logotyp tvn24

Magazyn TVN24

Lista tematów

  • 1
    Małgorzata Goślińska Nie przeszkadzać. Właśnie torturujemy dzieci
  • 2
    Aleksandra Arendt-Czekała, Iga Piotrowska Nie mogli już czekać, nie chcieli wyjeżdżać. Żeby ratować swoje dzieci, musieli "tylko zbić szybę"
  • 3
    Robert Zieliński "Chciałbym przeprosić tego Pana. Nie wiem, kto to był". Wtedy skatowali go bandyci, dziś ściga państwo
  • 4
    Grzegorz Łakomski Ukrywane stłuczki VIP-ów. "Co musi się stać, by wyciągnęli wnioski"
  • 5
    Monika Winiarska Gwałcili, nagrywali, ulubieńców znakowali złotym krzyżem. Pedofile w sutannach
  • 6
    Bartosz Żurawicz Życie Uli mogło potoczyć się inaczej. Ale urodziła się w Polsce
  • 7
    Paweł Kowal PiS przestaje udawać i odpływa z narodowcami. Są trzy scenariusze
  • 8
    Katarzyna Zdanowicz Domy wielkie, szkoły prywatne, wakacje w tropikach. Polacy kończą u psychiatry
  • 9
    Beata Biel, Konkret24 Seks, którego nie było, a który zobaczył cały świat
  • 10
    Tomasz-Marcin Wrona Tomasz Kot: Cate Blanchett podeszła i powiedziała te słowa. To była sytuacja spoza snów
logotyp tvn24

Magazyn TVN24

Małgorzata Goślińska

Nie przeszkadzać. Właśnie torturujemy dzieci

Zobacz

Tytuł: Czaplinek. Tam się urodzili i tam spędzili całe życie Źródło: tvn24

Aleksandra Arendt-Czekała, Iga Piotrowska

ZobaczNie mogli już czekać, nie chcieli wyjeżdżać. Żeby ratować swoje dzieci, musieli "tylko zbić szybę"

Czytaj artykuł

Tytuł: Rodziny walczą o refindację drogiego leku

Robert Zieliński

Zobacz"Chciałbym przeprosić tego Pana. Nie wiem, kto to był". Wtedy skatowali go bandyci, dziś ściga państwo

Czytaj artykuł

Tytuł: Wojciech Kwaśniak za swoje działania wobec SKOK-u Wołomin został napadnięty i pobity

Grzegorz Łakomski

ZobaczUkrywane stłuczki VIP-ów. "Co musi się stać, by wyciągnęli wnioski"

Czytaj artykuł

Monika Winiarska

ZobaczGwałcili, nagrywali, ulubieńców znakowali złotym krzyżem. Pedofile w sutannach

Czytaj artykuł

Tytuł: Przerażająca skala pedofilii w amerykańskim Kościele Źródło: Shutterstock

Bartosz Żurawicz

ZobaczŻycie Uli mogło potoczyć się inaczej. Ale urodziła się w Polsce

Czytaj artykuł

Tytuł: Pani Ula mieszka w DPS-ie od 28. roku życia

Paweł Kowal

ZobaczPiS przestaje udawać i odpływa z narodowcami. Są trzy scenariusze

Czytaj artykuł

Katarzyna Zdanowicz

ZobaczDomy wielkie, szkoły prywatne, wakacje w tropikach. Polacy kończą u psychiatry

Czytaj artykuł

Tytuł: Gabinety psychiatrów przeżywają oblężenie Źródło: Shutterstock

Podziel się

Szpitale psychiatryczne i gabinety psychiatrów pękają w szwach. Płacimy za postęp cywilizacyjny i ekonomiczny, jaki dokonał się w Polsce przez ostatnie 25 lat. Domy muszą być wielkie, szkoły prywatne, wakacje w tropikach. Dopóki są siły, jakoś się kręci. Ale wystarczy wiaterek, żeby kolos na glinianych nogach się zachwiał, albo i wywrócił. Z psychiatrą Maurycym Araszkiewiczem rozmawia Katarzyna Zdanowicz.

