Dramat i samospalenie tunezyjskiego sprzedawcy, któremu skonfiskowano stragan, zapoczątkował potężną falę wystąpień ludowych, które przeszły do historii jako Arabska Wiosna. Jako pierwsi wystąpili Tunezyjczycy i Egipcjanie, którzy obalili swoich dyktatorów. Od tamtych wydarzeń minęło pięć lat.
Pięć lat temu, 25 stycznia 2011 roku na placu Tahrir w Kairze zaczęły zbierać się tłumy ludzi. Mieli dość dawnego życia – biedy, bezrobocia i wszechobecnej korupcji. Nie widzieli perspektyw na przyszłość. Chcieli zmian, ale się ich nie spodziewali w najbliższym czasie. Hosni Mubarak rządził w Egipcie od 30 lat i nic nie wskazywało, że miałoby to się zmienić. Dwa tygodnie później Mubaraka już nie było.
Rewolucja w Tunezji
Wszystko jednak tak naprawdę zaczęło się dużo wcześniej w tunezyjskim miasteczku Sidi Bu Zajd. Był 17 grudnia 2010 roku, kiedy bardzo popularny w lokalnej społeczności 26-letni Mohamed Bouazizi, sprzedawca warzyw, spotkał na ulicy patrol policji. Doszło do wymiany zdań, w wyniku której policjantka uderzyła go w twarz i skonfiskowano mu stragan. Zdesperowany i upokorzony poszedł do miejscowego merostwa, szukając pomocy. Wierzył, że uda mu się odzyskać majątek. Żaden z urzędników nie zwracał na niego uwagi. Bouazizi wyszedł z budynku, oblał się benzyną i podpalił się na schodach wejściowych do gmachu.
Gdy Bouazizi przebywał w szpitalu, odwiedził go sam prezydent Zin el-Abdin Ben Ali. Obiecał, że mężczyzna zostanie wysłany na leczenie do Francji. Chciał w ten sposób uspokoić niepokoje społeczne. Sprzedawca zmarł 4 stycznia 2011 roku, a jego śmierć stała się kroplą, która przelała czarę goryczy. Pozbawieni perspektywą poprawy sytuacji życiowej i poruszeni desperackim aktem Bouzaziego, Tunezyjczycy wyszli na ulice. Z czasem protesty zaczęły przybierać na sile.
W kolejnych miastach dochodziło do starć z policją, a liczba ofiar śmiertelnych rosła. Wybuchła Jaśminowa Rewolucja. Ben Ali długo nie czekał i już 14 stycznia uciekł z Tunisu. Powstał nowy rząd Muhammada al-Ghannusziego, a na czele państwa stanął Fuad al-Mubazza. Zmiany jednak nie przekonały tunezyjskiej ulicy, która dalej protestowała, żądając odejścia od władzy przedstawicieli obalonego reżimu. Ghannuszi ustąpił, partia Ben Alego - Zgromadzenie Demokratyczno-Konstytucyjne zostało rozwiązane. W marcu zaprzysiężony został nowy rząd, co zakończyło Jaśminową Rewolucję. W wyniku starć zginęło ponad 300 osób, a 2 tysiące zostało rannych.
Egipt idzie śladem Tunezji
To ludowe wystąpienie było niczym domino - pociągnęło za sobą wybuchy społecznego niezadowolenia w innych krajach arabskich Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu. Rozpoczęła się Arabska Wiosna.
Jako kolejni frustrację rosnącymi cenami, ubóstwem i wysokim bezrobociem wyrazili Egipcjanie. Także tu dochodziło do mniejszych protestów i samospaleń, które ostatecznie doprowadziły do wybuchu wielkich demonstracji 25 stycznia 2011 roku. W kolejnych dniach doszło do eskalacji napięcia, starć z siłami bezpieczeństwa i śmierci wielu uczestników protestów. Rządzący Egiptem od 1981 roku Hosni Mubarak powoli szedł na ustępstwa - najpierw zdymisjonował rząd, niedługo potem zapowiedział, że nie będzie kandydował w kolejnych wyborach prezydenckich, które były zaplanowane na wrzesień. Ostatecznie 11 lutego Mubarak ogłosił, że ustępuje z urzędu. Rewolucja w Egipcie kosztowała życie ponad 800 osób.
