Mieli dyskutować o historii i patriotyzmie, jednak wielu nie uciekło od bieżącej polityki. 1 czerwca w parlamentarnych ławach zasiedli posłowie Sejmu Dzieci i Młodzieży. Chcemy współrządzić – mówią i skarżą się, że są przez władzę lekceważeni. Zgłaszają pomysły, działają lokalnie z nadzieją, że kiedyś nad pulpitami w sali plenarnej zawisną tabliczki z ich nazwiskami. Co w Sejmie mówili posłowie juniorzy? Oto 10 najbarwniejszych wypowiedzi.
W Dzień Dziecka Sejm już po raz 22. opanowali nastoletni parlamentarzyści. Było jak u dorosłych: posiedzenie, młodzieżowi marszałkowie Sejmu, uroczyste obrady, debata i głosowania.
W tym roku 460 posłów zajmowało się tematyką patriotyczną, mieli dyskutować o tradycji narodowej i państwowej, dbałości o historię oraz miejscach pamięci. Nastoletni parlamentarzyści nie uciekli jednak od bieżącej polityki.
CZYTAJ TEKST UCHWAŁY PODJĘTEJ PRZEZ SEJM DZIECI I MŁODZIEŻY
"Jest mi wstyd za to, w jaki sposób rządzicie"
Przemówienie Karoliny Wójcickiej (II LO im. T. Kościuszki w Kaliszu) odbiło się w sieci najszerszym echem. Nastolatka z trybuny sejmowej w ostrych słowach skrytykowała działania rządu Prawa i Sprawiedliwości. – Jest mi wstyd za to, w jaki sposób rządzicie naszym państwem. Państwem, na którym nam wszystkim zależy równie mocno – powiedziała.
Wyjaśniła, że nie podoba jej się "naginanie zasad demokracji, wprowadzanie ogólnego chaosu, decydowanie za kobiety w kwestiach ich moralności, podważanie opinii organów Unii Europejskiej, a przede wszystkim propagowanie postawy nacjonalistycznej".
Wójcicka oceniła, że "dobra zmiana" polega "tylko i wyłącznie na zrujnowaniu budowanej przez lata ekonomicznej, politycznej i społecznej stabilności". – Nie mam czerwonej kartki, ale mam konstytucję – powiedziała na koniec.
"PO chce siłą odzyskać władzę"
Skrajnie odmienne stanowisko zaprezentował Kamil Gleń (ZSE im. J. Korczaka w Dębicy), który w emocjonalnym przemówieniu zaatakował rząd PO. Oskarżył go o "dokonanie demontażu historii w szkołach". – Dokonała tego Platforma, a nie PiS – stwierdził, żądając od Platformy, by ta "rozliczyła się z ośmiu lat rządów, afer i złodziejstwa 340 mld złotych". – Polacy żądają zwrotu tych pieniędzy, to były pieniądze podatników – krzyczał z trybuny, uderzając dłonią w pulpit.
Gleń stwierdził, że Platforma Obywatelska "chce siłą odzyskać władzę", przeciwstawiając się wyborcom, którzy zdecydowali, że to Prawo i Sprawiedliwość ma "kierować Polską". Oskarżył polityków PO o to, że "zależało im wyłącznie na własnych interesach, a nie na Polakach". – To wstyd dla polskiego Sejmu – stwierdził.
"Proszę o zaprzestanie hejtowania"
Gorącą dyskusję próbowała tonować Aleksandra Pałka (IV LO im. K.K. Baczyńskiego w Olkuszu). Wyjaśniła, że w "dorosłej" polityce często razi "kultura dyskusji i brak kultury debaty", skrytykowała zatem część swoich kolegów, którzy próbowali naśladować głośnych parlamentarzystów.
– Dlatego proszę o zaprzestanie, użyję kolokwialnego języka, hejtowania, i zajęcia się, mówiąc kolokwialnie kolejny raz, robotą – a dzisiaj zajmujemy się miejscami pamięci – powiedziała Pałka.
Jej zdaniem miejsca pamięci nie są powszechnie znane ze względu na nietrafny program historii, który zmusza uczniów do ciągłego omawiania tej samej tematyki. – Jeśli my chcemy zrozumieć, co się dzieje dzisiaj w Polsce, jakie są dzisiejsze stosunki międzynarodowe, jak i na kogo głosować, musimy wiedzieć przede wszystkim, jaka jest historia, przede wszystkim wieku XX i XIX – przekonywała.