Tekst został opublikowany 25 sierpnia 2018 roku. Prezentujemy go w ramach podsumowania najlepszych artykułów Magazynu TVN24  2018 roku.


Katarzyna Zdanowicz: Ile godzin na dobę spędza z pacjentami młody lekarz psychiatra?

Maurycy Araszkiewicz*: - Pracuję średnio 12 godzin dziennie przez sześć dni w tygodniu. Przyjmuję pacjentów w dwóch poradniach po południu, jestem asystentem na dwóch uczelniach na wydziale lekarskim i psychologii. Dyżuruję w klinice psychiatrii po 24 godziny, mam też wizyty domowe u pacjentów, którzy z różnych przyczyn nie mogą przyjść do poradni. I wcale nie jestem rekordzistą. Mam kolegów, którzy wytrzymują cztery doby z rzędu, schodzą z dyżuru, idą na następny.

To nadludzki wysiłek.

- Dlatego zdarza się, że lekarze na dyżurach umierają z wyczerpania albo trzeba ich podłączyć pod kroplówkę, uzupełnić glukozę, i dalej do roboty.

Prof. Stanisław Pużyński, wybitny psychiatra, wspominał, że 30 lat temu zdarzało się, iż przez cały tydzień w poradni psychiatrycznej - i to takiej, do której nie trzeba było skierowania - nie pojawiał się żaden pacjent. Co się z nami stało, że do tych samych poradni ustawiają się dzisiaj długie kolejki?

"Mamy wiele możliwości farmakologicznych, by poprawić jakość życia"

- Wzrosła świadomość społeczna. Choroby psychiczne nie są traktowane jak anatema. Na depresję chorują gwiazdy i publicznie o tym mówią. Widzimy w kampaniach informacyjnych sportowców, muzyków, aktorów, przedsiębiorców. Przeciętny zjadacz chleba wsłuchuje się w te komunikaty, jeśli sam odczuwa podobne dolegliwości, wie, gdzie pójść po pomoc. W czasie jednego dyżuru w szpitalu jestem w stanie przebadać około trzydziestu pacjentów. To wyczerpujące. A przecież psychiatra nie może podchodzić do pacjenta jak internista, czyli po 15 minut dla każdego. Przypadki chorób psychicznych są złożone, pacjent musi się otworzyć.

Na depresję choruje w Polsce około 1,5 miliona osób. To już choroba naszych czasów?

- W Polsce miesięcznie sprzedaje się 1,5 miliona opakowań leków na depresję, co znaczy, że mniej więcej tyle osób się leczy. Ile  jest przypadków nieleczonych, tego nie wiadomo.

Kto choruje częściej - kobiety czy mężczyźni?

- Częściej chorują kobiety. Częściej są też zdiagnozowane, bo szybciej szukają fachowej pomocy. Mężczyzna leczy się rzadziej. Trudno jest mu się przyznać przed rodziną, znajomymi, samym sobą, że ma problem. Cały czas żyjemy w świecie stereotypów, a według nich facet to myśliwy. Ma walczyć, zwyciężać, zapewniać rodzinie bezpieczeństwo. Nie idzie to w parze z depresją, stanem beznadziejności. Ta zabiera mężczyźnie wszystkie tzw. męskie cechy. Zazwyczaj choruje więc w ukryciu. Kiedy zaczyna się jednak leczyć, ma tendencję do nieprzestrzegania zaleceń. Wcześniej odstawia leki, czasami łączy je z alkoholem.

"W szpitalach psychiatrycznych przybywa dzieci i mlodych dorosłych"

To dlatego mężczyźni częściej niż kobiety popełniają samobójstwo?

