Obywatele RP, Komitet Obrony Demokracji oraz posłowie opozycji mieli być inwigilowani podczas protestów przy użyciu specjalnej komórki wywiadowczej policji - informuje "Gazeta Wyborcza". Według informacji, do jakich wcześniej dotarli dziennikarze, wywiadowcy mieli śledzić między innymi posła Ryszarda Petru.
Pod koniec lipca "Gazeta Wyborcza" napisała, że "policyjni tajniacy śledzą działaczy stowarzyszenia Obywatele RP i posła opozycji Ryszarda Petru, lidera Nowoczesnej". Gazeta twierdzi, że dysponuje nagraniami rozmów policjantów, które mają tego dotyczyć. Mają one pochodzić z piątku 21 lipca, gdy Senat debatował nad ustawą o Sądzie Najwyższym, a na tyłach gmachu trwała manifestacja przeciwników zmian w sądownictwie.
Inwigilacja "cały dzień"
Policja informowała wtedy, że nie była to inwigilacja, lecz "czynności ukierunkowane na zapewnienie bezpieczeństwa tych osób".
Zdaniem informatora "Wyborczej", funkcjonariusza, który brał udział w rozpracowywaniu protestujących w obronie sądów, "gdyby tak było, nie użyto by policjantów operacyjnych do tajnych zadań". Jak wyjaśnił informator, policjanci ze specjalnej komórki wywiadowczej chodzili za osobami śledzonymi i byli z nimi "przez cały dzień".
Zdaniem "GW" inwigilacją mieli kierować inspektor Sławomir Piekut, naczelnik Komendy Rejonowej Policji I i komisarz Karol Żak, szef Wydziału Wywiadowczo-Patrolowego Komendy Stołecznej Policji.
Podsłuchy, samochody do skrytej obserwacji
Według źródeł dziennika między 15 a 25 lipca użyto wobec opozycji wszystkich dostępnych sił wyspecjalizowanych w obserwacji. Policja miała z ich pomocą tworzyć bazę wizerunków najbardziej aktywnych uczestników manifestacji.
Na dużą skalę, jak podaje "Wyborcza", miały być również stosowane podsłuchy pięciodniowe. W razie nadzwyczajnego zagrożenia prawo pozwala je zakładać bez zgody sądu.
Informator wyjaśniał dziennikarzom, że po pięciu dniach pliki z nagraniami rozmów miały być niszczone, aby uniknąć obowiązku późniejszego zalegalizowania takich działań. Miano też użyć samochodów do skrytej obserwacji. Ustawione na przykład przed czyimś mieszkaniem mogą samodzielnie, bez załogi, rejestrować informacje przydatne do pracy śledczych.
Poseł składa zawiadomienie
Po lipcowym artykule "Wyborczej" Ryszard Petru złożył doniesienie w sprawie inwigilacji, ale decyzji o śledztwie jeszcze nie podjęto.
"Łamanie kręgosłupów policjantom"
Poniedziałkowe doniesienia "Wyborczej" komentowali na poniedziałkowej konferencji w Sejmie posłowie Nowoczesnej. - To jest już przekroczenie kolejnej granicy - podkreślał Adam Szłapka. - Obywatele mogą być pewni, że państwo będzie wykorzystywało metody, także nielegalne, do tego, żeby ich inwigilować. Tak samo, jak politycy mogą być pewni, że władza PiS będzie wykorzystywała wszystkie możliwe metody, żeby prowadzić inwigilację - dodawał.
Jego zdaniem stanowisko policji, która tłumaczyła, że chodziło o zapewnienie bezpieczeństwa, jest "aroganckie i nieprawdziwe". - Nikt z nas nie prosił o tego typu ochronę - wskazywał. - To jest absolutnie skandaliczna sytuacja, to jest złamanie kręgosłupów policjantom - argumentował polityk.
Lubnauer: Błaszczak do dymisji
Szłapka wyraził nadzieję, że prokuratura podejmie działania mające na celu wyjaśnienie tej kwestii. - Jeśli nie, to - mówiąc kolokwialnie - zostaje w papierach i będzie punkt zaczepienia, gdy już Zbigniew Ziobro przestanie być prokuratorem generalnym, żeby to wyjaśniać - podkreślił poseł. Zapowiedział też, że politycy Nowoczesnej będą o sprawę "inwigilacji" pytali w interpelacjach. Nie wykluczył również złożenia wniosków do prokuratury.
Szefowa klubu Nowoczesnej Katarzyna Lubnauer oceniła, że mamy do czynienia z sytuacją, w której chodziło o "bezczelne śledzenie opozycji".
- Chodziło o to, żeby wiedzieć, co opozycja chce robić i jak działa - wskazywała posłanka. Podkreśliła, że w wielu krajach w takiej sytuacji doszłoby do dymisji rządu. W jej ocenie minister spraw wewnętrznych Mariusz Błaszczak powinien honorowo ustąpić ze stanowiska.
Autor: mart//now/jb / Źródło: "Gazeta Wyborcza", PAP