Ktoś wydrukował zdjęcia Agnieszki i wywiesił na płocie parafii. Obcy człowiek napluł jej w twarz, rzucając słowami: oglądałem cię, gruba świnio! Otyły Krzysztof spał w innym pokoju, bo żona nie mogła znieść tego, że poci się i chrapie. Gruby człowiek jest gorszy, słyszy o tym codziennie.
Profesor Mariusz Wyleżoł z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego mówi, że dyskryminacja otyłych jest faktem, i chce kar dla tych, którzy ich dyskryminują.
Agnieszka Czerwińska, autorka książki "Śmierć grubej Berty", ważyła 130 kilogramów. To, co wtedy usłyszała na swój temat, zostanie z nią na całe życie. – Najgorsze? Kiedy ktoś napisał, że tacy jak ja powinni iść do komór gazowych w Auschwitz. Albo lekarz, który powiedział, że nigdy nie będę mieć dzieci, tylko dlatego, że jestem otyła.
Rażąco odczłowieczani – takiego określenia użyli autorzy badania, którego wyniki publikuje amerykańskie pismo "Obesity". Ludzie otyli w opracowanej na potrzeby badania "skali człowieczeństwa" wypadli najgorzej.
Zatrważający poziom piętnowania
W ramach eksperymentu uczestników z Wielkiej Brytanii, USA i Indii poproszono, aby określili "poziom człowieczeństwa" wskazanych osób i grup. Oprócz otyłych mieli oceniać m.in. szczupłych, chorych na raka, biorących narkotyki, pracujących, Arabów, bezdomnych i bezrobotnych. Do oceny używali m.in. obrazka przedstawiającego etapy ewolucji człowieka i za pomocą suwaka określali, w którym miejscu znajduje się dana grupa. Mogli też skorzystać ze specjalnej skali, na której określali swoje emocje wobec wskazanych grup – od szczęścia, czułości, miłości, po obrzydzenie, złość i gniew. Stworzono też 100-punktową skalę, w której można było określić "człowieczeństwo" danej grupy.
Otyli wypadli najgorzej i uzyskali najniższe oceny. W skali człowieczeństwa otyli otrzymali średnio niespełna 87 punktów (dla porównania – osoby z niedowagą ponad 90, a chorzy na raka blisko 92). Najsurowiej oceniali otyłych szczupli (proszono badanych, aby również podali swoje BMI). Ankietowani uważali też, że otyłym należy ograniczyć dostęp do nieodpłatnych świadczeń medycznych. Eric Robinson, jeden z autorów badania, podsumowując wyniki, mówił o "zatrważającym poziomie piętnowania otyłości".
Zrób coś ze sobą
Ponad połowa Polek i Polaków waży za dużo – wynika z raportów Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego. Już więcej niż co dziesiąty jest otyły – ta liczba dotyczy zarówno kobiet, jak i mężczyzn. Trendy nie są optymistyczne – stajemy się coraz grubsi. Mimo to tolerancja wcale nie rośnie. Osoby z nadwagą są dyskryminowane chociażby podczas rekrutacji do pracy. Badanie przeprowadzone przez Amerykanów w 2009 roku pokazało, że 93 proc. pracodawców, mając do wyboru dwie osoby o tych samych kwalifikacjach, wybierze tę, która jest szczupła. Wystarczy też spojrzeć na komentarze pod jakimkolwiek zdjęciem osoby z nadwagą: "Gruba jak świnia", ”Ale baleron!", "Obrzydliwe", "Tłuszcz zalał jej mózg", "Takie coś nie powinno się pokazywać".
Profesor Mariusz Wyleżoł z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, przewodniczący Sekcji Chirurgii Metabolicznej i Bariatrycznej Polskiego Towarzystwa Badań nad Otyłością, od dawna podkreśla konieczność przestawienia w głowie myślenia o takich osobach. – Osoby otyłe są chore. To często nie jest kwestia ich lenistwa czy łakomstwa. A co słyszą najczęściej? Przestań jeść, zrób coś ze sobą. Często ten przekaz jest bardzo wulgarny. Właśnie teraz przygotowuję do operacji pacjentkę, która w taki sposób jest szykanowana w pracy i ciągle słyszy od szefa, że ma coś ze sobą zrobić – mówi.
Do Mariusza Wyleżoła trafiają najtrudniejsze przypadki, bo zajmuje się chirurgią bariatryczną i wykonuje operacje zmniejszania żołądka, które dla chorych często są jedynym sposobem wyleczenia. – Ostatnio pacjentka powiedziała, że o operacji wie tylko kilka najbliższych osób. To ciągle jest pojmowane w kategorii wstydu: nie umiałaś sobie sama z tym poradzić, to znaczy, że jesteś leniwa, brak ci silnej woli. No bo przecież mogłaś się bardziej postarać, a nie dać wyciąć sobie żołądek.
Profesor Wyleżoł powtarza do znudzenia: – Otyłość jest chorobą. A objawem tej choroby jest nadmierna waga, niekontrolowanie jedzenia. Jem dużo nie dlatego, że jestem leniwy i mam słabą wolę. Jem za dużo, bo jestem chory. Sama "grubość" jest objawem otyłości. Ja po tylu latach pracy wiem, jak ciężko to myślenie w głowach ludzi przestawić. Dyskryminacja otyłych jest faktem.
Zdjęcia grubych? Daj ostrzeżenie!
Kiedy Kaya Szulczewska wrzuciła na Instagram zdjęcie swojego brzucha, który fałduje się podczas siadania również u szczupłych osób, i napisała: "Kocham moje fałdki" w komentarzach przeczytała: "Fuj", "Nie wierzę, że właścicielka owych fałdek jest z siebie zadowolona. To kłamstwo!", "Ja swoich nienawidzę...".
Szulczewska jest autorką inicjatywy Ciałopozytyw. Każdego dnia wrzuca na swoim kanale na Instagramie zdjęcia, głównie kobiet. Z bliznami, z pryszczami, z rozstępami, z owłosieniem na nogach czy pod pachami, z workami pod oczami i takich, które mają nadwagę lub otyłość. I każdego dnia spotyka się z krytyką.
– Ludzie piszą, że to obrzydliwe, nieestetyczne, że nawet jeśli trzeba akceptować jakiś wygląd, to niekoniecznie należy go pokazywać, bo przecież to jest brzydkie, więc po co? Piszą tak nie tylko o otyłości, ale też na przykład o włosach na ciele kobiet. Nie chodzi więc tu tak naprawdę o zdrowie, a o reakcję na coś wyłamującego się z ogólnie przyjętej normy, o złamanie tabu. Nie jesteśmy przyzwyczajeni do oglądania takich ciał, więc są one dla wielu szokujące. Media przyzwyczaiły nas do ciał szczupłych, nierealistycznie pięknych, zdecydowanie innych, niż występują u większości ludzi – mówi.
Każdego dnia do Szulczewskiej docierają informacje, że otyłość jest chorobą. Kiedy wrzuci zdjęcie osoby z nadwagą, jest oskarżana o promowanie otyłości. – To najczęstszy zarzut. Niektórzy wręcz życzą sobie, abym opatrywała zdjęcia grubych osób jakimś ostrzeżeniem, coś takiego jak na paczkach papierosów. Zastanawia mnie, dlaczego nie piszą do producentów niezdrowej żywności, dlaczego nie czepiają się, gdy piękne, szczupłe modelki reklamują junk foods, czemu nie czepiają się rządu, który na to pozwala? Dlaczego nie chcą ostrzeżeń o przyczynach otyłości, a chcą ich na zdjęciach ich ofiar? Gdybyśmy wyobrażali sobie taki postulat w stosunku do jakiejkolwiek innej choroby, wydałby nam się okrutny, ale otyłość, mimo że jest chorobą, jest traktowana inaczej – podkreśla aktywistka. Dodaje, że powszechny hejt pod zdjęciami otyłych osób jest społecznie akceptowany.
– Grubi są publicznie linczowani. Nie chodzi o ich zdrowie, ale o wyżycie się. Praca w social mediach uświadomiła mi, jak bardzo łatwo ludziom przychodzi krytykowanie czegoś, co w jakikolwiek sposób nie przystaje do tego, co znają – mówi.
Ona sama usuwa natychmiast wszystkie krytyczne komentarze, jakie pojawiają się pod zdjęciami innych kobiet, które publikuje na Instagramie Ciałopozytyw. – Ludzie ufają mi, wysyłając swoje zdjęcie. Ciałopozytyw ma być dla nich bezpieczną strefą – mówi.
Oglądałem cię, gruba świnio!
Agnieszka Czerwińska jest sceptyczna, jeśli chodzi o łączenie idei bodypositive z otyłością. – Otyłość nie jest pozytywna. Byłam modelką plus size. Krzyczałam wszędzie, że grube jest piękne, a po kryjomu płakałam – mówi. Nim założyła firmę i zaczęła żyć na własny rachunek, pracowała w budżetówce. – Nie chcę mówić, jaka to branża. Ale do dziś pamiętam, jak źle byłam tam traktowana tylko dlatego, że byłam otyła. Wszyscy szli na przerwę, każdy wtedy jadł, to normalne. Tylko ja słyszałam od szefa: a ty znowu jesz?
