Molestował, wykorzystywał seksualnie, gwałcił i płacił za milczenie swoich ofiar - takie oskarżenia padły pod adresem Harveya Weinsteina. Największa afera seksualna w historii Hollywood po publikacji "The New York Timesa" doprowadziła do "zmiany społecznej, następującej w najszybszym tempie od dekad". W ciągu tygodni byliśmy świadkami upadku wpływowych postaci świata rozrywki, mediów i polityki. Już po marcowym rozdaniu Oscarów przekonamy się, jak będzie wyglądać Hollywood w epoce po Weinsteinie.
Kim jest Harvey Weinstein? "Jestem je****ym szeryfem tego pier********go, gównianego miasta bezprawia" - miał powiedzieć o sobie w rozmowie z Andrew Goldmanem, który wówczas był reporterem "New York Observera”. Przez wielu uznawany za "ostatniego boga" Hollywood - miejsca, w którym od początku władza skupiona jest w rękach mężczyzn, a kobiety są dla nich dodatkiem potwierdzającym odpowiedni status społeczny. Weinstein - dla wielu - jest ostatnim producentem wywodzącym się ze starej szkoły filmowców, do których zaliczani byli Warnerowie, Mayerowie, Cohnowie czy Darryl F. Zanuck.
Dla wielu był też hollywoodzkim Midasem: czego się nie dotknął, obracał w złoto. Mało tego. Wspólnie z bratem Bobem w 1979 roku założyli Miramax - firmę producencką i dystrybutorską, którą sprzedał Disneyowi, ale w której zachowywał niezależność kreatywną i finansową. W 2005 roku bracia porzucili Miramax i założyli The Weinstein Company, w skład której wchodziło nie tylko studio filmowe, ale także kilkanaście innych części organizacyjnych, w tym wydawnictwo, w którym publikowała m.in. Mika Brzezinski.
Wyróżniał go wyjątkowy instynkt, dzięki któremu z małych czasem, niezależnych art house'owych tytułów tworzył światowe hity. Przedefiniował amerykańskie kino niezależne - począwszy od "Seksu, kłamstw i kaset wideo" Stevena Soderbergha i "Pulp Fiction" Quentina Tarantino. Wiedział, jak promować małe produkcje, ale potrafił też odpowiadać na oczekiwania widzów, którzy do kin chodzą dla rozrywki. Na koncie ma gros tytułów, jak serię filmów "Straszny film", kilkadziesiąt horrorów, w tym "Krzyk", czy całkiem strawne komedie romantyczne.
W 2012 roku magazyn "Time" uznał Weinsteina za najpotężniejszego człowieka Hollywood.
W sumie wyprodukował ponad 300 tytułów. 20 z nich zdobyło nominacje do Oscara dla najlepszego filmu, z czego pięć ostatecznie wygrało, w tym między innymi "Angielski pacjent" i "Jak zostać królem". Sam na koncie ma Oscara za "Zakochanego Szekspira". W sumie twórcy i aktorzy filmów produkowanych przez Weinsteina otrzymali ponad 300 nominacji, z czego 81 razy sięgali po statuetkę.
Upadek "Boga Hollywood"
Upadek "ostatniego Boga Hollywood" był równie spektakularny, jak jego kariera. Wszystko zaczęło się 5 października, kiedy to w "New York Timesie" ukazał się tekst "Harvey Weinstein opłacał przez dekady ofiary molestowania seksualnego" autorstwa Jodi Kantor i Megan Twohey. Dziennikarki nowojorskiej gazety dotarły do kobiet, które w minionych dwóch dekadach miały być ofiarami wykorzystywania seksualnego. Producent filmowy i telewizyjny miał przez lata nie tylko wykorzystywać seksualnie głównie młode kobiety, które chciały zrobić karierę w show-biznesie, ale także płacić im za milczenie.
10 października na Weinsteina spadła kolejna bomba medialna. Ronan Farrow (syn Woody'ego Allena i Mii Farrow) na łamach "New Yorkera" opisał historie kobiet, które miały paść ofiarą producenta. Ronan Farrow przez 10 miesięcy prowadził dziennikarskie śledztwo. W swoim tekście opisuje trzynaście przypadków molestowania seksualnego, a nawet zmuszania do seksu, w tym seksu oralnego. Historie opisane w obu artykułach brzmią jak scenariusz mrocznego filmu: potężny mężczyzna przez 30 lat manipulował, wykorzystywał seksualnie i zmuszał do seksu młode kobiety, którym obiecywał karierę, szczyty sławy, a nawet Oscara. I przez trzy dekady uchodziło mu to na sucho. Kobiety, które wykazały się odwagą w wyjawieniu mrocznych sekretów Weinsteina, zwracały uwagę na fakt, że środowisko filmowe wiedziało o skłonnościach Harveya, ale nikt nie miał odwagi powiedzieć tego na głos.
"Byłam dzieckiem. Byłam przerażona"
Tego samego dnia w "The New York Timesie" ukazał się artykuł, w którym opisano kolejne przypadki molestowania seksualnego. Bohaterkami tekstu są m.in. Gwyneth Paltrow, Angelina Jolie czy Rosanna Arquette.
22-letnia Paltrow otrzymała w 1996 roku główną rolę w adaptacji powieści Jane Austen "Emma". Film później dostał Oscara za muzykę, a Paltrow stała się gwiazdą. Angaż dostała od Harveya Weinsteina.
"Zanim ruszył plan zdjęciowy, wezwał ją do swojego apartamentu w hotelu Peninsula Beverly Hills na spotkanie robocze, które rozpoczęło się bezproblemowo. Ta sytuacja skończyła się, gdy Weinstein położył dłonie na jej dłoniach i zasugerował, żeby poszli do sypialni na masaż" - przytaczają relację laureatki Oscara autorki tekstu.
"Byłam dzieckiem. Byłam przerażona" - wspomina Paltrow, która dodała, że wychodząc, krzyknęła: "Myślałam, że jesteś moim wujkiem Harveyem". Jak w swojej relacji podkreśliła, Weinstein był dla niej mentorem, artystycznym przewodnikiem.
Aktorka opowiedziała o zdarzeniu swojemu ówczesnemu chłopakowi - Bradowi Pittowi, który później skonfrontował się z producentem. Pitt przestrzegł Weinsteina, "żeby nie dotykał więcej jego partnerki". Po tej konfrontacji Weinstein spotkał się z aktorką i zagroził, że jeśli wyjawi jeszcze komuś tę historię, straci rolę w "Emmie". Jak podkreślają dziennikarki "NYT", Pitt potwierdził wersję Paltrow.
Wśród tych, które odważyły się otwarcie mówić, są: Ashley Judd, Rose McGowan, Angelina Jolie, Lea Seydoux, Cara Delevingne, Tomi-Ann Roberts, Rosanna Arquette, Louise Godbold, Mira Sorvino, Asia Argento, Dawn Dunning, Lucia Evans czy Ambra Batilana Gutierrez.
Z wyznań ofiar producenta wyłania się pewien schemat, w ramach którego dochodziło do przypadków molestowania i zastraszania. Przez dekady Weinstein - jak wynika z relacji medialnych - zapraszał aktorki, modelki, a także pracownice swojej firmy do jednego z hoteli, gdzie miał apartament. Początkowo spotkania były utrzymane w profesjonalnej atmosferze, po czym on wychodził do łazienki i wracał w szlafroku. Skarżył się na zmęczenie bądź ból w szyi i prosił o masaż. Czasem proponował wspólną kąpiel, otwarcie mówiąc o seksie. Przekonywał, że sypiał z wieloma słynnymi kobietami. Zdarzało się, że siłą kładł dłonie kobiet na swoim kroczu bądź wkładał je pod ich bieliznę. Z doniesień wynika także, że manipulował młodymi kobietami, zmuszając je do seksu.
Autorki tekstu w "New York Times" dotarły do dokumentów potwierdzających fakt, że w ośmiu przypadkach Weinstein płacił od 80 do 100 tysięcy dolarów swoim ofiarom za milczenie. Jedną z nich miała być Rose McGowan, która przed 20 laty otrzymała 100 tysięcy dolarów.
"Dlaczego wczoraj dotykałeś moich piersi?"
"The New Yorker" opublikował także nagranie, na którym Weinstein ma nakłaniać filipińsko-włoską modelkę Ambrę Battilanę Gutierrez, by poszła z nim do hotelowego pokoju. Zapis rozmowy miał powstać w 2015 roku. Słychać na nim, jak Weinstein próbuje zwabić 22-letnią wówczas modelkę do swojego pokoju. Producent zdaje się przyznawać, że molestował ją w czasie poprzedniego spotkania. Gutierrez kilkukrotnie odmawia pójścia z nim. - Mówię ci, chodź tutaj - mówi na nagraniu Weinstein. Gutierrez pyta go, po co. - Wezmę prysznic, a ty usiądź i się napij - dodaje producent.
Modelka zarzuca Weinsteinowi, że poprzedniego dnia był "agresywny wobec niej" i oświadcza, że "nie chce być dotykana". - Nic nie będę już robił (...) Przysięgam. Nie będę. Tylko usiądź koło mnie. (...) Nie walcz ze mną na korytarzu - mówi producent.
W czasie wymiany zdań Gutierrez tłumaczy, że "nie czuje się komfortowo", po czym Weinstein przysięga "na swoje dzieci", że "nie zrobi niczego". - Proszę, wejdź. Przecież jestem sławnym gościem. - Dlaczego wczoraj dotykałeś moich piersi? - pyta Gutierrez. Na co Weinstein odpowiada: - Och, proszę cię. Przepraszam. Po prostu wejdź. To takie przyzwyczajenie. Daj spokój. Proszę. Kobieta mówi mu, że "nie jest do tego przyzwyczajona". - Nie zrobię już tego. Daj spokój. Usiądź - dodaje producent.
Weinstein w ciągu kilku następnych dni po pierwszej publikacji na jego temat stracił niemal wszystko: został zwolniony z firmy The Weinstein Company, którą wspólnie z bratem Bobem założył, odeszła od niego żona Georgina Chapman, odcięli się od niego politycy, których przez lata wspierał, w tym Hillary Clinton i Barack Obama. W końcu stronę pokrzywdzonych kobiet wzięły największe gwiazdy, które sam promował: Meryl Streep, Judi Dench, Glenn Close, Kate Winslet czy Jennifer Lawrence. Ten sam Weinstein, któremu na galach oscarowych częściej dziękowano niż Bogu, teraz określany jest jako "drapieżca", "brutalna bestia" czy "chory napastnik". Jego nazwisko zaczęło znikać z flagowych produkcji telewizyjnych i filmowych, w tym z "Project Runway".
Ostatecznie molestowanie i wykorzystywanie seksualne producentowi zarzucają 82 kobiety, 13 z nich oskarża Weinsteina o gwałt. Za pośrednictwem swych adwokatów Weinstein zaprzecza zarzutom. Na razie nie został oficjalnie o nic oskarżony, chociaż dochodzenia w jego sprawie wszczęto w Nowym Jorku, Los Angeles i Londynie.
"Zmiana społeczna, następująca w najszybszym tempie od dekad"
Na fali kolejnych publikowanych w mediach tradycyjnych i mediach społecznościowych aktorka i była modelka Alyssa Milano za pośrednictwem Twittera zaapelowała, żeby skrzywdzone seksualnie kobiety napisały na swoich profilach "Me too" (ja też) jako status.
Nie był to jednak pomysł oryginalny. Po raz pierwszy "me too" wykorzystała aktywistka społeczna Tarana Burke w 2006 roku na platformie MySpace. Była to oddolna kampania społeczna, mająca na celu promowanie wspierania poprzez empatię kobiet będących przedstawicielkami innych ras niż biała. Samo sformułowanie - jak tłumaczyła Burke - w tym kontekście powstało, gdy nie była w stanie nic odpowiedzieć 13-latce, która wyznała jej, że została wykorzystana seksualnie. Powiedziała wtedy tylko "me too" (ja też).
Skala akcji społecznościowej po apelu Milano robi wrażenie. Tylko 15 października użyto na Twitterze frazy ponad 200 tys. razy, dzień później - ponad pół miliona razy. Na Facebooku hasztag #MeToo użyło w pierwszej dobie w 12 milionach postów 4,7 mln użytkowników portalu. Facebook podkreślił, że 45 proc. użytkowników w Stanach Zjednoczonych ma kogoś wśród znajomych, kto opublikował post z użyciem tych słów.
6 grudnia 2017 roku magazyn "Time" przyznał tytuł Człowieka Roku wszystkim, którzy przerwali milczenie na temat molestowania seksualnego.
