Po co kobietom piersi? Dlaczego na pierwszą randkę warto zabrać linijkę? Czy Mick Jagger jako pracownik zieleni miejskiej miałby powodzenie wśród kobiet? Człowiek jest zwierzęciem – i biologia to obnaża. O mechanizmach, które kierują nami na randkach, rozmawialiśmy z profesorem Bogusławem Pawłowskim, kierownikiem Katedry Biologii Człowieka Uniwersytetu Wrocławskiego.
Anna Winiarska: Czy jest w naszym wyglądzie coś, co jest ważniejsze od całej reszty? Jakiś warunek atrakcyjności - jeśli tego nie ma, to nigdy nie będziesz się podobać?
Bogusław Pawłowski: Są pewne uniwersalne cechy, które zawsze będą istotne, na przykład brak poważnych deformacji. Każdy jednak może mieć nieco inne priorytety co do własnych preferencji. Są mężczyźni, dla których najbardziej istotną cechą będzie na przykład wielkość piersi kobiety. Dla innych priorytetem będzie długość nóg. Dla jeszcze innych będzie to budowa twarzy lub względna masa ciała. A wszystkie pozostałe elementy będą mniej ważne.
AW: Czy to znaczy, że ci z nas, którzy nie są zbyt atrakcyjni, mogą to jakoś zrekompensować, wyrównać swoje szanse?
BP: Ależ oczywiście! Jak patrzę na przykład na Micka Jaggera, to on nie wydaje się zbytnio atrakcyjny. Gdyby pracował jako kierowca autobusu czy był urzędnikiem, to nie sądzę, żeby miały tyle adoratorek, które były nim zachwycone.
Wiadomo, że wygląd jest tylko jedną z cech człowieka. Badania pokazują na przykład, że niscy panowie, którzy mają wyższe wykształcenie, nie mają problemu ze znalezieniem partnerki i z założeniem rodziny. Nie znaczy to oczywiście, że nie mieliby lepiej, gdyby byli wyżsi – mieliby! Natomiast ci mężczyźni, którzy oprócz braków w urodzie są też mało inteligentni, mają niższe wykształcenie i jeszcze do tego chorują, mają o wiele gorsze szanse.
Wygląd czy niski wzrost mężczyzny można więc zrekompensować. Znamy takie pary. Na przykład sir Bernard Ecclestone, milioner, właściciel Formuły 1. Jego drugą żoną była Slavica Radić, wyższa od niego o ponad głowę. Rod Steward, Dustin Hoffman czy wielu znanych artystów, czy aktorów, którzy wcale nie są wysocy, często pokazują się z partnerkami wyższymi od siebie. Bo mają oni przynajmniej jeden z tak ważnych atrybutów, jak talent, sława, inteligencja czy poczucie humoru. I kobietom to się podoba.
Nicole Kidman kiedyś była w związku z Tomem Cruise'em, który (szczególnie kiedy ona założyła buty na obcasie) był od niej znacznie niższy. Gdy w jednej z moich publikacji naukowych wspomniałem, że w populacjach zachodnich mężczyźni są średnio o około dziewięć procent wyżsi od swoich partnerek (co zresztą było od dawna wiadome), media to podchwyciły i ogłosiły, że taka powinna być różnica miedzy mężczyzną a kobietą. Dziewięć procent. Nawet niektórzy nazwali to regułą Pawłowskiego! Potem w rożnych czasopismach pojawiały się pary, które się rozwodziły i pisano: "No tak, to było oczywiste, że oni się rozwiodą albo rozstaną, dlatego że są dobrani niezgodnie z regułą Pawłowskiego". Jednym z tych przykładów było właśnie rozstanie między Tomem Cruise'em i Nicole Kidman. Zdaniem mediów to nie mogło trwać, bo Tom Cruise nie był co najmniej o dziewięć procent wyższy od Nicole Kidman. Problem jednak polega na tym, że ta moja publikacja w ogóle nie była o tym. Dotyczyła bowiem tego, że ludzie dostosowują swoje preferencje co do wysokości ciała partnera w zależności od własnego wzrostu. Dziennikarze nie zrozumieli celu i wniosków tej pracy.
AW: A w zasadzie dlaczego wzrost partnera ma dla nas znaczenie?
BP: Są badania, które pokazują, że wzrost może być związany na przykład z lepszym stanem zdrowia. Choroby w dzieciństwie mogą wpływać na tempo wzrastania i ostateczną wysokość ciała, a zatem jeśli ktoś ma dobrą kondycje biologiczną, to jest w stanie zwalczyć wirusy czy bakterie i równocześnie inwestować "bez zakłóceń" w proces wzrastania. Poza tym jak mężczyzna jest większy, to budzi też większy respekt u innych. Tak samo to działa u innych zwierząt.
To jednak dotyczy głównie panów, u kobiet jest odwrotnie. Te zbyt wysokie mają problemy ze znalezieniem partnera, bo jeśli interesują się faktycznie mężczyznami wyższymi od siebie, to mają mocno ograniczony wybór. Za to mężczyzna - im jest wyższy (w granicach normy), tym większą ma pulę potencjalnych partnerek.
To, że mężczyzna z reguły jest wyższy od swojej partnerki to jednak norma głównie w społeczeństwach zachodnich. Inaczej jest w wielu społeczeństwach w Afryce, gdzie ludzie nie kojarzą się pod względem wzrostu, gdzie jest więcej niż w Europie małżeństw, w których mężczyzna jest niższy od żony.
AW: Czyli gdyby nie nasz bagaż kulturowy, to już na pierwszej randce częściej niż pytanie: "Jakie filmy lubisz?" padałoby na przykład: "Jak przechodziłeś różyczkę?".
BP: (śmiech) Tak, ma pani rację, coś w tym jest. Ci, którzy krócej i rzadziej chorowali, mogą mieć lepszą odporność i mogą mieć zdrowsze dzieci. A to może być ważne, gdy wybieramy długoterminowego partnera.
AW: Czy w takim razie frazesy, że "o gustach się nie dyskutuje", że "piękno leży w oku patrzącego", mają jakieś naukowe podłoże?
BP: Powiedziałbym, że to zależy od tego, o jakim pięknie mówimy. Mamy dość zróżnicowane gusta, jeśli chodzi o malarstwo, rzeźbę czy inne artefakty, które tworzy człowiek. W kwestiach estetyki "obiektów biologicznych" częściej gusta te są jednak jednolite i mają uniwersalny charakter. Na przykład niektóre zwierzaczki postrzegamy jako bardzo milusińskie i podobają się niemal wszystkim, a inne nie budzą sympatii i to pomimo tego, że nie są dla człowieka groźne. Do tych pierwszych zaliczyć można koalę czy inne, szczególnie młode niedźwiedzie, a do tych drugich na przykład wielbłąda. W tym przypadku atrakcyjność nie zależy od tego, kto patrzy. Będą się zdarzać pewnie wyjątki, jak zawsze, ale generalnie są to kwestie dosyć uniwersalne.
Podobnie jest w przypadku atrakcyjności fizycznej człowieka. Gdyby pewne cechy związane z atrakcyjnością nie były powszechnie z nią związane, to czy miałyby sens konkursy typu "Miss Universe"?
AW: Czy to znaczy, że nawet osoba uznawana za wielką piękność – na przykład Miss Universe – może się komuś nie podobać?
BP: Mało prawdopodobne, aby ktoś uznał miss za brzydką, ale oczywiście dla wielu może być nieco mniej atrakcyjna niż na przykład wicemiss. Problem polega na tym, że z naukowego punktu widzenia trudno o obiektywne mierniki atrakcyjności. Nawet jak antropolog policzy proporcje twarzy i ciała, to nie ma stuprocentowej gwarancji, że w ten sposób stworzy postać, która będzie dla wszystkich przepiękna.
Dzisiaj najczęściej stosowanym miernikiem atrakcyjności jest uśredniona subiektywna ocena dokonywana przez wiele osób. Wygląda to tak, że pokazujemy badaną twarz albo całą sylwetkę grupie osób, które są w stanie oceniać jej atrakcyjność na jakiejś skali, na przykład od 1 do 7. Oni oceniają, a my potem te oceny uśredniamy. I wtedy mówimy, że dana osoba jest bardziej albo mniej atrakcyjna, w zależności od tego, jaki wynik uzyskała. Ale trzeba pamiętać, że niektóre twarze mają dość jednolite oceny u wszystkich oceniających, a niektóre bardzo zróżnicowane.
Niewątpliwie wszystkie uczestniczki konkursów miss (a w szczególności Miss World, gdzie są już wyselekcjonowane, bardzo atrakcyjne panie) najpewniej przez ogromną większość będą oceniane jako osoby bardzo atrakcyjne.
Co nie znaczy, że to, co dziś uważamy za atrakcyjne, jest stałe, że nie ma możliwości, żeby to się zmieniło. W szczególności w przypadku budowy ciała. Na przykład gdy panuje głód czy są sezonowe braki żywności, to w takich warunkach ekologicznych atrakcyjniejsze dla mężczyzn będą kobiety o "pełniejszych" kształtach. Są nawet takie społeczności afrykańskie, w których kobiety się wręcz tuczy. Zamyka się je na ileś tygodni, aby się zbytnio nie ruszały, i intensywnie się je karmi. Natomiast jeśli mamy taki dobrobyt, jak w tej chwili w społeczeństwach zachodnich, to większym powodzeniem mogą się cieszyć panie szczuplejsze.
AW: A jakie cechy wyglądu przykuwają naszą uwagę jako pierwsze?
BP: Wiadomo, że kobiety i mężczyźni, jeżeli są heteroseksualni, zwracają uwagę na inne cechy wyglądu u płci przeciwnej. Wiele badań wskazuje, że u mężczyzn taką cechą, która najbardziej przykuwa uwagę kobiet - przynajmniej w naszym kręgu kulturowym - jest sylwetka i to, czy mężczyzna jest wysoki. Z tym, że wzrost oceniany jest w stosunku do średniej w danej populacji. Tam, gdzie średni wzrost mężczyzny wynosi 1,5 metra, mężczyzna o wzroście 1,56 już może być uznany za wysokiego i przystojnego.
To nie znaczy, że wzrost jest jedynym kryterium oceny budowy ciała. Ważna jest też masa ciała. Oczywiście atrakcyjna jest taka budowa ciała mężczyzny, która nie jest nadmiernie otłuszczona, a proporcje są odpowiednio męskie. Czyli na przykład barki są dużo szersze niż biodra i brak tak zwanego brzuszka!
Kiedy mężczyzna ocenia, czy podoba mu się sylwetka kobiety, to zazwyczaj zwraca uwagę na kształt ciała, a ten zależy między innymi od typu otłuszczenia. Patrzy też na twarz i inne cechy płciowo dymorficzne, na przykład piersi. Poza tym też na proporcje długościowe, czyli na przykład długość nóg w stosunku do reszty ciała. Nie bez powodu mężczyźni często zwracają uwagę na piękne, długie nogi.
AW: Wspomniał pan, że u kobiet ważne jest rozmieszczenie tkanki tłuszczowej. Lansowane kanony piękna mówią nam, że tłuszcz może znajdować się na udach, piersiach, na pośladkach. Jeśli jednak ta tkanka pojawi się na ramionach albo na twarzy, to już nie jest takie piękne. To tak naprawdę ten sam materiał. Dlaczego więc jedne partie ciała traktujemy tak preferencyjnie, a inne po macoszemu?
BP: Jak wspomniałem, u człowieka mamy dymorfizm płciowy, czyli różnice w wyglądzie między kobietą a mężczyzną. Do takich cech należy rozkład podskórnej tkanki tłuszczowej i występowanie talii u kobiety. Różnicy tej nie ma na przykład u naszych najbliższych krewnych – szympansów.
W okresie dojrzewania zwiększa się u dziewcząt ilość tkanki tłuszczowej w okolicy pośladków i ud. Pojawiają się piersi, czyli otłuszczenie gruczołów sutkowych.
Są różne hipotezy, dlaczego kobiety mają taki rozkład tkanki tłuszczowej, że więcej jest go w obrębie pośladków i ud, a nie w górnych partiach ciała. Moja hipoteza dotyczy przyczyn biomechanicznych. Ponieważ jesteśmy gatunkiem dwunożnym, musimy mieć środek ciężkości ciała w takim miejscu, żeby dobrze utrzymywać równowagę w czasie poruszania się. Ponieważ w czasie ciąży (a potem też przy noszeniu niemowląt) u kobiet zmienia się niekorzystnie położenie środka ciężkości, to aby zachować efektywność (nie tracić stabilności) dwunożnej lokomocji, dobrze mieć niżej dodatkowy "balast" w postaci tkanki tłuszczowej. Tkanka ta zresztą może być też wykorzystywana jako zapas energetyczny w sytuacji, gdy kobieta w ciąży lub karmiąca ma większe zapotrzebowania energetyczne.
AW: Człowiek jest jedynym gatunkiem, który ma piersi przez cały czas?
BP: Tak, u kobiet tak zwane stałe piersi pojawiają się w okresie dojrzewania i już nie znikają. U innych naczelnych te gruczoły powiększają się pod koniec ciąży i w trakcie laktacji, ale z czasem maleją. No i nie są otłuszczone.
Swoją drogą człowiek pod względem ilości tkanki podskórnej tłuszczowej jest wyjątkiem wśród naczelnych. Niewiele jest w ogóle ssaków, niebędących ssakami morskimi, które mają tyle tkanki tłuszczowej, ile ma człowiek. A wśród ludzi to kobiety mają tej tkanki więcej. Najwyraźniej podczas ewolucji mężczyźni zaczęli preferować kobiety, które miały określoną ilość podskórnego tłuszczu. Pewnie takie kobiety były bardziej płodne, rodziły zdrowsze dzieci, które też miały odpowiedni zapas tkanki tłuszczowej. W związku z tym były zabezpieczone przed zimnem i miały jeszcze rezerwy energetyczne. Musimy pamiętać o tym, że przez większość naszej ewolucji nie było tak pięknie, jak jest teraz w społeczeństwach zachodnich - dostęp do jedzenia był o wiele bardziej ograniczony, często zdarzały się okresy głodu. Dlatego kobieta, która potrafiła je przetrwać, była ceniona.
AW: A dziś?
BP: Sam kształt ciała – ta specyficzna figura, określana czasem mianem klepsydry - jest uniwersalnie postrzegana jako cecha atrakcyjna. Jest bardzo charakterystyczna i preferowana we właściwie wszystkich społeczeństwach.
Można łatwo policzyć proporcje obwodu talii do bioder, czyli wskaźnik WHR, a ten, który jest atrakcyjny u kobiet powinien być mniejszy niż około 0,75. Druga ważna cecha atrakcyjności kobiety to jej względna masa ciała oceniania wartością tak zwanego wskaźnika BMI (to stosunek masy ciała do jego wysokości)
AW: Czyli atrakcyjność da się zmierzyć matematycznie?
BP: Jak najbardziej.
AW: Wspomniał pan o dwóch wskaźnikach – BMI i WHR. Czy można wskazać, który z nich lepiej wskazuje atrakcyjność?
BP: To, który z nich ma większe znaczenie dla atrakcyjności kobiety, zależy od warunków ekologicznych, czyli na przykład wspomnianego ryzyka przynajmniej sezonowych niedoborów pokarmu. Bo o ile WHR raczej jest uniwersalną cechą i wszędzie stosunkowo niski będzie u kobiet bardziej atrakcyjny, o tyle pożądana względna masa ciała będzie się zmieniać.
