Fakty po Faktach

Włodzimierz Wróbel, Małgorzata Nowosad, Piotr Pytlakowski

To jest likwidacja Sądu Najwyższego i zbudowanie filii Ministerstwa Sprawiedliwości w gmachu na placu Krasińskich - powiedział w "Faktach po Faktach" profesor Włodzimierz Wróbel, komentując zapowiadane przez Jarosława Kaczyńskiego reformy sądownictwa, w tym zmniejszenie SN. - Dokładnie to samo zrobiono w Turcji. Najpierw powiększono skład Sądu Najwyższego, kiedy reżim dochodził do władzy, po to, żeby wprowadzić tam partyjnych nominatów, a potem, też bez żadnego racjonalnego uzasadnienia, gwałtownie go zredukowano, żeby pozbyć się sędziów z Sądu Najwyższego - dodał. Sędzia SN stwierdził, że "chodzi o to, żeby mieć ten sam instrument, jaki miały w ręku władze komunistycznego państwa". - Wtedy Sąd Najwyższy służył temu, żeby niewygodne dla władzy orzeczenia sądów powszechnych - ich jest bardzo dużo, nie da się wszystkich kontrolować, żeby je zmieniać, żeby kontrolować sposób wyborczy, żeby kształtować prawo - podkreślił. Kaczyński zapowiedział również, że reforma przyspieszy działanie wymiaru sprawiedliwości. - Nie przyspieszy, tylko wszystko spowolni. Rozpocznie się totalny chaos związany z tym, gdzie krążyć będą akta, co się będzie działo ze sprawami, które będą krążyć między jednym sądem a drugim. Takie reformy zakłada się na lata, żeby można je było efektywnie przeprowadzić - dodał Wróbel.

 


W drugiej części programu goście Katarzyny Kolendy-Zaleskiej mówili o doświadczeniach związanych z aktywnością na granicy polsko-białoruskiej. Małgorzata Nowosad, lekarka działająca w grupie Medycy na Granicy poinformowała, że Straż Graniczna nie zgodziła się na wjazd grupy medyków do strefy objętej stanem wyjątkowym. - Według Straży Granicznej i Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji ta pomoc po prostu nie jest tam potrzebna - powiedziała, wskazując jednocześnie na wiele przypadków, gdy udzielenie pomocy cudzoziemcom było niezbędne. - Nasza karetka stoi 10 kilometrów od granicy stanu wyjątkowego. Jesteśmy w pełni wyposażeni w sprzęt i leki, które mogłyby uratować komuś życie - mówiła. Piotr Pytlakowski ("Polityka") opowiadał o kontakcie z dziewięcioosobową grupą Kurdów irackich, w tym "kobiecie w zaawansowanej ciąży, starcu, dwóch nastolatkach". - Byli przerażeni, zmęczeni, wyniszczeni - opowiadał. Jak dodał "nagraliśmy na telefonie ich apel o to, żeby Polska udzieliła im ochrony międzynarodowej". - Straż Graniczna miała ich przewieźć do Narewki, my pojechaliśmy do Narewki, ich tam nie było. Krążą teraz informacje, których nie można zweryfikować, że ten samochód skręcił w las i pojechał na granicę prawdopodobnie po to, żeby ich wypchnąć z powrotem - dodał.