W Polsce jest 25 tysięcy księży i 12 tysięcy zakonników. Jakiś procent z nich to przestępcy seksualni. Zakładając, że jeden ksiądz pedofil może krzywdzić dziesiątki, a nawet setki dzieci, ofiar może być setki, a nawet tysiące. Czy teraz się ujawnią, czy zdecydują się poinformować organy ścigania, składać zeznania, wstąpić na drogę sądową? Rozstrzygnięcie sądu w Poznaniu, który nakazał wypłatę milionowego odszkodowania, może im pomóc w podjęciu takiej decyzji. Dla Magazynu TVN24 pisze Łukasz Bojarski, prezes INPRIS, były członek Krajowej Rady Sądownictwa.
Dyskusja, jaką wywołują film "Kler" oraz wyrok sądu w Poznaniu, przyznający milion złotych odszkodowania i osiemset złotych miesięcznie dożywotniej renty za wielokrotne gwałty księdza na dziewczynce - to szansa na narodowe rekolekcje. Każdego z nas z osobna, ale i nas jako członków różnych wspólnot (rodzinnych, sąsiedzkich, zawodowych, kościelnych). Moja wypowiedź to głos prawnika, ale i ojca trójki dzieci. Wobec tego tematu trudno o zimny profesjonalizm.
Odpowiedzialność karna
To nie będzie wykład z prawa, a próba przybliżenia tematu nieprawnikom.
Przestępstwo pedofilii jest ścigane z urzędu (pedofilii w sensie potocznym, seksualnego wykorzystywania dzieci). Powiadomiona przez każdego z nas lub przez organizację zajmującą się ochroną dzieci, do której się zwrócimy, policja czy prokuratura muszą zająć się sprawą. W prawie te czyny opisane są różnie, bo szeroka jest gama potencjalnych naruszeń (zobacz w ramkach odpowiednie przepisy Kodeksu karnego). Możemy mówić o gwałcie, o wymuszeniu czynności seksualnej, o seksualnym wykorzystaniu bezradności, stosunku zależności lub krytycznego położenia.
Jest też osobno opisane przestępstwo - seksualne wykorzystanie małoletniego (dziecka, które nie ukończyło 15 lat). W jego zakres wchodzi wiele możliwych zachowań, jak obcowanie płciowe, inne czynności seksualne, prezentowanie dziecku pornografii, wykonywanie przy dziecku czynności seksualnych. Są także inne czyny opisane w rozdziale XXV Kodeksu karnego pt. "Przestępstwa przeciwko wolności seksualnej i obyczajności".
Zdarza się także, że przy okazji wchodzą w grę i inne przestępstwa, na przykład zatrzymanie na siłę lub uprowadzenie dziecka.
Art. 197. [Zgwałcenie i wymuszenie czynności seksualnej]
§ 1. Kto przemocą, groźbą bezprawną lub podstępem doprowadza inną osobę do obcowania płciowego,
podlega karze pozbawienia wolności od lat 2 do 12.
§ 2. Jeżeli sprawca, w sposób określony w § 1, doprowadza inną osobę do poddania się innej czynności seksualnej albo wykonania takiej czynności, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8.
§ 3. Jeżeli sprawca dopuszcza się zgwałcenia:
1) wspólnie z inną osobą,
2) wobec małoletniego poniżej lat 15,
3) wobec wstępnego, zstępnego, przysposobionego, przysposabiającego, brata lub siostry,
podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 3.
§ 4. Jeżeli sprawca czynu określonego w § 1-3 działa ze szczególnym okrucieństwem, podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 5.
Art. 198. [Seksualne wykorzystanie niepoczytalności lub bezradności]
Kto, wykorzystując bezradność innej osoby lub wynikający z upośledzenia umysłowego lub choroby psychicznej brak zdolności tej osoby do rozpoznania znaczenia czynu lub pokierowania swoim postępowaniem, doprowadza ją do obcowania płciowego lub do poddania się innej czynności seksualnej albo do wykonania takiej czynności,
podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8.
Art. 199. [Seksualne wykorzystanie stosunku zależności lub krytycznego położenia]
§ 1. Kto, przez nadużycie stosunku zależności lub wykorzystanie krytycznego położenia, doprowadza inną osobę do obcowania płciowego lub do poddania się innej czynności seksualnej albo do wykonania takiej czynności,
podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
§ 2. Jeżeli czyn określony w § 1 został popełniony na szkodę małoletniego, sprawca podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.
