W 75-lecie rocznicy pokonania III Rzeszy, w 80-lecie zbrodni katyńskiej i w 100-lecie zwycięstwa nad bolszewikami Polska musi być gotowa na nowy atak rosyjskiej propagandy i dezinformacji historycznej. Odpowiedź na to musi być profesjonalna, mądra i precyzyjna. Trzeba trafić do zagranicznej publiczności i nie dać Rosji pretekstu do pokazywania nas palcami jako rusofobów. Dla Magazynu TVN24 pisze Jacek Stawiski.
Polska wyszła jak dotąd obronną ręką z trudnej sytuacji, w jakiej znalazła się po niedawnej propagandowej ofensywie historycznej Kremla. Moskwa postawiła nasz kraj w stan oskarżenia, cynicznie i wulgarnie zarzucając nam przyczynienie się do wybuchu drugiej wojny światowej i do Zagłady Żydów europejskich. Jednak kontrofensywa państwa polskiego, wliczając w to rząd, prezydenta, parlament, partie polityczne, media i opinię publiczną oraz solidarność wyrażona przez sojuszników - Stany Zjednoczone, Niemcy, Francję i Wielką Brytanię - znacząco osłabiła rosyjski ostrzał propagandowy, momentami wręcz go ośmieszając.
Szczególnie trudnym momentem dla Polski w tej konfrontacji z rosyjską propagandą z historią w tle było Forum na temat Holokaustu i Walki z Antysemityzmem, jakie 23 stycznia w Jerozolimie, w prestiżowym i powszechnie szanowanym Ośrodku Badań i Dokumentacji nad Holokaustem Jad Waszem, zorganizował Mosze Kantor, postrzegany jako bliski Kremlowi szef Europejskiego Kongresu Żydów. Uroczystość miała także patronat najwyższych władz Izraela, a jej przebieg był zdominowany przez przemówienia przywódców dawnych państw alianckich: Stanów Zjednoczonych, Rosji, Francji i Wielkiej Brytanii oraz wystąpienie prezydenta Niemiec jako kraju odpowiedzialnego za Holokaust. Organizatorzy nie zgodzili się na przemówienie polskiego prezydenta Andrzeja Dudy, który domagał się tego jako przywódca kraju, który pierwszy został najechany przez III Rzeszę i którego żydowscy obywatele stanowili połowę ofiar Zagłady Żydów.
Po atakach Putina na Polskę w Warszawie dostrzeżono niebezpieczeństwo, że jerozolimskie Forum może stać się dogodną platformą dla rosyjskiego autokraty, aby na oczach kilkudziesięciu przywódców, setek zaproszonych gości i na oczach właściwie całego świata kłamliwie przedstawić polską historię w czasach poprzedzających drugą wojnę światową oraz w trakcie jej przebiegu. Ostatecznie polski prezydent nie zdecydował się na przyjazd do Jerozolimy. Była to na pewno trudna i niełatwa decyzja, ale prezydent Andrzej Duda miał też dodatkowy argument, który często był przyjmowany ze zrozumieniem: to Polska będzie gospodarzem kolejnych uroczystości, kilka dni po Forum, na terenie byłego niemieckiego nazistowskiego obozu Auschwitz-Birkenau, dokładnie w 75. rocznicę jego wyzwolenia, a on osobiście wygłosi tam przemówienie. Tu warto też przypomnieć, że na uroczystości na terenie obozu Auschwitz strona polska oficjalnie zaprosiła Rosję, ale pozostawiła Moskwie wybór, na jakim szczeblu Rosja będzie reprezentowana. Propaganda rosyjska wykorzystała to jednak do ogłoszenia, że Polska nie zaprosiła Putina na obchody rocznicy wyzwolenia obozu.
Decyzja prezydenta odbiła się szerokim echem na świecie. Wiele środowisk żydowskich, w tym polscy Żydzi, wyraziło zrozumienie dla Andrzeja Dudy. Już wcześniej zresztą organizacje żydowskie, na przykład Komitet Żydów Amerykańskich, potępiły kłamstwa historyczne Putina i wsparły polską "narrację historyczną". W izraelskiej prasie zaczęto pisać o nieobecności polskiego prezydenta i nawet w Izraelu, gdzie krytykuje się polski antysemityzm i zarzuca się Polsce zbytnie upiększanie postawy Polaków wobec Żydów podczas wojny, zauważono, że nieobecność prezydenta RP nie jest czymś dobrym i normalnym. Izraelskie media były ciekawe, dlaczego Polska nie będzie reprezentowana podczas Forum na szczeblu głowy państwa. Między innymi dlatego w izraelskiej telewizji publicznej wyemitowano wywiad z prezydentem Dudą, który spokojnie tłumaczył powody nieobecności i zwracał uwagę, że najważniejszym miejscem, gdzie obchody wyzwolenia Auschwitz-Birkenau mają największe znaczenie, jest właśnie teren byłego obozu. Głośnym echem w Izraelu odbiła się wypowiedź bardzo tam szanowanego dyrektora Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau Piotra Cywińskiego, który stwierdził, że to obóz jest miejscem, gdzie należy być w rocznicę jego wyzwolenia i że on też nie wybrałby się na jerozolimskie Forum.
Dzisiaj można ostrożnie oceniać, że bilans wszystkich artykułów izraelskich i zachodnich o rosyjskiej nagonce historycznej na Polaków okazał się dla Polski korzystny: nie tylko przypomniano, że Polska stała się pierwszą i jedną z największych ofiar III Rzeszy, ale pisano często o zbrodniach sowieckich na Polakach, o Katyniu czy o nieumiejętności Moskwy do przyznania się do własnych grzechów z przeszłości. Można powiedzieć – Rosja osiągnęła efekt odwrotny od tego, którego się spodziewała.
W kuluarach jerozolimskiego Forum temat nieobecności prezydenta Polski był jednym z najważniejszych. Mimo iż przyjazd prawie 50 prezydentów, premierów, koronowanych głów i innych dostojników do stolicy państwa żydowskiego był w ocenie gospodarzy największym wydarzeniem dyplomatycznym w historii współczesnego Państwa Izrael, to jednak znamienna nieobecność Polski była szeroko dyskutowana. Kiedy dosłownie na godziny przed rozpoczęciem uroczystości organizatorzy obrad dyrektor Jad Waszem prof. Avner Shalev i uważany za bliskiego Putinowi szef Europejskiego Kongresu Żydów Mosze Kantor zorganizowali konferencję prasową, pierwsze pytanie, jakie do nich padło ze strony BBC, dotyczyło właśnie Polski i nieobecności Andrzeja Dudy. Dyrektor Shalev próbował się jakoś tłumaczyć z niezręcznej sytuacji. Mosze Kantor, dociskany przez dziennikarzy, złośliwie powiedział, że nieobecność jednego prezydenta na kilkudziesięciu przywódców, którzy przyjechali, to ledwie statystyka, by wreszcie dyplomatycznie przekazać Dudzie życzenia dobrego zorganizowania obchodów na terenie b. obozu Auschwitz-Birkenau.
W kuluarach zaczęły też krążyć informacje, że władze Izraela usiłują Moskwie wyperswadować, aby rosyjski prezydent nie używał podium w Jad Waszem, miejscu o świętym znaczeniu dla Izraelczyków, do prowadzenia wojenek propagandowych z Polską, która z racji historii żydowskiej, tej dobrej i tej tragicznej, ma dla Państwa Izrael znaczenie szczególne. Spekulowano, że w przypadku ataku na Polskę ze strony Putina przywódcy państw zachodnich zareagują na jego kłamstwa, co mogłoby całkowicie zmienić wymowę i przebieg Forum, którego głównym przesłaniem miało być upamiętnienie Zagłady Żydów.
Być może te wszystkie czynniki oraz ocena kosztów ewentualnej antypolskiej tyrady skłoniła Moskwę do zrobienia kroku wstecz. Przemówienie Putina w Jad Waszem nie było wymierzone w Polskę, a kremlowski autokrata nawet wymieniał Polaków obok Rosjan czy Ukraińców jako Słowian, którzy po eksterminacji Żydów przez niemiecką III Rzeszę także mieli być wymordowani. Putin odwoływał się do pamięci hitlerowskiego ludobójstwa, przywołując obok Holokaustu nieprzypadkowo również blokadę Leningradu przez Niemcy, w czasie której zmarło około miliona mieszkańców miasta. Ważnym elementem jego wystąpienia był apel o zorganizowanie w gronie mocarstw specjalnej konferencji na temat współczesnej polityki globalnej. To nawiązanie do Jałty było Putinowi potrzebne do pokazania mocarstwowej roli Rosji, która opiera się między innymi na pamięci o wielkim zwycięstwie Armii Czerwonej nad Niemcami nazistowskimi w 1945 roku.
