- My chcemy mieć autostradę, która nie będzie się koleinować i pękać. Może kiedyś te firmy będą umiały zbudować drogę, która się nie koleinuje i nie pęka - mówił w TVN24 Andrzej Maciejewski, wiceszef GDDKiA, po tym jak okazało się, że na większości z pięciu odcinków autostrady A2 pojawiły się pęknięcia. Według niego są one skutkiem złego zabezpieczenia nawierzchni przez wykonawców.
W środę Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad poinformowała, że na autostradzie A2 między Łodzią a Warszawą (w sumie 91 km podzielonych na pięć odcinków - red.) jest kilkadziesiąt pęknięć o głębokości ok. 8 cm. W większości szczeliny pojawiły się na tzw. szwach technologicznych, czyli w takich miejscach podbudowy asfaltowej, gdzie kończy się odcinek asfaltu ułożony jednego dnia, a zaczyna kolejny, układany następnego dnia. Miały one powstać z powodu dużych mrozów w lutym. Według RMF FM pęknięcia pojawiły się także na autostradzie A1.
Szukanie winnych
Zwracaliśmy im uwagę jak należy to budować, ale nie będziemy rekomendować nic, bo to ich obowiązek. My jesteśmy od tego, żeby to było zgodnie z poziomem jakości Andrzej Maciejewski
Maciejewski mówił też, że zgodnie z kontraktem naprawienie usterek należy do wykonawców. - Zwracaliśmy im uwagę jak należy to budować, ale nie będziemy rekomendować nic, bo to ich obowiązek. My jesteśmy od tego, żeby to było zgodne z poziomem jakości - powiedział. Dodał, że firmy zdają sobie sprawę ze swoich błędów i z ich strony na pewno nie będzie roszczeń. Ocenił, że usuwanie usterek potrwa, według pierwszych wyników wstępnych badań, kilka dni.
Ciężka nauka
Maciejewski odpierał też nieoficjalne zarzuty, jakoby pęknięcia miały wynikać z tego, że GDDKiA zasugerowała złe materiały. - To nieprawda. W programie funkcjonalno-użytkowym, który stał się podstawą do wyceny, projektowania i budowy, były zaproponowane cztery rodzaje asfaltobetonu o różnym poziomie sztywności - zapewnił. - My chcemy mieć autostradę, która nie będzie się koleinować i pękać. Może kiedyś te firmy będą umiały zbudować drogę, która się nie koleinuje i nie pęka - dodał.
Według niego wymówką nie jest sroga zima, czy pośpiech, ponieważ wykonawcy, poza jednym, który objął odcinek po wyrzuconym z budowy chińskim Covecu, mają dość dużo czasu.
Najlepsi do drogi
Wiceszef GDDKiA zapewniał jednak, że do budowy drogi wartej pięć mld zł wybierano najlepsze, dostępne firmy, choć nie ukrywał, że niektóre miały w przeszłość problemy na budowach nadzorowanych przez Dyrekcję. Zawsze jednak te problemy były rozwiązywane zgodnie z prawem i kontraktem.
"Jak robimy po łebkach, to na pewno zrobimy źle"
Według Janusza Piechocińskiego z PSL zajmującego się infrastrukturą, problem leży głębiej – w procedurach, według których buduje się w Polsce drogi. – Przy takich procesach wskazywanie jako winnych np. operatorów maszyny, która wyrzuca masę bitumiczną, byłoby zbyt proste – mówił.
Przypomniał, jak w 2009 i 2010 roku resort transportu chwalił się, że za autostrady zapłaci dużo mniej niż zakładał. Okazało się jednak, że ci którzy zaproponowali niskie ceny, mają problemy z trzymaniem się harmonogramu, czy właśnie kwestiami technicznymi. - Dlatego ja uważam, że lepiej jest zapobiegać niż leczyć. Kluczowe jest pilnowanie jakości. Jak robimy po łebkach, to na pewno zrobimy źle – mówił.
Pęknięcia także w procedurach
Podobnie uważa Wojciech Paprocki z katedry transportu Szkoły Głównej Handlowej. On również uważa, że problemem są przede wszystkim procedury, z powodu których usterek będzie pojawiać się coraz więcej. - Powinniśmy mówić nie o pęknięciach, które są tam gdzieś w betonie, tylko trzeba się zastanowić nad pęknięciami w polityce transportowej, która jest zaniedbana od wielu lat - mówił.
Wytykał też konkretne błędy. Praktyka europejska jest taka, że plany rozwoju infrastruktury robi się wieloletnie, a praktyka polska jest taka, że wszystkie nasze plany się kończą w 2015 roku - powiedział. Wtedy, jak dodał, wiele firm upadnie, zamiast np. zdobywać dalsze doświadczenia.
Źródło: TVN24, RMF FM