Gdyby Jarosław Kaczyński w porę nie został przyjęty do szpitala, jego życie byłoby zagrożone. Tak twierdzi minister zdrowia Łukasz Szumowski. Co działo się z Jarosławem Kaczyńskim w czasie 37-dniowego pobytu w szpitalu? Nie znamy zbyt wielu konkretów, pojawiają się więc pogłoski i spekulacje. Ostatnio o tym, że Kaczyńskiemu może przywrócić sprawność tylko sztuczny staw kolanowy.
Oficjalnie wiadomo tylko tyle, że prezes PiS cierpi na chorobę zwyrodnieniową stawów i z tego powodu przeszedł leczenie zachowawcze, zabiegowe i usprawniające. Nie wiadomo jednak, na czym dokładnie polegał zabieg kolana prezesa.
"Jeśli pan prezes zechce się podzielić informacją na temat szczegółów jego choroby, to z pewnością to zrobi" – ucięła rzeczniczka Prawa i Sprawiedliwości Beata Mazurek. Informacje o przebiegu choroby są więc zlepkiem pojedynczych zdań, ostrożnie wypowiadanych przez współpracowników.
Wicemarszałek Senatu Adam Bielan w rozmowie z "Wprost" wyznał, że Jarosław Kaczyński długo zwlekał z podjęciem leczenia. - W ostatnim czasie uraz spowodował tak silny ból, że uniemożliwił mu poruszanie się o własnych siłach – powiedział Bielan i potwierdził, że w takim stanie prezes trafił do szpitala.
"Był przyjęty w takim samym trybie jak pan, ja czy ktokolwiek, dlatego że to był stan, który zagrażał jego życiu” – przyznał w rozmowie z RMF FM minister zdrowia Łukasz Szumowski. Informację ministra potwierdziła w piątek Beata Mazurek.
Szczegóły leczenia osoby, która podejmuje kluczowe decyzje w partii rządzącej, nie są znane. Poza tym, że nie wiadomo, na czym polegał przeprowadzony w szpitalu zabieg kolana, nie wiadomo również, czy trwale pozwoli on wrócić prezesowi PiS do normalnego funkcjonowania. "Dalsze leczenie, w tym rehabilitacja, będą prowadzone w trybie ambulatoryjnym" – głosi komunikat szpitala.
Kiedy brakuje informacji
Gdy opinia publiczna nie jest poinformowana w wystarczającym stopniu, pojawiają się spekulacje. Media w ostatnich dniach obiegły pogłoski, że pobyt w szpitalu miał ustabilizować stan zdrowia prezesa przed czekającą go niedługo operacją zastąpienia zniszczonego stawu kolanowego endoprotezą, czyli stawem sztucznym.
O te spekulacje był pytany minister zdrowia we wspomnianym wywiadzie radiowym. Na pytanie: "Teraz czeka go operacja kolana? Tak przynajmniej twierdzą politycy...", Szumowski odpowiedział zagadkowo: "Tak twierdzą politycy".
W ten sposób w centrum uwagi znalazła się bardzo ciekawa gałąź ortopedii. O fascynującym świecie tytanowych stawów rozmawialiśmy - bez politycznych kontekstów - z wybitnymi polskimi ortopedami. Były to rozmowy o postępie w medycynie i o przeszkodach, które wspomniany postęp w Polsce napotyka.
Kolejka do 2036 roku
Trzeba trafu, że gdy prezes Jarosław Kaczyński leżał w szpitalu, Narodowy Fundusz Zdrowia opublikował 24 maja raport o "realizacji świadczeń endoprotezoplastyki stawowej w 2017 roku". Z dokumentu wynika, że liczba zabiegów wszczepienia sztucznego kolana systematycznie rośnie.
