Zapylili mu GMO. Ma kłopot

 
Sprawę odszkodowania będzie musiał rozstrzygnąć niemiecki sądsxc.hu

Pechowy niemiecki pszczelarz nie może sprzedawać bez zezwolenia swojego miodu, który został skażony DNA roślin modyfikowanych genetycznie. Roślin, co warto dodać, uprawianych nie przez niego, ale na gruntach należących do kraju związkowego Bawaria. Choć wtorkowe orzeczenie europejskiego Trybunału Sprawiedliwości nałożyło na pszczelarza obowiązek ubiegania się o specjalne zezwolenie, to otworzyło mu zarazem drogę do ubiegania się o odszkodowanie przed niemieckimi sądami.

Wtorkowe orzeczenie Trybunału Sprawiedliwości UE dotyczy sporu między niemieckim pszczelarzem, a krajem związkowym Bawarii Freistaat Bayern, właścicielem gruntów, na których w celach badawczych uprawiana była kukurydza modyfikowana genetycznie (MON 810).

W pobliżu tych terenów Karl Heinz Bablok produkuje miód, a do 2005 r. produkował także pyłek pszczeli jako uzupełniający preparat odżywczy. W 2005 r. stwierdzono obecność DNA kukurydzy MON 810 oraz transgenicznych białek w pyłku zebranym przez pszczelarza z uli wystawionych w odległości 500 m od uprawy GMO.

W związku z zanieczyszczeniem, pszczelarz wszczął postępowanie przed sądami niemieckimi przeciwko Freistaat Bayern, przyłączyło się do niego czterech innych pszczelarzy amatorów. Jednak wtorkowe orzeczenie Trybunału (choć otwiera drogę do ubiegania się o odszkodowanie) przyniosło na razie raczej kolejne kłopoty, niż powetowanie strat spowodowanych przez całe zamieszanie.

Tak jak GMO

”Miód oraz uzupełniające preparaty odżywcze zawierające pyłek pochodzący z GMO stanowią +żywność wyprodukowaną z GMO+, która nie może być wprowadzana do obrotu bez uprzedniego zezwolenia” - orzekł we wtorek Trybunał.

Chociaż Trybunał doszedł do wniosku, że pyłek pochodzący z modyfikowanej kukurydzy, który utracił zdolność replikacji, nie wchodzi już w zakres pojęcia ”organizmu genetycznie modyfikowanego(GMO)”, którego wprowadzenie na rynek wymaga zezwolenia, to produkty tj. miód i uzupełniające preparaty odżywcze zawierające taki pyłek stanowią ”żywność zawierającą składniki wyprodukowane z GMO” w rozumieniu unijnego rozporządzenia, potrzebują więc zezwolenia.

Odnośnie miodu Trybunał podkreślił, że pyłek ten nie jest ciałem obcym ani zanieczyszczeniem, lecz ”normalnym składnikiem tego produktu”.

Przypadek nie wystarczy

Trybunał dodał, że ”zamierzony lub przypadkowy charakter wprowadzania tego pyłku do miodu nie powinien powodować wymknięcia się żywności zawierającej składniki wyprodukowane z GMO spod obowiązywania systemu zezwoleń”.

- Orzeczenie Trybunału UE uwidacznia, że uprawy tradycyjne i genetycznie modyfikowane nie mogą współistnieć. Gdy GMO jest uprawiane na otwartych polach, nie można zapobiec zanieczyszczeniom. To skandal, że nie ma paneuropejskiego systemu odpowiedzialności (za zanieczyszczenia - red.), by chronić pszczelarzy i rolników - skomentowała wtorkowy wyrok ekspert od rolnictwa w Greenpeace Stefanie Hundsdorfer.

Jej zdaniem, pszczelarz powinien otrzymać odszkodowanie od bawarskich władz i firmy, która wprowadziła na rynek modyfikowaną kukurydzę MON 810, co wtorkowe orzeczenie może ułatwić, ale o czym musi zdecydować niemiecki sąd.

Jak wskazuje Greenpeace, kukurydza MON 810 jest uprawiana głównie w Hiszpanii, a na znacznie mniejszą skalę także w Portugalii, Czechach, Słowacji, Rumunii i w Polsce.

Autor: jak/tr/k / Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu

Raporty: