Sąd Okręgowy w Łodzi wydał wyrok w sprawie mężczyzny, który na początku pandemii uciekł ze szpitala w Zgierzu. Badania wykazały, że 54-letni dziś Adam K. był zakażony koronawirusem. W środę został skazany na rok więzienia za sprowadzenie niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia wielu osób.
Sąd wskazał m.in., że Adam K. miał objawy COVID-19 i był świadomy tego, że może być zakażony. Mimo to w marcu ubiegłego roku samowolnie oddalił się z Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Zgierzu, gdzie był poddany hospitalizacji w warunkach izolacji w związku z podejrzeniem zakażenia SARS-CoV-2.
Mężczyzna - jak zauważył sąd - naraził zdrowie i życie innych osób, poruszając się w przestrzeni publicznej, w tym w środkach komunikacji miejskiej bez odpowiednich środków ochronnych zapobiegających transmisji patogenu na inne osoby. Dlatego sąd skazał go na rok pozbawienia wolności.
Wyrok nie jest prawomocny.
Ucieczka
O tej sprawie na tvn24.pl pisaliśmy wielokrotnie. 54-latek wracał 17 marca autobusem z Niemiec. W trakcie podróży, w okolicach Zduńskiej Woli, stan jego zdrowia się gwałtownie pogorszył. 54-latek miał kaszel i wysoką temperaturę. Na miejsce wezwano pogotowie. Mężczyzna trafił do sieradzkiego szpitala z podejrzeniem zakażenia koronawirusem. Stamtąd trafił do szpitala zakaźnego w Zgierzu.
19 marca 2020 roku mężczyzna uciekł ze szpitala.
- Wykorzystał nieuwagę personelu medycznego. Komunikacją miejską dotarł do Łodzi, gdzie pojechał do siostry, a potem do swojego mieszkania w centrum - mówił po postawieniu aktu oskarżenia Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury okręgowej.
Niedługo potem do jego drzwi zapukała policja.
- Badania laboratoryjne potwierdziły, że był on zakażony koronawirusem. Mężczyzna usłyszał zarzut sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia wielu osób poprzez spowodowanie zagrożenia epidemiologicznego i szerzenia się choroby zakaźnej COVID-19 - mówi Kopania.
Biegli powołani w czasie śledztwa nie znaleźli podstaw do kwestionowania poczytalności oskarżonego.
Bo "poczuł się lepiej"
Adam K. przed łódzkim sądem okręgowym tłumaczył, że nie był świadomy, że może kogokolwiek narazić na szwank. - Czułem się zmęczony, a w szpitalu poczułem się lepiej. Chciałem się odświeżyć, wykąpać w domu - mówił na początku przewodu sądowego.
Za przestępstwo, o które oskarżony był 54-latek, Kodeks karny przewiduje karę nawet ośmiu lat więzienia.
Źródło: TVN24 Łódź/PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź