Rozmnażajcie się – mówi nam rząd i oferuje 500 złotych na dziecko. Na powiększenie rodziny Polacy w kraju mają decydować się równie chętnie jak ci mieszkający na Zachodzie. Czy finansowe wsparcie wystarczy? Sprawdziliśmy, jak robią to inni.
– Nie wiem, czy pomoc socjalna zachęca do posiadania dzieci, jednak patrząc na znajomych mieszkających w Irlandii, widzę, że z reguły mają więcej dzieci niż ci z Polski. A przecież przekrój społeczny i wiekowy jest podobny – mówi Krzysztof: przed czterdziestką, ojciec czwórki dzieci, od kilku lat mieszkają z rodziną w Dublinie.
Nie wiem, czy pomoc socjalna zachęca do posiadania dzieci, jednak patrząc na znajomych mieszkających w Irlandii, widzę, że z reguły mają więcej dzieci niż ci z Polski. A przecież przekrój społeczny i wiekowy jest podobny
Krzysztof, ojciec czwórki dzieci, mieszka w Dublinie
Jego spostrzeżenie potwierdzają statystyki, które jasno pokazują, że za granicą Polki rodzą chętniej. Tylko w ostatnich pięciu latach w Wielkiej Brytanii przyszło na świat 150 tys. polskich dzieci. Co więcej, Polki urodziły w Zjednoczonym Królestwie najwięcej dzieci wśród kobiet z obcym obywatelstwem. Wyprzedziły nawet Pakistanki i Hinduski. Z kolei w Niemczech Polki pod tym względem ustępują tylko Turczynkom. Za naszą zachodnią granicą współczynnik dzietności Polek wynosi 2,1, podczas gdy w kraju to zaledwie 1,3. W Norwegii też jest znacznie lepiej – Polki rodzą tam średnio dwoje dzieci, a dla Norweżek ten wskaźnik wynosi 1,86.
We wszystkich tych krajach rodzice mogą liczyć na finansowe wsparcie w wychowaniu dzieci. Polska ze swoim programem Rodzina 500 plus chce dołączyć do tego grona. Rząd liczy, że w ciągu pierwszych 10 lat jego obowiązywania, czyli do 2026 r., urodzi się dodatkowo 288 tys. 992 dzieci.
Niemiecki styl życia
184 euro, czyli ok. 810 złotych na pierwsze i drugie dziecko miesięcznie otrzymują mieszkający w Niemczech. Na trzecią pociechę przysługuje już 190 euro (ok. 836 złotych), a na czwarte i każde kolejne – po 215 euro (ok. 946 złotych). Pieniądze te wypłacane są rodzicom do 18. roku życia dziecka lub 21. roku życia, jeżeli potomek nie pracuje, albo nawet do 25. roku życia, jeżeli się uczy. Limit wieku nie obowiązuje, jeżeli dziecko jest niepełnosprawne.
Myśl o wsparciu państwa była zachętą, ale nie była decydująca. Jeśli chodzi o świadczenie, to dla małego dziecka z pewnością to wystarcza. Ale sprawa robi się trudniejsza, kiedy dzieci zaczynają edukację i potrzebują więcej rzeczy
Ewa, ma roczną córkę, mieszka w Berlinie
– Myśl o wsparciu państwa była zachętą, ale nie była decydująca – tłumaczy Ewa. Młoda Niemka mieszka niedaleko Berlina i w ubiegłym roku urodziła pierwszą córkę. – Nie jest tak, że bez tej pomocy nie poradzilibyśmy sobie, ale z nią jest o wiele łatwiej – mówi.
Ponadto świeżo upieczeni rodzice otrzymują w czasie urlopu po urodzeniu dziecka tzw. bytowe, czyli zazwyczaj 60 proc. ostatniej pensji.
– Ja dostałam najmniejszą stawkę, która wynosi 300 euro (ok. 1 300 złotych), ponieważ byłam studentką – tłumaczy Ewa. – Więc nie wystarczało na utrzymanie, ale na pewno było ważnym dofinansowaniem - mówi.
– Jeśli chodzi o świadczenie na dzieci, które wypłacane jest do 18. roku życia, to dla dzidziusia lub małego dziecka z pewnością wystarcza. Ale sprawa robi się trudniejsza, kiedy dzieci zaczynają edukację i potrzebują więcej rzeczy. Potrzebują też więcej przestrzeni, więc przydałoby się większe mieszkanie. Jeśli chodzi o typowy styl życia wykształconej klasy, to 180 euro na pewno nie starcza – wyjaśnia młoda Niemka.
Oprócz Kindergeld mieszkający u naszych zachodnich sąsiadów rodzice mogą liczyć na Kinderzuschlag, czyli specjalny dodatek dla najuboższych. Wynosi on 140 euro (ok. 616 złotych) na każde dziecko w rodzinie. Natomiast rodzice samotni wychowujący dzieci otrzymują dodatkowo 100 euro (ok. 440 złotych) na każe z nich.
Zatem statystyczne młode małżeństwo z dwójką małych dzieci może liczyć na 368 euro miesięcznego dodatku (czyli ok. 1 620 złotych miesięcznie). Na szczególną pomoc obywatele mogą liczyć, kiedy stracą pracę. Oczywiście w zależności od sytuacji materialnej mogą również liczyć na dodatki socjalne i mieszkanie komunalne.
Zielona Irlandia
Te pieniądze naprawdę dają rodzinie oddech finansowy i są często znacznym zastrzykiem pieniężnym, szczególnie dla rodzin o niższych niż średnia dochodach
Krzysztof, ojciec czwórki dzieci, mieszka w Dublinie
A jak sytuacja wygląda w "polskiej" Irlandii? Ci, którzy przyjeżdżają tu z rodziną, otrzymują wsparcie z automatu. Świadczenia przysługują na wszystkie dzieci poniżej 16. roku życia (do 18. roku życia, jeżeli podopieczny się uczy). W przypadku jednego dziecka to 135 euro (ok. 594 złote), dwójki – 270 euro (ok. 1 190 złotych), trójki – 405 euro (ok. 1780 złotych), czwórki – 540 euro (ok. 2 380 złotych), piątki – 675 euro (ok. 3000 złotych), szóstki – 810 euro (ok. 3 565 złotych), siódemki – 945 euro (ok. 4 160 złotych), ósemki – 1080 euro (ok. 4 750 złotych).
– Nie wiem, czy wszystkie potrzeby dziecka można zrealizować za te 135 euro, ale z pewnością pieniądze te pozwalają na pokrycie większości wydatków związanych z dziećmi – tłumaczy Krzysztof z Dublina. – Dla przykładu, za 135 euro (ok. 594 złote) można kupić ok. 10 największych paczek pieluch Pampers lub połowę wyprawki do szkoły średniej, lub zrobić dwutygodniowe zakupy spożywcze dla całej rodziny, lub kupić 3-4 pary średniej klasy butów dla dziecka w wieku szkolnym – wylicza.
– Mógłbym tak wymieniać bez końca, ale te pieniądze naprawdę dają rodzinie oddech finansowy i są często znacznym zastrzykiem pieniężnym, szczególnie dla rodzin o niższych niż średnia dochodach – mówi.
Bez pomocy nie zostają również samotni rodzice oraz najuboższe rodziny. Tym pierwszym przysługuje cotygodniowe świadczenie w wysokości 95 euro (418 złotych). Natomiast osoby o bardzo niskich dochodach mogą liczyć na dodatkowe świadczenie, które wyliczane jest indywidualnie.
Chyba jedną z największych form pomocy państwa dla rodzin z dziećmi jest ustalenie VAT-u na artykuły dla dzieci na poziomie 0 proc. Powoduje to, że ceny artykułów dla dzieci są wyraźnie niższe w Irlandii niż w Polsce
Krzysztof, ojciec czwórki dzieci, mieszka w Dublinie
Ale pieniądze to nie wszystko. – Przede wszystkim rodzina ma tu bardzo preferencyjne warunki podatkowe. Gospodarstwo z odpowiednio niskimi dochodami praktycznie nie płaci żadnych podatków – tłumaczy Krzysztof. – Nie chodzi o to, że najpierw zapłaci, a potem dostanie zwrot, ale po prostu nie zapłaci ani centa. Ja osobiście nie zapłaciłem jeszcze nigdy podatku, a mając czworo dzieci, żeby wejść w pierwszy próg podatkowy, musiałbym zarabiać znacząco powyżej średniej krajowej, czyli ponad 800 euro tygodniowo (ok 3 520 złotych) – mówi.
W Irlandii rodziny oprócz świadczeń finansowych i podatkowych mogą również liczyć na inną pomoc. Zaliczyć do nich można budownictwo socjalne, w którym czynsz jest bardzo niski lub w części dotowany przez gminę.
– Chyba jedną z największych form pomocy państwa dla rodzin z dziećmi jest ustalenie VAT-u na artykuły dla dzieci na poziomie 0 proc. Powoduje to, że ceny artykułów dla dzieci są wyraźnie niższe w Irlandii niż w Polsce – zauważa nasz rozmówca. Dla porównania w Polsce od czterech lat obowiązuje 23-procentowa stawka podatkowa dla tego typu produktów. Polski rząd zmianę tę tłumaczył orzeczeniem Trybunału Sprawiedliwości Wspólnot Europejskich. Dziś spod tych przepisów są wyłączone jedynie Wielka Brytania, Irlandia i Luksemburg.
Francja, Wielka Brytania, Węgry
Również Francja dba o rodziny, promując szczególnie wielodzietność. Ci, którzy na stałe mieszkają na terenie republiki lub są obywatelami Francji, mogą liczyć na zasiłek wychowawczy. Otrzymuje się je od drugiego dziecka w górę: na dwójkę dzieci to 129,35 euro (ok. 570 złotych), na troje dzieci to 295,05 (ok. 1 300 złotych), na czworo dzieci to 460,77 euro (ok. 2 027 złotych), na każde kolejne – 165,67 euro (ok. 730 złotych). Ponadto każde dziecko powyżej 14. roku życia otrzymuje 64,67 euro miesięcznie (ok. 285 złotych).
Francja stawia jednak przede wszystkim na szeroko rozwinięty model pomocy pozamaterialnej. Dlatego mieszkające tam rodziny, w zależności od liczby posiadanego potomstwa, otrzymują różne ulgi podatkowe. Pomoc udzielana jest również w postaci dopłat do mieszkań i różnego rodzaju zasiłków. Przy czym należy pamiętać, że średnia pensja w tym kraju wynosi w przeliczeniu 10 tys. zł brutto.
Ile zatem trafia co miesiąc na konto młodego małżeństwa z dwójką małych dzieci? Z samych dodatków otrzymują oni 129,35 euro (ok. 570 złotych). Na pierwszy rzut oka może to wydawać się kwotą niewielką, warto jednak pamiętać, że Francja promuje duże rodziny. Poza tym w ramach systemu rodzina może liczyć na pomoc socjalną (dopłaty do przedszkola, szkoły, pomoc medyczna), tanie mieszkania komunalne i inne benefity, które trudno ująć w sztywne ramy, bo zależne są od konkretnego przypadku.
Családi pótlék to natomiast zasiłek na dziecko, który przysługuje opiekunom na Węgrzech. Otrzymują go rodzice każdego dziecka do 18. roku życia, chyba że kontuje ono naukę – wtedy ten zasiłek wydłużony zostaje do 23. roku życia.
Zasiłki rodzinne na dzieci są powszechne, otrzymują je wszystkie dzieci bez względu na dochody rodziców. Miesięcznie na ich konto trafia w przypadku jednego dziecka 12 200 forintów (ok. 173 złote), dwójki – 14 800 forintów (ok. 210 złotych), trójki i więcej – 16 000 tys. forintów (ok. 227 złotych). Samotni rodzice mogą liczyć dodatkowo na nawet 1 500 forintów (maksymalnie ok. 22 złotych) miesięcznie.
Zatem w przypadku rodziny składającej się z rodziców i dwójki małych dzieci przychód z samych zasiłków wzbogaca miesięczny budżet rodziny o 14 800 forintów (ok. 210 złotych). Warto jednak pamiętać, że średnia pensja w tym kraju wynosi 3 200 złotych brutto.
Nie można też zapominać o legendarnym brytyjskim "socjalu". Podstawowym świadczeniem jest tzw. child benefit. Dodatek na pierwsze dziecko w Wielkiej Brytanii wynosi 20,30 funtów tygodniowo (ok. 114 złotych), na każde kolejne – 13,40 funtów (ok. 75 złotych). Świadczenie jest niższe w przypadku, gdy jeden z rodziców rocznie zarabia powyżej 50 tys. funtów rocznie (ok. 286 865 złotych), a zabierane jest, gdy zarobki przekroczą 60 tys. funtów rocznie (ok. 344 118 złotych). Ponadto rodzicom przysługuje tamtejsze becikowe, czyli Maternity Grant w wysokości do 500 funtów (ok. 2 866 złotych). Rodzice mogą liczyć też na kupony, za które można kupić mleko, owoce i leki dla dziecka. Państwo nie pozostawia bez pomocy zarabiających mało: przysługuje im tzw. income support – 56,80 funtów tygodniowo (ok. 320 złotych) oraz dodatek mieszkaniowy, czyli Local Housing Benefit, który wynosi od 240 do 400 funtów tygodniowo (od 1376 do 2300 złotych). Ci, którzy tracą pracę, otrzymują zasiłek dla bezrobotnych w wysokości 71,70 funtów (ok. 407 złotych).
Zatem typowa rodzina składająca się z dwóch dorosłych osób i dwójki małych dzieci w Wielkiej Brytanii może liczyć na dodatkowe środki na dzieci w wysokości 34 funtów tygodniowo (miesięcznie 136 funtów, czyli ok. 775 złotych). Jednak kluczowe wydają się być pozostałe dodatki: mieszkaniowy, socjalny, dla bezrobotnych.
Norweska kultura
W Norwegii jest sporo dziewczyn mających po 20 lat i wychowujących dzieci. Pamiętam, że kiedy mieszkałam w Polsce, z mojej perspektywy było to niemożliwe. Nie da się w Polsce uczyć, pracować, mieć życie towarzyskie, rozwijać się i zajmować się dziećmi. Tu jest inaczej
Sylwia, matka dwójki dzieci, mieszka w Oslo
Mała, licząca ponad 5 mln obywateli Norwegia również pomaga rodzinom. – Rocznie przeznacza się tu na pomoc socjalną około 13 proc. PKB, to bardzo dużo – mówi Sylwia, Polka od wielu lat mieszkająca w Oslo. – Ta pomoc uwarunkowana jest kulturowo i społecznie. Kobieta, która jest matką, a do tego ma np. troje lub czworo dzieci i jest aktywna zawodowo, zajmuje dobrą pozycję w hierarchii społecznej. Kobiety mają tu możliwości zarówno posiadania dzieci, jak i realizowania się zawodowo – wyjaśnia.
– Tu przykłada się ogromną wagę do tego, by kobieta po ciąży wróciła do pracy. Pozostanie w domu traktowane jest jako swego rodzaju dyskryminacja – tłumaczy. Efektem tej staranności państwa są statystyki. Na dzieci decydują się tu stosunkowo młodzi obywatele, chwilę po przekroczeniu 20. roku życia. W dużym stopniu to zasługa tego, że mogą liczyć na pomoc państwa. – W Norwegii jest sporo dziewczyn mających po 20 lat i wychowujących dzieci. Pamiętam, że kiedy mieszkałam w Polsce, z mojej perspektywy było to niemożliwe. Nie da się w Polsce uczyć, pracować, mieć życie towarzyskie, rozwijać się i zajmować się dziećmi. Tu jest inaczej – mówi Sylwia, która w Norwegii urodziła i wychowuje dwójkę dzieci.
Jak to wygląda w praktyce? W Norwegii już rodzice oczekujący narodzin dziecka mogą starać się o przyznanie specjalnego zasiłku rodzicielskiego, a po porodzie przysługuje nawet 59 tygodni urlopu i wysokie becikowe.
Niektóre kobiety po zgromadzeniu dodatków na dzieci, alimentów od partnera mogą dzięki temu się jakoś tam utrzymać. Lęki natury materialnej są gdzieś daleko.