Najgorętszymi punktami na mapie stały się jednak Libia, gdzie doszło do wojny domowej i interwencji międzynarodowej koalicji, oraz Syria, gdzie wybuchła krwawa wojna domowa, która pochłonęła już prawie 250 tysięcy ofiar i zmusiła co czwartego Syryjczyka do ucieczki z kraju. W innych państwach (z wyjątkiem Jemenu i Bahrajnu) protesty przeciw władzom były mniej krwawe i mniej gwałtowne. Wszyscy chcieli jednak iść za przykładem Tunezji i Egiptu. Państwa Afryki Północnej stały się wzorem rewolucji dla innych ludów arabskich.
Egipcjanie zmieniają kraj
Arabska Wiosna stała się dla wszystkich nadzieją na lepszą przyszłość. Egipcjanie szybko ruszyli do wprowadzania nowego porządku w swoim kraju. 3 sierpnia przed sądem postawili znienawidzonego dyktatora. Zarzucano mu korupcję i współudział w śmierci protestujących na przełomie stycznia i lutego. W czerwcu 2012 roku usłyszał wyrok dożywocia, ale kolejne procesy Mubaraka o korupcję i śmierć protestujących ciągnęły się, wyroki kasowano lub zmieniano. Obecnie ciąży na nim wyrok trzech lat więzienia za defraudację pieniędzy. Nie wiadomo jednak, czy dyktator trafi do więzienia.
Od rewolucji rządy sprawowali wojskowi, co nie podobało się chociażby konserwatywnemu Bractwu Muzułmańskiemu, które stawało się pierwszą siłą polityczną w kraju. Przed zaplanowanymi na 28 listopada 2011 roku wyborami parlamentarnymi zwolennicy tej organizacji zaczęli protestować przeciwko rządom wojskowych. Doszło do starć i śmierci ponad kilkudziesięciu osób. Wybory parlamentarne odbyły się jednak zgodnie z planem. Zwycięstwo w nich odniosła Partia Wolności i Sprawiedliwości wywodząca się z Bractwa Muzułmańskiego.
Kolejne miesiące to kampania prezydencka. Pierwsza tura wyborów prezydenckich odbyła się w dniach 16-17 maja 2012 roku. Liderem okazał się kandydat Bractwa Muzułmańskiego Mohammed Mursi (24.78 proc. głosów), drugi był niezależny kandydat wywodzący się z poprzedniego reżimu Ahmad Szafik (23,66 proc. głosów). W drugiej turze (16-17 czerwca 2012 roku) lepszy był Mursi (dostał 51,73 proc. głosów).
Był to pierwszy wybrany demokratycznie prezydent w historii Egiptu. Jednak szybko zaczął działać w sposób budzący sprzeciw. Rozszerzał swoje prerogatywy, chcąc zwiększyć władzę w państwie. Przykładem tego był dekret uznający prezydenta za najważniejszy organ w państwie, którego decyzji nikt nie może podważyć. Opozycja alarmowała, że grozi to zniweczeniem demokratycznym zmian.
Wojskowi zdecydowali się dlatego działać. Obalili Mursiego 3 lipca 2013 roku w wyniku zamachu stanu. W tym czasie dochodziło do starć pomiędzy zwolennikami Bractwa Muzułmańskiego a wojskiem. Najtragiczniejsze wydarzenia miały miejsce w Kairze, gdzie w czasie likwidacji obozowisk zwolenników obalonego prezydenta zginęło co najmniej 327 osób, a prawie 3 tys. zostało rannych. W starciach z policją w czasie zamachu stanu w całym Egipcie zginęło ponad 1000 osób. Byli to głównie stronnicy Mursiego i zwolennicy Bractwa Muzułmańskiego. 2 tysiące osób zostało aresztowanych i skazanych na wiele lat więzienia.
