Czy można pić nieprzegotowaną wodę z kranu? A co, jeśli mam stare rury? Czy w takiej wodzie są niebezpieczne bakterie coli? A jeśli pachnie chlorem? Ile w niej jest naprawdę magnezu i czy to dobrze, jeśli dużo? W czasie naszej akcji #ekowyzwanie wybrzmiało sporo pytań i mitów w sprawie kranówki. Sprawdzamy więc, co naprawdę leci z naszego kranu i czy można to pić.
Piję i żyję – zapewnia Anna Jędrzejowska, która w ramach akcji #ekowyzwanie wybrała wodę z kranu w miejsce kupowanej w butelkach plastikowych. W pracy, podróży i na treningach nalewa wodę z kranu do wielorazowego bidonu.
Jednocześnie dziennikarka w ciągu tygodnia sprawdziła smak wody w Warszawie, na Podlasiu i w Zakopanem. Rywalizację, jeśli chodzi o smak, wygrała górska kranówka.
Ania przyzwyczaiła się do smaku kranówki. Nie wypełnia swojego śmietnika co miesiąc kilkudziesięcioma butelkami plastikowymi i sporo oszczędza. Litr kranówki w Warszawie kosztuje grosz, w sklepie za tyle wody trzeba zapłacić około dwóch złotych.
W cenie półtoralitrowej butelki mamy jakieś 300 litrów kranówki. Rezygnacja z wody w jednorazowej butelce oznacza, że zyskujemy co najmniej kilkaset złotych rocznie i w tym czasie produkujemy o kilka kilogramów plastiku mniej.
Pijesz wodę z kranu, zapoznaj się bliżej z bakteriami kałowymi
Choć dzięki piciu wody z kranu możemy sporo zaoszczędzić, nie wszyscy ją doceniamy. Prawie połowa Polaków nie pije jej wcale. Widać to było w komentarzach części czytelników, które pojawiały się podczas naszej akcji #ekowyzwanie. Dominowały opinie związane z obawami dotyczącymi jakości kranówki. "Woda z kranu zatruwa organizm, jest nasycona chlorem, a ten, kto ją pije, powinien się zapoznać bliżej z bakteriami kałowymi" – to jedno z ostrzeżeń, jakie wysłali śledzący akcję. Sprawdzamy więc u źródła, co naprawdę pływa w wodzie.
Przepuszczone przez filtr
Żeby dostać się na teren Stacji Filtrów przy ulicy Koszykowej w Warszawie, muszę przejść szczegółową kontrolę. Ochroniarz prosi, by pokazać zawartość torebki, kieszeni i... butów. Zdejmuję szalik oraz kurtkę. Agata, która będzie robiła zdjęcia do reportażu, ma otworzyć bagażnik służbowego auta, odsunąć wszystkie fotele i ujawnić zawartość pokrowca na kamerę. Sama kamera też jest sprawdzana. Ochroniarz prosi nawet o odkręcenie obiektywu. Po sporym terenie, na którym znajdują się wodociągi dostarczające wodę do połowy warszawskich domów, nie możemy poruszać się same. Cały czas towarzyszy nam ktoś z biura prasowego MPWiK. To ze względów bezpieczeństwa. W Polsce nigdy nie było epidemii wywołanej przez skażenie wody. Jak widać, źródło jest pilnie strzeżone.
Małże degustują kranówkę
Naszym celem jest laboratorium, gdzie przez całą dobę badana jest warszawska woda. Zaraz po wejściu zostajemy nią poczęstowane. Żaden z pracowników nie ma na biurku plastikowej butelki. Są za to karafki z kranówką. Dostają ją wszyscy goście. Zanim jednak ktoś spróbuje warszawskiej kranówki, na degustację zapraszane są małże i ryby. To one sprawdzają, czy woda czerpana z dna Wisły jest czysta. Żyją w sporym akwarium wypełnionym surową, a więc niefiltrowaną jeszcze wodą i cały czas są obserwowane. Obserwacja jest nazywana fachowo biomonitoringiem - systemem wczesnego ostrzegania. Gdyby bowiem muszle małży zaczęły się gwałtowanie zamykać, a ryby pluskać zbyt nerwowo, mogłoby to oznaczać, że woda jest zanieczyszczona niebezpiecznymi dla ich zdrowia bakteriami.
To jednak nie koniec degustacji. Jakość wody sprawdzają także jej smakosze. Specjalnie przeszkoleni pracownicy potrafią już po pierwszym łyku wyczuć różnicę między kranówką dobrej jakości a tą, której smak i zapach może niepokoić. Każda kropla wody, nim wpłynie do naszego kranu, musi przejść rygorystyczne testy.