Raport taktownie pomija jednak drażliwą kwestię popytu na te zabiegi. Tymczasem z internetowego systemu kolejkowego NFZ wynika, że na wszczepienie endoprotez kolan można czekać nawet kilkanaście lat. Na przykład Wojewódzki Szpital Specjalistyczny w Sosnowcu zapisuje na te operacje na.... lipiec 2036 roku. To przypadek skrajny, ale dwu-, trzyletni czas oczekiwania jest normą. Może w tym roku będzie nieco lepiej, bo NFZ właśnie ogłosił (kilka dni po tym, jak prezes opuścił szpital), że wygospodarował pieniądze, za które będzie można przeprowadzić osiem tysięcy dodatkowych operacji wszczepienia sztucznych kolan i bioder.
Kolejki do wszczepienia endoprotez dzielą się na "pilne" i "planowe". Jeśli rzeczywiście Jarosławowi Kaczyńskiemu zostanie zaordynowana wymiana kolana, to od decyzji lekarzy będzie zależało, do której z nich trafi.
Jak uniknąć sztucznych stawów
Skoro są takie kolejki, zasadne wydaje się pytanie: co robić za młodu, żeby na starość nie podkładać kolana pod nóż?
- Nie tyć - w dwóch słowach kwituje sekretarz Polskiego Towarzystwa Ortopedii i Traumatologii dr med. Marek Drobniewski. - Nadwaga i otyłość nadmiernie obciążają stawy kolanowe i prowadzą do niekorzystnych zmian.
Pacjentom, którzy zniszczyli sobie kolana czy biodra, obciążając je nadmiernie masą ciała, trudniej też dojść do pełnej sprawności po operacji.
- Najczęściej pacjent może już następnego dnia po operacji wstać z łóżka i pójść o kulach do toalety. Wiąże się to początkowo z poważnym bólem, a ból jest tym większy, im większe obciążenie stawu. Gdy pacjent jest gruby, to go bardziej boli i mniej chętnie się rusza - mówi dr Leszek Kokoszka, ortopeda i chirurg, który wielokrotnie leczył prominentów. W swojej bogatej praktyce zajmował się między innymi kośćmi i stawami jednego z władców Arabii Saudyjskiej.
Strumień pacjentów do sztucznych stawów
W latach 2005-2017, czyli odkąd istnieje NFZ, publiczne szpitale wszczepiły 173 tysiące endoprotez kolana. Część pacjentów, widząc kolejki, decyduje się na odpłatny zabieg w prywatnych placówkach, ale to duży wydatek - od 15 do ponad 30 tysięcy złotych.
Na wszystkie wszczepienia sztucznych stawów - a było ich łącznie z biodrami, ramionami i innymi prawie 690 tysięcy - NFZ wydał przez trzynaście lat 9 miliardów złotych. Zabieg kosztował zatem średnio 13 tysięcy złotych.
W ubiegłym roku lekarze publicznej ochrony zdrowia założyli pacjentom 27.653 sztuczne stawy kolanowe, czyli średnio 75 dziennie, co stanowi 1,5 proc. światowej normy.
- Bo dziennie na całym świecie wykonuje się około 5 tysięcy takich zabiegów. W chwili obecnej aloplastyka stawu biodrowego oraz kolanowego są rutynowymi zabiegami - tłumaczy nam prof. Marek Synder, prezes Polskiego Towarzystwa Ortopedii i Traumatologii.
Powikłania stanowią niewielki procent. Operację można zaplanować praktycznie co do minuty, tak samo rehabilitację po niej.
- Co nie zmienia faktu, że jest to poważna operacja. Wymaga rozkrojenia całego kolana, jest potężna rana. Wymaga też wielkiej precyzji, dlatego używa się do niego coraz częściej nawigacji komputerowej - wyjaśnia dr Marek Drobniewski.
Czas pobytu w szpitalu stale się skraca
Postęp w medycynie oraz doświadczenie ortopedów sprawiają, że liczba udanych operacji rośnie, a pacjenci wracają do domu coraz szybciej. W tym przypadku chodzi nie tylko o koszty, ale również o uniknięcie zakażeń szpitalnych.
