logotyp tvn24

Magazyn TVN24

Lista tematów

  • 1
    Jarosław Gwizdak Sędzia: Odszedłem. Miałem dość
  • 2
    Grzegorz Łakomski Pegasus. Narzędzie walki politycznej i nieograniczonej inwigilacji. Nas wszystkich
  • 3
    Katarzyna Świerczyńska Katastrofa czy może nic się nie stało? O co tak naprawdę chodzi z awarią "Czajki"
  • 4
    Maciej Czajkowski Trwa dramatyczny wyścig z czasem. Churchill przewraca się w grobie
  • 5
    Agnieszka Szypielewicz Sześć minut do śmierci, czyli zemsta po kaukasku
  • 6
    Jakub Majmurek Dobra zmiana w złej sytuacji. Czy roszada Schetyny zaszachuje Kaczyńskiego?
  • 7
    Tomasz-Marcin Wrona Bajkowy zamek szalonego króla. Budowa, którą przerwała zagadkowa śmierć
  • 8
    Jakub Bożek Powietrze orzeźwiające. Jedzenie doskonałe. Radzę przyjechać do Afryki
logotyp tvn24

Magazyn TVN24

Jarosław Gwizdak

Sędzia: Odszedłem. Miałem dość

Zobacz

Grzegorz Łakomski

ZobaczPegasus. Narzędzie walki politycznej i nieograniczonej inwigilacji. Nas wszystkich

Czytaj artykuł

Tytuł: "To oprogramowanie które najprawdopodobniej zostało stworzone przez izraelskie służby do walki z terroryzmem" Źródło: Shutterstock

Katarzyna Świerczyńska

ZobaczKatastrofa czy może nic się nie stało? O co tak naprawdę chodzi z awarią "Czajki"

Czytaj artykuł

Tytuł: "Czajka" zajmuje obszar 52,7 ha. Można go porównać do powierzchni, jaką zajmuje 100 boisk do piłki nożnej Źródło: Urząd Miasta Warszawa/R. Motyl

Maciej Czajkowski

ZobaczTrwa dramatyczny wyścig z czasem. Churchill przewraca się w grobie

Czytaj artykuł

Tytuł: Boris Johnson naciska przycisk BREXIT

Agnieszka Szypielewicz

ZobaczSześć minut do śmierci, czyli zemsta po kaukasku

Czytaj artykuł

Jakub Majmurek

ZobaczDobra zmiana w złej sytuacji. Czy roszada Schetyny zaszachuje Kaczyńskiego?

Czytaj artykuł

Tomasz-Marcin Wrona

ZobaczBajkowy zamek szalonego króla. Budowa, którą przerwała zagadkowa śmierć

Czytaj artykuł

Tytuł: Zamek Neuschwanstein Źródło: Sean Gallup/Getty Images

Podziel się

Według relacji przewodników, wielu Amerykanów, którzy odwiedzają ten zamek, mówi: "Ach, podpatrzyli zamek od Disneya". A było dokładnie na odwrót, to Walt Disney zachwycił się zamkiem, wzniesionym niedaleko granicy niemiecko-austriackiej, w gminie Schwangau.

Ma około sześciu tysięcy metrów kwadratowych powierzchni i uchodzi za jedną z najbardziej rozpoznawalnych budowli w Niemczech. Zamek Neuschwanstein miał być urzeczywistnieniem marzeń bawarskiego króla Ludwika II, którego zagadkowa śmierć była zwieńczeniem tajemniczego życia. Króla, którego historia częściej nazywa "bajkowym" niż "szalonym".

Właśnie minęło 150 lat od rozpoczęcia budowy zamku - jednego z nowożytnych cudów świata, którego nigdy nie ukończono. Historia najokazalszej spośród posiadłości królów Bawarii nieodłącznie związana jest z Ludwikiem II Wittelsbachem, który stał się jedną z najbardziej wyrazistych postaci wśród wszystkich niemieckich monarchów. Jego życie, panowanie, decyzje, mecenat nadal budzą wiele emocji, a badania historyków i psychiatrów w ostatnich latach rzucają nowe światło na wiele wątków z życia Bajkowego Króla.

Zamek Śpiącej Królewny w kalifornijskim Disneylandzie / Źródło: Carterhawk/Wikipedia

"Zostałem królem zbyt wcześnie"

Ludwig Otto Friedrich Wilhelm von Wittelsbach, podobnie jak wszyscy następcy królów ówczesnej Europy, od najwcześniejszych lat był przygotowywany do rządzenia drugim po Prusach największym królestwem Związku Niemieckiego. Na tron wstąpił w 1864 roku, po śmierci ojca – Maksymiliana II. Jednak nadal żył dziadek – Ludwik I, który abdykował na rzecz syna. Niespełna 18-letni król pozostawał pod silnym wpływem swoich doradców, nauczycieli i rodziny. Od małego wychowywał się w baśniowym alpejskim otoczeniu na zamku Hohenschwangau zbudowanym przez ojca, a letnie wakacje spędzał w zbudowanej w tym celu rezydencji w Berchtesgaden. Cały czas w kontakcie ze sztuką i nauką.

"Ludwik uwielbiał się przebierać w kostiumy... wykazywał radość podczas sztuk teatralnych, kochał obrazy i obdarowywał chętnie innych swoimi rzeczami i pieniędzmi" – zapisała jego matka, księżniczka pruska Maria.

Portret młodego Ludwika II Wittelsbacha / Źródło: Print Collector/Getty Images

Biografowie późniejszego króla wskazują, że chociaż jego dzieciństwo było wypełnione szczęśliwymi momentami, pozostawał pod dużą presją świadomości, że pewnego dnia zasiądzie na tronie. Gdy już do tego doszło, stres i pierwsze niepowodzenia polityczne miały kluczowy wpływ na bardzo wrażliwego młodzieńca. Wielu mu współczesnych we wrodzonej wrażliwości Ludwika dopatrywało się źródła jego "dziwactw". A on po prostu bardzo przeżył porażkę Bawarii, walczącej u boku Austrii przeciw Prusom. Jako dwudziestolatek przestał być tylko królem bawarskim, stał się również wasalem pruskiego wujka, od którego zależała polityka zagraniczna i bezpieczeństwo Bawarii.

Ludwik miał świadomość, że jego zachowanie budzi różne reakcje otoczenia. "Nazywają mnie głupcem. A czy Bóg, gdy wezwie mnie do siebie, też mnie tak nazwie?" - zanotował we wspomnieniach.


W poszukiwaniu szczegółów dotyczących życia tego tajemniczego króla można natrafić na wiele opracowań. Redaktor działu historycznego niemieckiego dziennika "Die Welt" Berthold Seewald, przybliżając biografię Ludwika II autorstwa Hermana Rumschoettela, w 2011 roku pisał: "Kobiety nie były celem zainteresowań Ludwika. (...) Homoseksualni monarchowie nie cieszyli się wolnością. Wręcz przeciwnie, szybko stawali się samotni".

Sam Rumschoettel w biografii zwraca uwagę na fakt, że Ludwik, który był świadomy tego, że pociągają go mężczyźni, żył w czasach, w których homoseksualizm pozostawał niezrozumiałym. Traktował więc swoje upodobania jako grzeszne, jednak nie przeszkadzało mu to w spraszaniu kawalerzystów na orgie.

Ponadto Ludwik - jako król bawarski - pozostawał także pod ogromną presją społeczną. "Zostałem królem zbyt wcześnie. Nie nauczyłem się wystarczająco dużo. A miałem taki dobry początek... ucząc się prawa krajowego. Nagle zostałem oderwany od książek i posadzony na tronie. Cóż, nadal staram się uczyć" – napisał we wspomnieniach prawie dwadzieścia lat po koronacji.

Rzeczywistość stawiała swoje wymagania. 22 stycznia 1867 roku ogłoszono zaręczyny króla i księżniczki Zofii Charlotty – jego kuzynki i siostry austro-węgierskiej cesarzowej Elżbiety (znanej jako Sisi). Datę ślubu wielokrotnie zmieniano, aż w końcu młody król wycofał się ze ślubu.

"Chcę pozostać wieczną tajemnicą dla siebie i innych" – napisał w jednym z listów jako 30-latek. To z pewnością mu się udało.

Realizacja fantazji

Jeszcze jako książę Ludwik fascynował się twórczością Richarda Wagnera, z którym do końca życia łączyła go trudna i szorstka, ale szczera przyjaźń. Wiele wskazuje na to, że dzięki fascynacji młodego króla, który wykupił długi Wagnera, powstały najważniejsze dramaty muzyczne XIX wieku. Dla Ludwika była to muzyka odzwierciedlająca jego marzenia i sny. Wsparcie dla Wagnera było jednym z wielu przykładów szczodrego mecenatu artystycznego, który kultywowali już przodkowie Bajkowego Króla - w szczególności ojciec utrwalił podwaliny silnej tożsamości kulturowej Bawarczyków. Za rządów Ludwika Monachium umocniło swoją pozycję ważnego centrum artystycznego i naukowego ówczesnej Europy. W 1865 roku Wagner został zmuszony do opuszczenia Monachium. Głównie ze względu na konflikt z rządem bawarskim, który zarzucił mu sprzeniewierzenie majątku państwowego. Sam Ludwik wyraził oburzenie wobec antysemickich poglądów przyjaciela. Jednak nie przestał go wspierać. 11 lat później w Bayreuth powstał wielki teatr, w którym zainaugurowano festiwal wagnerowski.

Po śmierci dziadka, Ludwika I, w 1868 roku prywatny majątek króla powiększył się o należne apanaże. Wtedy Ludwik postanowił zrealizować swoją młodzieńczą fantazję: wznieść na nowo zamek Neuschwanstein. Nowa siedziba miała wskrzesić chrześcijańskie królestwo rodem ze średniowiecza i być zarazem Nowym Wersalem.

I tak 5 września 1869 roku ruszyła budowa, która miała być materialnym dziedzictwem nieśmiałego marzyciela. Biały zamek na szczycie alpejskiej góry miał być zbudowany w "prawdziwym stylu dawnych niemieckich rycerzy" – pisał do Wagnera.

Sala Śpiewaków zamku Neuschwanstein / Źródło: DeAgostini/Getty Images

Projekt opracował Christian Jank, a rozwinęli go Eduard Riedel i Georg von Dollmann. Monarcha chciał uciec z zatłoczonego Monachium w świat swoich fantazji. "Średniowieczny" zamek nie miał być twierdzą obronną, a stać się królewską samotnią. Neuschwanstein miał stać się także teatrem, w którym Wagner mógłby wystawiać swoje opery.

Budowę planowano zakończyć po trzech latach. Częste zmiany w pierwotnym projekcie i nowe pomysły króla sprawiły jednak, że w 1885 roku budowa była tak zadłużona, że pojawiło się widmo licytacji. Król, sam finansował swoje fantazje, nie brał pieniędzy z państwowego skarbca. Zamieszkał na wielkim placu budowy w 1885 roku, ale spędził tu zaledwie 172 dni. Do jego śmierci budowa pochłonęła równowartość 100 milionów euro.

Ukończone pomieszczenia zamkowe dekorowano dziełami sztuki - obrazami, gobelinami. Najważniejszymi na zamku są: Sala Tronowa, wypełniona motywami religijnymi, oraz Sala Śpiewaków, której wnętrze zdominowane jest przez motywy z dzieł Wagnera.

Zamek stanowi jeden z najważniejszych przykładów europejskiego historyzmu, a całość wpisuje się w estetykę romantycznego eklektyzmu. Czerpano zarówno z architektury romańskiej, jak i gotyku, wykorzystano także styl sztuki bizantyjskiej.

Chociaż rozmiary zamku – sześć tysięcy metrów kwadratowych - mogą budzić podziw, nie był przygotowany do tego, żeby stać się siedzibą króla i całego jego dworu.

