Islam to dla wielu synonim przemocy, religijnego zacietrzewienia i nietolerancji. O tym, że jest inaczej, przekonywać trudno, zwłaszcza gdy autorzy coraz to brutalniejszych zamachów terrorystycznych twierdzą, że działają w imieniu tej religii.
Z Taharem Ben Jellounem miałem spotkać się w listopadzie ubiegłego roku. Do Warszawy jednak nie przyleciał. Uniemożliwili to zamachowcy z Paryża. Udało nam się krótko porozmawiać dopiero w maju przy okazji Warszawskich Targów Książki. W międzyczasie dżihadyści przeprowadzili kolejne zamachy, w tym w Brukseli. Zaatakowali też potem. Ale książka marokańskiego pisarza "Co to jest islam? Książka dla dzieci i dorosłych" ani trochę nie przestała być aktualna. W końcu Tahar Ben Jelloun zaczął ją pisać po 11 września 2001 r.
MACIEJ TOMASZEWSKI, TVN24.PL: Islam oznacza pokój, o czym wiadomo i o czym pan pisze. Jednak trudno moich rodaków i innych Europejczyków przekonać, że to religia pokoju, po tym, co w ciągu zaledwie kilku miesięcy obejrzeli na ekranach telewizorów. Jakby pan ich przekonał, że to, co widzą, to nieprawdziwy obraz islamu?
TAHAR BEN JELLOUN: Tak, to jest coś innego. Islam stał się zakładnikiem barbarzyństwa terroryzmu i bardzo trudno jest pokazać prawdę – dlatego że terroryści wykorzystują niektóre teksty islamu z VII wieku i przekonują innych w XXI wieku, że islam to przede wszystkim walka, walka barbarzyńska. A żadna religia monoteistyczna nie zachęca do zbrodni, do morderstwa. Nawet samobójstwo jest w islamie całkowicie zabronione. Nie można się zabić z żadnego powodu, dla żadnej sprawy.
To prawda, że islam w VII wieku prowadził wojny, kiedy Prorok [Mahomet – red.] był zagrożony, ale to, co się działo 14 wieków temu, nie ma dziś racji bytu. Oczywiście trudno jest pokazać, jaka jest prawda. Bardzo trudno. Dlatego mówię, że nastąpiło porwanie islamu, zawłaszczenie. I zresztą muzułmanie, spokojni muzułmanie, nie wykonali tej pracy, którą powinni, żeby pokazać tę prawdę. Od razu trzeba było zaprotestować przeciwko temu skandalicznemu wykorzystaniu islamu.
Tym, co nastawia Europejczyków negatywnie do islamu i o czym pan pisze w "Co to jest islam?", jest stosunek do kobiet. Sam pan zauważa, że traktowanie kobiet to miara rozwoju cywilizacji, a nie da się ukryć, że w wielu krajach muzułmańskich kobiety to obywatele drugiej kategorii.
Beduini, zanim pojawił się islam, traktowali kobiety w sposób jeszcze gorszy. To nie islam źle traktuje kobiety, to Arabowie źle traktują kobiety. Taka jest tradycja beduińska, która trwa pomimo pojawienia się islamu. Islam, podobnie jak chrześcijaństwo czy judaizm, ma nieufność w stosunku do kobiet, nie daje im wszystkich praw, na które zasługują. Żadna religia tak naprawdę nie szanuje kobiety, to wiadomo. W judaizmie jest napisane, że kobieta jest gorsza od mężczyzny i islam również przejmuje ten obraz kobiety jako istoty niższego rzędu.
W VII wieku, w epoce proroka Mahometa, kobieta, która raczej nie pracowała, opiekowała się tylko mężczyzną, dziedziczyła tylko połowę spadku, mężczyzna dziedziczył cały spadek. Tyle że obecnie kobiety pracują, mają udział w ekonomii, a władze nie chcą zmieniać prawa. W Maroku jest teraz prowadzona przez kobiety i mężczyzn takich jak ja kampania na rzecz równego traktowania kobiet i mężczyzn, jeśli chodzi np. o kwestie spadkowe.
Ale zmiana na razie jeszcze nie nastąpiła.
Nie. Dlatego że jest opór w społeczeństwie arabskim. Za każdym razem, kiedy pojawiali się reformatorzy pewnych praktyk, za każdym razem byli zwalczani przez konserwatystów.
Miałem ostatnio problem z przekonaniem koleżanki, że kultura islamska jest wciąż żywa. Chciała, żebym podał jej przykład współczesnego muzułmańskiego myśliciela, filozofa. Nie sądzi pan, że to jest też problem świata muzułmańskiego, ta nieumiejętność autoreklamy?
Przede wszystkim jest bardzo wielu myślicieli, filozofów muzułmańskich, którzy pracują w cieniu, zastanawiają się nad islamem oświeconym. Mogę podać nazwiska. [Tahar Ben Jelloun napisał na kartce nazwiska m.in.: Marokańczyka Mohammeda Abed al-Jabriego, Tunezyjczyka Youssefa Seddika, Egipcjanina Nasra Hamida Abu Zayda]
Niemniej w swojej książce opisuje pan zmagania między wiarą a rozumem w łonie islamu i zauważa pan, że rozum jest w odwrocie. Czy to ma szansę się zmienić?
Mamy szansę, dlatego że np. lider tunezyjskich islamistów Raszid Gannuszi oświadczył, iż islam i polityka są rozłączne. I jest to deklaracja o historycznym znaczeniu.
Ale Tunezja nie jest dużym krajem.
Tak, to mały kraj zagrożony przez terrorystów.
A propos zagrożeń. Wielu moich rodaków i w ogóle Europejczyków obawia się, że ostatnia fala imigracji z Bliskiego Wschodu jest wręcz zagrożeniem dla cywilizacji judeochrześcijańskiej. Co miałby pan do powiedzenia ludziom, którzy obawiają się, że tych kilka milionów ludzi oznacza koniec ich świata?
Nie mogę nic powiedzieć. Bo jeśli są przekonani, że są zagrożeni, to co takiego mogę im powiedzieć? Myślę, że nie ma zagrożenia, ale politycy lubią budzić i ożywiać ten strach, bo wtedy jest łatwiej. Uchodźcy to są ludzie w bardzo trudnej sytuacji, w rozpaczy i przede wszystkim szukają możliwości powrotu do siebie, dlatego że zostali wygnani przez wojnę ze swojego kraju. Moim zdaniem nie ma zagrożenia dla cywilizacji judeochrześcijańskiej.
Tahar Ben Jelloun – urodzony w 1944 r. marokański autor piszący po francusku; autor powieści, z których najsłynniejsze to "O mojej matce", "Dziecko Piasku" i "Święta noc". Książkę "Co to jest islam? Książka dla dzieci i dorosłych" wydało wydawnictwo Karakter.
Rozmawiał Maciej Tomaszewski