Jak Rosja mówi o historii
Tylko będąc w Jerozolimie można było w pełni zrozumieć, na czym polega rosyjska ofensywa historyczna i propagandowa, oparta o odwołania historyczne. Z Polski na pewno nie można było tego dostrzec, ale tam na miejscu - już tak. Opis jerozolimskiego Forum byłby niepełny, gdyby skupić się jedynie na stosunkowo spokojnym i wyważonym wystąpieniu Władimira Putina w Jad Waszem. Kreml przygotował się do izraelskiej wizyty Putina w sposób szczególny, wysyłając tam kilkudziesięciu dziennikarzy mediów rosyjskich, które w zdecydowanej większości posłusznie relacjonują linię propagandową władz. Obecność mediów z Rosji, zwłaszcza telewizji, rzucała się cały czas w oczy na zapleczu obrad Forum. Aby pokazać Rosjanom, jak wielkim sukcesem Putina i Rosji był szczyt w Jad Waszem, rosyjskie media zorganizowały swoisty festiwal. Ten festiwal to dowód, że propaganda historyczna, często pseudohistoryczna, ma swój wymiar wewnętrzny, organizowany na potrzeby Putina i jego otoczenia.
Warto także odnotować w Polsce szczególny charakter osobnej uroczystości rosyjsko-izraelskiej z udziałem rosyjskiego prezydenta oraz premiera i prezydenta Izraela. Było to odsłonięcie Pomnika Ofiar Blokady Leningradu w czasie II wojny światowej. Pomnik ma aż 8,5 metra wysokości i stoi w jednym z parków Jerozolimy. Uroczystość odsłonięcia pomnika była znakomicie wyreżyserowanym, momentami wzruszającym widowiskiem artystycznym. Przywołanie miliona ofiar blokady Leningradu, zmarłych z głodu, zimna i chorób, budzi szacunek w Izraelu, gdzie czci się 6 milionów ofiar Zagłady Żydów, którzy umierali często także z takim samych przyczyn w gettach czy obozach.
Władimir Putin umiejętnie powiązał tragedię Rosjan ze swoją osobistą tragedią, ponieważ w jego rodzinie też były ofiary blokady. Całe widowisko nie było jakąś tępą sowiecką propagandową imprezą, ale nowoczesnym i sugestywnym spektaklem o cierpieniu Rosjan w czasie wojny. W Izraelu, mimo często złych doświadczeń w relacjach z dzisiejszą Rosją i wcześniej Związkiem Radzieckim, właściwie bezdyskusyjnie uznaje się rolę Armii Czerwonej jako tej, która zatrzymała nazistowskie fabryki śmierci. Warto to wszystko odnotować, ponieważ pokazując szczególnie rosyjskie ofiary cywilne wojny i bohaterstwo prostych żołnierzy sowieckich, Rosja współczesna może budować na zewnątrz swoją opowieść historyczną na rocznicę zakończenia drugiej wojny światowej w maju 2020 roku. Taka narracja umożliwia Kremlowi unikanie rozliczeń z działań ZSSR w latach 1939-1941 i współpracy z Niemcami nazistowskimi, a kraje takie jak Polska, chcąc przypomnieć o tym haniebnym okresie w dziejach Związku Sowieckiego, narażą się na zarzuty Kremla o pomniejszanie niewątpliwie ogromnych ofiar wśród cywilów i żołnierzy rosyjskich oraz innych narodów byłego ZSSR w latach tzw. Wielkiej Wojny Ojczyźnianej.
Rosyjski prezydent pokazał się w Izraelu jako przywódca mocarstwa, o którego względy trzeba zabiegać, ponieważ Kreml gra swoją własną politykę, balansując na Bliskim Wschodzie między wrogimi stronami, choćby Izraelem i Iranem. Stany Zjednoczone, choć są kluczowe dla bezpieczeństwa państwa żydowskiego, to jednak takiej roli pośrednika nie są w stanie pełnić.
Po Putinie przemawiał amerykański wiceprezydent Mike Pence, który wspomniał, że Niemcy chcieli unicestwić polską kulturę, ilustrując to znakomitym przykładem: niemieccy okupanci zamienili nazwę polskiego miasta Oświęcim na Auschwitz i dopiero ta niemiecka nazwa stała się symbolem Holokaustu.
W czasie uroczystości w Jad Waszem organizatorzy wyemitowali krótki film o Zagładzie i drugiej wojnie światowej. W filmie fakty historyczne były potraktowane dosyć luźno, nie wspomniano o ataku III Rzeszy na Polskę czy o okupacji Polski. W narracji filmu stwierdzono, pomijając Bitwę o Anglię, że to Armia Czerwona pierwsza skutecznie stawiła czoło nazistom. Pominięcie polskiego wysiłku w walce z Niemcami nazistowskimi zostało dostrzeżone przez polską dyplomację, informacje przekazano szybko przebywającemu w szwajcarskim Davos prezydentowi Andrzejowi Dudzie, który to skrytykował i publicznie wypomniał stronie izraelskiej i organizatorom, że film zawierający tyle nieprawdziwych stwierdzeń został pokazany w tak dostojnym miejscu jak Jad Waszem.
