"Była okazja do zajęcia się ich bólem". Oddalony wniosek niewolnic seksualnych


Trybunał Konstytucyjny Korei Południowej nie przyjął do rozpoznania w piątek wniosku grupy kobiet zmuszonych do pracy w japońskich wojskowych domach publicznych w czasie II wojny światowej. Tak zwane "comfort women" domagały się uznania za niekonstytucyjną umowy podpisanej w 2015 roku przez Seul i Tokio. Kobiety twierdzą, że porozumienie nie było z nimi konsultowane i nie może być uważane za zamykające sprawę.

"Comfort women" ("pocieszycielki") to eufemistyczne określenie stosowane wobec tysięcy dziewcząt i kobiet, w większości Koreanek, które zostały zmuszone do pracy w japońskich domach publicznych dla żołnierzy przed II wojną światową i w czasie wojny, kiedy Japonia okupowała Koreę.

Nie wiadomo dokładnie, ile Koreanek było zmuszonych do seksualnego "pocieszania" japońskich żołnierzy. Południowokoreańskie władze mówią o co najmniej 200 tysiącach ofiar. Wiele spośród nich nigdy nie zdecydowało się na ujawnienie swoich historii.

"Nie można powiedzieć, że niniejsze porozumienie naruszało prawa ofiar"

Prezes południowokoreańskiego Trybunału Konstytucyjnego Yoo Nam-seok powiedział w piątek, że zawarta w 2015 roku umowa, która miała rozwiązać kwestię "comfort women", była deklaracją polityczną i, w przeciwieństwie do traktatu między dwoma krajami, nie nakłada na rządy obowiązków prawnych.

- Nie można powiedzieć, że niniejsze porozumienie naruszało prawa ofiar japońskiego wojska - powiedział Yoo w uzasadnieniu orzeczenia. Na tej podstawie sąd odmówił przyjęcia do rozpoznania wniosku grupy byłych niewolnic seksualnych o uznanie porozumienia za niekonstytucyjne.

Comfort womendomena publiczna Wikipedia

"Trybunał Konstytucyjny nie doprowadził do zakończenia ich cierpienia"

Petycję do Trybunału Konstytucyjnego wniosło 29 byłych "comfort women" i rodziny 12 spośród nich.

Argumentowały, że porozumienie z 2015 naruszyło ich prawa. Podnosiły, że nie skonsultowano z nimi zapisów umowy, na podstawie której rządy obu krajów miały uznać sprawę za "ostatecznie rozwiązaną", w zamian za przeprosiny ze strony Japonii i utworzenie funduszu o wartości dziewięciu milionów dolarów na rekompensaty dla kobiet.

- To mogła być okazja do zajęcia się ich bólem - tak decyzję Trybunału Konstytucyjnego skomentował prawnik reprezentujący kobiety. - To rozczarowujące, że Trybunał nie doprowadził do zakończenia ich cierpienia - dodał.

Napięcie między Japonią i Koreą Południową

Porozumienie z 2015 roku, zawarte przez ówczesną prezydent Korei Południowej Park Geun Hie i japońskiego premiera Shinzo Abego, zostało początkowo z zadowoleniem przyjęte przez społeczność międzynarodową, w tym przez Stany Zjednoczone, jako ważny krok w kierunku pojednania.

Już wkrótce jednak Seul zaczął podnosić zastrzeżenia. Pod koniec 2017 roku prezydent Mun Dze In podkreślił, że porozumienie nie rozwiązało problemu niewolnic seksualnych i nie zaspokoiło ich potrzeb. - Porozumienie to jest wadliwe - oświadczył Mun. - Było bowiem umową stricte polityczną, która wyłączała ofiary, ignorowała opinię publiczną, a ponadto stanowiła pogwałcenie prawa międzynarodowego - oceniał.

Władze Japonii uważają, że jakakolwiek próba zmiany porozumienia z 2015 roku byłaby "nie do zaakceptowania", przyznają jednak, że problem "comfort women" kładzie się cieniem na stosunki na linii Tokio-Seul.

We wtorek Mun i Abe spotkali się i rozmawiali po raz pierwszy od 15 miesięcy. Podkreślili potrzebę poprawy wzajemnych relacji po najgorszym od dziesięcioleci okresie napięć między krajami.

Autor: mart//rzw / Źródło: Reuters, The Japan Times, tvn24.pl