I dodała: – Powtarzamy ciągle to samo, to samo, to samo. Wiemy, że głupim społeczeństwem łatwiej się manipuluje, dlatego apeluję: skupmy się na historii XX wieku i na historii miejsc pamięci.
Czarny: PiS i PO żrą się między sobą
Zdaniem Norberta Czarnego (Publiczne Gimnazjum nr 5 im. Polskich Olimpijczyków w Radomsku) ciężar odpowiedzialności za propagowanie wiedzy o historii powinni na sobie poczuć posłowie juniorzy. – Większości młodzieży w Polsce nie interesują ani polityka, ani żadne miejsca pamięci narodowej – stwierdził. Dodał, że żadna uchwała nie zachęci rówieśników do czynnego działania. – Zachęcić kogokolwiek możemy my, rówieśnicy tych ludzi. Skończmy z biernym obywatelstwem i przestańmy szkodzić państwu swoją obojętnością – zaapelował do kolegów.
Czarny przyniósł ze sobą dwie chorągiewki partyjne Prawa i Sprawiedliwości oraz Platformy Obywatelskiej. – Te dwa obozy powstały w naszym państwie poprzez wzajemne, kolokwialnie mówiąc, żarcie się między sobą – stwierdził. Zaapelował do kolegów o "zawarcie rozejmu dla dobra państwa".
Konstytucja jak nowotwór
Marcin Wojnarski (VIII LO im. S. Wyspiańskiego w Krakowie) stwierdził, że wzajemne uszczypliwości w czasie debaty wynikają z "ogromnej polaryzacji społeczeństwa". – Ja rozumiem, że jest ogromny spór polityczny w Polsce, ale to nie jest powód – powiedział.
I zaapelował: – Zniszczmy, a może nie zniszczmy, zmieńmy ten nowotwór, który niszczy ten organizm, którym jest Polska, czyli zmieńmy tę konstytucję. Zaapelował więc do "dorosłej" sejmowej opozycji o to, by "naprawdę chciała rozmawiać". – To nie chodzi o to, żeby robić politykę. Chodzi o to, żeby w tym momencie zacząć budować pamięć historyczną – stwierdził.
Unia Europejska jak "tonący okręt"
Agata Przepiórka (III LO im. M. Kopernika w Kaliszu) z mównicy sejmowej powiedziała, że posłowie juniorzy zebrali się, by "udawać, że głos młodych ludzi ma jakikolwiek wpływ na rządzących". – Próbuje się nas uczyć patriotyzmu lokalnego i ogólnonarodowego, podczas gdy prawdziwą lekcję powinniśmy wyciągnąć nie tu, na ojczystej ziemi, lecz w mieście oddalonym o tysiąc kilometrów na zachód, gdzie każdego dnia właśnie ten patriotyzm wystawia się na próbę – stwierdziła.
Jej zdaniem, mamy do czynienia z "groteskową hipokryzją tej sytuacji". Powiedziała, że z jednej strony młodym ludziom mówi się o patriotyzmie, a z drugiej "ci sami ludzie służalczo oddają suwerenność Polski w Brukseli".
– Nadszedł czas, aby przetrzeć oczy i ujrzeć rzeczywisty stan rzeczy. Unia Europejska nie potrafi poradzić sobie z obecnymi problemami. Jest tonącym okrętem, z którego musimy się jak najszybciej ewakuować – stwierdziła. – Unia Europejska musi zostać zniszczona – podsumowała.
Karasińska: Sejm lekceważył miejsca pamięci, teraz zrzucił temat na dzieci
Iga Karasińska (Gimnazjum nr 9 z Oddziałami Dwujęzycznymi im. św. Królowej Jadwigi), komentując uchwałę o miejscach pamięci, zastanawiała się, dlaczego "polska arena polityczna poruszyła ten temat dopiero po 25 latach wolnej Polski i narzuciła go Sejmowi Dzieci i Młodzieży".
– Czy to aby nie parlament powinien rozpatrzyć ten ważny temat, a nie sztucznie wykreowany Sejm Młodych? – pytała.
"Młodzi mają głos"? Słowa "absolutnie niezgodne z rzeczywistością"
W podobnym tonie wypowiedział się Marek Mikołajczyk (V LO im. Jana Pawła II w Toruniu), który zauważył, że uchwała Sejmu Dzieci i Młodzieży pozostanie aktem nienormatywnym, czyli nie będzie miała żadnej mocy prawnej. – Usłyszeć można, że jest to jedynie symbol. Jednak czy w takim razie warto pracować nad dokumentem, który realnie nie ma żadnego wpływu na decyzje podejmowane w Polsce? – zastanawiał się.
I dodał: – Często usłyszeć można: młodzi mają głos, młodzi obywatele decydują. Piękne słowa, prawda? Jednak absolutnie niezgodne z rzeczywistością.
Mikołajczyk stwierdził, że władza tworzy pozory, że młodzież ma siłę decyzyjną.
"Rządzącym nie zależy na włączeniu nas w życie polityczne"
Podobnego zdania jak Mikołajczyk był Dominik Żmuda-Trzebiatowski (Gimnazjum z Oddziałami Mistrzostwa Sportowego im. Jana Pawła II w Miastku). Powiedział, że wielu jego rówieśników popiera utworzenie stałego Sejmu Dzieci i Młodzieży. – Niestety, rządzącym nie zależy na włączeniu nas w życie polityczne w takim stopniu, w jakim na to zasługujemy – powiedział i podkreślił, że wszystko kończy się na jednym spotkaniu w Dzień Dziecka.
Żmuda-Trzebiatowski stwierdził, że potencjał i pomysłowość młodzieży przyniosłyby więcej korzyści niż kłótnie podczas obrad. Nastolatek zwrócił uwagę, że coraz więcej młodych Polaków wyjeżdża za granicę, a gdyby tylko czuli się potrzebni na miejscu, to zostaliby w kraju.
Potrzeba Polski "sprawiedliwej, silnej i zamożnej"
Także Aleksandra Kuc (Gimnazjum TWP w Ciechanowie) zwróciła uwagę na powszechne zjawisko emigracji wśród rówieśników. Wystąpiła z apelem do rządu.
– Współczesny świat wtłacza młode pokolenie w trudną do zaakceptowania rzeczywistość – zauważyła. – Co nas czeka po ukończeniu szkoły, nawet tej najlepszej? Praca od świtu do nocy najczęściej z dala od rodzinnego domu, kredyt na mieszkanie, który musimy spłacać przez całe życie, a w końcu głodowa emerytura.
Stwierdziła, że właśnie dlatego młodzi ludzie emigrują, ale receptą na to zjawisko jest "sprawiedliwa, silna i zamożna" Polska. – Myślę, że kluczem do tego jest zbudowanie wśród Polaków poczucia wspólnoty, dumy narodowej, ale też obowiązku i odpowiedzialności za wspólną przyszłość – oceniła.
Sejm Dzieci i Młodzieży
Sejm Dzieci i Młodzieży to projekt edukacyjny, którego celem jest kształtowanie postaw obywatelskich, szerzenie wśród młodzieży wiedzy na temat zasad funkcjonowania polskiego Sejmu i demokracji parlamentarnej, a od kilku lat także aktywizacja młodych ludzi do działania na rzecz ich środowisk lokalnych.
Pierwsza sesja Sejmu Dzieci i Młodzieży odbyła się w 1994 r. z inicjatywy prezes Polskiej Akcji Humanitarnej Janiny Ochojskiej i wicedyrektor ówczesnego Biura Informacyjnego Kancelarii Sejmu Urszuli Pańko. Tematem sesji była "Wojna – zagrożeniem szczęśliwego dzieciństwa". Była to odpowiedź na trwające wówczas działania wojenne na terenie byłej Jugosławii, które przerodziły się w najbardziej krwawy konflikt w Europie od zakończenia II wojny światowej.
W następnych sesjach Sejmu Dzieci i Młodzieży poruszano takie kwestie jak m.in. ekologia, ekorozwój, globalizacja, szkoła, samorząd uczniowski, praca dzieci. Od początku działalności dziecięcego Sejmu sesja nie odbyła się jedynie w 1999 r.
Polska jako pierwszy kraj w Europie zorganizowała tego typu przedsięwzięcie. Obecnie podobne dziecięco-młodzieżowe parlamenty działają m.in. w Portugalii, Francji, Wielkiej Brytanii, Finlandii i Czechach.