US Navy w akcji. Znaleziono koło ratunkowe z zaginionego statku z Polakami

[object Object]
Kontenerowiec El Faro miał 33-osobową załogęFakty TVN
wideo 2/3

Straż Przybrzeżna USA poinformowała w sobotę o znalezieniu koła ratunkowego ze statku handlowego El Faro, który zaginął w czwartek w pobliżu Wysp Bahama podczas szalejącego huraganu Joaquin. Wśród 33-osobowej załogi było pięciu Polaków. Reszta to Amerykanie. W poszukiwaniach uczestniczy US Navy, która wysłała w region huraganu m.in. samoloty zwiadowcze.

Podoficer Straży Przybrzeżnej (USCG) Ryan Doss poinformował w sobotni wieczór agencję Associated Press, że koło ratunkowe dostrzeżono w odległości 120 mil morskich (ok. 210 km) na północny wschód od Crooked Island, tzn. 70 mil morskich (ok. 130 km) od ostatniej znanej pozycji statku, zanim łączność z nim się urwała.

Herculesy i Poseidon szukają marynarzy

Według Dossa koło ratunkowe dostrzegła załoga samolotu C-130 Hercules amerykańskiej floty wojennej. Później załoga helikoptera z oficerami marines na pokładzie potwierdziła, że pochodzi ono z El Faro.

Jednostki straży przybrzeżnej i marynarki wojennej USA wstrzymały poszukiwania statku w nocy z soboty na niedzielę ze względu na ciemności.

Sobota nie była przełomowym dniem w poszukiwaniach statku i jego załogi, mimo że, jak opisywała akcję ratunkową stacja CNN,"wysiłki zostały zwiększone". Straż przybrzeżna poprosiła US Navy o oddelegowanie personelu do pomocy w znalezieniu 33 poszukiwanych marynarzy i na pierwsze efekty czekano tylko kilkanaście godzin.

Nad Morze Karaibskie, w region szalejącego huraganu wyleciały trzy wojskowe Herculesy C-130, helikopter H-60 oraz samolot zwiadowczy P-8 Poseidon przeznaczony do walki z okrętami podwodnymi.

Załogom samolotów - mimo skrajnie niekorzystnych warunków i potężnego wiatru - udało się zbadać z powietrza prawie tysiąc km kw. powierzchni morza. Efekt to znalezienie koła ratunkowego na powierzchni wody.

Amerykanie próbujący ocalić 28 swoich marynarzy i pięciu Polaków nie tracą nadziei na odnalezienie żywych. Jak podała stacja NBC News, "kapitan statku był niezwykle doświadczoną" osobą, akcja ewakuacji marynarzy z jego jednostki mogła się więc przynajmniej częściowo powieść.

CNN zwraca z kolei uwagę na fakt "bardzo dobrej" prognozy pogody, którą przekazywały dane satelitarne w regionie jeszcze w czwartkowy poranek. To dlatego kontenerowiec znalazł się na pełnym morzu i płynął w kierunku Puerto Rico. Kapitan statku - mimo dostawania danych pogodowych co kilkadziesiąt minut - nie mógł jednak spodziewać się tego, czego nie spodziewali się nawet sami synoptycy: że tropikalna burza zamieni się w ciągu kilku czwartkowych godzin w katastrofalnych rozmiarów huragan czwartej kategorii w 5-stopniowej skali, a wiatr wiejący z siłą 250 km/h doprowadzi do powstania nawet 10-metrowych fal na otwartym morzu. Ekipa statku znalazła się "po prostu w złym miejscu i złym czasie" - dodaje CNN.

El Faro płynął z Jacksonville na Florydzie do Puerto Rico. Dzięki relacji załogi przed utratą łączności wiadomo było, że statek miał już w czwartek nieczynne silniki, był uszkodzony i nabierał wody.

Huragan Joaquin w sobotę zaczął oddalać się od Bahamów. Szacuje się, że mimo iż siła jego wiatru słabnie, to jednak nadal może zagrozić terytorium na wschodnim wybrzeżu USA. Żywioł na samych Bahamach dokonał poważnych zniszczeń, a lokalne władze oceniają, że szacowanie szkód i ich usuwanie potrwa przez kilka najbliższych dni.

Autor: adso/tr / Źródło: PAP, Reuters, CNN, NBC News