– W samej stacji filtrów proces trwa 24 godziny. Od momentu, gdy woda wpłynie – a jest pobierana drenami spod dna Wisły – a wypłynie do mieszkańców, musi przejść osiem etapów uzdatniania. Filtracja węglowa, piaskowa, koagulacja, ozonowanie pośrednie. To jest gwarancja, że woda, którą dostarczamy mieszkańcom, jest bezpieczna i można ją pić prosto z kranu – mówi Marta Pytkowska z Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji w Warszawie.
Chudy Wojtek płucze wodę
Wodociągi warszawskie każdego dnia dostarczają ponad 350 milionów litrów wody mieszkańcom stolicy i okolic. Dreny, czyli stalowe rury, którymi jest czerpana, ułożone są siedem metrów pod dnem Wisły. Woda przesącza się tam przez warstwę piasku i żwiru. Trwa to nawet 30 godzin. Dno rzeki jest też regularnie płukane i pogłębiane. Dbają o to marynarze ze statków pływających po Wiśle. Flota należąca do wodociągów liczy kilkadziesiąt jednostek. Są wśród nich spulchniacz Chudy Wojtek, łódź kosząca Amur czy pogłębiarka Sawa.
– To woda wysokiej jakości, porównywalna z tą z największych miast europejskich. Nasze laboratoria wykonują rocznie ponad 170 tysięcy badań. Na to składa się kilkaset badań dziennie. Z czego ponad 30 tysięcy to badania mikrobiologiczne. Szczególnie ważne, bo mówią nam, czy woda jest bezpieczna, czy nie – wyjaśnia dr Krzysztof Ozimiński, kierownik Zakładu Laboratoriów MPWiK w Warszawie.
Chciałbym pić wodę z kranu, ale się boję
Woda we wszystkich polskich miastach spełnia wszystkie normy bezpieczeństwa określone przez Ministerstwo Zdrowia, a także Światową Organizację Zdrowia (WHO). Sanepid przekonuje, że w naszym kraju kranówka jest tak samo dobra, jak ta w Londynie, Paryżu czy Madrycie. W europejskich miastach mieszkańcy piją chętnie wodę prosto z kranu. Karafki nią wypełnione za darmo oferują nawet najlepsze restauracje.
Wodociągi w Olsztynie czy Łodzi czerpią kranówkę z wód głębinowych, które są najczystsze i nie wymagają oczyszczania. Usuwa się z nich tylko nadmiar żelaza czy magnezu. W miastach, w których nie ma wód głębinowych, woda pochodzi z dna rzeki lub stawu. W Polsce jest prawie 8,5 tysiąca wodociągów, które dostarczają kranówkę. Główny Inspektor Sanitarny ocenił, że w ubiegłym roku 99,7 procent mieszkańców Polski otrzymało wodę spełniającą wszystkie wymogi bezpieczeństwa. Do 0,3 procent mieszkańców trafiła woda warunkowo dopuszczona do spożycia. Właścicielom sieci nakazano dlatego poprawę jakości wody. Zanieczyszczenia były spowodowane głównie awariami urządzeń, przeciekami w sieci, brakiem dezynfekcji po dokonanej konserwacji, złym stanem technicznym instalacji wewnętrznej, brakiem regularnego płukania sieci.
Sanepid co roku przeprowadza w całym kraju ponad 100 tysięcy badań wody. Sprawdzana jest m.in. zawartość minerałów i bakterii. Szczegółowe wyniki badań są przekazywane urzędnikom. O tym, jaką jakość ma woda w naszym rejonie, wie więc dokładnie urząd miasta i gminy. Gdy pojawia się z nią problem, prezydent, wójt czy burmistrz muszą natychmiast poinformować o tym mieszkańców i zapewnić im na czas awarii bezpieczną wodę z beczkowozów. Jeśli mamy wątpliwości co do koloru albo zapachu wody płynącej z naszego kranu, możemy zapytać w urzędzie o wyniki jej badań. Informacje o jakości wody są też zamieszczane na stronach przedsiębiorstw wodociągowych w internecie. Tam dowiemy się, ile nasza kranówka ma magnezu oraz wapnia. Wyniki mogą się różnić. Litr warszawskiej kranówki zawiera 250 miligramów wapnia i magnezu, krakowskiej - ponad 300. Te dwa minerały są najcenniejsze spośród tych, które woda oferuje naszemu organizmowi.