Badania w społeczeństwach zachodnich wskazują, że ważniejszym wskaźnikiem jest BMI. No bo w sumie stosunkowo rzadko zdarzają się bardzo wysokie WHR-y u młodych kobiet (abstrahuję od tych kobiet, które są w ciąży). Poza tym czasami tego nie widać, kobieta może się tak ubrać, żeby zamaskować swoją nieatrakcyjną sylwetkę. A już masę ciała trudniej ukryć. Jeśli ktoś jest nadmiernie otyły, to widać to z daleka. Względna masa ciała (BMI) wydaje się silniej wpływać na ocenę atrakcyjności kobiety niż proporcja biodra - talia. Dopiero jak mamy kilka kobiet o bardzo podobnej względnej masie ciała zaczyna być istotny wskaźnik taliowo-biodrowy.
AW: Było już o kobietach, to może teraz o mężczyznach. Chodzi o ten popularny mit: rozmiar nosa, dłoni bądź stopy odpowiada rozmiarowi przyrodzenia. Czy to przeświadczenie ma jakiekolwiek podstawy w biologii? I czy kobiety zwracają na to uwagę, oceniając atrakcyjność mężczyzny?
BP: My robimy badania naukowe, nie badamy mitów tego typu. O ile mi wiadomo, nie ma takiej zależności, oprócz oczywistych proporcji. Bo skoro ktoś ma większe ciało, to z reguły ma też różne części ciała większe. Ma większe stopy, większe dłonie, większy nos, większe narządy płciowe. Zależność ta nie jest jednak liniowa, a to znaczy, że jeśli ktoś jest o 10 procent wyższy, to będzie miał też dłuższe prącie o 10 procent.
Co więcej, wbrew temu co czasami mężczyźni podejrzewają, jeśli bierzemy pod uwagę jakąś intymną część ciała, to kobiety raczej zwracają większą uwagę na kształt i wielkość pośladków mężczyzny niż na jego narządy płciowe.
AW: Na zakończenie naszej rozmowy spróbujmy stworzyć profil idealnej osoby.
BP: Tak, takie próby można znaleźć w internecie. Tworzą je różne czasopisma. Robią to trochę inaczej niż naukowcy, bo tworzą coś w rodzaju kolażu. Sklejają twarz jednej aktorki z biustem innej, z środkową częścią ciała innej aktorki, z nogami innej aktorki i tak dalej. W ten sposób tworzą postać, która według wielu mężczyzn jest ideałem. Podobnie można zrobić w przypadku mężczyzny.
Co ciekawe, okazuje się, że jeśli tworzy się "idealnego mężczyznę", to trochę inaczej on będzie wyglądać, kiedy decydują o tym panowie, a inaczej, kiedy robią to panie. Podobnie zresztą jest z "idealną kobietą" - mężczyźni i kobiety podchodzą do tego nieco inaczej. Najwyraźniej nie do końca wiemy, co się płci przeciwnej najbardziej podoba.
Na przykład kobietom wydaje się, że mężczyźni będą wybierali bardzo szczupłe partnerki, a tak nie jest. Nie mówię, że otłuszczone czy że z nadwagą i otyłością, ale nie aż tak szczupłe, jak wydaje się to kobietom. Niezgodność w ocenie doprowadza czasami do poważnych zaburzeń, różnych dysmorfii, u kobiet może to być anoreksja lub bulimia, a u mężczyzn przesadne rozbudowywanie umięśnienia. Panowie budują masę mięśni i wydaje im się, że im bardziej będą umięśnieni, tym bardziej będą atrakcyjni. A wcale tak nie musi być.
AW: Czyli ideał jest trudny do osiągnięcia, ale wychodzi na to, że wcale niekonieczny.
BP: Oczywiście! Absolutnie niekonieczny. I na pewno nie będzie dla każdego taki sam, a gdy jeszcze do tego dorzucimy takie cechy, jak zapach ciała czy głos, to już na pewno nie da się tego zrobić!