Sześć ofiar śmiertelnych, cztery osoby ranne i stracony majątek życia - to efekt zawalenia się kamienicy w Świebodzicach (woj. dolnośląskie). Prokuratorzy umorzyli śledztwo w tej sprawie. Wiadomo, że do katastrofy doszło w wyniku wybuchu gazu.
8 kwietnia 2017 roku mieszkańcy centrum Świebodzic usłyszeli huk. Przez okna zobaczyli unoszący się w powietrzu pył. Pochodził z miejsca, w którym chwilę wcześniej stała kamienica. Budynek przy ulicy Krasińskiego 28 w jednym momencie przestał istnieć. W gruzach zginęło sześć osób, a cztery zostały ranne. Akcja ratownicza trwała niemal dobę.
Gaz czy pocisk?
Śledztwo w sprawie katastrofy prowadziła Prokuratura Okręgowa w Świdnicy. Początkowo ani prokuratorzy, ani członkowie specjalnej komisji powołanej do wyjaśnienia tego co się stało, nie chcieli mówić o przyczynach tragedii. Jedną z hipotez był wybuch gazu.
Jednak podczas prac porządkowych w miejscu katastrofy odnaleziono element militariów. Służby początkowo mówiły o tym, że to pocisk moździerzowy. Od razu pojawiła się też kolejna hipoteza: to pocisk mógł spowodować wybuch. Jednak specjaliści ocenili, że znalezisko to granat nasadkowy ćwiczebny. W środku nie miał ładunku wybuchowego.Granat nie mógł więc przyczynić się do katastrofy. Czytaj więcej
Nieszczelna kuchenka, instalacja, uszkodzone przyłącze lub wadliwy zawór
Po ponad rocznym śledztwie prokuratorzy podjęli decyzję o jego umorzeniu. - Z zebranego materiału dowodowego wynika, że przyczyną katastrofy był wybuch gazu w mieszkaniu numer cztery. Lokal należał do Mirosława K., jednej ze śmiertelnych ofiar tego zdarzenia - informuje Tomasz Orepuk z Prokuratury Okręgowej w Świdnicy.
W trakcie postępowania opinie przygotowali między innymi biegli z zakresu budownictwa, instalacji i urządzeń gazowych. A z ich ustaleń wynika, że miejscem "niekontrolowanego wypływu gazu" w mieszkaniu K. mogła być albo nieszczelnie podłączona kuchenka gazowa, uszkodzenie przyłącza, nieszczelność instalacji wewnętrznej kuchenki gazowej albo uszkodzenie zaworu kuchenki gazowej. - Stopień uszkodzenia instalacji gazowej i kuchenki nie pozwolił biegłym na ustalenie, które z tych miejsc było źródłem rozszczelnienia. Wskazali jednak, że elementy instalacji gazowej spełniały polskie normy techniczne - przekazuje Orepuk. I dodaje: biegli wyliczyli, że aby doszło do wybuchu w mieszkaniu musiało się nagromadzić co najmniej siedem metrów sześciennych gazu.
W chwili eksplozji K. znajdował się w swoim mieszkaniu. Śledczy wykluczyli, by mężczyzna umyślnie doprowadził do wybuchu. - Pomimo wykorzystania możliwości dowodowych brak jest w sprawie danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienia czynu polegającego na spowodowaniu wybuchu gazu i zawalenia się budynku mieszkalnego - podkreśla prokurator.
W kamienicy na bieżąco przeprowadzano przeglądy. Ostatni raz instalację gazową sprawdzano tam w październiku 2016 roku, czyli kilka miesięcy przed katastrofą.
Do zdarzenia doszło w Świebodzicach:
Autor: tam/gp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: tvn24