- Chodzi o zmianę społeczną następującą w najszybszym tempie od dekad. Zaczęła się ona od indywidualnych aktów odwagi ze strony setek kobiet, a czasami i mężczyzn, którzy zdecydowali się opowiedzieć swoje własne historie - tłumaczył w telewizji NBC redaktor naczelny "Time'a" Edward Felsenthal. Nazwał te osoby tymi, którzy "przerywają milczenie”.
- Nigdy nie wyobrażałam sobie czegoś, co zmieni świat. Próbowałam zmienić społeczność - powiedziała NBC Tarana Burke. - To dopiero początek. Tu nie chodzi o moment, to ruch. Dopiero teraz naprawdę zaczyna się praca - dodała.
Akcja łączona jest z innym pojęciem - "efektem Weinsteina", odnoszącym się do publicznych oskarżeń osób, które zostały pokrzywdzone przez znane i wpływowe osoby, wykorzystujące swoją pozycję. Wśród publicznie oskarżonych o "niewłaściwe zachowania seksualne", molestowanie i wykorzystywanie seksualne są: Kevin Spacey, Louis C.K., Brett Ratner, Dustin Hoffman, Steven Seagal, Sylvester Stallone czy James Toback.
Koniec "złotego dziecka" Hollywood
Największym zaskoczeniem była afera, jaką wywołało wyznanie aktora Anthony’ego Rappa z 30 października. Rapp wyznał, że w 1986 roku próbował go uwieść Kevin Spacey. Rapp miał wówczas 14 lat.
Spacey przez dekady uchodził za "złote dziecko Hollywood". Świetnie się sprawdzał w rolach komediowych i dramatycznych, na scenie teatralnej, w kinie i w telewizji. Amerykańskie kino pokochało go za niewielką rolę w rewelacyjnej "Zgadze" Mike'a Nicholsa (1986). Film nakręcono na podstawie autobiograficznej książki Nory Ephron.
Później pojawiały się coraz większe, coraz bardziej prestiżowe role. Dziesięć lat po "Zgadze" 37-letni Spacey rolą Rogera "Verbala" Kinta w "Podejrzanych" Bryana Singera, zdobył pierwszą nominację do Oscara, a następnie otrzymał tę prestiżową statuetkę w kategorii najlepszy aktor drugoplanowy. W 2000 roku odebrał kolejną nagrodę Amerykańskiej Akademii Filmowej. Tym razem za pierwszoplanową - dziś już kultową - rolę Lestera Burnhama w "American Beauty" Sama Mendesa (film z 1999 roku).
Na szczyty popularności wyniosła go postać Franka Underwooda w serialu "House of Cards", którą zapracował na Złoty Glob i pięć nominacji do Emmy. Aktor ma w dorobku łącznie ponad 60 kreacji telewizyjnych i filmowych. Ostatnio wcielił się w mafijnego bossa Doca w entuzjastycznie przyjętej przez międzynarodową krytykę czarnej komedii Edgara Wrighta "Baby Driver". Rola ta była brana pod uwagę w pierwszych oscarowych przewidywaniach. Była, bo oskarżenia Anthony'ego Rappa o molestowanie seksualne pogrzebały nadzieje aktora na jakiekolwiek wyróżnienia.
"Jest wielu z nas, którzy mają 'historię z Kevinem Spacey'em'"
Kilka godzin po publikacji oskarżeń Rappa, Spacey wydał oświadczenie, w którym twierdził, że nie pamięta "niewłaściwego zachowania" wobec Rappa, ale jeśli tak było, to "winny jest mu szczere przeprosiny". Przyznał, że w przeszłości był zaangażowany w miłosne relacje zarówno z kobietami, jak i mężczyznami oraz że teraz postanowił "żyć jako gej".
Komunikat wywołał falę krytyki, także ze strony prominentnych postaci homoseksualnych amerykańskiej kultury i rozrywki. Bycie gejem nie jest wytłumaczeniem próby molestowania dziecka - pisały gwiazdy. Przedstawiciele środowisk LGBTQ oświadczyli, że nie będą dla Spacey'ego tarczą przed oskarżeniami.
Władze Międzynarodowej Akademii Sztuki i Wiedzy Telewizyjnej podały natomiast, że cofnięta została decyzja o przyznaniu Spacey'emu honorowej nagrody - International Emmy Founders Award (Nagroda Fundatorów Międzynarodowej Emmy).