- Nie ma dokładnych danych, ile samobójców cierpiało na depresję. Jeśli ktoś decyduje się na zakończenie swojego życia, to w większości przypadków jest samotny, a jego życie wydawało mu się beznadziejne. Prawdą jest jednak, że stosunek mężczyzn samobójców do kobiet samobójczyń jest u nas bardzo wysoki - 5:1. Kobiety w Polsce częściej próbują popełnić samobójstwo, ale mężczyźni robią to skuteczniej. Poza tym działają szybciej. Od momentu podjęcia decyzji o samobójstwie do próby samobójczej upływa mniej czasu. No i większość samobójstw mężczyzn odbywa się pod wpływem alkoholu. Cały czas mało się o tym mówi. W 2000 roku odnotowano w Polsce 4,9 tysiąca samobójstw. Czternaście lat później było już ich znacznie więcej – ponad sześć tysięcy. Co piąty samobójca to osoba młoda - w wieku od 20 do 24 lat. To dane z Komendy Głównej Policji. Dla porównania, w tym samym 2014 roku na polskich drogach zginęło 3,5 tysiąca kierowców. Zdecydowanie mniej, a mimo to o wypadkach się mówi. O samobójcach - milczy.

Jak ważna jest rozmowa?

- Przemilczane problemy tylko narastają. Rozmawiając o depresji, można się po prostu wiele o tej chorobie dowiedzieć, na przykład - że jest uleczalna. Że odpowiadają za nią nie tylko nasze problemy osobiste, ale też takie choroby, jak niedoczynność tarczycy czy cukrzyca typu 2. Depresję warto oswajać. Kiedyś ludzie bali się nowotworów. Nie badali się. Dziś śmiertelność w przypadku nowotworów spada nie dlatego, że chorób jest mniej. Jest szybsze wykrywanie tej choroby i leczenie.

Udało się zdjąć piętno z gabinetów psychiatrycznych?

- To była ciężka praca pokoleń psychiatrów, naszych mistrzów i nauczycieli. Kiedyś rolę gabinetów pełniły konfesjonały, tylko tam człowiek z dolegliwościami mógł, bez strachu o wyciek informacji, podzielić się problemami. Teraz ufa również psychoterapeucie albo psychiatrze.

Jednak ciągle o chorych psychicznie można usłyszeć, że są wariatami, świrami, debilami.

- A szpital psychiatryczny to kaftan bezpieczeństwa, pasy do przypinania przy łóżku i pacjent, który twierdzi, że jest Napoleonem Bonaparte. Na szczęście ten fałszywy obraz psychiatrii odchodzi w niebyt, świadomość z roku na rok wzrasta.

Jak z tą świadomością jest na poziomie lekarzy rodzinnych?

- Coraz lepiej, choć zdarzają się przypadki, że pacjent z dolegliwościami psychicznymi, u którego występuje również sztywnienie kręgosłupa, napięciowy ból głowy, przewlekłe zmęczenie, musi zrobić pielgrzymkę po wszystkich specjalistach - od kardiologa po neurologa. A wystarczy go zapytać, czy prowadzi stresujący tryb życia, odczuwa lęki, bezsenność, apatię. I skierować do psychiatry.

Sami chorzy nie czują, jakiego specjalisty im potrzeba?

- Nie jesteśmy jeszcze tak świadomym społeczeństwem. Pacjent, słysząc, że wymaga interwencji psychiatry, jest zaskoczony. Nie wierzy. Kiedy po dwóch miesiącach terapii ból ustępuje, godzi się z rzeczywistością.

Chorujemy psychicznie częściej niż kiedyś. Dlaczego?

- To skomplikowane zagadnienie. Płacimy koszt za ogromny postęp cywilizacyjny i ekonomiczny, jaki dokonał się w Polsce przez ostatnie 25 lat. Niemcy, Norwegowie, Szwedzi, Austriacy dochodzili do swojego statusu materialnego stopniowo, rozłożyli ten proces na kilkadziesiąt, a nawet na kilkaset lat. My gonimy ich w szalonym tempie, pracujemy po 20 godzin na dobę, zawsze mamy włączone komórki, nawet na urlopach, jeśli je w ogóle wykorzystujemy. Narzucamy cele niezwykle trudne do osiągnięcia, a jeszcze trudniejsze do utrzymania na dłuższą metę. Domy muszą być wielkie, szkoły prywatne, wakacje w tropikach, a ciuchy z butików. Dopóki wystarcza sił, pieniędzy, zdrowia, jakoś się kręci. Niestety, wystarczy lekki wiaterek, nawet nie sztorm, żeby kolos na glinianych nogach się zachwiał, albo i wywrócił. Paweł Sołtys, muzyk i pisarz, powiedział ostatnio zdanie, które mocno zapadło mi w pamięć: "Polską klasę średnią od bezdomności dzielą dwie raty kredytu". Widmo ekonomicznej katastrofy to jeden z głównych czynników depresyjnych XXI wieku.

"W Polsce dramatycznie brakuje miejsc w szpitalach psychiatrycznych"

Jak się przed tym uchronić?

- Brać z życia mniejszą łyżką, a nie wielką nabierką. Nie zapominać, jak ważny jest drugi człowiek. Musimy mieć obok siebie kogoś bliskiego, wsparcie, powiernika. Relacji z żywym człowiekiem nie zastąpią gry komputerowe, media społecznościowe, pieniądze.

To uwaga głównie do młodszego pokolenia?

- Czy rzeczywiście od Facebooka uzależnieni są głównie gimnazjaliści? Nie do końca. Widziałem pacjentów, którzy w gabinecie lekarskim co kilkanaście sekund zerkali w jedną z trzech swoich komórek. "Po co panu aż trzy telefony?" - pytam. "Jak to, po co? Jeden jest służbowy, drugi prywatny, a trzeci służy do internetu". Znam emerytów, którzy nagle przestali spotykać się z ludźmi, zrezygnowali ze swoich aktywności. Dlaczego? Przez cały dzień siedzą w internecie! Niestety, prędzej czy później poczują realną samotność, nawet przy tysiącu facebookowych znajomych, a to może skutkować depresją, myślami samobójczymi.

Jak pomóc?

- Zbudować nić porozumienia. Bez niej nie ma leczenia. Psychiatria to specyficzna dziedzina nauki, wiele innych specjalności nie wymaga aż takiego kontaktu z pacjentem. Psychiatra musi zdobyć zaufanie, dopiero później stawiać diagnozę. Zazwyczaj zaczynamy od błahych pytań. Liczy się absolutnie wszystko. Słowa, gesty, mowa ciała. Powoli odkrywamy rzeczywistość, w której funkcjonuje pacjent. Niekiedy terapia nie wystarcza. Trzeba włączyć leczenie farmakologiczne.

Uzależniające psychotropy?

- Jeśli w jakiejś dziedzinie w ostatnich latach dokonała się rewolucja, to na pewno w psychofarmakologii. Wyścig firm jest ogromny, badania coraz bardziej zaawansowane. Leki są coraz doskonalsze, celują precyzyjnie w receptory. Poprawiają funkcjonowanie mózgu i chronią przed jego starzeniem się. Oczywiście nie ma jednego leku na życie, problemy musimy rozwiązywać sami, ale bez rozdrażnienia, rozbicia.

Jak konkretnie działają te leki?

- Choroba psychiczna nie jest enigmatyczna. To czysta biologia, niewyrównane neuroprzekaźniki w mózgu, które trzeba przywrócić do normalnego stymulowania. Właśnie po to są leki. Oczywiście istnieje mnóstwo środków, które przepisujemy w zależności od konkretnych dolegliwości czy wieku pacjenta.

To dlaczego słyszymy o uzależnieniach?

- Są leki, które przy dłuższym stosowaniu mogą uzależnić. Nazywam je "alkohole w tabletce". Jeśli pacjent nie był odpowiednio leczony, bardzo szybko może się uzależnić. Znam takie przypadki - ludzie zażywają pigułki, nie konsultując tego z nikim. Są tak zdeterminowani, że potrafią rano przyjść do szpitala i prosić o wypisanie recepty. Kiedy dyżurujący lekarz im odmawia, idą na pogotowie, a następnie do internisty. Po kilku godzinach proszenia znów wracają do szpitala, pokazując plik recept, które udało im się zdobyć. Są z siebie dumni.

Może współczesna psychiatria nie nadąża za problemami ludzi?

- Jest ogromny postęp w farmakologii. Leki z dziedziny psychotropowych są najczęściej wytwarzane, zaraz po kardiologicznych. Są nowoczesne, poprawiają nie tylko funkcjonowanie mózgu, ale też chronią go przed starzeniem. Jest też postęp w neurostymulacji, zajmuje się tym na przykład prof. Marek Harat. Wszczepia w nerw stymulator, który minimalizuje objawy depresji, nerwicy i natręctw.

Dostanie się do poradni psychiatrycznej dla dzieci i młodzieży graniczy z cudem. Dlaczego tak wielu młodych ludzi choruje psychicznie?

- Kolejki w poradniach to jedno, ale często brakuje nam też wolnych miejsc do hospitalizacji dzieci i młodzieży. Trudno omówić wszystkie przyczyny, ale powiem o pewnym zauważalnym trendzie. Dorośli mają stanowczo za wysokie oczekiwania względem swoich dzieci. Sami harują bez przerwy, nie znajdują czasu na rozmowę, wyjście do kina, wypad na rower. Zarabiają pieniądze, więc żądają, żeby dzieci, proporcjonalnie do statusu materialnego, miały świadectwa z paskiem, chodziły na 12 dodatkowych zajęć itp. Młodzi nie wytrzymują tego tempa, stresu, odrzucenia. Dają upust emocjom, nie tylko w internecie, w uciecze do świata używek. Nagminne są samookaleczenia, połykanie szkła, zachowania autoagresywne. W niektórych szkołach w klasach od pierwszej do szóstej aż 30 procent uczniów okalecza się. Przecież to nic innego, jak chwilowe ujście złych emocji, które szybko przestaje działać. Jeśli w porę nie wyślemy takiej osoby na terapię, w przyszłości nie odnajdzie się w społeczeństwie.

Kolejny problem tej generacji to nieumiejętne budowanie relacji w domach, w których rozstali się rodzice. Dorośli często zapominają, że rozwód to nie tylko kwestie prawne, majątek, ale również dzieci, które właśnie tracą połowę swojego świata. Trzeba ogromnego wysiłku, żeby ten świat jakoś zrównoważyć, nie wyrządzić krzywdy.

Dzieci leczy się inaczej niż dorosłych?

- Potrzeba jeszcze większej wrażliwości, wyrozumiałości. Kiedy na oddział trafia nastolatek w fazie buntu, każdy dorosły, a już szczególnie lekarz, to wróg śmiertelny. Stąd leczenie farmakologiczne musi być wsparte terapią nie tylko tego młodego człowieka, ale i całej jego rodziny.

Według badań młodzi spędzają w internecie nawet 12 godzin na dobę. To przyczynia się do problemów psychicznych?