Ludwik wykorzystał wszystkie ówcześnie najnowsze zdobycze techniki: począwszy od toalet z mechanicznymi spłuczkami na każdym piętrze, przez system ogrzewania całej budowli, po system łączności telefonicznej wewnątrz zamku. Był oddzielny dopływ ciepłej wody i zimnej, a jedzenie z kuchni do jadalni transportowano windą. Sama kuchnia wyposażona była w dwa rodzaje pieców i płyt do gotowania oraz akwarium rybne. W otoczeniu zamku powstały piękny zimowy ogród oraz "grotto", rodzaj popularnej wówczas jaskini z jeziorkiem i łódką wewnątrz.

Jedna z komat do pracy / Źródło: Photo 12/Universal Images Group/Getty Images

Tajemnicza śmierć monarchy

Zamku nigdy nie ukończono. Koszty, jakie pochłaniało całe przedsięwzięcie, były przyczyną konfliktów między królem a rządem w Monachium. W nocy z 11 na 12 czerwca 1886 roku Ludwika próbowano pozbawić tronu i wywieźć z Neuschwanstein. Rząd przy wsparciu stryja Ludwika II – księcia Luitpolda – ubezwłasnowolnił króla. Kolejnego dnia do Neuschwanstein przybyła delegacja z Monachium z nadwornym lekarzem monarchy Bernhardem von Guddenem, który parał się również psychiatrią. To właśnie von Gudden uznał, że król jest niepoczytalny, stwierdzając u niego "paranoję", czyli to, co dziś określa się schizofrenią. W asyście komisji urzędników miał zostać przetransportowany do swojej letniej rezydencji. 13 czerwca 1886 roku niedaleko jeziora Starnberger See, na południe od Monachium, odnalezione zostały ciała króla i von Guddena. Przez ponad sto lat uważano, że Ludwik, zwany "szalonym", popełnił samobójstwo.

Zagadką pozostaje to, co wydarzyło się pomiędzy godziną 18, kiedy to ostatni raz widziano króla, a 23.00, kiedy znaleziono jego ciało. Jedna z teorii mówi, że Ludwik utopił swojego lekarza, po czym chciał uciec, ale doznał skurczu serca w 12-stopniowej wodzie i zmarł. Inna wskazuje na tchórzliwy spisek przygotowany przez rząd w Monachium w porozumieniu ze księciem Luitpoldem i kanclerzem pruskim Ottonem von Bismarckiem. Tę wersję zdarzeń mają potwierdzać między innymi relacje rybaków, którzy zeznali, że w okolicach jeziora słyszeli strzały.

Chociaż od śmierci Ludwika II minęły już 133 lata, naukowcy wątpią w oficjalną teorię o samobójstwie. Przede wszystkim dlatego, że był zbyt dobrym pływakiem, żeby utopić się w bardzo płytkiej wodzie jeziora. Podczas autopsji nie znaleziono też śladów wody w jego płucach.

David Crossland na łamach niemieckiego dziennika "Handelsblatt" pisał w zeszłym roku o nowych odkryciach dotyczących okoliczności tej śmierci, których dokonali Peter Glowasz, historyk z Berlina, oraz monachijski reżyser Klaus Bichlmeier.

Glowasz od ponad 40 lat bada zagadkę znad bawarskiego jeziora. Od ponad dekady stara się przekonać rodzinę Wittelsbachów, żeby zgodziła się na ekshumację ciała Ludwika II albo przynajmniej na badania tomografem, które potwierdziłyby bądź obaliły przypuszczenia, że na ciele króla są rany od postrzału.

Glowasz w rozmowie z dziennikarzem "Handelsblatt" zwracał uwagę, że wiele wskazuje na to, że Ludwik wcale nie cierpiał na chorobę psychiczną. Jego zdaniem został zastrzelony, gdy próbował uciec łódką przez jezioro. Historyk przypomina także, król, jako zdeklarowany pacyfista, nie mógł zabić von Guddena. Królewski lekarz - według Glowasza - albo popełnił samobójstwo, albo został zabity, gdy sprawcy chcieli pozbyć się niepotrzebnych świadków.

Budowa zamku Neuschwanstein (grafika z końca XIX wieku) / Źródło: DeAgostini/Getty Images

W zeszłym roku natomiast do wybranych bawarskich kin trafił film dokumentalny Bichlmeiera, który zawiera ustne świadectwo 97-letniego Willy'ego Beyhla. Mężczyzna jest synem złotej rączki rodziny Wittelsbachów. Ojciec Beyhla, który pracował w pałacu Nymphenburg, pewnego dnia w 1961 roku dostał zadanie od szofera rodziny – miał spalić przedmioty należące do Ludwika II. Wśród nich był płaszcz z dwiema dziurami od postrzału oraz jakieś papiery. Bichlmeier dotarł także do oficjalnego dokumentu, w którym niejaki Leonhard Huber otrzymał dożywotnią możliwość mieszkania za darmo w Nymphenburgu. Huber pracował na dworze Ludwika II i znalazł jego ciało. Jak twierdzi reżyser, w ten sposób rodzina zamknęła mu usta.

W rozmowie z Crosslandem Bichlmeier wyjaśnił, że postanowił zająć się śledztwem w sprawie śmierci Ludwika II po tym, jak w 2016 roku odnaleziono list króla, który ma być jego ostatnią korespondencją.

"Ludwik Szalony" nie taki szalony?

W ostatnich latach podważona została również teoria dotycząca diagnozy von Guddena, która mówiła o szaleństwie Ludwika II. W 2008 roku Heinz Haefner, wybitny profesor psychiatrii z Uniwersytetu Ruprechta i Karola w Heidelbergu, opublikował wyniki swoich badań, w których zrewidował dotychczasową wiedzę o kondycji psychicznej króla. Wskazał, że osamotnienie monarchy, wzmacniane przez fobię społeczną oraz potrzeby erotyczne, najprawdopodobniej doprowadziło do pasji budowania, podobnej do uzależnienia, jakie odczuwają hazardziści. W ostatnich latach ta obsesja zdominowała życie króla, tak że nawet widmo bankructwa nie mogło go powstrzymać.

W 2014 roku Haefner, wraz z grupą naukowców, której przewodniczył, opublikował wyniki swoich badań na łamach "History of Psychiatry", w których podważa wnioski von Guddena. Haefner wskazał, że król w tym czasie swoim zachowaniem "nie dostarczył żadnych wiarygodnych dowodów na swoją rzekomą chorobę psychiczną".

Niemiecki psychiatra zakwestionował stwierdzenie, że królewskie dziwactwa (jak zakaz dodawania mleka do kawy) były przejawem szaleństwa. Haefner wyjaśnił, że wbrew swojej reputacji Ludwik II Wittelsbach był bardzo pracowity: każdego roku przez ręce króla przechodziło 800 dokumentów dotyczących tylko wewnętrznych spraw Bawarii. Na kilka dni przed przybyciem von Guddena do Neuschwanstein król wysłał stos dokumentów do odpowiednich ministrów. Psychiatra uważa, że von Gudden zdiagnozował monarchę na podstawie rozmów z kilkoma osobami z królewskiej służby.

Inną rzeczą jest fakt, że Ludwik zawstydzał bawarską rodzinę królewską przy każdej możliwej okazji. Jak pisał Frank Thadeusz na łamach "Der Spiegel", "minister wojny Joseph Maximilian von Maillinger, na przykład, został zmuszony do dymisji w 1885 roku, między innymi dlatego, że homoseksualny monarcha nie mógł się powstrzymać od rekrutowania swoich kochanków z jednostki kawalerskiej".

69 milionów zwiedzających

Spory wokół życia, dokonań, rzekomych dziwactw, a nawet śmierci Ludwika II Wittelsbacha nie ustaną tak długo, jak długo odkrywane będą nowe wątki z nim związane. W każdym razie pozostawił po sobie bajkowy zamek.

Chociaż nie chciał wpuszczać poddanych do ukochanych wnętrz, to rząd bawarski udostępnił Neuschwanstein zwiedzającym już w sześć tygodni po jego śmierci. Dzięki temu długi Ludwika II zwróciły się w niecałe 13 lat. Od śmierci Ludwika II jego niezwykły zamek na południu Niemiec zobaczyło ponad 69 milionów zwiedzających. W ostatnich latach w sezonie letnim obowiązuje ograniczenie  możliwości zwiedzania do sześciu tysięcy turystów dziennie.

Ludwik II i jego ukochane dzieło wciąż powracają w kulturze współczesnej. I nie tylko za sprawą wytwórni Disneya. Inspirowany niemieckim zamkiem jest hotel i kasyno Excalibur w Las Vegas. W 1971 roku zamek odwiedził Andy Warhol, a następnie stworzył serię prac z wizerunkiem budowli. Wielokrotnie Neuschwanstein pojawiał w kinie i telewizji - między innymi Luchino Visconti nakręcił w 1972 roku film "Ludwik II".

Król chciał, żeby spełniło się jego największe marzenie, jednak zamiast tego przyszło to najgorsze: musiał umrzeć.

Przez dziesięciolecia rozpowszechniano rozmaite plotki, wykorzystywane także jako primaaprilisowe żarty, że są pomysły, aby dokończyć wizję Ludwika II. Natomiast ostatnio bawarski minister finansów i spraw wewnętrznych Albert Fueracker przy okazji 150. rocznicy rozpoczęcia budowy Neuschwanstein ogłosił wyjątkową wiadomość. Polityk poinformował, że odnaleziono miejsce, w którym umieszczony został kamień węgielny zamku. Według planów jest on w łaźni rycerskiej, gdzie razem z nim wmurowana została metalowa kapsuła, zawierająca portret króla, projekty budowlane oraz figurę Matki Boskiej. Odkrycia dokonali funkcjonariusze Bawarskiego Urzędu Kryminalnego. Jednak administracja zamku nie chce zgodzić się na wyjęcie kapsuły, powołując się na przepisy o ochronie zabytków.

Ci, którzy chcieliby się wybrać do Schwangau, powinni rozważyć podróż w drugiej połowie 2020 roku. Obecnie prowadzony jest w zamku gruntowny remont, który pochłonie 20 milionów euro. Wprawdzie można go zwiedzić podczas 35-minutowej wizyty, to jednak należy się spodziewać pewnych niedogodności. Ale kiedy usunięte zostaną pęknięcia na ścianach zewnętrznych, a robotnicy wymienią uszkodzone elementy parkietów i ustabilizują fragmenty witraży, zamek znów będzie wyglądać tak, jakby przed chwilą opuścił go Bajkowy Król.

Podziel się
-
Zwiń

Jakub Bożek

ZobaczPowietrze orzeźwiające. Jedzenie doskonałe. Radzę przyjechać do Afryki

Czytaj artykuł

Tytuł: Między 1942 a 1952 rokiem w Afryce Wschodniej znalazło się niemal 20 tysięcy Polaków

Redaktor prowadząca

Aleksandra Majda

 

Autorzy

Katarzyna Świerczyńska, Tomasz Marcin Wrona, Grzegorz Łakomski, Jarosław Gwizdak, Agnieszka Szypielewicz, Jakub Bożek, Jakub Majmurek

 

Redakcja

Mariusz Nowik, Mateusz Sosnowski, Aleksandra Majda

 

Korekta

Jarosław Butkiewicz, Krzysztof Wojciechowski

 

Realizacja

Estera Prugar, Julia Zimińska, Klara Styczyńska, Joanna Smolińska

 

Fotoedycja

Mateusz Gołąb, Daria Ołdak, Michał Sadowski, Jacek Barczyński, Wiktoria Diduch

Poprzedni weekend 31-01.09.2019
2 tygodnie temu 24-25.08.2019
3 tygodnie temu 17-18.08.2019
4 tygodnie temu 10-11.08.2019
5 tygodni temu 03-04.08.2019
Zobacz wszystkie