logotyp tvn24

Magazyn TVN24

Lista tematów

  • 1
    Katarzyna Świerczyńska Anioł z Maszewa i 200 pań. "Chłop ma tyle roboty, a obcymi kobietami się zajmuje"
  • 2
    Katarzyna Zdanowicz Zniszczone marzenia, poraniona psychika. "To będzie jeden z najgłośniejszych procesów od lat"
  • 3
    Tomasz-Marcin Wrona Xawery Żuławski: ojciec szedł odważnie ku śmierci, po męsku i artystycznie
  • 4
    Wanda Woźniak "Anioły i demony". Prali dzieciom mózgi, odcinali od rodziców
  • 5
    Monika Winiarska Zamachy, katastrofy, samobójstwa. Klątwa Kennedych trwa?
  • 6
    Sylwia Majcher Anja Rubik: kupowanie nowych ciuchów nie jest modne
  • 7
    Tomasz Wiśniowski Geniusz został bankrutem. Sprzedał nawet trampki i skarpetki
  • 8
    Filip Czekała Bóbr i żubr na talerzu? Kiedyś jedliśmy wronę, minoga, szczeżuję
logotyp tvn24

Magazyn TVN24

Katarzyna Świerczyńska

Anioł z Maszewa i 200 pań. "Chłop ma tyle roboty, a obcymi kobietami się zajmuje"

Zobacz

Tytuł: Piotr Kamiński z pomieszczenia na miotły zrobił gabinet Źródło: Robert Stachnik

Katarzyna Zdanowicz

ZobaczZniszczone marzenia, poraniona psychika. "To będzie jeden z najgłośniejszych procesów od lat"

Czytaj artykuł

Tomasz-Marcin Wrona

ZobaczXawery Żuławski: ojciec szedł odważnie ku śmierci, po męsku i artystycznie

Czytaj artykuł

Wanda Woźniak

Zobacz"Anioły i demony". Prali dzieciom mózgi, odcinali od rodziców

Czytaj artykuł

Tytuł: Zorganizowana grupa dla zarobku rozdzielała dzieci z rodzicami Źródło: Shutterstock

Monika Winiarska

ZobaczZamachy, katastrofy, samobójstwa. Klątwa Kennedych trwa?

Czytaj artykuł

Tytuł: Rodzina Kennedych. Wydaje się, że śmierć ich sobie upodobała Źródło: Paul Schutzer/The LIFE Picture Collection/ Getty Images

Sylwia Majcher

ZobaczAnja Rubik: kupowanie nowych ciuchów nie jest modne

Czytaj artykuł

Tomasz Wiśniowski

ZobaczGeniusz został bankrutem. Sprzedał nawet trampki i skarpetki

Czytaj artykuł

Tytuł: Boris Becker roztrwonił niemałą fortunę Źródło: Alexander Hassenstein/Bongarts/Getty Images

Podziel się

Kiedyś tenisowy geniusz, sześciokrotny mistrz turniejów wielkoszlemowych, z czasem tata, rozwodnik, przedsiębiorca, komentator, a dziś 51-letni bankrut. Boris Becker odegrał mnóstwo ról. Ostatnio głównie lawiruje przed kolejnymi wierzycielami. Szukał nawet wstawiennictwa u papieża, w tym celu odwiedził biskupa kaliskiego. Po mistrzowsku roztrwonił miliony, stracił też pamiątki z bogatej kariery. Czego nie dotknął się poza tenisem, kończyło się katastrofą.

Zakończona w połowie lipca aukcja jego sportowych relikwii przyniosła niespełna 694 tys. funtów, czyli jakieś 3,25 mln zł. Spodziewano się trzykrotnie mniejszych zysków, ale magia trwającego w tym czasie Wimbledonu zadziałała. Bo kto jak kto, ale Boris Becker, trzykrotny zwycięzca tej imprezy, już na zawsze będzie się kojarzyć z najsłynniejszym tenisowym turniejem.

Pod młotek poszły 82 przedmioty z jego osobistej kolekcji pamiątek po zakończonej w 1999 roku karierze. Brytyjski dom aukcyjny Wyles Hardy & Co zlicytował m.in. replikę pucharu za zwycięstwo w finale US Open i kopię Pucharu Davisa. Nabywców znalazły również koszulki Beckera, zegarki, fotografie, a nawet trampki i skarpety treningowe.

Becker spłukany, Fibak zdziwiony

To nie było tak, że oddał je z własnej woli. Becker przestał być wypłacalny. Dwa lata temu sąd w Londynie uznał go za bankruta. Należało szukać czegoś, co da się spieniężyć. Padło na pamiątki z kortu. Zysk z aukcji przerósł najśmielsze oczekiwania, ale to i tak kropla w morzu potrzeb, bo długi Beckera szacuje się na 40 mln euro (37 mln funtów).

To sztuka przepuścić fortunę, jakiej się dorobił (22,5 mln euro na korcie, ponad 100 mln z honorariami od sponsorów).

- Dziwi mnie to, bo to był bardzo inteligentny sportowiec, z wielką pewnością siebie. To nie jest jakiś zagubiony człowiek, który dochodzi w życiu do czegoś po omacku. Do niego nie pasują żadne przekręty, brak dyscypliny i brak wizji. Muszę podkreślić to raz jeszcze: jestem bardzo zdziwiony, jak jego życie się potoczyło, że dochodzi do tego, że musi aż sprzedawać swoje puchary, aby pokryć swoje długi – nie kryje zaskoczenia Wojciech Fibak, najlepszy polski tenisista w historii, dobry znajomy Beckera z kortu, dziś biznesmen.

Wystawione na licytację pamiątki potrójnego mistrza Wimbledonu / Źródło: twitter.com/wyleshardy

Gruby, rudy i z bogatym ojcem

To Fibak pierwszy zwrócił uwagę na niesamowicie zwinnego młodego Niemca z rudą czupryną. Boris miał wtedy 16 lat. W świecie tenisa był jeszcze anonimowy.

- W Monte Carlo go wypatrzyłem. Grałem w turnieju seniorów, on – juniorów. Zobaczyłem bardzo ambitnego młodzieńca. Jego uderzenia były niesamowite, imponował mi sposobem poruszania. Zaprosiłem go na lunch. Nie mógł uwierzyć, że poprosiłem go o wspólną grę. Tak zaczęła się nasza przyjaźń, która trwa do dziś – wspomina finalista tradycyjnie zamykającego sezon turnieju Masters i zwycięzca Australian Open w deblu.

Początkowo Fibak musiał znosić złośliwości ze strony kolegów-tenisistów, którzy kpili, że wziął sobie do pary jakiegoś nieznanego, nieopierzonego rudzielca.

- Pytali mnie: "Dlaczego grasz z tym Beckerem? Przecież on jest gruby, niezdarnie się porusza po korcie. Jego ojciec, architekt, jest bogaty, pewnie ci płaci, żeby grał z tobą w deblu". Odpowiadałem: "czy wy nie widzicie, że to geniusz?". Przeczuwałem, że to przyszły mistrz. To samo miałem, gdy pierwszy raz widziałem Samprasa czy Nadala. Oni mieli to coś. To samo dostrzegłem u tego 16-letniego Beckera. Właśnie dlatego zapytałem go, czy nie chciałby ze mną grać w deblu – przyznaje dziś z satysfakcją Fibak.

Wrócili porsche po finale do domu

Początki z Beckerem w grzej deblowej nie były łatwe. Owszem, Fibak – parę lat wcześniej dziesiąta rakieta świata – miał już wyrobione nazwisko, ale Niemiec dopiero na nie pracował. Byli tenisową parą na dorobku. Żeby grać w liczących się i dobrze opłacanych turniejach, musieli wypraszać u organizatorów tzw. "dzikie karty". Nie spełniali wymogów formalnych, bo byli nisko notowani, ale dostawali zielone światło na grę i zaczęli robić furorę.

- Boris pierwszy większy turniej wygrał w deblu właśnie ze mną. To było w Monachium i rok 1984, a on miał 16 lat. Do dziś pamiętam, jak odwoziłem go po finale swoim porsche do jego rodzinnego miasta Leimen, w pobliżu Heidelbergu. Był taki szczęśliwy. Pochodzi z bardzo porządnej rodziny. Mówiłem jego rodzicom, że ma wielki talent, że będzie jednym z najlepszych tenisistów na świecie. Wtedy jego mama mówiła: "Zuerst Abitur muss sein", czyli "najpierw matura, bo z tenisem to nigdy nie wiadomo" – wspomina z uśmiechem Fibak.

Prezydent jego kibicem, rakieta dla papieża

Intuicja go nie zawiodła. Rok po sukcesie w Monachium Becker został niespodziewanym mistrzem Wimbledonu. W finale pokonał starszego o dziewięć lat, faworyzowanego Kevina Currena. Amerykanin był w dziesiątce najlepszych tenisistów świata. Niepełnoletni Niemiec w tym samym zestawieniu zajmował 20. miejsce, a wygrał w czterech setach i upiekł dwie pieczenie na jednym ogniu. Został mistrzem, najmłodszym w historii Wimbledonu (miał 17 lat i 227 dni) i pierwszy raz zasmakował, czym jest sława.

Niemcy od 7 lipca 1985 roku pękali z dumy. Pokochali Borisa. W kraju zapanowała wręcz histeria. Wreszcie mieli bohatera światowego formatu. Wojownika, który w trzeciej rundzie w cudowny sposób broni dwie piłki meczowe. Cierpi, płacze, żywo gestykuluje. Gdy idzie po jego myśli, zaciska pięści. Publice to się podobało.

Finał oglądało 12 mln rodaków Beckera. Jego zagorzałym kibicem stał się prezydent RFN Richard von Weizsaecker. W niemieckich urzędach stanu cywilnego imię Boris trafia do grupy najczęściej wybieranych dla chłopców. Trzy tygodnie po spektakularnym sukcesie Borisa Beckera rozpoznaje 92 proc. Niemców. Za chwilę członkostwo w klubach tenisowych RFN przekroczy milion osób.

Jego zdjęcie trafia na okładkę amerykańskiego magazynu "Sports Illustrated", a w tytule artykułu o mistrzu pada słowo "Wunderkind". Po prostu cudowne dziecko. BBC wybiera Borisa sportową osobowością roku. Na audiencji przyjmuje go papież Jan Paweł II, którego tenisista obdarowuje mistrzowską rakietą.

Puma, sponsor techniczny Beckera, staje się liderem na rynku rakiet tenisowych. Wszyscy kochają cudowne dziecko niemieckiego tenisa, które pnie się w górę w światowym rankingu. Rok po Wimbledonie Boris był czwarty, parę tygodni później – już drugi.

17-letni Niemiec sensacyjnym mistrzem Wimbledonu (1985) / Źródło: Getty Images

Miami, Majorka i Monte Carlo

Jego kariera dopiero nabierała rozpędu. Przez 15 lat wygra sześć turniejów wielkoszlemowych - poza Londynem (królem Wimbledonu będzie jeszcze dwa razy) także w Nowym Jorku i Melbourne. Zwycięży w sumie w 49 finałach, zostanie również mistrzem olimpijskim w grze podwójnej.

Becker stał się maszyną do zarabiania pieniędzy. Zaczął żyć jak król. Lubił drogie garnitury, których sam naliczył grubo ponad setkę. Byle czym też nie jeździł. Gustował w najdroższych i najszybszych mercedesach. Kupił domy w Miami, Londynie, Monte Carlo i na Majorce.

Na sportową emeryturę przeszedł w wieku 31 lat, ale już wcześniej zaczął myśleć o biznesie.

- Nie chcę, żeby ludzie mówili o mnie: "popatrz, to ten, który wygrał Wimbledon w wieku 17 lat". Kiedy przestanę grać w tenisa, chcę wspiąć się na szczyt w innych dziedzinach – wyjaśnił.

Po fortunie zostały długi

Chwytał się więc wszystkiego. Był dealerem samochodowym, właścicielem telewizji. Zapowiadał również budowę wieżowca swojego imienia w Dubaju, który jednak nigdy nie powstał.

Dziś dorabia jako komentator BBC i trener. Pomógł odrodzić się Novakowi Djokoviciowi. Serb pod jego skrzydłami w trzy sezony (2013-2016) wygrał sześć turniejów wielkoszlemowych.

Boris Becker i Novak Djoković współpracowali w latach 2013-2016 / Źródło: SID

Becker swoją fortunę, w szczytowym momencie szacowaną na ponad 100 mln euro, po mistrzowsku roztrwonił.

- Nie miał właściwej strategii. Próbował szczęścia w różnych dziedzinach biznesu, angażował się w wiele firm, ale mnóstwo rzeczy nie wypaliło, co kosztowało go ogromne pieniądze – komentuje jego biograf Christian Schommers.

To on oszacował długi Beckera na 40 mln euro. Według Schommersa wszystko zaczęło się sypać w 1993 roku. Boris zwolnił wtedy Iona Tiriaca, byłego rumuńskiego tenisistę, który zajmował się jego interesami.

- Dużo pieniędzy zainwestował w dom na Majorce. Pechowo. Okazało, że lokalizacja posiadłości jest nie najlepsza. Potem wartość jej stopniała o bodajże 90 procent. Tego domu nie mógł sprzedać, a liczył, że uda mu się pokryć swoje długi – przyznaje z kolei Wojciech Fibak.

Becker kupił posiadłość na Balearach w 1995 roku. 12 lat później wystawił ją na sprzedaż. Kupca za 14 mln euro nie znalazł, a koszty utrzymania rosły. Firma budowlana, która za remont żądała ponad 400 tys. euro, pozwała go do sądu. Na nieco mniej swoje usługi wycenił ogrodnik, któremu Niemiec również nie płacił.

Boris Becker. Wielki tenisista, ale kiepski biznesmen / Źródło: Getty Images

Bankrut u biskupa w Kaliszu

Kolejni wierzyciele zaczęli ustawiać się w kolejce. Gdy były tenisowy mistrz nie oddał pożyczki brytyjskiemu milionerowi Johnowi Caudwellowi (według niemieckich dziennikarzy w grę wchodziło 2,1 mln euro na wysoki procent), sąd w Londynie uznał Beckera za bankruta. Niemiec jest od dwóch lat oficjalnie niewypłacalny.