Sylwia, matka dwójki dzieci, mieszka w Oslo
Natomiast rodzina nabywa prawo do barnetrygd, czyli zasiłku rodzinnego. To świadczenie przyznawane osobom pracującym w Norwegii na dzieci do 18. roku życia. Jego wysokość wynosi 970 koron (ok. 450 złotych) miesięcznie na każde dziecko. Samotny rodzic może także w ramach rozszerzonego zasiłku liczyć na dodatkowe 970 koron (ok. 450 złotych) wypłacane każdego miesiąca oraz inne zapomogi.
Można również dostać kontantstotte, czyli zasiłek opiekuńczy. To zasiłek dodatkowy na dzieci w wieku od roku do dwóch lat. Wynosi on ok. 6 tys. koron (ok. 2780 złotych).
– Niektóre kobiety po zgromadzeniu dodatków na dzieci, alimentów od partnera mogą dzięki temu się jakoś tam utrzymać (o ile nie muszą spłacać kredytów za dom) – wyjaśnia Sylwia. – Lęki natury materialnej są gdzieś daleko. Ludzie mają takie przekonanie, że jeżeli wpadną w kłopoty, to państwo im pomoże. Decydując się na dzieci i rodzinę, nie myślą histerycznie o finansach, bo kulturowo mają zaszczepioną wiarę w dobry socjal – mówi.
Oczywiście wszystko dzieje się pod czujnym okiem opiekuńczego państwa. NAV, czyli instytucję zajmującą się opieką socjalną, należy informować o wszelakich zmianach w życiu: zmianie pracy, sytuacji materialnej, ale też separacji czy rozwodzie. Instytucja ma prawo do kontrolowania tego, czy zasiłek się należy.
Od czasu do czasu pojawiają się głosy, że cena za socjal jest zbyt wysoka. Toczącą się od lat dyskusję nagłośnił film "Obce niebo". Opowiada on historię polskiej rodziny, której szwedzki urząd zajmujący się ochroną dzieci odbiera dziecko. W Norwegii w 2014 r. takich przypadków było 27.
500 zł nikogo nie zachęci. Tu nie tylko dostajesz pieniądze, ale też faktyczną pomoc. Rodzicowi przysługuje 10 dni płatnej opieki nad dzieckiem w roku, a w Polsce – dwa. Tu masz cały system wsparcia dla rodziców: ulgi, ułatwienia
Sylwia, matka dwójki dzieci, mieszka w Oslo
Mimo to fala przybywających do tego kraju nie maleje. – Wraz z nimi przyjeżdżają tu rodziny. To niby nie jest turystyka macierzyńska i socjalna, ale to dzieje się jakby mimochodem. Nagle okazuje się, że można, mimo że tylko jeden partner pracuje, pozwolić sobie na posiadanie dziecka... W Polsce oznaczałoby to dla wielu osób rezygnację z rodziny ze względów finansowych. Taka transakcja wiązana – tłumaczy Sylwia.
Czy 500 zł na dziecko skłoni Polaków mieszkających poza krajem do powrotu? – To nikogo nie zachęci. Tu nie tylko dostajesz pieniądze, ale też faktyczną pomoc – mówi. –Rodzicowi przysługuje 10 dni płatnej opieki nad dzieckiem w roku, a w Polsce – dwa. Tu masz cały system wsparcia dla rodziców: ulgi, ułatwienia. Pamiętam, że wysyłałam pampersy do koleżanek w kraju, bo tu w "drogiej Norwegii" były one tańsze niż w tym czasie w Polsce – wspomina.
– Nikt nie patrzy krzywo na kobiety, które mają dzieci. Nie pada pytanie podczas rozmowy kwalifikacyjnej: "czy planuje pani ciężę?", więc część kobiet zaraz po podjęciu pracy w tę ciążę zachodzi albo już w niej jest. Tych dwóch światów nie da się porównać – zaznacza Sylwia.
W Norwegii mieszka obecnie ok. 100 tys. Polaków, stanowią około 2 proc. populacji. I co roku przyjeżdża ich coraz więcej.