Audio: Loża prasowa

Beata Lubecka, Mariusz Janicki, Agaton Koziński, Paweł Wroński

Siły rosyjskie przeprowadziły we wtorek po południu zakrojony na szeroką skalę atak rakietowy na Ukrainę, wymierzony głównie w obiekty energetyczne. Tego dnia na terenie leżącej blisko granicy z Ukrainą wsi Przewodów spadł pocisk, doszło do eksplozji, w wyniku której zginęło dwóch obywateli Polski. Beata Lubecka (Radio Zet) w "Loży prasowej" w TVN24 komentując postawę rządu wobec przekazania informacji obywatelom mówiła, że "rzecznik rządu mógł wyjść i powiedzieć, że doszło do eksplozji, uderzyły niezidentyfikowane rakiety, nie wiemy jeszcze i nie będziemy przesądzać, ale jesteśmy w stałym kontakcie z naszymi sojusznikami i Ukrainą w związku z czym, będziemy informować na bieżąco". - Tak długa przerwa pozostawiała jednak wiele pola do różnych interpretacji. Rozmawiając ze znajomymi widziałam, jak rośnie poczucie zagrożenia. Mówi się, że milczenie jest złotem, ale w tym przypadku to nie było złoto — dodała. Mariusz Janicki ("Polityka") wskazał, że "po to są służby informacyjne rządu, żeby wcześniej wypracowały odpowiednie formuły na takie okoliczności". - Wypowiedź Piotra Muellera nie uspokoiła nikogo, a podgrzała nastroje. Myślę, że nie trzeba było następnego dnia agresywnie mówić, że zrobiło się wszystko fantastycznie, tylko powiedzieć "przepraszam, wszyscy byliśmy zdenerwowani" - dodał Paweł Wroński ("Gazeta Wyborcza"). Agaton Koziński (komentator, publicysta) zwrócił uwagę na źródło informacji. - O całym incydencie dowiedzieliśmy się z tweeta dziennikarza, który napisał, że rosyjska rakieta spadła na Polskę — mówił gość Małgorzaty Łaszcz.