Po raz pierwszy w historii zamknięto święte miasto szyitów, po raz pierwszy od kilkudziesięciu lat można kupić wysokoprocentowy alkohol (do odkażania), a kraj poprosił Zachód o wielomiliardową pożyczkę. Sytuacja w Iranie staje się dramatyczna, wkrótce może okazać się on jednym z bardziej dotkniętych pandemią koronawirusa krajów na świecie.
Miasto Qom w środkowym Iranie, około dwie godziny drogi od stolicy kraju Teheranu. Drugie, po Maszhadzie święte miasto w Iranie, cel wędrówek pielgrzymów. Rocznie przybywa ich tu ponad 20 milionów. W ostatnich dniach wygląda zupełnie inaczej, ciche, opustoszałe, zamknięte dla odwiedzających. Zwykle na dziedzińcu mauzoleum Fatimy Masume, siostry ósmego imama Rezy, kłębią się tłumy wiernych, z głośników słychać modlitwę, przesiadują na dziedzińcach, modlą się, chcą wspólnie poczuć niezwykłą atmosferę tego miejsca. Dla Irańczyków wizyta tu ma nie tylko znaczenie religijne. To część kultury, budującej irańską tożsamość. Po raz pierwszy w historii Qom zamknięto dla pielgrzymów. Dziś miasto jest epicentrum pandemii koronawirusa w Iranie. To tutaj odkryto pierwsze przypadki COVID-19 w tym kraju.
Irański rząd dopiero we środę 25 marca wprowadził wzmożony nadzór nad przemieszczaniem się obywateli po kraju, przy wjazdach i wyjazdach do dużych miast ustawiono posterunki kontrolne. Jednocześnie wydano ostrzeżenie przed drugą falą wybuchu zakażeń. Drugą, bo pierwsza zbiera swoje żniwo co najmniej od początku lutego.
Liczba zakażonych koronawirusem w Iranie rośnie z godziny na godzinę, każdej doby przybywa ponad 3 tysiące nowych, tylko zdiagnozowanych zakażeń. 3 kwietnia irańskie ministerstwo zdrowia podało, że liczba ofiar COVID-19 wynosi 3294, a liczba zakażonych 53 183. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) twierdzi, że Iran mocno zaniża oficjalne statystki. - Osób zakażonych może być nawet pięć razy więcej, niż podają władze – szacuje dr Kamiar Alaei, ekspert irańskiego pochodzenia z amerykańskiego Instytutu Zdrowia i Edukacji. Według "Los Angeles Times", 9 na 10 wszystkich przypadków zakażeń koronawirusem na Bliskim Wschodzie przypada właśnie na Iran.
Portal Foreign Policy wypunktowuje, że kraj spotyka się z ostrą krytyką za brak wdrażania międzynarodowych zaleceń i zbyt późno podjęte działania, by epidemii na taką skalę zapobiec. Skontaktowałam się z dwoma Irańczykami, którzy opowiedzieli o tym, jak wygląda sytuacja w kraju. Obaj poprosili o anonimowość.
Dlaczego tak dużo zakażeń?
Oficjalne informacje o pierwszych zakażeniach koronawirusem pojawiły się w Iranie dopiero 19 lutego. Powiadomiono wówczas o dwóch ofiarach śmiertelnych w świętym mieście Qom. Według Amira, handlowca z miasta Raszt na północy kraju - te dwie osoby umarły tydzień wcześniej, a dopiero po tygodniu zrozumiano, co było przyczyną ich śmierci. Koronawirus pojawił się w Iranie kilka tygodni wcześniej, jednak władze nie były skłonne do przekazywania informacji, ponieważ 21 lutego miała się odbyć pierwsza tura wyborów parlamentarnych. – Z tego powodu nie była to główna informacja w telewizji, podano ją w jednym z programów i to bardzo lakonicznie – relacjonuje Amir (imię zmienione na jego prośbę).
Irańczycy byli zdani na informacje przekazywane przez rząd, media w Iranie są od czasu rewolucji islamskiej (w 1979 roku) znacjonalizowane, kontrolowany jest również internet. Władze nie chciały siać paniki. Wybory odbyły się normalnie, chociaż frekwencja była najniższa od 1979 roku i wyniosła 42,5 procent. Biorąc pod uwagę 58 milionów Irańczyków uprawnionych do głosowania, mimo wszystko to ponad 24 miliony osób, które udały się do urn wyborczych. - Dopiero po wyborach zaczęto informować o koronawirusie dłużej i dokładniej – dodaje Amir.
W pierwszych tygodniach epidemii brakowało też odpowiedniej diagnostyki. - Wśród moich znajomych była osoba z temperaturą ponad 40 stopni, suchym kaszlem, która trafiła do szpitala. Nie zrobiono jej testu, pewnie dlatego, że nie wiedziano, o jaką chorobę chodzi – opowiada Amir. Pomimo wzrostu zachorowań ruch lotniczy, kolejowy i autobusowy nadal odbywał się normalnie. W związku z bliskimi relacjami handlowymi między Iranem a Chinami jedna z irańskich linii lotniczych nadal kursowała wówczas między oboma krajami, podczas gdy wszystkie kraje w regionie zawiesiły połączenia z Chinami. Jak informowała arabska stacja Al-Jazeera, 11 marca koronawirus był już we wszystkich 31 prowincjach w Iranie.
Rozprzestrzenianiu koronawirusa sprzyjał też zwyczaj pielgrzymowania Irańczyków na groby do świętych miejsc szyickich oraz obchody irańskiego nowego roku – Nouruzu (trwają prawie dwa tygodnie, zaczynają się w dzień zrównania dnia z nocą, w tym roku przypadło to na 20 marca). Przed obchodami rząd nie wprowadził całkowitego zakazu przemieszczania się po kraju, a Nouruz to czas, kiedy miliony Irańczyków udają się do swoich rodzin, biesiadują, organizują pikniki, odwiedzają przyjaciół. Przed świętem prezydent Hasan Rouhani zaapelował jedynie o nieprzemieszczanie się oraz nieświętowanie nowego roku w tłumie. Wielu Irańczyków zbagatelizowało te ostrzeżenia. Według Międzynarodowego Czerwonego Krzyża i Czerwonego Półksiężyca (organizacji pomocowej) od 17 marca kilka milionów Irańczyków opuściło swoje domy, udając się na obchody nowego roku. W mediach społecznościowych krążyły zdjęcia zatłoczonych samochodami arterii wyjazdowych ze stolicy kraju Teheranu. Rzecznik ministerstwa zdrowia temu zaprzeczył, twierdząc, że liczba osób, które zdecydowały się na wyjazd, była niewielka.
Opieszałe działania władz
Przez pierwsze tygodnie od pojawienia się w kraju zakażeń koronawirusem rząd milczał. Z powodu pierwszej tury wyborów, tarć między różnymi frakcjami w rządzie i w oczekiwaniu na decyzje najwyższych duchownych zwlekano z wprowadzaniem rekomendacji organizacji międzynarodowych. Na początku epidemii to władze poszczególnych prowincji wprowadzały ograniczenia (wjazd do niektórych dużych miast samochodów tylko z rejestracją danego miasta, zmiany w godzinach pracy banków i urzędów). Centralnie wszystkie uniwersytety w kraju zamknięto dopiero 29 lutego, kilka dni wcześniej szkoły. Podjęto też decyzję o przeniesieniu drugiej tury wyborów na wrzesień 2020.
Kiedy rozprzestrzeniający się w szybkim tempie wirus pozbawił życia Mohammada Mirmohammadiego, doradcy ajatollaha Alego Chamenei, oraz kilkunastu lekarzy i pielęgniarek, trudno było dalej milczeć. Zakażeniu uległo dwóch wiceprezydentów i ponad dwudziestu parlamentarzystów. Przed obchodami nowego roku zdecydowano o odwołaniu piątkowych modlitw w meczetach. Zamknięto mauzolea, w tym najważniejsze w Maszhadzie, Qom i Szirazie. Sam najwyższy duchowy przywódca Iranu Ali Chamenei nie pojechał do Maszhadu na obchody nowego roku.
- Rządowi trudno było podjąć decyzje związane z ograniczeniami przemieszczania się, ponieważ wiązałoby się to z zamknięciem zakładów pracy, a wówczas wiele osób straciłoby pracę. Rząd musiałby coś z tym zrobić, a na to go nie stać – tłumaczy Ali, nauczyciel z Isfahanu. Ponadto rząd przez kilka tygodni błagał duchownych, by zamknęli meczety – dodaje Ali. Na to konserwatywni przywódcy religijni nie chcieli wyrazić zgody. Dopiero dramatyczna sytuacja w niektórych regionach sprawiła, że zdecydowano się na ten krok.
Dramatyczna rzeczywistość
Według ministerstwa zdrowia najbardziej dotkniętymi przez epidemię koronawirusa prowincjami są Qom, Gilan, Golestan i Mazandaran. - Kilka dni temu wysłano z Szirazu do Gilanu 122 osoby personelu medycznego, lekarzy i pielęgniarek. Powstały tam też szpitale polowe, do których wyposażenie sprowadzono z innych miast. Zachorowało i zmarło kilkoro moich przyjaciół mieszkających w prowincji Gilan – mówi Ali.
W Iranie najpierw działają ludzie, a potem rząd. Tak dzieje się w przypadku trzęsień ziemi czy powodzi, które często nawiedzają Iran. Podobnie jest i tym razem. - Na północy kraju, gdzie jest bardzo dużo zakażeń szpitale funkcjonują w dużej mierze dzięki pomocy ludzi – mówi Ali. Z powodu sankcji utrudnione jest sprowadzaniem sprzętu czy leków z zagranicy, jednak reakcja władz często jest spóźniona, nieudolna, administracja państwowa przesiąknięta jest korupcją.– Dlatego nie czekając na pomoc, ludzie sami się skrzykują, pomagają szpitalom, lekarzom, kupują nawet podstawowe wyposażenie – relacjonuje Ali.
Według agencji France-Presse Iran ma w tej chwili 230 szpitali przystosowanych do walki z koronawirusem. Na 80 milionów mieszkańców to zdecydowanie za mało. Sytuacja w szpitalach zależy też od regionu. Istnieją spore różnice między rozwojem poszczególnych prowincji. W prowincjach takich jak Isfahan, Teheran, Fars szpitale są dobrze wyposażone, natomiast w prowincjach Kurdystan, Sistan czy Beludżystan wyposażenie szpitali jest raczej skromne.
- Kilka dni temu rozmawiałem z kolegą aptekarzem, który powiedział, że zaczyna już brakować niektórych leków – mówi Ali. Leczenie pacjentów z koronawirusem jest bezpłatne, leki również. - Jeszcze kilka dni temu przed aptekami widać było kolejki, teraz leki mają być wysyłane ludziom do domów – dodaje Amir.
W pierwszych tygodniach epidemii o nawet 70 procent podrożały ceny płynów odkażających, jednak rząd to ukrócił. Niektóre fabryki i zakłady przestawiły się na produkcję środków do odkażania. Do obrotu, po raz pierwszy od 1979 roku, wprowadzono wysokoprocentowy alkohol przemysłowy, oczywiście w celach odkażania. Jednak Irańczycy, uważając że może ich uzdrowić, zaczęli go masowo spożywać. Efekt? 600 osób zmarło a kolejne trzy tysiące trafiło zatrute do szpitala.
Największym problemem jest brak dostępu do testów, więc nie można diagnozować chorych, statystki są mocno zaniżone. - Nieoficjalnie mówi się o zakazaniu personelowi medycznemu udzielania mediom informacji na temat sytuacji w szpitalach – relacjonuje Amir. - Lekarze podają wyższe liczby, jednak rząd kontroluje, by dane te nie wyciekły – dodaje. Ze szpitala w Qom ktoś udostępnił film nagrany telefonem komórkowym, na którym widać, co się tam dzieje. - Ta osoba została aresztowana, a jej przełożonego zwolniono – mówi Ali.
Wśród Irańczyków narasta poczucie, że władze nie zrobiły wszystkiego, by zapobiec rozwojowi epidemii. W kwestii koronawirusa ludzie przestają ufać rządowi, gdyż wiedzą, że statystyki zakażeń i zgonów są zaniżane. Według irańskiego analityka i byłego aktywisty Abbasa Abdiego, irańskie ministerstwo zdrowia nie chce przyznać, że nie ma wystarczającej liczby testów, a co za tym idzie - milczy na temat prawdziwej liczby zakażonych. "Rząd tam, gdzie może, zaniża liczby, chcąc pokazać, że panuje nad sytuacją i szuka winnych poza granicami kraju" – dodaje Amir.
W prowincjach najbardziej dotkniętych epidemią wśród ludzi czuć strach, przed wieloma domami widać czarne flagi – to znak, że ktoś umarł –mówi Ali.
Koronawirus w cieniu sankcji
Na początku rozwoju epidemii władze w Teheranie oskarżały Stany Zjednoczone o odpowiedzialność za koronawirusa w Iranie. Mówiono o nim jako broni biologicznej wymierzonej w Teheran. Teraz władze mówią o kryzysie humanitarnym i wzywają USA i świat do zniesienia sankcji, by umożliwić skuteczną walkę z pandemią. W obliczu pandemii apele irańskiego rządu o częściowe zniesienie sankcji poparły Chiny i sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres.
Jeszcze w połowie marca amerykański sekretarz stanu Mike Pompeo powiedział, że jego kraj nie zgadza się na złagodzenie sankcji. Kilka dni później ogłoszono nawet kolejne, wobec pięciu zagranicznych firm handlujących z Iranem. Sankcje uznano za amerykańską odpowiedź na niedawny atak rakietowy na amerykańską bazę w Iraku, w której zginęło dwóch amerykańskich żołnierzy. Amerykanie o atak oskarżyli wspieraną przez Iran iracką milicję. Szef amerykańskiej dyplomacji tłumaczył, że sankcje nie są wymierzone w społeczeństwo irańskie, a mają jedynie pozbawić Iran przychodów z ropy, które mogą przyczyniać się do wpierania działań terrorystycznych w regionie. Irański minister spraw zagranicznych Mohammad Dżawad Zarif sankcje USA nazwał "medycznym terroryzmem".
Stanowisko amerykańskiej administracji skrytykowali Bernie Sanders oraz Joe Biden ubiegający się o nominację w wyborach prezydenckich z ramienia demokratów. Biden stwierdził nawet, że Stany Zjednoczone powinny powrócić do porozumienia nuklearnego z Iranem z 2015 roku.
Stany Zjednoczone pozostają w sprawie sankcji nieugięte, chociaż zaoferowały pomoc humanitarną, którą Iran odrzucił. Duchowy przywódca Iranu Ali Chamenei nazwał tę ofertę "największym kłamstwem w historii". Pomimo ostrej retoryki 19 marca Ali Chamenei ułaskawił 10 tysięcy więźniów, w tym więźniów politycznych. Oficjalnie "z powodu stanu zdrowia" zwolniono amerykańskiego obywatela Michaela White, przebywającego w irańskim więzieniu od 2018 roku (przebywa teraz na terenie szwajcarskiej ambasady w Teheranie). Według obserwatorów to pozytywny sygnał wysłany w stronę Zachodu, chociaż w więzieniach nadal pozostaje wielu irańskich aktywistów, których uwolnienia domaga się Zachód.
Pomoc z Zachodu
Według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) irański sektor medyczny jest słabo rozwinięty. Brakuje leków, wyposażenia szpitali, a także laboratoriów. WHO apeluje, że w kraju nie ma odpowiedniej diagnostyki, która jest jednym z kluczowych elementów walki z pandemią. Organizacja przekazała Iranowi 100 tysięcy zestawów do testów. Eksperci oceniają, że to nadal zdecydowanie za mało.
Unia Europejska poinformowała, że przekaże 20 milionów euro na pomoc dla Iranu, jednocześnie zastrzegając, że chce mieć pewność, że firmy, przez które pomoc w postaci produktów rolno-spożywczych, leków czy sprzętu medycznego będzie przekazywana, nie będą objęte amerykańskimi sankcjami. Na walkę z koronawirusem Japonia przekazała Iranowi 23 miliony dolarów, a międzynarodowa organizacja Lekarze bez Granic wysłała do Isfahanu 50 szpitalnych łóżek mobilnych i zespół dziewięciu lekarzy specjalizujących się w intensywnej terapii. Pod koniec marca Francja, Niemcy i Wielka Brytania zaczęły wysyłać do Iranu sprzęt medyczny.
Według szefa unijnej dyplomacji Josepa Borrella sytuacja w Iranie "stała się dramatyczna". Unia Europejska wesprze wniosek Iranu do Międzynarodowego Funduszu Walutowego (IMF) o udzielenie pożyczki ratunkowej w wysokości pięciu miliardów dolarów. To pierwsza taka prośba tego kraju od 1979 roku. Według międzynarodowych ekspertów konsekwencje pandemii przyczynią się do pogorszenia i tak fatalnego stanu irańskiej gospodarki, dlatego w obecnej sytuacji pomoc z zewnątrz jest Iranowi potrzebna.
To nie tylko irański problem
Pomimo skomplikowanej sytuacji między Iranem a Stanami Zjednoczonym prof. Ali Vaez z Uniwersytetu Georgetown uważa, że pandemia mogłaby zostać wykorzystana przez oba kraje do złagodzenia napięcia w relacjach i prowadzenia w tym okresie "wirusowej dyplomacji".
W tak wyjątkowej sytuacji, jaką jest pandemia koronawirusa na świecie, społeczeństwo irańskie nie powinno ponosić konsekwencji ani wieloletniej izolacji gospodarczej, ani opieszałego i nieudolnego działania ze strony władz. Zdaniem ekspertów Iran nie jest przygotowany na walkę z koronawirusem. Braki w wyposażeniu szpitali, leków, sprzętu ochronnego i trudności z zakupem tych środków z zagranicy mogą doprowadzić do dramatycznego w konsekwencjach rozwoju epidemii w tym kraju.
Według organizacji Human Rights Watch, zwykli Irańczycy nie mogą znaleźć się w sytuacji braku dostępu do odpowiedniej pomocy medycznej, a walka z pandemią w tym kraju powinna być priorytetem nie tylko dla rządu w Teheranie, ale i dla społeczności międzynarodowej. Pojawiła się szansa otwarcia okna na pomoc medyczną, tym razem wróg jest wspólny, a wygraną jest pokonanie pandemii.