Upokarzających sytuacji było dużo. I wszystkie wryły się jej głęboko w pamięć. Jakieś 10 lat temu, już jako modelka plus size, udzieliła wywiadu w "Poradniku Domowym". Tytuł brzmiał: "Jestem gruba, jestem piękna". To wtedy przeczytała dziesiątki niepochlebnych i wulgarnych komentarzy na swój temat. – Jeden nick ciągle się powtarzał. Ten ktoś poświęcił Święta Wielkanocne, bo to był ten czas, tylko na to, żeby mnie upokarzać w sieci – mówi. To ten człowiek napisał m.in., że tacy jak ona powinni iść do komory gazowej. – Teksty typu "gruba świnia" były najłagodniejsze – wspomina. Ktoś inny wydrukował jej akty i wywiesił na ogrodzeniu kościoła. Kiedyś udzieliła wywiadu w telewizji na temat modelek w większym rozmiarze. Gdy po nagraniu szła do metra, nagle obcy człowiek napluł jej w twarz, rzucając słowami: "Oglądałem cię, gruba świnio!".
– Najgorsze jednak dla mnie były słowa lekarza, który powiedział, że nigdy nie będę miała dzieci.
Zginął telefon? Na pewno ukradł gruby!
Krzysztof Kryj, dziś utytułowany trener personalny ze Szczecina, sam kiedyś ważył 127 kilogramów. Schudł do 76 i postanowił pomagać innym. Wcześniej pracował w branży budowlanej i przełomowym momentem w jego życiu był ten, kiedy pod jego ciężarem załamał się fragment dachu, na którym pracował. – To była kropla, która przelała czarę – twierdzi. – Może nikt mi nigdy nie powiedział w twarz przykrych rzeczy, ale czasem widziałem, jak inni się śmieją, gadają za plecami. Kiedy wrzuca do sieci zdjęcia podopiecznych, którzy są na początku drogi do schudnięcia, zwykle w komentarzach jest mnóstwo wsparcia. Atakują najczęściej szczupli i wysportowani. – Ostatnio tak było. Pracuję z człowiekiem, waży 180 kilo. I nagle komentarz osoby, która nigdy nie miała problemów z wagą, jest sportowcem amatorem, startuje w zawodach. I pisze, że nie żal jej tych ludzi, że sami są sobie winni i nie należy im pomagać – mówi.
Pamięta też sytuację z siłowni. Jednemu ze stałych bywalców zginął telefon. – W tym czasie przyszedł ćwiczyć mężczyzna z dużą nadwagą. Oskarżenie natychmiast padło na niego i tylko na niego, mimo że było nas na siłowni wielu. Został upokorzony, policja przeszukała jego rzeczy, nic nie znaleziono. Nigdy więcej go już na tej siłowni nie widziałem – mówi Kryj.
Dyskryminacja otoczenia zdaniem Krzysztofa Kryja nie jest jednak najgorsza. – Otyłe osoby bardzo często nie mają wsparcia w domu – mówi. – Sam pamiętam, jaki byłem ciągle nerwowy, zmęczony, złościłem się na dzieci. Moja była żona dawała mi jasno do zrozumienia, że nie jestem atrakcyjnym partnerem w łóżku. To samo dzisiaj widzę u moich podopiecznych – podkreśla Kryj. I mówi o dramatach, które rozgrywają się w czterech ścianach. – Wielu otyłych mężczyzn pije. Nie śpią ze swoimi partnerkami w jednym pokoju. Dlaczego? Bo się pocą, chrapią, podczas seksu brzuch przeszkadza, szybko się męczą – mówi. – I kiedy nagle chcą coś ze sobą zrobić, też pojawia się opór. Kobiety często uważają, że ich mężów dopada kryzys wieku średniego. Bo nagle ten partner, zamiast siedzieć w domu, wychodzi, spotyka się z ludźmi, zaczyna dbać o siebie. Nagle, po wielu latach, w końcu może iść do sklepu i bez problemu kupić dla siebie ubrania. A żona mówi: Może i był gruby, ale przynajmniej siedział w domu i takiego go wolałam.
Zacznę żyć, jak schudnę
W raporcie o zdrowiu Polaków opublikowanym na początku roku przez Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego - Państwowy Zakład Higieny czytamy, że w Polsce osoby z nadwagą i otyłością tracą nawet 11 proc. swojego życia. Wyliczono, że prawdopodobnie tyle zabierają im choroby i powikłania związane ze zbyt dużą wagą. O tyle dłużej mogliby żyć. Dr Monika Bąk-Sosnowska, psycholog kliniczny i terapeuta z Zakładu Psychologii Śląskiego Uniwersytetu Medycznego, na co dzień pracuje z pacjentami, którzy cierpią na otyłość i nadwagę . – To, że czujemy się dobrze w swoim ciele, nie zależy od wagi. Osoby, zwłaszcza takie, które kłopoty z wagą mają już od dzieciństwa, bardzo często mają obniżoną samoocenę. Zrzucenie kilogramów tego nie zmieni. Moi pacjenci mają zwykle ogromną wiedzę na temat odchudzania, samej otyłości. Ale nie potrafią tego wdrożyć w życie, bo to tak nie działa. My też nie potrafimy, jako społeczeństwo, mądrze wspierać takich osób. Nawet bliscy, zwykle w dobrej wierze, mówią ciągle: weź się za siebie, nie jedz tyle, zobacz, jak ty wyglądasz. To sprawia, że przychodzą do mnie kobiety, bo to zwykle kobiety są bardziej oceniane, które brzydzą się własnego ciała. Nie są w stanie go pielęgnować, wetrzeć balsamu, spojrzeć w lustro – mówi.
To, co widzi u większości swoich pacjentów z nadwagą i otyłością, to odkładanie życia na później. – Pójdę do kosmetyczki, jak schudnę, kupię sobie fajną sukienkę, jak schudnę, zapiszę się do klubu fitness, jak schudnę. Powstaje błędne koło. Ostatnio była u mnie kobieta, która jest młodą mamą, jej syn ma kilka lat. Dziecko marzy o tym, żeby mama poszła z nim na basen, a ona nie jest w stanie, bo boi się oceny innych, sama ma też poczucie, że powinna się wstydzić. Umie pływać, czuje, że jest sprawna, barierą jest tylko to, jak wygląda – mówi terapeutka.
Winą obarcza głęboko zakorzenione w naszej kulturze stereotypy, które wiążą określone cechy osobowości z wyglądem. Szczupli są ambitni, dążą do swoich celów, a ci z nadmierną masą ciała są leniwi, nie potrafią zarządzić sobą. – Spójrzmy jeszcze inaczej. W krajach biednych to osoba ważąca więcej jest postrzegana jako ta, której lepiej się powodzi. W krajach rozwiniętych jest odwrotnie. Osoba szczupła to ta, która żyje w dobrobycie – stać ją na dobrą dietę, na dobrego trenera, ma czas i pieniądze, aby o siebie dbać. U nas nawet wielu lekarzy nie potrafi we właściwy sposób rozmawiać z pacjentami. Waży pan/pani za dużo, proszę coś z tym zrobić – słyszą od lekarza. Tylko co mają zrobić? – zauważa terapeutka.
Na terapii skupia się przede wszystkim na czymś, co nazywa "towarzyszeniem w zmianie". – Psycholog może dać wsparcie, którego brakuje w otoczeniu. Nie chodzi o to, że poklepię po plecach i powiem, że super wyglądasz, tylko o zrozumienie emocji i cierpienia tych osób – tłumaczy.
A może by tak ukarać?
Kaya Szulczewska zgadza się, że stygmatyzacja nie pomaga w leczeniu, generuje tylko nowe problemy. – Jeśli zależy nam na zdrowiu osób otyłych i z nadwagą, to powinniśmy jako społeczeństwo zacząć od porzucenia stereotypów, stygmatyzacji i dyskryminacji, od zaprzestania wywierania na kimkolwiek presji na chudsze ciało. Powinniśmy zrobić wszystko, by osoba gruba dbała o zdrowie, a nie o zrzucenie kilogramów, bowiem waga powinna być czymś, co ewentualnie spada przy okazji, a nie jest celem samym w sobie. Musimy zdjąć z grubych osób presję. Musimy też pokazywać różnorodność, aby zwiększyć tolerancję społeczeństwa i sprawić, by otyłość była traktowana z empatią, jak wszystkie inne choroby, a nie z pogardą – mówi.
Na profilu Ciałpozytywu kobiety piszą: jak dobrze, że nie jestem sama. Kaya Szulczewska: – To właśnie to, co umyka krytykom. Ciałopozytywne profile zapewniają prawdziwą pomoc osobom wykluczonym i dotkniętym stygmatyzacją. Poprawienie samooceny pomaga wejść tym osobom w trudny i zły dla nich świat, daje im pewność siebie, pomaga zająć się swoim zdrowiem, nie wyglądem czy wagą, ale właśnie zdrowiem. Często nie tylko fizycznym, ale i psychicznym, bo lata życia w społeczeństwie, które dyskryminuje, odciskają się piętnem na zdrowiu człowieka.
Profesor Mariusz Wyleżoł idzie dalej: – Za obrażanie na tle rasowym można trafić przed sąd. Dyskryminacja ze względu na wyznanie czy orientację seksualną jest również potępiana. A dlaczego pozwalamy krzywdzić ludzi otyłych? Ja nie wierzę w zmianę mentalności. Uważam, że potrzebne są kroki radykalne. A takimi będzie uznanie, że dyskryminacja człowieka ze względu na jego wagę jest czymś, co podlega karze.