- Uzależnia, więc oczywiście przyczynia się. Rodzice podejmują radykalne kroki, zabierają tablety, telefony, ograniczają czas korzystania z internetu. Wszystko na nic. Ośmiolatek potrafi być tak uzależniony, że wpada w niepohamowaną agresję po odstawieniu smartfona. Nieraz miałem takie przypadki na dyżurze. Po tak silnym uzależnieniu młody człowiek nie będzie w przyszłości umiał odnaleźć się w realnym świecie. Wtedy ucieknie w kolejne uzależnienia - w alkohol, hazard, seks. Dlatego tak ważna jest wnikliwa obserwacja przez rodziców i szybka reakcja. Nie ma co zwlekać, uzależnienie to proces, którego nie da się odwrócić, wyleczyć. Można je tylko zaleczyć. Mój najmłodszy pacjent miał trzy lata. Był bardzo agresywny wobec rodziców i dzieci. Momentami wyłączał się, patrzył nieruchomo w ścianę, po czym nagle stawał się pobudzony i atakował najbliższych. Cierpiał na chorobę związaną z autyzmem. Leczenie tak małych dzieci jest bardzo trudne. Mamy ograniczoną grupę leków, z których możemy korzystać. Dużą rolę odgrywa wówczas rodzina. Musimy ją przygotować, jak ma sobie radzić przy takich zaburzeniach.

Z jakimi chorobami mierzy się młody psychiatra?

Spektrum jest bardzo szerokie. Mam pacjentkę, która cierpi na zespół Münchhausena. Kobieta długo symulowała różne choroby, celowo uszkadzała ciało, żeby tylko przyjąć ją do szpitala. Chciała być otoczona opieką, nie umiała nawiązywać prawidłowych relacji z ludźmi. Moja pacjentka, zanim trafiła do mnie, skarżyła się na ból zębów. Była kilkukrotnie hospitalizowana w oddziale chirurgii szczękowej. Fałszowała dokumentację medyczną, co wprowadzało lekarzy w błąd. W ciągu dwóch lat pozbyła się wszystkich zębów. Teraz leczona jest psychiatrycznie i psychoterapeutycznie. Moja inna pacjentka ma trichotillomanię. To niepohamowane, patologiczne wyrywanie włosów. Pacjent nie tylko je wyrywa, ale też połyka. Z początku kobieta trafiła na oddział chirurgiczny z powodu dolegliwości bólowych jamy brzusznej. Po wydobyciu zwiniętych jak kuleczka z wełny włosów została skierowana na konsultację psychiatryczną. Obecnie jest w trakcie terapii psychoterapeutycznej i leczenia psychiatrycznego.

Trafią do pana alkoholicy?

To kolejna grupa pacjentów. Po tym, jak zlikwidowano izby wytrzeźwień, rodzina, policja, straż miejska przywożą ich często do szpitala. Nie wszystkim udaje się pomóc,  po odtruciu organizmu mija kilka dni, po czym znów wpadają w ciąg.

"Problem uzależnienia od alkoholu i leków jest ogromny"

Pan się nie boi uzależnienia od pracy?

- Coś jest w tych przysłowiach, że szewc bez butów chodzi, a pod latarnią najciemniej. Mówiąc całkiem poważnie – praca lekarza to misja, nie tylko zarabianie pieniędzy. Za jeden 24-godzinny dyżur młody psychiatra dostaje 270 zł brutto. Stawka kompletnie nieadekwatna do problemów, z jakimi musi się zmierzyć, do obciążenia psychicznego. Przez ostatnie trzy miesiące byłem zatrudniony w sześciu szpitalach i poradniach. Po skończeniu jednego dyżuru miałem piętnaście minut, by dotrzeć na drugi dyżur. Zawsze towarzyszy mi jedna świadomość – jesteś tam bardzo potrzebny. To pomaga.

Dlaczego został pan psychiatrą?

- Od dziecka chciałem zostać lekarzem. Mój ojciec również jest psychiatrą (prof. Aleksander Araszkiewicz, były prezes Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego – red.), jak każdy syn marzyłem, by pójść w ślady taty. Ojciec często zabierał mnie do szpitala, jeździłem z nim na konferencje naukowe. Nic nie rozumiałem z tych wykładów, ale podobało mi się. Moi dwaj bracia poszli inną drogą, nie dziwię im się, bo przecież życie lekarza wcale nie jest łatwe. Ojca ciągle nie było w domu, mieszkaliśmy w Łodzi, a tata przeniósł się do szpitala w Bydgoszczy, więc widywaliśmy się głównie w weekendy, w które również od rana do wieczora przyjmował pacjentów.