Przemówili świadkowie zagłady
Po zakończeniu Forum uwaga polityków i mediów światowych przeniosła się do Polski, gdzie na terenie b. obozu Auschwitz-Birkenau odbyły się uroczystości 75. rocznicy jego wyzwolenia. I tu kolejny plus dla Polski, ponieważ formuła obchodów, w których przemawia jedynie prezydent RP, a głównymi mówcami było czworo ocalonych i świadków Holokaustu, znalazła powszechnie uznanie. Obchody stały się okazją do kolejnego ocieplenia relacji Polska–Izrael po dokładnie dwóch latach sporów o relacje polsko-żydowskie podczas wojny. Prezydent Izraela Reuwen Riwlin zaprosił polskiego prezydenta do złożenia kolejnej wizyty w państwie żydowskim.
Uroczystości na terenie b. obozu Auschwitz były transmitowane przez wiele światowych stacji telewizyjnych, podobnie jak jerozolimskie Forum. Pokazywano prezydenta Andrzeja Dudę, który podkreślił potrzebę ukazywania prawdy o Holokauście i opowiedział się stanowczo przeciwko fałszowaniu historii drugiej wojny światowej i XX wieku. Najważniejszym akcentem uroczystości były przemówienia ocalonych byłych więźniów obozu Auschwitz-Holokaustu, świadków czasów Zagłady. Największe wrażenie na zaproszonych na obchody zrobiło wystąpienie Mariana Turskiego, który jako nastolatek przeżył getto łódzkie, potem został wysłany do Auschwitz, a w styczniu 1945 r. przeżył Marsz Śmierci. Kierując swoje przesłanie do swoich potomków, do młodych ludzi, wezwał ich, aby pamiętali, że "Auschwitz nie spadł z nieba", że kilka lat wcześniej niemieccy naziści wykluczali Żydów ze społeczności przy obojętności reszty obywateli. Podkreślał, że dlatego jedenaste przykazanie, gdy znamy dziś grozę Zagłady, powinno brzmieć: "nie bądź obojętny", gdy wykluczani i poniżani są inni, i gdy władze gwałcą umowy społeczne.
Przed nami kolejne rocznice historyczne, które mogą być okazją do ataku ze strony Putina i kremlowskiej propagandy. W kwietniu rocznica zbrodni katyńskiej, za którą Moskwa wzięła po dekadach kłamstw odpowiedzialność już w czasach Gorbaczowa i Jelcyna, a nawet sam Putin odwiedził Katyń w 2010 roku. Ale dziś, nawet jeśli nie zdecyduje się na to sam Putin, to usłużni propagandyści rosyjscy, pseudohistorycy, instytucje państwowe czy politycy mogą ponownie zacząć sączyć do przestrzeni publicznej kłamstwa o odpowiedzialności Niemców za mord na polskich oficerach. Z pewnością Rosja zacznie kłamliwie wiązać zbrodnię katyńską z losem jeńców bolszewickich w Polsce po Bitwie Warszawskiej w 1920 roku. Rosyjskie kłamstwa na temat rzekomych zbrodni na jeńcach Armii Czerwonej wziętych do niewoli po klęsce sprzed stu laty pod Warszawą czy nad Niemnem to próba wybielania zbrodni katyńskiej i jej "równoważenia".
W 75-lecie rocznicy pokonania III Rzeszy, w 80-lecie zbrodni katyńskiej i w 100-lecie zwycięstwa nad bolszewikami Polska musi być gotowa na nowy atak rosyjskiej propagandy i dezinformacji historycznej. Odpowiedź na to musi być profesjonalna, mądra, precyzyjna, oparta o prawdę o polskich losach. Powinna być także atrakcyjna w formie i trafiająca do publiczności europejskiej i światowej. Taka odpowiedź na łże-historię musi sama być wolna od propagandy i banałów. Trzeba ją prezentować tak, aby nie dać Rosji pretekstu do pokazywania nas palcami jako rusofobów nierozumiejących szczególnej roli ZSSR i narodów ZSSR w pokonaniu Niemiec. Na odwilż w stosunkach historycznych z Moskwą nie ma co liczyć. Kto to dziś pamięta, ale przecież zaledwie 10 lat temu, w 70. rocznicę Katynia i zaraz po katastrofie smoleńskiej, rosyjska Duma ubolewała nad zbrodnią katyńską, a film Andrzeja Wajdy "Katyń" był pokazywany w rosyjskiej telewizji państwowej.