Zgaszono światło, wyłączono dźwięk. Piosenkarka zmuszona do przerwania występu

Mati Otsuki
Szanghaj. Wideo archiwalne
Źródło: Reuters Archive
Japońskiej wokalistce Maki Otsuki podczas występu w Szanghaju nagle wyłączono światło i dźwięk, zmuszając artystkę do przerwania koncertu i opuszczenia sceny. To kolejny z wielu przerwanych lub odwołanych występów japońskich artystów w Chinach, a fani zarzucają Pekinowi "prymitywność" i "ekstremizm".

Maki Otsuki to znana japońska wokalistka, która największą rozpoznawalność zyskała za sprawą m.in. piosenek "Memories" i "RUN!RUN!RUN!" z anime "One Piece". W piątek i sobotę miała zaśpiewać w Szanghaju na Bandai Namco Festival - festiwalu poświęconym japońskiemu anime. Sztab artystki poinformował jednak na jej oficjalnej stronie internetowej, że w piątek Otsuki "musiała nagle przerwać występ z powodu niemożliwych do uniknięcia okoliczności (...) mimo że była w trakcie występu".

Przerwany występ wokalistki

Nagrania z przerwanego koncertu szybko trafiły do sieci. Widać na nich, jak artystka wykonywała jeden ze swoich utworów, kiedy nagle zgasły światła i wyłączona została muzyka. Następnie wyraźnie zaskoczona i zdezorientowana wokalistka została szybko wyprowadzona ze sceny przez członków personelu. 

Nie odbył się również sobotni występ artystki. Festiwal w Szanghaju miał trwać do niedzieli, ale organizatorzy ogłosili enigmatycznie na chińskiej platformie społecznościowej WeChat, że cała impreza zostanie odwołana po "szczegółowym rozważeniu różnych czynników" - podała agencja Kyodo News.

Chiny odwołują koncerty

Oficjalnie nie przedstawiono żadnego uzasadnienia dla tak gwałtownego przerwania koncertu japońskiej wokalistki. "Guardian" zauważa jednak, że przerwane wydarzenie z udziałem Maki Otsuki jest kolejnym "z serii odwołanych imprez kulturalnych, w które zaangażowane były dwie największe gospodarki Azji". Bo w Chinach w ostatnich dniach nastąpiła cała seria przerwanych lub odwołanych w ostatniej chwili koncertów japońskich artystów.

Wbrew planom na scenach w Chinach nie stanęła m.in. piosenkarka Ayumi Hamasaki oraz pianistka jazzowa Hiromi Uehara. "Nadal głęboko wierzę, że rozrywka powinna być pomostem łączącym nas wszystkich i że powinnam być twórcą tego pomostu" - napisała Hamasaki na dzień przed odwołanym występie w Szanghaju.

Fala przerwanych lub odwołanych bez wyjaśnienia koncertów w Chinach wywołała wściekłość wielu fanów i spotkała się z ogromną falą krytyki w międzynarodowych mediach społecznościowych. Wiele osób zarzuca organizatorom "prymitywność" i "ekstremizm", zauważa BBC.

Wszystko dlatego, że japońskie koncerty odwoływane są w chwili zaostrzenia się relacji dyplomatycznych pomiędzy Chinami i Japonią. Internauci zarzucają w związku z tym chińskim władzom, że pozbawiają własnych obywateli wolności do korzystania z kultury, próbując w ten sposób ukarać Japonię. "Nie dbacie w ogóle o fanów - przecież to w końcu Chińczycy, prawda?" - brzmi jeden z komentarzy na chińskiej platformie Weibo.

W chińskiej sieci wymierzone w japońskich artystów zdarzenia wywołały jednak także falę nacjonalistycznych komentarzy, w których internauci pytali, dlaczego w ogóle takie wydarzenia są planowane w Chinach. "Jak to wydarzenia miało się odbyć w czasie, kiedy cały naród jest zły na Japonię?" - brzmi jeden z komentarzy.

Kryzys w relacjach Chin i Japonii

Stosunki dyplomatyczne Pekinu i Tokio są szczególne napięte od początku listopada, kiedy to szefowa japońskiego rządu Sanae Takaichi powiedziała w parlamencie, że ewentualny atak Chin na Tajwan mógłby stanowić egzystencjalne zagrożenie dla Japonii i potencjalnie zmusić Tokio do reakcji militarnej.

Pekin zareagował na te słowa oburzeniem i od tamtej pory zaognia relacje dwustronne, nie tylko krytykując szefową japońskiego rządu, ale też m.in. zachęcając Chińczyków do rezygnacji z wyjazdów do Japonii czy wstrzymując premiery japońskich filmów.

Czytaj także: