Gdy 13 lutego 1974 r. przyszedł na świat półmilionowy mieszkaniec stolicy Wielkopolski, całe miasto żyło jego narodzinami. "Wydarzenie to stało się gwoździem karnawałowego sezonu w Poznaniu" – pisał "Express Poznański". Losy małego Przemka śledzono przez kilka lat. Dziś pan Przemysław Windorpski jest już po czterdziestce, a liczba mieszkańców stolicy Wielkopolski , po raz pierwszy od kilkudziesięciu lat, właśnie spadła poniżej 500 tysięcy.
Jak podaje Urząd Miasta Poznania, 31 grudnia 2015 r. w stolicy Wielkopolski zameldowanych na pobyt stały było już tylko 496 244 mieszkańców. Taka sytuacja zdarzyła się po raz pierwszy od 41 lat. A dokładnie od 13 lutego 1974 r. Wtedy to o godzinie 7:35 w szpitalu przy ul. Polnej na świat przyszedł syn Doroty i Karola Windorpskich. Mały Przemko ważył 2,8 kg, mierzył 31 cm i z miejsca stał się bohaterem lokalnej prasy, radia i telewizji.
– To było wyróżnienie dla rodziców, ale też szok dla mamy – mówi tvn24.pl Przemysław Windorpski.
Półmilionowy obywatel Poznania »
"Poznański półmilioner" i nagłówek: "Od Przemysława I do Przemysława Windorpskiego" – tak tekst o narodzinach Windorpskiego zatytułował "Express Poznański". "Wydarzenie to stało się gwoździem karnawałowego sezonu w Poznaniu: 13 lutego 1974 r. stolica Wielkopolski stała się półmilionowym miastem. Ponad 700 lat upłynąć musiało od aktu lokacyjnego miasta do tego momentu" – podawała gazeta, chwaląc się, że jako pierwsza informowała o tych narodzinach.
"Mały Przemko sprawcą awansu miasta" – pisała z kolei gazeta Zakładów Przemysłu Metalowego H. Cegielski, w których pracowali rodzice małego.
Medal dla matki "za szczególne zasługi", pozdrowienia od samego Gierka
Na korytarzu szpitala przy ul. Polnej, w którym urodził się półmilionowy poznaniak, z kwiatami i dyplomami uznania czekali przedstawiciele władz i partii. Matce półmilionowego obywatela I sekretarz KW PZPR Jerzy Zasada wręczył bukiet goździków oraz pamiątkowy dokument.
W imieniu społeczeństwa poznańskiego przyjmujemy Cię, Przemysławie Macieju Windorpski, do grona obywateli naszego półmilionowego miasta. Wyrażamy nadzieję, że będziesz godnym członkiem naszego społeczeństwa – uosobieniem pracowitości, sumienności, a ponad wszystko stawiać będziesz zawsze dobro naszej ojczyzny. Życzymy Ci szczęśliwego dzieciństwa i wszechstronnego rozwoju – czytamy w liście gratulacyjnym.
To życzenia dla rodziców od samego I sekretarza Komitetu Centralnego PZPR Edwarda Gierka. Do szpitala zjechali się także przewodniczący Prezydium Miejskiej Rady Narodowej Miasta Poznania Alfred Kowalski i prezydent miasta Stanisław Cozaś.
Matce Przemka wręczono dodatkowo medal Wojewódzkiego Komitetu Frontu Jedności Narodu przyznawany "za szczególne zasługi".
Wydział Zdrowia i Opieki Społecznej Miasta Poznania podarował maluchowi wór z wyprawką, delegacja z zakładów Hipolita Cegielskiego – pluszowego konia i bony towarowe na zakup wózka, zaś prezydent miasta przekazał książeczkę mieszkaniową z pełnym wkładem (18 500 złotych) ufundowaną przez Radę Narodową, z kolei PZU ofiarowało "polisę ubezpieczenia zaopatrzenia dzieci" na sumę 20 tys. złotych. Tych pieniędzy nie można było jednak od razu wydać. Wypłacić mógł je sam "półmilionowy", ale dopiero po ukończeniu 20. roku życia.
– Gdy poszedłem je wybrać w 1995 roku, dowiedziałem się, że na polisie są... 24 złote. Dałem tę kwotę pani z PZU na kawę – śmieje się w rozmowie z nami Przemysław Windorpski.
Zachwyt udzielił się wszystkim, położna napisała wiersz
O narodzinach obywatela nr 500 000 rozpisywały się gazety. Niektórych tekstów, jakie opublikowano w prasie, nie powstydziłyby się dziś największe obecne tabloidy. Rodzinę małego Przemka prześwietlono do dwóch pokoleń wstecz, wymieniano zarobki małżeństwa, rozpisywano się o tym, jak wygląda ich typowy dzień.
