Zadzwonił i powiedział, żeby policjanci po niego przyjechali, bo jest poszukiwany listem gończym. W mieszkaniu w Jastrzębiu Zdroju zastali kompletnie pijanego 40-letniego mężczyznę. Nie był poszukiwany, a policję wezwał, bo koniecznie chciał trafić do więzienia, żeby spokojnie spędzić święta z kolegami.
Wymarzone święta z kolegami
- Mężczyzna przyznał policjantom, że zmyślił całą historię i zaczął tłumaczyć, dlaczego ich wezwał - relacjonuje sierż. szt. Magdalena Szus z komendy miejskiej policji w Jastrzębiu Zdroju.
40-latek wezwanie policji motywował tym, że chciał trafić do więzienia, by tam "spokojnie spędzić święta z kolegami". Gdy policjanci oznajmili mu, że nie ma takiej możliwości, a ich wezwanie było bezzasadne, pijany mężczyzna stał się agresywny.
- Głośno przeklinał, wydawał policjantom polecenia i wymachiwał rękami. Nie mógł zrozumieć, dlaczego nie mogą przewieźć go do aresztu - opowiada sierż. szt. Szus.
Rodzina poprosiła o pomoc
W końcu stał się tak agresywny, że o pomoc poprosili członkowie jego rodziny, którzy byli w mieszkaniu.
- Pijany mężczyzna został przewieziony do policyjnego aresztu, gdzie zostanie do chwili wytrzeźwienia i złożenia wyjaśnień - mówi sierż. szt. Magdalena Szus. - Nie wiemy, jak bardzo pijany był mężczyzna, ponieważ podczas interwencji odmówił wykonania badania trzeźwości - dodaje.
Z kolegami się nie spotka. Nie naruszył nietykalności osobistej funkcjonariuszy, ani nie znieważył ich podczas interwencji. Odpowie więc jedynie za bezpodstawne wezwanie policji. Grozi za to wysoka grzywna, ograniczenie wolności lub areszt. Niestety, dla 40-latka, na więzienie nie ma szans.
Do nietypowej interwencji jastrzębskiej policji doszło przy ulicy Ruchu Oporu:
Autor: PŁ / Źródło: TVN24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: KMP Jastrzębie Zdrój