Sam zbadaj swoją wodę
Badanie wody można też przeprowadzić samemu. Wystarczy kupić w sklepie budowlanym niedrogi tester, który pokaże nam zawartość chloru i twardość wody. Za kilkanaście złotych można też sprawdzić ilość żelaza w kranówce. Eksperyment jest prosty. Pasek testowy zamacza się na kilka minut w wodzie i wynik porównuje z opisem w ulotce dołączonej do opakowania testera. Można też postawić na bardziej szczegółowe badanie. Tak zrobił Tomasz Mołga, który postanowił próbkę swojej kranówki zanieść osobiście do sanepidu. Mężczyzna mieszka na warszawskiej Ochocie. Obawiał się, czy wodę, która płynie starymi rurami do jego mieszkania, może podawać swoim małym dzieciom.
– W naszej czteroosobowej rodzinie zużywaliśmy co najmniej dwie zgrzewki wody w tygodniu. Chciałem spróbować je wyeliminować, sprawdzić, czy jest sens je kupować, skoro podobno można pić kranówkę. Zrobiłem taki specyficzny test. Wziąłem wodę prosto ze swojego ujęcia w kranie, taką, jaka ona jest, z kamieniem, żeby wiedzieć, czy mogę ją sobie nalewać spokojnie bezpośrednio do szklanki. Próbki oddałem do zbadania w sanepidzie i byłem zaskoczony. Spodziewałem się przekroczenia parametrów chlorowania wody albo bakterii coli, a okazało się, że mam bardzo dobrą i czystą wodę – opowiada pan Tomasz.
Mieszkaniec Ochoty zapłacił za badanie prawie 400 złotych. Jego wynik zamieścił w widocznym miejscu na klatce schodowej. Dzięki temu starszy pan z jego bloku przestał przynosić do domu pięciolitrowe baniaki z wodą. Inni sąsiedzi z czteropiętrowego budynku też przyznają, że pan Tomasz swoim eksperymentem przekonał ich do picia kranówki. Dzięki temu każdy z nich dźwiga o 750 kilogramów mniej, bo tyle ważą butelki z wodą zużywaną w ciągu roku przez statystycznego Polaka.
– Warto było zainwestować. Okazało się, że opowieści o tym, że w kranówce są zagrażające zdrowiu bakterie to takie strachy na Lachy – mówi Tomasz Mołga.
Test może zlecić każdy. Trzeba tylko wziąć z sanepidu trzy specjalne butelki i instrukcję obsługi poboru wody do badania. Inspektorzy sprawdzają właściwości fizykochemiczne wody i obecność bakterii. Na wynik czeka się około siedmiu dni. Mieszkańcy, którzy mają wątpliwości co do jakości wody płynącej rurami do ich kranów, powinni poprosić zarządcę budynku o sprawdzenie instalacji. Zarządca ma obowiązek udostępniać informację o stanie wody w rurach w bloku czy kamienicy. W razie poważnych wątpliwości można także zasugerować przeprowadzenie badania na koszt wspólnoty. Jednak prawo tego nie reguluje, wszystko więc zależy od dobrej woli zarządcy.
– Każdy dom ma swojego administratora lub właściciela i on dobrze wie, kiedy została wybudowana sieć lub kiedy była czyszczona. Wiemy, że nieakceptowalna jakość wody wiąże się ze złą jakością sieci wewnętrznej budynku. Jeżeli więc ktoś ma wątpliwości, powinien zwrócić się do administratora z pytaniem, kiedy ostatni raz była płukana. Konsumenci powinni wiedzieć, że mają swoje prawa i mogą wymagać od administratorów, żeby różnego rodzaju zabiegi sanitarne były wykonywane na sieci – wyjaśnia dr Krzysztof Ozimiński, kierownik Zakładu Laboratoriów MPWiK w Warszawie.
Stare rury, tam jest syf
Zarządca zgodnie z prawem musi na przykład wyczyścić i zdezynfekować rury po awarii. Obawa przed tym, że stare rury mogą brudzić wodę i namnażać w niej bakterie to główny zarzut pod adresem kranówki. Warto wiedzieć, że wodociągi, które przekonują, że oferują najlepszą wodę, kontrolują ją do momentu wpuszczenia do zaworu głównego w nieruchomości.
W niektórych miejscach w kraju stan instalacji faktycznie pozostawia wiele do życzenia. Raport Najwyższej Izby Kontroli sprzed niespełna roku wykazał, że połowę sieci wodociągowej w Polsce stanowią rury mające ponad 50 lat. NIK prognozuje, że konieczna wymiana instalacji wodnej w starych budynkach w całym kraju może potrwać nawet 100 lat. Nie oznacza to jednak, że do tego czasu tam, gdzie są wiekowe rury, należy unikać kranówki. Wiek instalacji, co potwierdzają różne badania, nie musi mieć wpływu na jakość wody. Rury pokrywają się wytrąconymi z wody minerałami, a one tworzą kamień podobny do tego, jaki pojawia się w czajnikach. To oznacza, że wodę od rur – jeśli tylko są szczelne - oddziela bezpieczna skorupa.