W prasie ukazał się nawet wiersz napisany przez położną Jadwigę Wolską, która odebrała półmilionowego poznaniaka:
Półmilionowy opuścił klinikę,
wzrasta w potęgę nasz poznański gród!
Drugą połowę rozpoczął swym krzykiem
On do miliona już nas będzie wiódł!
Półmilionowy obywatel miasta
to jeszcze jeden białej służby plon!
Niechaj z Poznaniem w górę nam wyrasta:
Za zdrowie mleczkiem toast wzniesie on!
Półmilionowy wielką zrobił wrzawę,
choć jeszcze mały, ty nań z dumą spójrz:
Może się uda prześcignąć Warszawę...
Od poznanianek to zależy już!
Ich troje
Rozpisywano się także o dzieciach urodzonych tuż przed Przemkiem i tuż po nim. Obywatelką nr 499 999 okazała się Monika Lisewska, córka małżeństwa nauczycieli, numer 500 001 otrzymał Maciej Zaremba, syn małżeństwa pracującego w Poznańskich Zakładach Produkcji Części Zamiennych Maszyn Budowlanych ZREMB.
"Półmilionowym trojaczkom", jak nazywano ich w gazetach, radiu i telewizji, wyprawiono też wspólną uroczystość nadania imion. Honorowymi opiekunami małego Przemka zostali dyrektor naczelny zakładów HCP Edward Idziak i przewodniczący Rady Przedsiębiorstwa Zygmunt Nowak. Po latach "trojaczki" miały okazję się spotkać.
– Z Moniką chodziliśmy do tej samej szkoły i nadal utrzymujemy kontakt. Macieja spotkałem tylko raz, gdy dziennikarze jednej z gazet, kiedy byliśmy już dorośli, zorganizowali spotkanie całej trójki – opowiada Przemysław Windorpski.
Mały Przemek "udziela" wywiadu
Dziennikarze regularnie odwiedzali rodzinę Windorpskich i opisywali losy małego Przemka. Pisano o uroczystym nadaniu mu imienia, jego skończonym roczku, kolejnych urodzinach, pokazywano go w sylwestrowym wydaniu jednej z gazet "pogodnie patrzącego w nowy rok", opisywano jego niechęć do wstawania do przedszkola czy przeprowadzkę rodziny do nowego mieszkania w bloku. Największym hitem był jednak wywiad z trzymiesięcznym Przemkiem. Oto jego fragment:
– Czy zorientowałeś się już, że miasto, w którym mieszkasz, często nazywa się twoim imieniem? A czy wiesz może, gdzie pracują twoi rodzice? – pytał dziennikarz.
Bobas miał mu odpowiedzieć:
– Słyszałem, że ojciec chodzi do „Ceglorza”, podobno mama też pracowała razem z nim, w jednej fabryce. Jak na poznaniaka to normalne, nie uważa pani?
– Oczywiście wiem, że co 25. mieszkaniec grodu Przemysława – licząc nawet niemowlęta – to pracownik Cegielskiego – popisywał się erudycją dziennikarz.
Losy półmilionowego poznaniaka opisywano do momentu, gdy poszedł do szkoły podstawowej. – Potem wszystko ucichło – mówi Windorpski. Żartobliwie dodaje, że już "nie czerpie profitów" z bycia niegdyś sławnym.
Zobacz Poznań w 1974 r. na zdjęciach Stanisława Wiktora:
ZOBACZ WIĘCEJ ZDJĘĆ NA STRONIE CYFROWEGO REPOZYTORIUM LOKALNEGO
Będzie kolejny "półmilionowy"?
Czy w Poznaniu wydarzyło się coś szczególnego, że stolica Wielkopolski awansowała do grona dużych miast?
W okresie PRL przedmieścia po prostu przyłączano do miasta. Od 1945 r. stało się tak sześciokrotnie. Najważniejsze zmiany to przyłączenia do miasta części wsi Koziegłowy, Piątkowo i Suchy Las w 1973 r. oraz Moraska, Radojewa, Umultowa i części obszaru wsi Skórzewo, Plewiska, Kiekrz, Wielkie, Janikowo oraz Baranowo w 1987 r. Od tamtego czasu zmiana granic miasta miała już tylko charakter kosmetyczny – do Poznania włączono 6 ha należących do wsi Daszewice.
Stolica Wielkopolski stała się miastem półmilionowym właśnie po pierwszym wielkim wchłonięciu części wsi.
Dziś Przemysław Windorpski ma 41 lat, jest szczęśliwym mężem i ojcem trójki dzieci – Oliwii, Kacpra i Dominiki.