Dr Robert Świerczyński, obecnie współwłaściciel prywatnej kliniki Ortopedika, wspomina, że ćwierć wieku temu, gdy zaczynano w Polsce wszczepiać endoprotezy kolan, pacjenci wychodzili ze szpitala najszybciej po dwóch tygodniach.
- Kiedy zaczynałem pracę, na początku lat 90. XX wieku, było ogólnie przyjęte, że po wszczepieniu endoprotez pacjenci leżeli w szpitalu aż do zdjęcia szwów. Dopiero wtedy uważano, że pierwszy etap po operacji został zakończony i wypisywano ich na rehabilitację lub do domu. Dziś nikt nie trzyma pacjenta kilkanaście dni tylko po to, żeby raz dziennie zmienić mu opatrunek - mówi Świerczyński.
CERAMICZNA ENDOPROTEZA KOLANA, NOWATORSKA OPERACJA PRZEPROWADZONA W 2014 ROKU FAKTY TVN
Obecnie, w prywatnej opiece medycznej, gdzie praktykuje nasz rozmówca, pacjent w związku w wszczepieniem sztucznego kolana spędza zaledwie trzy do czterech dni. Cztery dni to jednak wyjątek, kiedy na przykład pacjent stracił w czasie operacji dużo krwi albo kiedy jego ogólny stan jest gorszy niż powinien być.
- Niedawno zdarzyło mi się w sobotę operować sześć kolan i wszyscy ci pacjenci wyszli ze szpitala już we wtorek. Obecnie pacjent przychodzi do szpitala na planowaną operację już po wszystkich badaniach i przygotowaniach. Jest operowany już w dniu przyjęcia - tłumaczy dr Marek Drobniewski, sekretarz Polskiego Towarzystwa Ortopedii i Traumatologii.
Ryzyko jest zawsze
Wstawienie endoprotezy kolana wiąże się oczywiście z ryzykiem. Odwieczny kłopot konstruktorów sztucznych stawów sprowadza się do tego, z czego je wykonać, żeby były mocne, trwałe i by nie wchodziły w reakcję chemiczną z płynami ustrojowymi. Dylemat lekarzy polega z kolei na tym, jak je zamocować, żeby się nie obruszały i nie dostały luzów.
Mało kto o tym wie, ale większość endoprotez produkuje się w... Warszawie i okolicach. Byłby to dla Polaków być może wielki powód do dumy, gdyby nie to, że chodzi o miasto Warsaw w amerykańskim stanie Indiana. USA są największym na świecie rynkiem zbytu endoprotez. Ze zrozumiałych zresztą względów - otyłość osiągnęła tam rozmiary epidemii.
Endoprotezy wykonuje się z możliwie najbardziej biernych chemicznie stopów metali (stale szlachetne, tytan, tantal - choć ten ostatni to już bardzo drogi metal). Części ruchome sztucznych stawów są wykonane z ceramiki albo z tworzyw sztucznych.
Najnowocześniejsze endoprotezy są tak skonstruowane, że ryzyko obluzowania się mocowań czy wytarcia się części z plastiku jest znikome. Zatem jeśli medialne spekulacje potwierdziłyby się, można spodziewać się z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością, że pacjent numer 1 w Polsce otrzyma takie właśnie sztuczne kolano.
Krzątanie się jako rehabilitacja
Zanim pacjent wróci do pełnej aktywności, musi przejść rehabilitację. Większość osób na drugi dzień po operacji, podpierając się kulami, powinna być w stanie dotrzeć do szpitalnej toalety. Każdy następny powinien przynosić postępy.
Najskuteczniejszą rehabilitacją dla pacjentów jest powrót co codzienności - krzątania się w kuchni, powolnych spacerów.
Ze sztucznym kolanem można wrócić niemal do pełnej sprawności. Niemal, bo wprawdzie dopuszcza się uprawianie sportów, ale bez biegów, sportów kontaktowych typu piłka nożna czy koszykówka, tudzież siłowych (zapasy czy sporty walki).
I to jest istotna niedoskonałość sztucznego stawu kolanowego. Kolano przenosi największe obciążenia ludzkiego ciała. Naturalny staw - według badań - zdolny jest wytrzymać przeciążenia rzędu 300 kilogramów. To dlatego spadochroniarze i skoczkowie narciarscy w znakomitej większości przypadków nie łamią nóg podczas lądowania. Sztuczny staw pod tym względem nie jest tak doskonały.
Choć możliwość uprawiania sportów po zabiegach chirurgicznych znajduje się w czołówce wyszukiwań w internecie poświęconych medycynie i rehabilitacji, problem ten nie dotyczy rehabilitacji Jarosława Kaczyńskiego. Ze sportów prezes interesuje się wprawdzie – jak powszechnie wiadomo – boksem, lekkoatletyką i rodeo, ale wyłącznie jako kibic. Czynnie sportów nie uprawia.
Zakrzepy, bakterie, wirusy
Osoby z najbliższego otoczenia Jarosława Kaczyńskiego czasami oględnie wspominają, że ich szef już dawno był namawiany przez lekarzy na operację kolana, ale wzbraniał się przed tym wiele lat. Co było tego przyczyną, zapewne pozostanie tajemnicą prezesa. Faktem jest, że część pacjentów nie chce operacji, bo obawia się powikłań. Wszczepienie sztucznego kolana najczęściej udaje się, ale mogą wystąpić zjawiska niepożądane. O powikłaniach mechanicznych, czyli obluzowaniach i niedopasowaniach endoprotez, wspomnieliśmy wcześniej.
Lekarze zmagają się też z zakrzepami i infekcjami.
- W renomowanych placówkach powikłania infekcyjne nie powinny przekraczać półtora procent wszystkich operacji. Natomiast najczęściej spotykanym powikłaniem pooperacyjnym jest mikrozakrzepica lub zakrzepica z zatorowością. To może objawiać się po około siedmiu, ośmiu tygodniach - wyjaśnia dr Robert Świerczyński.
Gdy dochodzi do powikłań, jeszcze zanim pacjent opuści szpital, jego pobyt tam wydłuża się.
- Dłuższy pobyt w szpitalu niż kilka dni może z jednej strony oznaczać, że mogło dojść do powikłań albo wyjściowo zmiany w stawie czy stawach pacjenta są tak zaawansowane, że od razu wiadomo, że będzie wymagał on skomplikowanego i długotrwałego procesu usprawniania. Są to jednak bardzo rzadkie sytuacje - zaznacza dr Marek Drobniewski.
Życie ze sztucznym stawem
Odkąd istnieje Narodowy Fundusz Zdrowia, w publicznych szpitalach lekarze wszczepili blisko 700 tysięcy różnych sztucznych stawów. Pierwsze tego typu zabiegi na świecie przeprowadzono w latach 60. XX wieku. W Polsce - w połowie lat 70. Upowszechniły się jednak na dobre tak naprawdę dopiero w XXI wieku.
Endoprotezy stawów są wybawieniem dla ludzi, którzy bez nich byliby skazani na wózek, a w najlepszym wypadku - na kule lub balkonik. Wiadomo jednak, że na ogół sztuczny twór rzadko dorównuje temu, co stworzyła natura. Życie ze sztucznymi stawami wiąże się z ograniczeniami. Czy zatem w przyszłości da się odtwarzać stawy naturalne?
Zapewne tak. Warunkiem jest odkrycie, wyizolowanie i swoiste ujarzmienie genu odpowiadającego za starzenie się chrząstek stawowych. Dalej to już bioinżynieria genetyczna. Tu jednak kończy się opisywanie faktów, a zaczyna futurologia.