Trump: ona się nie nadaje. Clinton: oddacie mu kody do broni jądrowej?


Zgodnie z przewidywaniami było wiele ataków, prób podważenia wiarygodności i ciosów we wrażliwe miejsca - tak wyglądała pierwsza bezpośrednia debata Hillary Cliton i Donalda Trumpa. Trudno wskazać wyraźnego zwycięzcę, choć dużym osiągnięciem kandydatki demokratów jest to, że nie dała się przytłoczyć rywalowi znanemu z agresywnego stylu wypowiedzi. Przez część debaty to wręcz ona dominowała.

- Ona nie nadaje się do bycia prezydentem. Do tego trzeba wytrzymałości - tak między innymi atakował Trump. Kiedy prowadzący poprosił go o doprecyzowanie o co mu chodzi, kandydat republikanów odparł, że Clinton "nie nadaje się do bycia prezydentem. Do tego trzeba wytrzymałości".

- Jak tylko odwiedzi 112 krajów, będzie negocjował pokój, zawieszenia broni, uwolnienie dysydentów, albo spędzi 11 godzin przed komitetem Kongresu, wtedy będzie mógł mówić o wytrzymałości - stwierdziła, odnosząc się do swojej kariery w dyplomacji.

Trump mówił też, że Clinton owszem ma doświadczenie, "ale to jest złe doświadczenie". Rywalka nie pozostawała dłużna. - Kiedy kandydujesz na prezydenta, słowa mają duże znaczenie - mówiła i zarzucała rywalowi "brawurowe" podejście do kwestii broni jądrowej. Pytała, czy "komuś takiemu" obywatele USA chcieliby powierzyć kody do arsenału jądrowego.

Na koniec Trump nieco złagodniał i wyraził smutek, że Clinton tak bardzo "skupia się na negatywnej kampanii" pod jego adresem. Dodał, że mógłby "ostro uderzyć" w swoją rywalkę i jej rodzinę, ale tego nie zrobi. Wcześniej nie był jednak tak łagodny.

Debatę relacjonowaliśmy na żywo

Początek dla Trumpa

Debata miała trwać 90 minut, od godziny 3 do 4.30 czasu polskiego, ale rozpoczęła się z lekkim opóźnieniem i trwała nieco dłużej. Podzielono ją na trzy bloki tematyczne, pierwszym była ogólnie pojęta gospodarka i "dobrobyt" Amerykanów. Drugim kwestie napięć rasowych i bezpieczeństwa wewnętrznego. Trzecim polityka międzynarodowa, terroryzm i cyberterroryzm. Zgodnie z przewidywaniami na początku to Trump dominował. Kwestie gospodarcze są silną stroną jego kampanii, wręcz jej filarem. Po krótkim przywitaniu, uścisku dłoni i kurtuazyjnych uśmiechach, oboje w skrócie opowiedzieli o swojej wizji dla USA, po czym zaczęła się dyskusja. Zdominowały ją dwa tematy: umowy handlowe i oświadczenia podatkowe Trumpa. Kandydat republikanów wiele razy podkreślał, jak pieniądze i praca "uciekają z USA", bo poprzednie rządy podpisały szereg niekorzystnych umów handlowych. Zarzucał między innymi Clinton, że jest w polityce od 30 lat i "nic z tym nie zrobiła". - Dopiero teraz zaczynasz myśleć o rozwiązaniach? - atakował. Kiedy Clinton mówiła o tym, że recepty Trumpa nic nie dadzą i są powieleniem starych wzorców, on odparował między innymi: "Typowy polityk. Masa słów, brzmi dobrze, ale czy to działa?".

Clinton w defensywie

W pierwszej części debaty to Clinton była zdecydowanie w defensywie. - Widzę, że będę dzisiaj obwiniana za wszystko - powiedziała, gdy Trump atakował ją, zarzucając nie zrobienie nic z umową NAFTA (wolny handel z Meksykiem i Kanadą). Uśmiechnięty Trump odparował: "Jasne, a czemu by nie?". Kandydatka demokratów atakowała rywala kwestią jego zeznań podatkowych, których ciągle nie chce ujawnić. - To musi być coś naprawdę ważnego, może nawet strasznego, co on próbuje ukryć - mówiła i sugerowała, że Trump jest winny "setki milionów" giełdzie na Wall Street, podczas gdy ciągle publicznie krytykuje finansjerę z Dolnego Manhattanu. Kandydat republikanów nie miał na to dobrej odpowiedzi. Przyjął standardową linię obrony, że z racji prowadzenia biznesów jest "od 15 lat ciągle audytowany" i wiadomo jaki ma majątek. Stwierdził, że ujawni swoje zeznania, jak Clinton pokaże wszystkie 30 tysięcy e-maili, które wbrew zasadom przesłała przez prywatny serwer podczas pełnienia funkcji szefowej Departamentu Stanu.

Clinton odzyskuje równowagę

Drugi blok debaty poświęcony kwestii napięć rasowych w USA i bezpieczeństwu wewnętrznemu dał Clinton szansę na przejście do ofensywy. Trump jest bardzo mało lubiany wśród mniejszości, które są wyborcami Partii Demokratycznej. Liczne mało poprawne polityczne wypowiedzi kandydata republikanów dawały pole do ataku.

Trump mówił między innymi, że biedne dzielnice zamieszkane przez mniejszości "to piekło", nie można się tam przejść ulicą, bo "zostanie się postrzelonym" i "grasują tam gangi". - Potrzebujemy prawa i porządku - stwierdził. Clinton mówiła natomiast, że Trump rysuje "wyjątkowo ponury obraz" sytuacji mniejszości. Sama podkreślała, że są nierówności i młodzi Afroamerykanie oraz Latynosi często trafiają do więzień za drobne przestępstwa. Kandydat republikanów powtarzał swój argument, że politycy tak naprawdę "zostawili Afroamerykanów" i mówią o ich problemach tylko przed wyborami. On ma chcieć im pomóc naprawdę i popierał to tym, że ostatnio dużo jeździł po kraju i odwiedzał biedne dzielnice. Zaatakował Clinton, że "ona w tym czasie siedziała w domu". Jego rywalka odparła, że przygotowywała się do debaty. - Wiesz do czego jeszcze jestem przygotowana? Do bycia prezydentem - ripostowała, co wywołało aplauz widowni.

Trump przechodzi do defensywy

O ile w połowie debaty Clinton zyskała oddech, o tyle w ostatniej części poświęconej głównie kwestiom zagranicznym miała przewagę. Nie było wątpliwości, że tak będzie za sprawą jej wieloletniego doświadczenia w roli szefowej Departamentu Stanu. Clinton mówiła między innymi, że zwiększy presję na dżihadystów zwiększając częstotliwość nalotów czy zainwestuje w bezpieczeństwo cybernetyczne i "nie będzie stała bezczynnie". Trump powtórzył swoją tezę, że to demokraci, a zwłaszcza Obama i Clinton odpowiadają za powstanie tzw. Państwa Islamskiego, bo wycofali wojska USA z Iraku. - Trzeba było ich tam zostawić z dziesięć tysięcy - stwierdził i dodał, że "trzeba było zabrać" iracką ropę, bo to ona ma być podstawą finansowania dżihadystów. Clinton zaatakowała przypominając, że Trump jest teraz krytykiem wojny w Iraku, a wcześniej popierał pomysł inwazji, co można przeczytać w wywiadzie z przed kilkunastu lat. Trump gwałtownie zareagował, mówiąc, że to nieprawda i "kłamstwo mainstreamowych mediów".

Kandydat republikanów powtórzył też swoją wcześniejszą teorię, że USA tracą pieniądze na obronę sojuszników. - NATO jest przestarzałe. Nie zajmuje się terroryzmem - mówił Trump. Zaznaczał, że USA "płacą 75 procent na NATO". Prawdopodobnie mając na myśli, że budżet wojskowy USA stanowi taki udział w budżetach wszystkich państw NATO. Krytykował innych członków mówiąc, że "wielu nawet nie płaci tego co powinni", prawdopodobnie myśląc o nie dotrzymywaniu sugerowanej kwoty dwóch procent PKB przeznaczanej na siły zbrojne. Clinton zapewniła, że pod jej rządami USA będą honorować swoje zobowiązania wobec sojuszników. Zasugerowała Trumpowi, aby uważał na to co mówi. - Kiedy kandydujesz na prezydenta, słowa mają duże znaczenie - stwierdziła. Zarzuciła mu też "brawurowe" podejście do kwestii broni jądrowej i zadała pytanie, czy komuś takiemu jak on, można by oddać kody do arsenału jądrowego USA.

Kto wygrał debatę? Zagłosuj w naszej sondzie!

Darmową aplikację TVN24 można pobrać na urządzenia z systemem Android w wersji od 2.3.3 i wyższych, a także na urządzenia z systemem iOS w wersji systemu od 5.0 i Windows Phone w wersji systemu 7.5 i 8.0.

Aplikacja TVN24 na Androida

Aplikacja TVN24 na iPhone i iPad

Aplikacja TVN24 na Windows Phone

Autor: mk//gak / Źródło: tvn24.pl

Tagi:
Raporty: