny zamienia tylko "zawiasy" na bezwzględne więzienie. I uzasadnia: "Kara ma w społeczeństwie potwierdzić przekonanie, że w walce z przestępczością zwycięża praworządność, a sprawcy będą sprawiedliwie karani".
23 stycznia 2017
19 miesięcy później Olga W. wciąż pozostaje na wolności. Od wyroku zdążyła przygotować choreografię do dwóch spektakli w znanym warszawskim teatrze. I dalej pracuje z dziećmi. Uczy baletu w miejskim klubie.
WSZYSCY WIEDZIELI
- Wszyscy widzą i nikt nic nie robi - powtarzał Szymon kolegom i nauczycielom. Miał 14 lat. Taneczny talent. Najlepszy uczeń szkoły baletowej w Bytomiu. Repertuarowy. W końcu się powiesił.
Olga W. natychmiast zostaje aresztowana pod zarzutem molestowania ucznia. W śledztwie szybko okazuje się, że dziwne relacje nauczycielki i chłopca nie były w szkole tajemnicą. 45 świadków zeznaje przeciwko niej.
Sprzątaczki, że Olga W. miała z Szymonem indywidualne lekcje do późnych godzin wieczornych. Portier, że wiedział od sprzątaczek, iż ona ma romans z tym chłopcem. Wychowawcy internatu, że nauczycielka odwoziła ucznia w nocy i przesiadywała z nim w pokoju sam na sam. Nauczyciele, że wiedzieli od uczniów, iż Olga W. zabiera mu czas nawet na przerwach, odsuwa od rówieśników, zakazuje spotykać się z dziewczynami. Uczniowie, że wiedzieli od Szymona, iż uprawia seks z nauczycielką. Marek i Kuba, że widzieli w szatni, jak ona się z nim całowała. Łukasz, że to trwało od lipca 2006 roku. A kierownik internatu, że wtedy, w tym lipcu, przez dwa tygodnie Olga W. mieszkała z Szymonem w jednym pokoju.
Wszyscy widzieli, jak nauczycielka przez kilka miesięcy osaczała ucznia. Jak uganiała się za nim po całej szkole, zaglądała do szatni męskiej, do barów. Widzieli, jak on gasł. Coraz gorzej się uczył. Wagarował, palił, pił, padał na łóżko w ubraniu, zasypiał pod drążkiem w sali baletowej. I ponacinał sobie nadgarstki.
Dyrektorka szkoły baletowej wiedziała o wszystkim od sprzątaczek, wychowawców, nauczycieli i uczniów. I nie zrobiła nic. Sprawa miała nie wyjść poza mury szkoły.
W 2007 roku, zaraz po próbie samobójczej Szymona, dyrektorka zostaje zawieszona w obowiązkach. Urzędnicy po kontroli w szkole uznali, że rażąco naruszyła obowiązki służbowe, bo nie powiadomiła o sprawie wojewody ani kuratorium.
Dyrektorka przechodzi na emeryturę. W 2017 roku jest dyrektorką wydziału tańca PWST i nie chce rozmawiać o Szymonie, bo "nie ma sensu wracać do tego po tylu latach".
Odraczanie
23 stycznia 2017 roku
Olga W. powinna stawić się do więzienia. Nie stawiła się. Zaczynam czytać jej akta i pytać sąd rejonowy w Bytomiu, dlaczego nauczycielka nie siedzi.
Wracam do 2015 roku.
20 lipca 2015
Miesiąc po wyroku sąd wystawia nakaz doprowadzenia Olgi W. Wcześniej jej akta krążyły między sądami a zakładem karnym.
24 lipca 2015
Nakaz dociera do policji.
15 września 2015
Sąd odwołuje nakaz z powodu wstrzymania kary. Do tego czasu policjanci powinni dawno przewieźć skazaną do więzienia. Jednak nie udaje im się zastać nauczycielki w domu w ciągu tych dwóch miesięcy.
Kara zostaje wstrzymana, bo adwokat nauczycielki poprosił o odroczenie. Jego klientka ma depresję. Artykuł 151 paragraf 1 pozwala w takiej sytuacji odroczyć karę maksymalnie o rok. Sąd rozpatruje wniosek, dopytuje kolejnych biegłych.
W międzyczasie Olga W. rozpoczyna w Warszawie pracę nad pierwszym spektaklem.
22 marca 2016 roku
Sąd wydaje decyzję: cztery miesiące odroczenia. Liczone od daty decyzji, nie od daty wniosku. Olga W. zyskuje w sumie rok. Zaczyna pracować w klubie miejskim w Sosnowcu.
Przygotowuje choreografię do drugiego spektaklu w stołecznym teatrze. Jej adwokat wysyła do sądu kolejny wniosek o odroczenie kary.
30 listopada 2016
Sąd odracza karę na pół roku (liczone od 22 lipca, końca poprzedniego odroczenia). Olga W. ma się stawić w więzieniu 22 stycznia. Adwokat nie spieszy się z kolejnym wnioskiem. Pozwala sobie przegapić drugi nakaz doprowadzenia, wystawiony 23 stycznia. Jeszcze po tym dniu zapewnia mnie telefonicznie, że Olga W. ma odroczony wyrok.
Sąd o Oldze W. »Prezes sądu rejonowego w Bytomiu o wyroku
Prezes sądu rejonowego w Bytomiu o odraczaniu wyroku
Prezes sądu rejonowego w Bytomiu o wnikliwości sądu
Prezes sądu rejonowego w Bytomiu o pracy skazanej
NIKT NIC NIE WIE
Zaczynam zadawać pytania.
Pytam w sądzie, jak to możliwe, że Olga W. nie może siedzieć, a pracuje. Codziennie też pytam na policji, czy dostali już ten nakaz doprowadzenia. Dostaną po 9 dniach.
- W aktach sprawy nie ma informacji, że Olga W. pracuje - mówi Monika Krawczyk, prezes Sądu Rejonowego w Bytomiu.
"Nigdzie nie pracuje, zajmuje się domem" - odnotowuje kurator sądowy w każdym wywiadzie środowiskowym. Wcześniej pyta o to skazaną, jej męża, sąsiadów.
Ja pytam adwokata nauczycielki i słyszę to samo. Informacje o pracy znajduję w internecie. Olga W. figuruje na stronach warszawskiego teatru i klubu miejskiego w Sosnowcu z nazwiska i zdjęcia.
Choroba nie przeszkadza jej w podjęciu pracy. Diagnoza tego nie wyklucza. Chociaż w zakładach karnych są oddziały dla osób chorych psychicznie, artykuł 151 paragraf 1 kodeksu karnego wykonawczego pozwala takim jak ona unikać więzienia przez rok. A jeśli choroba jest wyjątkowo ciężka, stosuje się artykuł 150 paragraf 1. Wtedy możliwe jest nawet odroczenie bezterminowe, które wymaga jedynie kontroli co sześć miesięcy: badań lekarskich, opinii biegłych psychiatrów i kuratorów sądowych.
Drugie odroczenie Olga W. ma już z artykułu 150.
24 stycznia 2017
Prezes sądu Monika Krawczyk zawiadamia prokuraturę o podejrzeniu łamania zakazu przez Olgę W. - Jeśli uczy, dopuszcza się przestępstwa - mówi.
Prokuratura z Bytomia przesyła dokumenty do prokuratury w Sosnowcu, aż miną trzy tygodnie, zanim policja zacznie sprawdzać, czy skazana za pedofilię uczy dzieci. - Nie wiemy, za co ona jest skazana, właśnie ściągamy wyrok z Bytomia, nie został dołączony do zawiadomienia - mówi Zbigniew Pawlik, szef Prokuratury Rejonowej Sosnowiec-Północ.
- W zawiadomieniu nie ma dokładnego brzmienia zakazu - mówi Sonia Kepper z policji w Sosnowcu.
Olga W. nie może być nauczycielem. W klubie była tylko trenerem.
Błąd
8 lutego 2017 roku
Dzwonię do klubu miejskiego w Sosnowcu, pytam o Olgę W.
- Ma zajęcia baletu z dziećmi - informuje Michał Góral, dyrektor klubu.
- Wie pan, że ona ma wyrok?
- Nie - odpowiada. - Ale dlaczego wy się tym zajmujecie? To nie jest sprawa dla prokuratury i policji?
- W piątek też miała zajęcia? – dopytuję.
Dyrektor: - Odwołała.
W piątek 3 lutego Olga W. trafia do więzienia. Adwokat jest zaskoczony. - Doszło do jakiegoś błędu - mówi. Tego samego dnia do sądu wpływa jego wniosek o odroczenie. Tym razem okaże się bezskuteczny.
11 lutego 2017
Publikujemy w Magazynie TVN24 reportaż.
W skrócie: Olga W. (rocznik 1959) doprowadzała do obcowania płciowego Szymona (rocznik 1992) od lipca 2006 roku do stycznia 2007. Przez pół roku. W szkole, w internacie. Mieli wtedy odpowiednio 48 i 14 lat (34 lat różnicy wieku). Szymon powiesił się 17 stycznia 2007 roku. W szkolnej toalecie, w trakcie zajęć z Olgą W. Odratowano go, ale do dzisiaj jest w śpiączce. Olga W. nigdy nie przyznała się do zarzutów.
12 lutego 2017
Teatr 6. piętro publikuje na Facebooku oświadczenie: "Szanowni Państwo, Drodzy Widzowie, Zespół Teatru 6. piętro czuje się zobowiązany do kilku słów wyjaśnienia w związku z materiałem TVN24 "Z afisza do więzienia". Nikt z nas, ani dyrekcja Teatru, ani żaden z członków zespołu nie wiedział o jakichkolwiek zarzutach postawionych przez organy sprawiedliwości osobie wymienionej w felietonie telewizyjnym. Tym bardziej nie mieliśmy żadnej informacji ani od tej osoby, ani od jakichkolwiek upoważnionych do tego instytucji o trwającym procesie sądowym i orzeczonym wyroku. O tej bulwersującej sprawie dowiedzieliśmy się z mediów, tak samo jak Państwo, w ubiegły piątek, tzn. 10 lutego b.r. [tego dnia rozmawialiśmy o Oldze W. z rzeczniczką teatru - red.]. W związku z powyższym, dyrekcja Teatru postanowiła natychmiast zakończyć współpracę z wyżej wymienioną osobą. Teatr jest sferą działalności ludzkiej, w której etyka, moralność i wzajemne zaufane budują niepodważalny fundament, bez którego tworzenie i sztuka tracą swój społeczny sens. Zespół Teatru".
Czy Andrzej Bubień, reżyser spektakli z choreografią Olgi W., też nic nie wiedział?
Dopytuję o to dyrektora artystycznego teatru, bo z akt sądowych wynika, że Bubień był świadkiem w sprawie choreografki. Bronił jej, nazwał wybitnym i lubianym pedagogiem.
Dyrektor Eugeniusz Korin odsyła mnie do oświadczenia teatru. "Nie posiadam żadnych dodatkowych informacji, które mógłbym Pani przekazać. Jeśli ma Pani pytania do reżysera, proszę o bezpośredni kontakt" - dodaje w esemesie.
Wysyłam e-mail do Bubienia. Reżyser odpisuje, że opowiadał śledczym o swojej pracy z Olgą W. z czasów przed procesem (przygotowali razem ponad 20 spektakli) i że to było 10 lat temu, a potem rzadko bywał w Polsce.
"Kiedy postanowiłem ponownie zaprosić Panią Olgę do współpracy, pytałem o wynik procesu, otrzymałem informację, że wszystkie zarzuty zostały obalone i lada moment będzie wyrok uniewinniający i w związku z tym może bez problemów wrócić do pracy. Na tej podstawie zaprosiłem Panią Olgę do współpracy. Niestety nie wiedziałem, że ciąży na niej wyrok sądowy. Gdybym o tym wiedział, nie zgodziłbym się na współpracę z Panią Olgą. Informacja o jej aresztowaniu zaskoczyła mnie i zszokowała. W zaistniałej sytuacji nie widzę żadnych szans na dalszą współpracę z Panią Olgą. Całkowicie podpisuję się po komunikatem, który zamieścił w związku z tą nieprzyjemną i bulwersującą sprawą Teatr" - napisał Bubień.
Tymczasem niedzielne oświadczenie teatru komentuje na Facebooku Ewa Przygodzka-Sokołowski, absolwentka bytomskiej baletówki: "Nie do końca jest to prawda. Osobiście wysłałam maila latem ubiegłego roku z informacją na temat Pani Olgi W.". - To był koniec czerwca 2016. Zapytałam, czy pani Olga u nich pracuje. Odpowiedzieli, że już nie, ale pewnie znowu będzie, bo współpraca się układała. Odpisałam wtedy, że to pewnie dlatego nie pracuje, bo odsiaduje wyrok za molestowanie ucznia. Nie dostałam już żadnej odpowiedzi - opowiada pani Ewa.
Teatr odpowiada jej teraz, w bardzo długim komentarzu na Facebooku. Fragment: "Dopiero po podpartym niezbitymi faktami reportażu w TVN24 uświadomiliśmy sobie, że to, o czym kiedyś pisała Pani, nie jest pomówieniem, a niezbitą prawdą, czego natychmiastową konsekwencją była decyzja dyrekcji o zakończeniu współpracy z ww. osobą".
W poniedziałek Olga W. znika z afiszów teatru. Jej zdjęcie i biogram zostają również usunięte ze strony sosnowieckiego klubu.
Poczta
- Olga W. została odroczona tylko na 10 miesięcy - podkreśla Monika Krawczyk, prezes bytomskiego sądu. Pozostałe miesiące to był czas rozpatrywania wniosków, posiedzeń, dopytywania biegłych psychiatrów, uzupełniania opinii i dostarczania zawiadomień Pocztą Polską.
- Nie możemy zawiadomić policji mailem ani faksem, takie są procedury - mówi Krawczyk. - I to policja powinna doprowadzić skazaną - dodaje.
Policjanci już nie pamiętają, dlaczego nie zatrzymali Olgi W. w 2015 roku, ile razy byli u niej w domu i czy przeszukali internet.
- Mamy co najmniej do czynienia z opieszałością i zaniedbaniami ze strony sądu. Niezrozumiałe jest niewykonanie przez policję decyzji sądu. Prokuratorskie postępowanie wobec tych zaniedbań jest konieczne. W ramach tego postępowania powinno się zbadać, czy skazana nie naruszyła zakazu nauczania - komentuje kryminolog Paweł Moczydłowski.
- Przyjrzymy się tej sprawie - obiecuje Wioletta Olszewska z biura prasowego Ministerstwa Sprawiedliwości.
To, czy wyrok wobec Olgi W. był prawidłowo realizowany, rozpatrują już departamenty sądów i wykonywania orzeczeń.
Szanowna Pani Redaktor,
W związku z otrzymanymi informacjami, mogącymi wskazywać na ewentualne nieprawidłowości w postępowaniu wykonawczym, Ministerstwo Sprawiedliwości niezwłocznie zwróciło się do Prezesa Sądu Okręgowego w Katowicach o zbadanie sprawności postępowania wykonawczego w przedmiotowej sprawie i poinformowanie resortu o poczynionych ustaleniach. Ponadto informuję, że Prokuratura Rejonowa Sosnowiec-Północ prowadzi czynności sprawdzające na skutek zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa, to znaczy nierespektowania wyroków sądowych i łamania zakazu wykonywania zawodu nauczyciela.Wioletta Olszewska, Ministerstwo Sprawiedliwości
Oddychanie
17 stycznia 2007 roku Szymon zapowiadał się na świetnego tancerza i powiesił się w szkolnej toalecie.
23 stycznia 2017 roku Szymon potrafi samodzielnie oddychać. Tyle.
Matka rzuciła pracę i nie odstępuje łóżka syna. Karmi go pozajelitowo, myje, przewija, przewraca na drugi bok. Z pomocą Ligi Kobiet Nieobojętnych zbiera pieniądze na rehabilitację i zabieg wybudzenia Szymona. - Ona jest herosem - mówi Anna Kowolik, prezes Ligi.
Musi. Jej syn nie dostał odszkodowania. Sąd uznał, że podłożem jego problemów była relacja z Olgą W. Ale nie znalazł dowodu na to, że była bezpośrednią przyczyną próby samobójczej chłopca i obecnego stanu. Musiałby zapytać o to Szymona, a jego stan - wegetatywny - to wyklucza.
Pieniądze
Matka Szymona jest przekonana, że syn potrafi także odpowiadać na pytania mrugnięciem powieki, że jest świadomy. Czy w takim razie można go przesłuchać? Zapytałam o to Ministerstwo Sprawiedliwości. Czekam na odpowiedź.
Kryminolog Moczydłowski: - Wobec tej sytuacji po stronie sądu stoi obowiązek, aby zrobić wszystko w sprawie zebrania dowodów uzasadniających przyznanie odszkodowania. W wyroku sąd okręgowy stwierdził już, że istnieje związek przyczynowy pomiędzy zachowaniem nauczycielki a samobójstwem dziecka.
Zapytałam Ministerstwo Sprawiedliwości, czy Szymonowi nie powinno zapłacić ministerstwo kultury jako właściciel bytomskiej szkoły baletowej, która dopuściła do przestępstwa i tragedii. Czekam na odpowiedź.