§ 3. Karze określonej w § 2 podlega, kto obcuje płciowo z małoletnim lub dopuszcza się wobec takiej osoby innej czynności seksualnej albo doprowadza ją do poddania się takim czynnościom albo do ich wykonania, nadużywając zaufania lub udzielając w zamian korzyści majątkowej lub osobistej albo jej obietnicy.
Art. 200. [Seksualne wykorzystanie małoletniego]
§ 1. Kto obcuje płciowo z małoletnim poniżej lat 15 lub dopuszcza się wobec takiej osoby innej czynności seksualnej lub doprowadza ją do poddania się takim czynnościom albo do ich wykonania,
podlega karze pozbawienia wolności od lat 2 do 12.
§ 3. Kto małoletniemu poniżej lat 15 prezentuje treści pornograficzne lub udostępnia mu przedmioty mające taki charakter albo rozpowszechnia treści pornograficzne w sposób umożliwiający takiemu małoletniemu zapoznanie się z nimi, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
§ 4. Karze określonej w § 3 podlega, kto w celu swojego zaspokojenia seksualnego lub zaspokojenia seksualnego innej osoby prezentuje małoletniemu poniżej lat 15 wykonanie czynności seksualnej.
§ 5. Karze określonej w § 3 podlega, kto prowadzi reklamę lub promocję działalności polegającej na rozpowszechnianiu treści pornograficznych w sposób umożliwiający zapoznanie się z nimi małoletniemu poniżej lat 15.Kodeks karny
Jak długo można ścigać sprawcę?
W przypadku omawianych przestępstw wobec dzieci wydłużono okres tak zwanego przedawnienia (to jeden z przepisów, za które można pochwalić obecną władzę). Przestępstwo nie może się przedawnić, zanim małoletni nie skończy 30 lat. Chodzi o to, by ofiara miała szansę wyjść z traumy i jako dorosła mogła dojrzeć do ujawnienia sprawy. Jeśli procedury wszczęto przed ukończeniem 30 lat, to mogą one trwać nadal (do 10 kolejnych lat). Ważne jednak, by się rozpoczęły przed 30. urodzinami.
Art. 101. (Przedawnienie)
§ 4. W przypadku:
1) występków przeciwko życiu i zdrowiu, popełnionych na szkodę małoletniego, zagrożonych karą, której górna granica przekracza 5 lat pozbawienia wolności,
2) przestępstw określonych w rozdziale XXV, popełnionych na szkodę małoletniego albo gdy treści pornograficzne obejmują udział małoletniego
- przedawnienie karalności przestępstwa nie może nastąpić przed ukończeniem przez niego 30. roku życia.Kodeks karny
Kto jest przestępcą. Czy tylko bezpośredni sprawca?
W przypadku wykorzystywania nieletnich przez duchownych istnieje problem zatajania tego przez odpowiednie władze kościelne. Po pierwsze nie zgłasza się organom ścigania faktu popełnienia przestępstwa. A po drugie wysyła się księży sprawców w inne miejsce (np. do innej parafii), narażając tym samym kolejne potencjalne ofiary.
Warto zatem odwołać się do dalszych przepisów. Istnieje obowiązek zawiadomienia o przestępstwie. Ten, kto wie, że przestępstwo jest przygotowywane lub je popełniono, musi o tym zawiadomić (wyjątki obejmują ofiarę czy członków rodziny). Jeśli tego nie zrobi, popełnia przestępstwo zagrożone karą 3 lat więzienia.
Czy dodatkowo powinno się odpowiadać za stworzenie sytuacji, w której oprawca może dalej popełniać przestępstwa na przykład dzięki przeniesieniu w inne miejsce? Warto spojrzeć na przepisy o pomocnictwie i rozważyć, czy nie powinny mieć w takiej sytuacji zastosowania, nawet jeśli obecnie tak nie jest. Jeśli ktoś swoim zaniechaniem ułatwia innej osobie popełnienie przestępstwa, to sam popełnia przestępstwo. Muszą być jednak spełnione dodatkowe warunki. W tym ten, ale nie tylko, że chodzi o osoby, które mają "prawny, szczególny obowiązek niedopuszczenia do popełnienia czynu zabronionego", a swoim zaniechaniem ułatwiają innej osobie jego popełnienie. To temat do dyskusji.
Co ciekawe, choć słyszymy o przypadkach skazania duchownych za popełnienie przestępstw na tle seksualnym, to nie słyszymy o ukaraniu osób z otoczenia, które wiedziały, a nie powiadomiły organów ścigania. To się powinno zmienić. Kiedy "jedyna sprawiedliwa" z Tylawy pojechała do arcybiskupa Józefa Michalika z nagraniami molestowanych dziewczynek, usłyszała, że rzuca oszczerstwa i niech idzie do prokuratury, jeśli ma dowody. Poszła.
Michalik bronił proboszcza jak mógł, atakując i oskarżając o niecne cele domagających się rozliczenia księdza. Ten został skazany przez sąd, a arcybiskup Michalik nadal twierdził, że była to “ustawka”. Zawiadamiającą zaszczuwano. Grożono jej telefonicznie. Rozmowy - jak ustaliła prokuratura - wychodziły z domu przełożonego proboszcza. Podobnie było z ofiarami, które zgodziły się zeznawać.
Lokalni prawnicy nie byli chętni do występowania przeciwko księdzu. W sprawę zaangażował się pro bono adwokat i profesor Zbigniew Hołda, który dojeżdżał z Lublina ponad 250 kilometrów.
Jako społeczeństwo nie zdaliśmy lekcji. Nie zaopiekowaliśmy się ofiarami, broniliśmy sprawcy. To dla mnie jako ojca nie do pomyślenia. Jak można patrzeć na swoje bezbronne dziecko i jednocześnie nie widzieć dramatu dziecka krzywdzonego i wykorzystywanego seksualnie?
Art. 240. [Karalne niezawiadomienie o przestępstwie]
§ 1. Kto, mając wiarygodną wiadomość o karalnym przygotowaniu albo usiłowaniu lub dokonaniu czynu zabronionego określonego w art. 118, art. 118a, art. 120-124, art. 127, art. 128, art. 130, art. 134, art. 140, art. 148, art. 156, art. 163, art. 166, art. 189, art. 197 § 3 lub 4, art. 198, art. 200, art. 252 lub przestępstwa o charakterze terrorystycznym, nie zawiadamia niezwłocznie organu powołanego do ścigania przestępstw, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
Art. 18. [Formy zjawiskowe czynu karalnego. Pomocnictwo]
§ 3. Odpowiada za pomocnictwo, kto w zamiarze, aby inna osoba dokonała czynu zabronionego, swoim zachowaniem ułatwia jego popełnienie, w szczególności dostarczając narzędzie, środek przewozu, udzielając rady lub informacji; odpowiada za pomocnictwo także ten, kto wbrew prawnemu, szczególnemu obowiązkowi niedopuszczenia do popełnienia czynu zabronionego swoim zaniechaniem ułatwia innej osobie jego popełnienie.
Art. 19. [Wymiar kary za podżeganie i pomocnictwo]
§ 1. Sąd wymierza karę za podżeganie lub pomocnictwo w granicach zagrożenia przewidzianego za sprawstwo.
§ 2. Wymierzając karę za pomocnictwo sąd może zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary.Kodeks karny
Co jest najważniejsze?
Po pierwsze - natychmiast ochronić dziecko, ofiarę, zaopiekować się nią i zapewnić pomoc.
Po drugie - od razu zabezpieczyć inne potencjalne ofiary, uniemożliwić dalsze popełnianie przestępstw.
Po trzecie - ukarać sprawcę, chroniąc przy tym ofiarę, która przecież musi zeznawać.
Po czwarte - zadośćuczynić ofierze, na ile się da.
To wszystko w wymiarze indywidualnym. O konkretnych możliwościach prawnych za chwilę. Ale jest i drugi wymiar, systemowy, w tym dotyczący podejmowania środków zaradczych. Doświadczenie światowe może nas tutaj wiele nauczyć.
Co jest potrzebne?
Po pierwsze - świadomość społeczna, wiedza o zjawisku wykorzystywania seksualnego i pedofilli oraz o sposobach reagowania.
Po drugie - dobre prawo, które chroni ofiary i potencjalne ofiary oraz pozwala ukarać przestępców.
Po trzecie - powołanie komisji lub nadanie istniejącemu organowi uprawnienia do przeprowadzenia szerokich badań, najlepiej we współpracy z Kościołem.
Po czwarte - dostęp, na potrzeby tych badań, do kościelnych archiwów.
Po piąte - opracowanie szczegółowych instrukcji i procedur postępowania.
Przerażająca skala
U nas rekordy zainteresowania bije film “Kler”, ale to nie pierwszy film o przestępstwach seksualnych, pedofilii i zmowie milczenia w Kościele katolickim. W USA nakręcono oparty na faktach “Spotlight” (nagrodzony Oscarami za najlepszy film i scenariusz), wstrząsający, choć mniej dosłowny od dzieła Wojciecha Smarzowskiego.
Opowiada historię dziennikarzy "Boston Globe", którzy przeprowadzają śledztwo dotyczące tuszowania przez Kościół katolicki przypadków molestowania i uciszania (prośbą, groźbą, pieniędzmi) ofiar księży. Za kilkadziesiąt artykułów opublikowanych na ten temat reporterzy otrzymali w 2003 roku nagrodę Pulitzera.
Dwa fakty z tej historii utkwiły mi najbardziej. Film pokazuje, jak przez dziesięciolecia działał system przerzucania księży oskarżanych o czyny pedofilne z parafii do parafii po to, by kryć i chronić ich, a nie ich ofiary i przyzwalając tym samym na kolejne gwałty.
Pokazał też skalę zjawiska. Krytyczna scena filmu to oparta na faktach rozmowa telefoniczna reporterów "Boston Globe" z Richardem Sipem, przez 18 lat benedyktynem, a znacznie dłużej psychoterapeutą, badaczem i ekspertem w dziedzinie zachowań seksualnych księży. Sipe mówi, że z jego badań i wyliczeń w innych częściach kraju wynika, iż do 6 procent księży to pedofile. Reporterzy nie mogą w to uwierzyć, jednak pod koniec własnego śledztwa okazuje się, że w ich diecezji tak właśnie jest. To nie twórczość reżysera, to fakty.
Fala procesów?
W Polsce jest 25 tysięcy księży i 12 tysięcy zakonników (jedna czwarta na misjach zagranicznych). 6 procent z tej liczby to ponad dwa tysiące potencjalnych przestępców seksualnych. Liczba ta nie uwzględnia księży, którzy umarli nie niepokojeni, choć molestowali czasem przez dziesiątki lat.
Dwa tysiące, tu i teraz, a przecież najczęściej bywa tak (co wiemy z przypadków, które udowodniono), że jeden ksiądz pedofil może mieć dziesiątki, a nawet setki ofiar. Może więc ich w Polsce być tysiące. Czy się ujawnią, czy przełamią wszystkie opory opisywane przez psychologów, czy zdecydują się poinformować organy ścigania, składać zeznania, wracać pamięcią do tych historii, wreszcie wstąpić na drogę sądową?
Rozstrzygnięcie sądu w Poznaniu może pomóc w podjęciu takiej decyzji. Pomóc mogą też prawnicy, deklarując gotowość reprezentacji w takich sprawach. By nigdy nie było już tak, jak we wspomnianym wyżej przypadku w Tylawie.
Odpowiedzialność i odszkodowanie
Osobnym zagadnieniem jest uzyskanie odszkodowania, zadośćuczynienia przez ofiarę. Sami sprawcy najczęściej nie mają środków. Jedyną drogą jest dochodzenie zadośćuczynienia od instytucji Kościoła, osób prawnych ponoszących odpowiedzialność na zasadzie ryzyka. I tu dochodzimy do przełomowego rozstrzygnięcia. Dotąd słyszeć można było opinie głoszoną na przykład przez wspomnianego arcybiskupa Michalika, że Kościół oferuje jedynie moralne zadośćuczynienie. "Do zobowiązań finansowych Kościół nie może się poczuwać, odsyłamy do winowajcy. Co innego moralne zadośćuczynienie i pomoc ofiarom” – przekonywał hierarcha. Poznański wyrok przetarł drogę, lecz musimy także pamiętać, że to dopiero początek i różnie losy takich spraw mogą się potoczyć.
Jak widzimy i słyszymy, wspomniany wyrok wzbudził sensację, ponieważ wydał go sąd drugiej instancji - Sąd Apelacyjny w Poznaniu, zatwierdzając wcześniejszy wyrok sądu okręgowego. Wyrok jest zatem prawomocny. Towarzystwo Chrystusowe dla Polonii Zagranicznej, do którego należał sprawca (pozwane w tej sprawie), będzie musiało go wykonać, czyli wypłacić milion złotych zadośćuczynienia i zacząć wypłacać miesięczną rentę.
Ale Towarzystwo Chrystusowe może się nadal próbować odwołać do Sądu Najwyższego w drodze kasacji. Kasacja to środek nadzwyczajny. Nie w każdej sprawie można ją stosować, nie każdą sprawę sąd przyjmie. W tej, gdzie wyrok jest precedensowy, można się spodziewać, że do rozpatrzenia sprawy dojdzie.
Od niedawna mamy także dodatkową możliwość. Sejm uchwalił przepisy o kasacji nadzwyczajnej. W niemal każdej prawomocnie zakończonej sprawie można się jeszcze (za pośrednictwem Prokuratora Generalnego lub Rzecznika Praw Obywatelskich) odwołać w trybie nadzwyczajnym do nowej Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego. Sędziowie tej izby nie zostali jeszcze powołani, ale już wybrała ich nowa Krajowa Rada Sądownictwa i czekają na zaprzysiężenie przez prezydenta.
Jeśli do niego dojdzie, ruszy machina. I choć deklarowanym celem powołania nowej izby jest możliwość rozpatrywania spraw, gdzie popełniono błędy sądowe, nietrudno sobie wyobrazić w dzisiejszych realiach, że władza, przy możliwych naciskach Kościoła, taką kasację do nowej izby wniesie. Czas zatem pokaże, czy wyrok poznański będzie rzeczywiście ostateczny.
Ruszy lawina?
Musimy zdawać sobie sprawę, że wyrok w jednej sprawie nie determinuje rozstrzygnięć w innych. Skąd zatem słowa "przełom" i "precedens"? Skąd taka radość z wygranej? Stąd, że sąd w sprawie poznańskiej zastosował znaną konstrukcję prawną, tyle że niestosowaną dotąd wobec Kościoła. Chodzi o przepis Kodeksu cywilnego, zgodnie z którym za szkody wyrządzone przez podwładnego odpowiada ten, kto podwładnemu powierza do wykonania czynności.
To nie znaczy, że sąd stwierdził, iż winne jest Towarzystwo Chrystusowe. Nie, winny był konkretny duchowny (skazany zresztą w sprawie karnej na 4 lata więzienia). Otoczenie księdza mogło o tym nic nie wiedzieć. Czy zatem można odpowiadać za coś, o czym się nie wiedziało?
To tak jak w innych oczywistych dla nas przypadkach. Czy jeśli firma budowlana wyśle do nas pracownika, który nam zawali budowany dom zamiast go dokończyć albo porozbija zakupione okna, będziemy skarżyli do sądu pracownika? Nie, wniesiemy sprawę przeciwko firmie. Czy jeśli w czasie interwencji okradnie nas strażak, policjant czy sanitariusz, będzie za to odpowiadał jego pracodawca? Tak, za jednego skarb państwa, za innego - szpital.
Z Kościołem powinno być tak samo. Sędzia, która wydała wyrok w pierwszej instancji (sąd apelacyjny go zatwierdził), nie miała wątpliwości. Uznała, że duchowny wykorzystał swoją pozycję zawodową jako ksiądz. Dziewczynkę, która stała się ofiarą gwałtów, poznał na lekcji religii. Spotykał się z nią na plebanii, czyli w "miejscu służbowym". “Gdyby nie wykorzystał swojej funkcji księdza do zdobycia zaufania pokrzywdzonej, szkoda nie zostałaby wyrządzona" - podkreślono w wyroku.
Kto będzie płacił?
Struktura Kościoła katolickiego jest skomplikowana. Dotyczy to także innych Kościołów. Trzeba sprawdzić, komu duchowny podlega, jakiej osobie prawnej, kościelnej instytucji, może diecezji, a może zakonowi?. Pomóc muszą fachowcy.
Art. 430. [Szkoda wyrządzona przez podwładnego]
Kto na własny rachunek powierza wykonanie czynności osobie, która przy wykonywaniu tej czynności podlega jego kierownictwu i ma obowiązek stosować się do jego wskazówek, ten jest odpowiedzialny za szkodę wyrządzoną z winy tej osoby przy wykonywaniu powierzonej jej czynności.Kodeks cywilny
Oczywiście nie wiemy, jaka jest skala zjawiska przestępstw seksualnych w polskim Kościele. Niejeden się oburzy na nieuprawnione wymachiwanie wspomnianą wyżej liczbą dwóch tysięcy księży pedofili. Pamiętajmy jednak, że reporterzy "Boston Globe" też nie wierzyli i byli oburzeni.
Do czasu. Wszędzie tam, gdzie tematem pedofilii zajęto się poważnie, gdzie powoływano zespoły ekspertów i studiowano dokumenty, ustalenia były wstrząsające. Tak było na przykład w Irlandii, do której nas się czasami porównuje. To też katolicki kraj.
Specjalna komisja rządowa, której przewodniczył sędzia Sądu Najwyższego Irlandii, objęła dochodzeniem lata 1930-1990. Ustalono, że ponad 35 tysięcy irlandzkich dzieci było bitych, molestowanych seksualnie, torturowanych oraz gwałconych przez księży katolickich. 35 tysięcy! Przeraża, prawda?
Badania trwały dziewięć lat, a raport ma 2,6 tys. stron. I jeszcze tylko przypomnę - Irlandia ma niecałe pięć milionów mieszkańców, blisko osiem razy mniej niż Polska. Raport wstrząsnął krajem na tyle, że znaczna część obywateli odwróciła się od Kościoła.
Takich spraw jak badania irlandzkie było na świecie więcej, oczywiście o różnej skali. Zaledwie kilka tygodni temu poznaliśmy omawiane w MagazynieTVN24 wyniki badań amerykańskich z Pensylwanii.
Badania amerykańskie pokazują jeden z wymiarów problemu. Z trzystu księży opisanych w raporcie tylko dwóch zostało za swoje czyny ukaranych. Pozostali uniknęli odpowiedzialności z powodu przedawnienia karalności czynów. Tu widać, jak na dłoni, że ukrywanie tych spraw przynosi zamierzony cel - sprawcy unikają odpowiedzialności.
Obowiązek państwa
Stąd obowiązek Kościoła, ale i państwa, by się tymi sprawami zająć, by powołać odpowiednią komisję, a ona wtedy wezwie ofiary i świadków do składania zeznań, skonfrontuje je z dokumentami kościelnymi. Sam Kościół temu problemowi nie podoła. Tak jak nie rozliczył się z grzechów komunizmu, a swoich przedstawicieli z faktu współpracy z organami bezpieczeństwa (poza nielicznymi wyjątkami, które odkryły media czy historycy), tak nie jest w stanie rozliczyć się z zaniedbań w sferze przestępstw seksualnych.
Nie ma powodu, by uznać, że polscy księża i polski Kościół katolicki jest inny niż takie Kościoły na świecie. Wiemy o tym, że są problemy. Nie znamy skali zjawiska. Widzimy także przedziwne podobieństwa. Proszę porównać. Gino Flaim, włoski ksiądz w telewizji powiedział: "Mógłbym zaakceptować pedofilię, ale nie jestem przekonany do homoseksualizmu". "Niestety, są dzieci, które nie otrzymują czułości w domu, więc szukają jej gdzie indziej. Jeżeli trafią na księdza, to może on ulec pokusie. Rozumiem to". Czy coś to Państwu przypomina? Oddajmy głos arcybiskupowi Michalikowi: "Słyszymy nieraz, że to często wyzwala się ta niewłaściwa postawa czy nadużycie, kiedy dziecko szuka miłości. Ono lgnie, ono szuka. I zagubi się samo i jeszcze tego drugiego człowieka wciąga".
Michalik za te słowa przepraszał, ale mleko się rozlało.
My wszyscy jesteśmy winni temu, że nasze dzieci bywają nadal ofiarami, że ofiary wcześniejsze nie doczekały się zadośćuczynienia, że te same osoby mogą swój proceder uprawiać przez lata. My wszyscy. Każdy z osobna i my jako wspólnoty. Wierzę, że obecny czas może się przysłużyć do uświadomienia sobie tego ogromnego problemu. A hipokrytów nadal będzie drażnić "Kler".