Producenci "House of Cards" najpierw ogłosili, że szósty sezon serialu będzie ostatnim, a dzień później poinformowali o natychmiastowym zawieszeniu zdjęć. Prace nad ostatnim szóstym sezonem serialu "House of Cards" ruszą na początku przyszłego roku - ogłosiła 5 grudnia platforma streamingowa Netflix. Potwierdzono też, że w szóstej serii nie zagra Spacey.
Decyzja zapadła niemal miesiąc po tym, jak osiem osób zgodziło się opowiedzieć stacji CNN o domniemanych atakach ze strony aktora. Zastrzegli sobie anonimowość z obawy przed ewentualnymi reperkusjami zawodowymi. Wśród rozmówców amerykańskiej telewizji znalazł się były asystent producenta. Opowiedział, że kiedy jechał samochodem prowadzonym przez Spacey'ego, gwiazdor położył rękę na jego kroczu.
Zaraz potem pojawiły się kolejne oskarżenia pod adresem gwiazdora.
Amerykański filmowiec Tony Montana w rozmowie z plotkarskim portalem Radar Online wyznał, że w 2003 roku Spacey złapał go mocno za krocze w jednym z barów w Los Angeles. Montana powiedział, że choć zgłosił sprawę na policję, przez sześć miesięcy nie zrobiono nic.
Roberto Cavazos - meksykański aktor, który grał w sztukach The Old Vic w czasie, gdy jego szefem był Spacey - opowiedział, że Amerykanin "regularnie polował" na młodych aktorów. "Wydawało się, że wystarczyło być aktorem poniżej 30. roku życia, żeby pan Spacey miał ochotę nas dotykać" - napisał na Facebooku. Meksykanin utrzymywał, że sam dwukrotnie odrzucił "nieprzyjemne" zaloty Spacey'ego, "które graniczyły z molestowaniem", ale inni bali się w taki sposób reagować. "Jest wielu z nas, którzy mają 'historię z Kevinem Spacey'em'" - dodał aktor.
Swoje dochodzenie w sprawie Spacey’ego przeprowadziły władze The Old Vic Theatre, którego aktor był dyrektorem artystycznym przez 11 lat. Władze londyńskiego teatru otrzymały zeznania 20 osób związanych z teatrem, które wyznały, że były ofiarami "niewłaściwego zachowania" Kevina Spacey’ego w czasach, gdy był dyrektorem artystycznym sceny. W informacji przekazanej brytyjskim mediom wskazano, że wokół gwiazdy "American Beauty" panował "kult jednostki".
Pierwszy taki przypadek w Hollywood
Poza utratą roli Franka Underwooda skandal kosztował Spacey'ego rolę w nadchodzącej produkcji filmowej "Gore" - podał portal Deadline. Jak informuje portal IMDb.com, film jest na etapie postprodukcji, co może oznaczać, że Netflix będzie musiał zastąpić Spacey'ego innym aktorem, a co za tym idzie nakręcić zdjęcia jeszcze raz. Stało się tak w przypadku filmu "Wszystkie pieniądze świata" Ridleya Scotta, gdzie aktora 9 listopada zastąpił Christopher Plummer (nominowany za tę rolę do Złotego Globu).
Jest to pierwszy przypadek w historii Hollywood, kiedy w filmie, będącym już na etapie postprodukcji, wymieniono pierwszoplanowego aktora. Pomimo tego data premiery nie uległa zmianie, a film wszedł do kin 22 grudnia.
- Usiadłem, pomyślałem przez chwilę i doszedłem do wniosku: nie możemy. Nie można tolerować jakiejkolwiek formy takiego zachowania. Miałoby to wpływ na film. Nie możemy pozwolić, żeby działania jednej osoby odbiły się na świetnej pracy wszystkich innych ludzi (członków ekipy - red.). To dość proste - powiedział końcem listopada reżyser w rozmowie z Entertainment Weekly.
Scott podkreślił, że był "absolutnie zadowolony" z pracy Spacey'ego w pierwszej wersji filmu. Dodał, że nie rozmawiał z aktorem od czasu, gdy pojawiły się pierwsze publiczne oskarżenia o molestowanie seksualne. - Nie. Nie dzwonił do mnie. Gdyby zadzwonił do mnie i powiedział: "cześć, zobacz, stało się to, co się stało i bardzo przepraszam", to może załatwiłbym to inaczej, delikatniej - powiedział Scott. Reżyser zapytany został, czy gdyby Spacey zadzwonił i przeprosił, podjąłby inną decyzję. - Decyzja byłaby ciągle taka sama. Powiedziałbym mu: dziękuję za telefon, ale muszę iść naprzód - mówił Scott.