Na korcie był jak człowiek z gumy. Nie było dla niego straconych piłek. Ekwilibrystycznym rzutem z rakietą w ręku potrafił dopaść do tych najtrudniejszych. Podobnych sztuczek próbował, gdy chciał uniknąć licytowania swojego majątku.

W sądzie zasłaniał się immunitetem dyplomatycznym. Jego prawnik przedstawiał go jako attaché Republiki Środkowoafrykańskiej przy Unii Europejskiej. Z immunitetem był nietykalny, ale za chwilę okazało się, że w jednym z najbiedniejszych krajów świata nic o posadzie dla Beckera nie wiedzą. Co więcej, nigdy w nim nie był.

- To nieudolna podróbka – skomentował minister spraw zagranicznych Republiki Środkowoafrykańskiej Charles Armel Doubane, wskazując na paszport, jakim Niemiec się wylegitymował.

Rok temu Becker zjawił się w Kaliszu. Oficjalnie, by pomodlić się przed obrazem św. Józefa. Nieoficjalnie - jak twierdzili dziennikarze tygodnika "Der Spiegel", by wyprosić audiencję u papieża. W tym celu spotkał się z biskupem Edwardem Janiakiem. Bez powodzenia.

Becker w Kaliszu. Z biskupem Janiakiem przed obrazem św. Józefa

Kosztowne rozstania

Jest jeszcze inny element jego finansowych problemów.

- Nie zapominajmy o związkach uczuciowych. W jego życiu było kilka takich. Zawsze dla mężczyzny sukcesu nazwisko i sława obligują do wyższych płatności przy rozstaniach. Być może to jest główny powód perypetii finansowych Borisa – zastanawia się Wojciech Fibak.

Becker ma czworo dzieci. To owoce trzech związków. Dłuższych i przelotnych. Rozwód z pierwszą żoną, Barbarą Feltus, miał go kosztować 13 mln euro plus posiadłość na Florydzie. Mają dwóch synów – Noaha (24 lata) i Eliasa (19). Para się rozstała po skoku w bok Beckera z rosyjską kelnerką Angelą Ermakową, z którą ma 18-letnią córkę Annę. Jej matka wywalczyła w sądzie 2,5 mln euro.

Jest jeszcze najmłodsza z pociech, 8-letni syn Amadeus. To owoc miłości z modelką Sharlely "Lilly" Kerssenberg. Becker i Kerssenberg od roku są w separacji.

Boris i Lilly podczas Oktoberfest 2016. Jeszcze przed rozstaniem / Źródło: Gisela Schober/Getty Images

Poobijany, blisko nokautu

Na swoim twitterowym profilu Niemiec pisze o sobie "przedsiębiorca". Dopiero w następnej kolejności jest mowa o mistrzu Wimbledonu. Przedsiębiorca bez pieniędzy i mistrz bez swoich trofeów.

Kiedyś napisał: "Nieważne, jak mocno uderzasz, ale jak dużo jesteś w stanie znieść i nadal iść do przodu". To kwestia Rocky'ego z filmu. Dziś Becker być może podnosi się, ale jest mocno poobijany i wyraźnie chwieje się na nogach.

Boris był niepełnoletni, nie miał nawet dziewczyny i prawa jazdy, gdy pierwszy raz został królem Wimbledonu. Kto wie, może sukces przyszedł zbyt szybko i sława go przerosła.

Podziel się
-
Zwiń

Filip Czekała

ZobaczBóbr i żubr na talerzu? Kiedyś jedliśmy wronę, minoga, szczeżuję

Czytaj artykuł

Tytuł: Drop, minóg, szczeżuja i cietrzew Źródło: Shutterstock

Redaktor prowadząca

Aleksandra Majda

 

Autorzy

Filip Czekała, Katarzyna Świerczyńska, Tomasz-Marcin, Wrona, Katarzyna Zdanowicz, Monika Winiarska, Sylwia Majcher, Tomasz Wiśniowski, Wanda Woźniak

 

Redakcja

Aleksandra Majda, Iga Piotrowska, Mateusz Sosnowski

 

Realizacja

Anna Karolkowska, Joanna Smolińska, Klara Styczyńska

 

Fotoedycja

Mateusz Gołąb, Daria Ołdak, Michał Sadowski, Jacek Barczyński, Wiktoria Diduch

Poprzedni weekend 10-11.08.2019
2 tygodnie temu 03-04.08.2019
3 tygodnie temu 27-28.07.2019
4 tygodnie temu 20-21.07.2019
5 tygodni temu 13-14.07.2019
Zobacz wszystkie