Władzę przejęła junta wojskowa. Na jej czele stanął generał Abd al-Fatah as-Sisi. Od tego czasu do więzień trafiły tysiące zwolenników Bractwa Muzułmańskiego, w tym sam Mursi. Sam obalony prezydent otrzymał w maju 2015 roku wyrok śmierci za zorganizowanie masowej ucieczki z więzienia Waqdi al-Natrun w 2011 roku. Przywódca zamachu stanu as-Sisi zwyciężył 3 czerwca 2014 roku w wyborach i został prezydentem Egiptu.
Armia rządzi Egiptem, mocno stawiając na zapewnienie bezpieczeństwa w kraju. Jednym z kół zamachowym egipskiej gospodarki jest turystyka. Kurorty w Hurghadzie czy Szarm el-Szejk są oczkiem w głowie egipskich władz. Na drodze Egipcjan do dobrobytu pojawiła się jednak niebezpieczna przeszkoda będąca pokłosiem ludowego zrywu, którego byli w 2011 roku współautorami. Arabska Wiosna przyniosła destabilizację polityczną, która stała się żyzną glebą dla radykalizacji nastrojów i wzrostu popularności skrajnych haseł. W Syrii i Iraku narodziła się dżihadystyczna organizacja sunnicka, tzw. Państwo Islamskie (IS), które wypowiedziało wojnę każdemu, kto nie zgadza się z jego poglądami.
W 2015 roku wzrosła aktywność dżihadystycznych bojówek na Półwyspie Synaj. To tutaj działa egipska filia tzw. Państwa Islamskiego – Prowincja Synaj. Grupa wielokrotnie atakowała siły egipskie i wystrzeliwała rakiety w kierunku sąsiedniego Izraela. Na półwyspie rozbił się też rosyjski Airbus A321 z 224 osobami na pokładzie. Nikt nie przeżył katastrofy, a po wielu tygodniach okazało się, że był to zamach, za którym stoi prawdopodobnie IS. Z kolei na początku stycznia dwaj napastnicy ranili nożami trzech zagranicznych turystów w Hurghadzie.
Parlament egipski, który na początku stycznia zebrał się po raz pierwszy od trzech lat, uchwalił budzącą kontrowersje ustawę antyterrorystyczną. Za przestępstwa związane z terroryzmem przewiduje ona kary od pięciu lat pozbawienia wolności do kary śmierci. Krytycy nowego prawa alarmują, że może ono doprowadzić do nadużyć ze strony władz.
Tunezja idzie inną drogą
Dżihadyści wzięli niestety na cel zagranicznych turystów. Spadło dlatego zainteresowanie wyjazdami do egipskich kurortów czy pod piramidy. To poważny cios dla gospodarki, który odczują bez wątpienia wszyscy obywatele.
Ale ataki terrorystyczne na obcokrajowców to nie tylko problem Egiptu. Podobnie dzieje się w Tunezji, gdzie przecież zmiany po rewolucji przebiegały zupełnie inaczej, a kraj uznawano przez długi czas jako prymusa Arabskiej Wiosny.
23 października 2011 roku Tunezyjczycy poszli do urn. Wybierali Zgromadzenie Konstytucyjne, którego miało pełnić funkcję tymczasowego parlamentu. Zwyciężyła konserwatywna Partia Odrodzenia. 10 grudnia przyjęto tzw. "małą konstytucję", która określała władzę sądowniczą, ustawodawczą i wykonawczą do czasu uchwalenia pełnej ustawy zasadniczej. Kolejnym punktem na liście zmian były wybory głowy państwa. 13 grudnia 2011 roku prezydentem został al-Munsif al-Marzuki.