Nieznane są losy Spacey'ego w filmie "Billionaire Boys Club” w reżyserii Jamesa Coxa, który jest na etapie postprodukcji.
"Nadszedł czas, żeby zakończyć kulturę milczenia"
Oskarżenia pod adresem Weinsteina i Spacey'ego to zapewne zaledwie wierzchołek góry lodowej. Amerykańskie potęgi filmowe również będą musiały zmierzyć się z problemem. O ile kwestia dyskryminacji finansowej ze względu na płeć wydawała się problemem, którego wytwórnie nie traktowały do końca poważnie - zasłaniając się prawami wolnego rynku - o tyle kwestia wykorzystywania seksualnego musi doprowadzić do zmiany kulturowej w amerykańskiej Fabryce Snów.
Czołowi hollywoodzcy producenci wypowiedzieli walkę wykorzystywaniu seksualnemu, powołując 18 grudnia komisję, na której czele stanęła słynna amerykańska prawniczka Anita Hill.
"Po nagłośnionych doniesieniach o coraz częstszych przypadkach molestowania i wykorzystywania seksualnego w branży rozrywkowej i medialnej, dyrektorzy, niezależni eksperci i doradcy podjęli się wspólnego, jednomyślnego wysiłku, aby zmierzyć z szeroką kulturą nadużyć i dysproporcji władzy" - podkreślono w oświadczeniu Komisji do Walki z Wykorzystywaniem Seksualnym i Wspierania Równouprawnienia w Miejscu Pracy (Commission on Sexual Harassment and Advancing Equality in the Workplace).
Anita Hill od ponad ćwierć wieku walczy z przemocą seksualną wobec kobiet w miejscach pracy.
Uznawana jest za jedną z pierwszych Amerykanek, która zaczęła głośno mówić o wykorzystywaniu seksualnym. Gdy sędzia Clarence Thomas został nominowany przez prezydenta George'a H.W. Busha do Sadu Najwyższego w 1991 roku, Hill zeznawała przeciwko niemu podczas przesłuchania przed komisją senacką. Pomimo oskarżeń o molestowanie kandydatura Thomasa została przyjęta przez Senat stosunkiem głosów 52:48, co stanowiło najgorszy wynik w XX-wiecznych głosowaniach nad nominacjami do Sądu Najwyższego.
Od 25 lat jako wykładowczyni prawa i polityki Brandeis University miała istotny wpływ na debatę publiczną o prawnych i kulturowych aspektach molestowania seksualnego oraz zajmuje się kwestiami równości płciowej i rasowej.
Jest członkiem Komitetu Praw Człowieka przy Międzynarodowym Stowarzyszeniu Prawników oraz członkiem zarządu Narodowego Centrum Praw Kobiet oraz Bostońskiego Komitetu Prawników na Rzecz Praw Obywatelskich.
Hill w oświadczeniu opublikowanym po powołaniu komisji podkreśliła, że jest dumna z tego, iż będzie mogła jej przewodniczyć. Zwróciła uwagę, że powołanie takiej grupy "jest mocno opóźnione". "Nadszedł czas, żeby zakończyć kulturę milczenia" - podkreśliła Hill. Zapowiedziała, że komisja będzie koncentrować się na bardzo wielu kwestiach: dysproporcjach związanych z władzą, sprawiedliwości i uczciwości, bezpieczeństwie, wytycznych dotyczących molestowania seksualnego, edukacja i szkolenia, egzekwowaniu prawa czy bieżących badaniach. "Pracuję nad tym od 26 lat. To jest moment, który może być bezprecedensową możliwością dokonania prawdziwych zmian" - oceniła Hill.
Po kilkunastu tygodniach od wybuchu afery Weinsteina widać postępującą zmianę kulturowo-społeczną. Zmienia się sposób mówienia o przemocy seksualnej w miejscu pracy, zmienia się nastawienie policji i polityków. Jednak minie pewnie jeszcze kilka miesięcy, jeśli nie lat, zanim będzie można ocenić realne zmiany.
Tomasz-Marcin Wrona