Parafia pod wezwaniem świętego Maksymiliana w Radomsku (woj. łódzkie) zorganizowała Bal Wszystkich Świętych, który - jak mówi nam rzecznik częstochowskiej kurii - był odpowiedzią na coraz popularniejsze w Polsce Halloween. Dzieci uczestniczące w zabawie przebierały się za świętych Kościoła katolickiego. Na imprezie był i Jan Paweł II, i święta Natalia z kajdankami na rękach, i Maksymilian Maria Kolbe w pasiaku. - Zabawa nie oznacza wyśmiewania - zaznacza ksiądz Mariusz Bakalarz, rzecznik archidiecezji częstochowskiej.
Bal Wszystkich Świętych - organizowany w wigilię dnia Wszystkich Świętych, czyli w dniu anglosaskiego Halloween - odbył się w radomszczańskiej parafii po raz kolejny. Zresztą nie tylko tam. - Zauważamy, że ludzie chcą się bawić, chcą się przebierać. Popularność Halloween rośnie, to akurat nic dziwnego, bo dobra zabawa leży w ludzkiej naturze - mówi ksiądz Mariusz Bakalarz, rzecznik częstochowskiej kurii, pod którą podlega parafia w Radomsku.
To zjawisko - jak mówi duchowny - kościół chce "właściwie przekierunkować". Żeby rozpropagować coś, co ma być odpowiedzią na temat Halloween.Tyle, że zgodną z - jak mówi ksiądz - treściami obecnymi w naszej kulturze.
- Organizuje się bale wszystkich świętych w wielu parafiach. Też się przebieramy, ale nie ma w tym wszystkim kościotrupów, krwi i duchów. W kościele katolickim wierzymy, że śmierć nie jest tylko czymś brzydkim, strasznym. Dla nas, wierzących, jest początkiem innego życia - opowiada ks. Bakalarz.
Pasiaki z obozu zagłady i kajdanki
Na bal w Radomsku uwagę zwróciła dziennikarka "Gazety Wyborczej”. Wskazywała, że na balu można było między innymi zobaczyć chłopca w pasiaku wyglądającym, jak pasiaki z Auschwitz i dziewczynkę, która na ramieniu miała opaskę z gwiazdą Dawida. Dzieci wcielały się odpowiednio w Maksymiliana Kolbego i Edytę Stein. W artykule czytamy, że na facebookowym profilu parafii można było zobaczyć tak ubrane dzieci, które tańczyły "Macarenę" i "Kaczuszki". Nagrania zostały już usunięte przez administratorów profilu. Rzecznik kurii mówi, że stało się to "z troski o widoczne na nim dzieci, które miały stać się celem ataku".
- Na balu nie działo się nic niestosownego. W kościele wierzymy, że święci, często przez swoje męczeństwo, osiągnęli życie wieczne. Są dla nas wzorami, ale też powodami do radości - mówi rzecznik archidiecezji.
Zaznacza przy tym, że nie każde wykorzystanie symboliki związanej z obozami zagłady oznacza, że jest to deprecjonowanie tragedii czy wprowadzanie elementów prześmiewczych.
- W filmie Roberto Benigniego "Życie jest Piękne" pokazano losy ojca i syna w obozie zagłady. Wykorzystano elementy komedii, żeby przekazać coś głębokiego i prawdziwego na temat ludzkiego życia. Podobnie jest z naszymi balami. Tak, bawimy się przy "Macarenie", ale po to, żeby cieszyć się tym, że tacy fantastyczni ludzie chodzili po świecie, a teraz są częścią drugiego świata, do którego wszyscy członkowie naszego kościoła dążą - mówi duchowny.
Losowanie świętych
Ksiądz opowiada, że częścią balu wszystkich świętych jest msza, podczas której - zazwyczaj - pojawiają się relikwie świętych.
- To znak ich fizycznej obecności wśród nas. Dopiero potem przechodzimy do zabawy - mówi ksiądz.
- To duchowny mówi, które dziecko ma się za kogo przebrać? - pytamy.
- Bywa różnie. Czasami dzieci same decydują, czasami pomaga kapłan. Są też parafie, gdzie urządza się losowania - mówi duchowny.
Rzecznik archidiecezji odnosi się też do pytania, skąd chęć kościoła, żeby w obliczu zadumy związanej z dniem Wszystkich Świętych decydować się na organizację bali i - poniekąd - ściganie się z odbywającym się w tym samym czasie Halloween.
- Widzi pan, to pewna, nieprecyzyjna kalka kulturowa. Tak, jesteśmy na cmentarzach, tak palimy znicze. Ale członkowie naszego kościoła wiedzą, że uroczystość Wszystkich Świętych to nie jest święto smutne. Odwiedzamy miejsca spoczynku tych, którzy zakończyli już życie na Ziemii. W liturgii oddajemy część tym, którzy - jak wierzymy - są już w niebie. To bardzo radosny dzień, który nie wyklucza tańca, radości i zabaw. Dniem zadumy jest dzień zaduszny, obchodzony 2 listopada - przekonuje duchowny.
Inna klisza
Przy okazji tej rozmowy, zapytaliśmy księdza o to, skąd tak duża niechęć kościoła do Halloween.
- To nie jest tak, że dzieje się w jego trakcie coś bardzo złego. My jednak zwracamy uwagę, ża tradycja opiera się na symbolice nieczytelnej dla członków kościoła. Kościotrupy i turpizm śmierci u nas się pojawiają, nawet w sztuce sakralnej, ale nie po to, żeby straszyć śmiercią. Śmierci się nie boimy, dla ludzi wierzących śmierć nie jest końcem, tylko początkiem nowego, lepszego życia - mówi ksiądz.
Przekonuje, że rosnąca popularność Halloween związana jest z "rozszerzaniem się systemu wartości opartego na konsumpcjonizmie".
- Wynika to również ze strachu przed śmiercią. Dla osób niewierzących jest to definitywny koniec, z czym trudno się pogodzić, to może wzbudzać strach. Świat konsumpcji ma problem ze starością, a co dopiero ze śmiercią. Udaje, że jej nie ma. Jeżeli już się pojawia, to w formie karykatury. Według nas, kościoła, nie jest to dobra droga - kończy ksiądz.
Plan niedoskonały
Doktor Katarzyna de Lazari-Radek jest filozofką i etyczką pracującą na Uniwersytecie Łódzkim. Wskazuje, że plan "przejęcia" Halloween przez bale Wszystkich Świętych może być bardzo trudny do zrealizowania.
- Halloween jest obchodzony głównie przez ludzi młodych. Ludzi, którzy obecnie masowo odchodzą od Kościoła. Przekonanie ich do promowanych przez Kościół alternatyw może być karkołomne - ocenia rozmówczyni tvn24.pl.
Dodaje, że deprecjonowanie Halloween, jako tradycji na wskroś komercyjnej, jest nietrafione.
- Komercja dotyczy wszystkiego wokół nas. 1 listopada na cmentarzach i wokół nich było też mnóstwo komercji. Kościół i jego tradycje faktycznie jest wypychany między innymi przez ludzi, którzy nie wyrzekają się wiary, ale nie chcą Kościoła. Sam Kościół dał ku temu wiele powodów - podkreśla de Lazari-Radek.
Źródło: tvn24.pl, Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: Parafia pw. św. Maksymiliana w Radomsku/Facebook