Poznań tymczasem znów będzie czekał na półmilionowego obywatela. Na to można byłoby liczyć, gdyby np. zrealizowane zostały plany powiększenia miasta, o których mówił przed rokiem prezydent Jacek Jaśkowiak. Uważa on bowiem, że granice między Poznaniem a niektórymi miejscowościami są sztuczne. Trudno doszukać się np. podziału Suchego Lasu i Poznania – ich zabudowania łączą się w jedną całość.
Problem w tym, że to scenariusz mało realny w najbliższych latach, bo takim rozwiązaniem nie są zainteresowane okoliczne gminy.
– Może byłoby to dobre rozwiązanie dla mieszkańców gmin o trudnej sytuacji finansowej, ale nie dla nas. Mamy niższe podatki od nieruchomości, niższe ceny wody, ścieków, nie sięgamy po środki na budowę dróg z opłat adiacenckich, co zdarza się w Poznaniu, mamy lepiej funkcjonujące usługi komunalne – wylicza wady takiego rozwiązania wójt gminy Komorniki Jan Broda.
Wskazuje też na "lepszy dostęp do władzy" w takich gminach jak jego. – Na spotkanie ze mną mieszkańcy czekają najwyżej tydzień, na spotkanie z prezydentem Jaśkowiakiem czy byłym wiceprezydentem Mirosławem Kruszyńskim ja musiałem czekać aż dwa miesiące – podkreśla.
Za deklaracjami Jaśkowiaka nie poszły przez rok żadne działania. Zresztą jedyną gminą, która mogła być zainteresowana tym pomysłem, był Luboń, który chciano przyłączyć do Poznania już w 1923 r.
Bardziej realnym scenariuszem jest szersza współpraca miasta i okolicznych gmin w ramach aglomeracji poznańskiej, a także... dalsze wyludnianie się stolicy Wielkopolski. Trend widoczny jest od lat. Według danych urzędu miasta pod koniec 2014 r. Poznań zamieszkiwało 501 324 osób, rok wcześniej – 504 490, kolei 31 grudnia 2012 r. – 508 831.
Nie tylko Poznań
Główny Urząd Statystyczny prognozuje, że w 2050 r. Poznań będzie miał około 400 tys. mieszkańców, czyli tyle, ile w latach 50. XX wieku.
– Zgodnie z prognozami na kolejne lata liczba mieszkańców będzie spadać. Władze miasta aktualizują jednak strategię, która ma poniekąd przyczynić się do zahamowania tego procesu – informuje Hanna Surma, rzecznik prasowa Urzędu Miasta Poznania.
Spadająca liczba mieszkańców to jednak problem nie tylko Poznania, ale niemal wszystkich większych polskich miast. Do 2050 r. liczba metropolii liczących powyżej 100 tys. mieszkańców zmniejszy się aż o 12 (z 39 miast w 2014 r. do 27).
– To jest długookresowa konsekwencja niskiej atrakcyjności osiedleńczej i niskiej liczby urodzeń – komentował w "Faktach" TVN prof. Piotr Szukalski, demograf z Uniwersytetu Łódzkiego i autor prognozy dla GUS.
Tylko Warszawa i Rzeszów
Wyjątkami są Warszawa, której do 2050 r. przybędzie 33 tys. mieszkańców (wzrost z 1,735 mln do 1,768 mln) i Rzeszów (wzrost o 2 tys. mieszkańców, z 185 tys. do 187 tys.).
– To jest centrum finansowe, centrum edukacyjne. Myślę, że łatwiej posłać dzieci do przedszkola czy do żłobka – zachwalała stolicę prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz.
Z kolei Rzeszów jak magnes przyciąga biznes. – Nowe zakłady pracy, przemysł lotniczy, przemysł informatyczny, nowe pomieszczenia biurowe – wymienia zalety miasta jego prezydent Tadeusz Ferenc.
Najgorsze scenariusze dotyczą Łodzi, w której liczba mieszkańców spadnie z 706 tys. w 2014 r. do 485 tys. w 2050 r. (ubytek wyniesie aż 221 tys. osób). Wielu łodzian coraz częściej spogląda w kierunku Warszawy.
Stolica Wielkopolski wyludnia się, gdyż coraz więcej poznaniaków przenosi się na przedmieścia. Robią to, bo – paradoksalnie – żyje im się dobrze. – Dwie trzecie spośród osób opuszczających miasto zakotwicza się w powiecie poznańskim – wyjaśniała w "Faktach" TVN Iwona Matuszczak-Szulc z Urzędu Miasta Poznania. Czyli coś za coś.
Więcej o losach półmilionowego poznaniaka, a także o innych ciekawostkach i anegdotach związanych ze stolicą Wielkopolski dowiecie się z książki autora tekstu "Historie warte Poznania. Od Pewuki i Baltony do kapitana Wrony". Jej premiera zapowiadana jest na połowę kwietnia 2016 r.