Woda źródlana z kranu
Na zlecenie firmy produkującej filtry przebadano kranówkę w różnych budynkach w Warszawie, Krakowie, Łodzi, Poznaniu, Gdańsku, Białymstoku i Lublinie. Próbki pobierano za każdym razem nie z ujęcia wody, jak to robią wodociągi, a z kranu w mieszkaniu. Wyniki pokazały, że w każdym z miast woda była dobrej jakości. Chemicy z Uniwersytetu Warszawskiego, którzy sprawdzali jej skład, nie znaleźli tam bakterii ani zanieczyszczeń. Naukowcy ocenili, że najlepiej smakuje kranówka z Zakopanego, Łodzi i Gdańska. Te wody mają też najprzyjemniejszy zapach. Najmocniejszy aromat chloru wyczuli w kranówce z Katowic i Poznania.
Inne badania zleciła firma, która dostarcza wodę mieszkańcom Gdańska, Sopotu i Gdyni. Porównywano podczas nich skład wody butelkowanej i kranówki. Okazało się, że litr popularnej wody butelkowanej reklamowanej jako źródlana zawiera 42,69 mg wapnia, 5,62 mg magnezu i 9,65 mg sodu. W litrze trójmiejskiej kranówki jest ponad dwa razy więcej wapnia (99,8 mg), niemal dwa razy tyle magnezu (10 mg) i prawie cztery razy więcej sodu (38,4 mg). To najważniejsze minerały dla naszego zdrowia. Im woda ma ich więcej, tym bardziej nam służy. By ich nie stracić, lepiej pić wodę surową – bez przegotowania. Wysoka temperatura powoduje, że wytrąca się kamień i znikają wapń oraz magnez. Kranówkę lepiej też pić zimną. Ciepła powinna być wykorzystywana do mycia ciała i naczyń. W niej jest więcej osadów i nalotów, które pogarszają smak oraz jakość wody.
Woda mineralna bez minerałów
Zgodnie z normami woda mineralna powinna być wydobywana z podziemnych źródeł, mieć stały skład, nie wymagać oczyszczania i prosto z ziemi trafiać do butelki. Woda źródlana także pochodzi z głębi ziemi, ale ma mniej minerałów. Litr wody mineralnej powinien zawierać co najmniej 150 mg wapnia i 50 mg magnezu. Wystarczy sięgnąć po butelkę wody popularniej marki, żeby się przekonać, że może mieć ich zdecydowanie mniej. W polskich marketach jest dostępnych około 200 marek wód, a tylko 30 z nich można uznać za mineralne. Pozostałe to najczęściej wody bez wartości, jakie im producent przypisuje. Amerykańska organizacja Food and Water Watch w swoim raporcie stwierdziła, że ponad połowa wody w butelkach to zwykła kranówka. Często też wody sprzedawane jako źródlane są czerpane z tego samego ujęcia, z którego miejskie wodociągi pozyskują kranówkę.
Cenna woda
Polacy wydają rocznie 3 miliardy złotych na zakup wody w sklepie. W ciągu 12 miesięcy wypijamy zawartość 4,5 miliarda butelek. Tylko nieco ponad miliard z nich trafia do recyklingu. Pozostałe lądują na wysypiskach, w lasach i rzekach. Przekonała się o tym Agnieszka Cegielska, która w ramach akcji #ekowyzwanie zbierała śmieci w różnych miejscach. Najwięcej z nich stanowiły plastikowe butelki. Warto podkreślić, że do produkcji jednej plastikowej butelki potrzeba 26 litrów wody. Kupując więc zgrzewkę wody, tracimy jej tyle, ile przeciętny człowiek wypija przez miesiąc. Marnujemy też pieniądze, bo na cenę butelki wody składa się, oprócz kosztów produkcji, opłata za jej magazynowanie, dowiezienie do sklepu, marża i zysk sprzedawców, a także VAT.
Polskie zasoby wody są jednymi z najskromniejszych w Europie. Na głowę Polaka przypada około 1,5 tysiąca litrów sześciennych, czyli tyle, ile w znacznie biedniejszym Egipcie. Nasz organizm, by dobrze funkcjonować, potrzebuje co najmniej 3,5 litra wody dziennie. Część dostaje w jedzeniu, które pojawia się na naszych talerzach. Najwięcej wody, bo aż 91 proc. składu, zawiera arbuz. To owoc, który świetnie gasi pragnienie i orzeźwia.
Czysta woda nawilża ciało, pobudza jego regenerację, oczyszcza organizm, ułatwia walkę z nadwagą, łagodzi bóle głowy. Wody z kranu nie trzeba gotować. Jej podgrzanie niszczy cenne minerały. Warto być ostrożnym także w kwestii filtrowania wody. Jest ona wystarczająco płukana w wodociągach. Oczyszczanie jej w domu usuwa wapń czy magnez. W pojemniku filtrującym mogą także namnażać się bakterie.
Dyspozytor musi być kibicem
Gdy polska reprezentacja gra ważny mecz, dyspozytorzy wody obowiązkowo zasiadają przed telewizorami.
– Nasi dyspozytorzy też muszą z zaciekawieniem oglądać mecze, bo powinni wiedzieć, czy jest przedłużony. Jeśli tak, to nie zwiększają ciśnienia wody, która płynie do naszych kranów, a gdy widzą, że mecz się kończy, muszą podnieść ciśnienie. Przepustowość sieci wodociągowej jest ograniczona, ona nie przyjmie wszystkiego. Gdy zmniejszony jest pobór wody, musi być zmniejszona przepustowość, by woda zmieściła się w sieci – wyjaśnia Martyna Bańcerek, rzeczniczka MPWiK we Wrocławiu.
Dyspozytorzy stosują podobne zabiegi w czasie olimpiad z udziałem Polaków czy konkursów skoków narciarskich. Zawsze wtedy, gdy rodacy zasiadają przed telewizorami, i wiadomo, że nie ruszą się z kanapy przez dłużą chwilę, trzeba przykręcać zawory. Odkręcać je warto, gdy wracamy z urlopu. Dwa, trzy pierwsze litry, które lecą z nieużywanego przez kilka dni kranu, nie nadają się do picia. Zastała woda może mieć ciemny kolor i nieprzyjemny zapach. Żeby jej nie zmarnować, warto podlać nią kwiaty czy zioła. Roślinom nie zrobi to krzywdy. Nie powinniśmy się obawiać osadu na dnie czajnika, jaki zostawia woda po gotowaniu. To naturalny kamień, czyli wytrącone związki wapnia i magnezu. Świadczą o tym, że woda jest pełna minerałów. Dzięki nim woda jest twarda. A to również działa na naszą korzyść. Badania polskiego naukowca Juliana Aleksandrowicza pokazały, że Gruzini rzadko chorują na serce, bo piją twardą, niefiltrowaną wodę. Finowie, którzy piją wodę miękką, polodowcową, częściej zapadali na choroby układu krążenia. Profesor zaapelował dlatego do fińskiego prezydenta o wdrożenie planu poprawy jakości wody. Dzięki rozmaitym zabiegom w ciągu 25 lat udało się znacznie utwardzić wodę i obniżyć zapadalność na choroby serca. Projekt o nazwie Nord Kareliia realizowany był w Finlandii od lat 70.
Mam opór przed kranówką. Pachnie chlorem
Od czytelników dostaliśmy też sygnały, że w kranówce przeszkadza im zapach chloru. To środek dezynfekujący, konieczny do ochrony wody przed bakteriami i rozwojem mikroorganizmów. W wodzie dostarczanej przez wodociągi musi być stosowany bezwzględnie. Może wpływać na smak wody, ale dawki, jakie stosuje się w czasie uzdatniania, są całkowicie bezpieczne dla naszego zdrowia. Chlor ma jednak tak intensywny zapach, że nawet jego niewielka ilość będzie wyczuwalna. Trzeba się do tego po prostu przyzwyczaić.
Lekarze zapewniają, że picie kranówki nie wpływa na powstawanie kamieni nerkowych oraz żółciowych. Jeśli woda ma brązowy kolor, znaczy to, że zawiera zbyt dużo żelaza. To częsta sytuacja w czasie remontu instalacji. Żelazo nam nie zaszkodzi, ale gdy woda jest zbyt gęsta i mętna, lepiej jej nie pić, dopóki kolor nie wróci do normy. Gdy niepokojąca barwa utrzymuje się dłużej, trzeba zgłosić to administratorowi budynku. Mieszkańcy domów, które mają wodę ze studni głębinowych, muszą wykonać badania na własną rękę.
I na koniec wyniki jeszcze jednego badania. Naukowcy z Politechniki Łódzkiej sprawdzili skład najlepiej sprzedających się w Polsce wód butelkowanych. Tylko 15 procent z nich miało lepszą jakość od tej, która płynie z większości kranów. A kranówka jest 200 razy tańsza.