W 2013 roku w miarę stabilny system polityczny zaczął się jednak chwiać. Rozpoczęły się największe od czasów Jaśminowej Rewolucji protesty. Powodem były zabójstwa lidera marksistowskiego Ruchu Demokratycznych Patriorów Szokriego Belaida (luty 2013 roku) i innego czołowego polityka lewicy, deputowanego Mohameda Brahmiego (lipiec 2013 roku). Jak ustalili śledczy, obaj zginęli od strzałów z tej samej broni. Islamiści rozpoczęli rozmowy o oddaniu władzy. Zapowiedziano powołanie rządu technokratów. W styczniu 2014 roku powołano gabinet Mahdiego Dżumy co uspokoiło sytuację w państwie. Pod koniec roku wybrano nowego prezydenta - Bedżiego Kaida Essebsiego, który pokonał Marzukiego. Tunezja znów wróciła na demokratyczne tory.
Względny spokój skończył się 18 marca 2015 roku, gdy do popularnego wśród turystów muzeum Bardo w Tunisie wdarli się napastnicy. Mieli jeden cel: zabić jak najwięcej obcokrajowców. Zastrzelili 22 osoby, w tym turystów z Francji, Hiszpanii, Włoch, Wielkiej Brytanii, Rosji, Japonii, Kolumbii i Polski. Odpowiedzialność za zamach wzięło tzw. Państwo Islamskie.
To nie był jedyny cios zadany Tunezji przez dżihadystów z IS. 26 czerwca przebrany za turystę zamachowiec pojawił się na plaży w Susie i otworzył ogień do turystów na plaży. Zginęło 38 osób. W większości byli to Brytyjczycy. Z kolei 24 listopada doszło do samobójczego zamachu w centrum Tunsiu. Zginęło co najmniej 12 członków ochrony prezydenckiej.
Zamachy terrorystyczne podobnie jak w Egipcie uderzyły w tunezyjską gospodarkę. W 2015 roku liczba przyjazdów zagranicznych turystów spadła o 30,8 proc., osiągając poziom 4,2 mln osób. Dochody Tunezji z turystyki spadły o blisko 35 proc. w porównaniu z poprzednim rokiem. W przeliczeniu było to poniżej miliarda euro.
Co zostało z rewolucji?
Z braku gości wiele hoteli w Tunezji musiały zawiesić działalność. Kluczowym zadaniem dla władz jest doprowadzenie do poprawy sytuacji gospodarczej. Od desperackiego aktu Bouaziziego, który zapoczątkował Arabską Wiosnę, minęło ponad pięć lat, ale w ekonomii zmieniło się niewiele. 16 stycznia 28-letni mężczyzna popełnił samobójstwo z powodu utraty pracy w sektorze publicznym. Tunezyjczycy znów wyszli na ulice. Atakowali budynki rządowe, a siły bezpieczeństwa odpowiadały gazem łzawiącym. Według MSW zginął funkcjonariusz policji, a kilkadziesiąt osób cywilnych zostało rannych. 22 stycznia w całej Tunezji wprowadzono godzinę policyjną.
Wbrew nadziejom Arabska Wiosna nie przyniosła Afryce Północnej i Bliskiemu Wschodowi demokracji i pokoju. 25 stycznia 2016 roku na placu Tahrir w Kairze zebrało się około 300 osób. Ze styczniowej rewolucji zostało niewiele, bo po niej przyszła ta z czerwca 2013 roku i władza znów jest w rękach armii.
Ta jednak nie powinna obawiać się swojego ludu, ma bowiem mocne usprawiedliwienie dla rządów silnej ręki - walczy z radykałami, robią wszystko, żeby zapewnić bezpieczeństwo regionowi. Pokłosiem Arabskiej Wiosny stała się bowiem fala radykalizmu islamskiego. W całym świecie muzułmańskim rośnie aktywność organizacji dżihadystycznych. Terroryzm z kolei zawsze legitymizował rządy silnej ręki.
Nadzieja, że Arabska Wiosna doprowadzi do pozytywnych przemian, okazała się płonna. Udało się obalić kilku tyranów, ale zastąpili ich kolejni. Sytuacja gospodarcza większości krajów arabskich wciąż jest trudna, a po hasłach z tamtych dni zostało już tylko wspomnienie.