W czym polska psychiatria odstaje od tej światowej?

- Byłem na stypendiach w Niemczech i z całą stanowczością podkreślam - mamy ten sam poziom leczenia, dostęp do tych samych leków. Gorzej jest z liczbą lekarzy, co się wiąże z oczekiwaniem pacjenta na wizytę i z warunkami socjalnymi w szpitalach. W Polsce na milion mieszkańców przypada średnio 80 lekarzy. Dla porównania w krajach takich jak Finlandia, Szwecja czy Norwegia ten wskaźnik wynosi około 270. Powinniśmy iść śladem Wielkiej Brytanii i zamiast leczyć chorych w wielkich szpitalach molochach, tworzyć mikrośrodowiska, wspólnotowe domy, w których pacjenci mają swojego opiekuna i są pod kontrolą lekarzy. Dziś polski psychiatra, zamiast diagnozować chorego, siedzi kilka godzin przy telefonie i szuka szpitala, który zapewni pacjentowi łóżko. Zdarza się, że chory z województwa kujawsko-pomorskiego musi być hospitalizowany na południu Polski.

Tak będzie wyglądała polska psychiatria za dziesięć lat?

- Mamy nadzieję, że poprawi się infrastruktura, a społeczeństwo będzie bardziej tolerancyjne i świadome. Przestaniemy izolować chorych. Może doczekamy się większej liczby lekarzy, pielęgniarek, terapeutów. Nasza praca polega na ciągłej obserwacji. Pacjenci chcą lepiej zaprezentować się przed psychiatrą niż przed personelem medycznym, dlatego musimy być z terapeutami, pielęgniarkami w stałym kontakcie. Psychiatria to dziedzina zespołowa, lekarz jest tylko jednym z jej elementów i to wcale nie najistotniejszym.

 

Maurycy Araszkiewicz -  absolwent Wydziału Lekarskiego Collegium Medicum w Bydgoszczy, asystent w Katedrze Psychiatrii w Bydgoszczy i w Klinice Psychiatrii w Toruniu. Pracuje również w poradni leczenia uzależnień, w poradni leczenia zaburzeń pamięci, był stażystą w Klinice Psychiatrii w Paderborn w Niemczech.

Podziel się
-
Zwiń

Beata Biel, Konkret24

ZobaczSeks, którego nie było, a który zobaczył cały świat

Czytaj artykuł

Tytuł: magazyn-B-Biel-otwarcie-A.jpg

Tomasz-Marcin Wrona

ZobaczTomasz Kot: Cate Blanchett podeszła i powiedziała te słowa. To była sytuacja spoza snów

Czytaj artykuł

Tytuł: Cate Blanchett gratuluje Tomaszowi Kotowi Źródło: dzięki uprzejmości Borysa Szyca

Redaktor prowadząca

Aleksandra Majda

 

Autorzy

Małgorzata Goślińska, Aleksandra Arendt, Iga Piotrowska, Beata Biel, Bartosz Żurawicz, Robert Zieliński, Monika Winiarska, Katarzyna Zdanowicz, Tomasz Marcin Wrona, Paweł Kowal, Grzegorz Łakomski.

 

Redakcja

Iga Piotrowska, Aleksandra Majda, Mateusz Sosnowski

 

Fotoedycja

Mateusz Gołąb, Daria Ołdak, Karol Piątkowski, Michał Sadowski, Jacek Barczyński, Krystiana Konieczna

2 tygodnie temu 22-23.12.2018
3 tygodnie temu 15-16.12.2018
4 tygodnie temu 08-09.12.2018
4 tygodnie temu
5 tygodni temu 01-02.12.2018
Zobacz wszystkie